niedziela, 29 września 2019

Da Lat i okolice dz.II

Dzisiaj na motorach zwiedzamy okolicę Da Lat.


Jako pierwszą będziemy zwiedzali pagodę Linh Quang. Jest to pierwsza pagoda buddyjska ufundowana w Da Lat w 1931 przez buddyjskiego mnicha Thich Nhan Thu. Podstawowe obiekty w tej świątyni to posąg Buddy Thich Ca na wieży w kształcie lotosu, dzwon ważący 135 kg oraz pagody o 5  poziomach w parku pagód. Dla nas najciekawsze chyba jednak były figury w ogrodzie przedstawiające życie Buddy oraz liczne smoki i inne stwory w parku przy pagodzie.














Okolice Da Lat to region rolniczy, gdzie uprawia się między innymi kwiaty, warzywa i kawę.





Zajechaliśmy na plantację kwiatów.










Lekko zdziwiło nas, że uprawia się tu kwiaty uznane u nas za chwasty..... Ba dla wietnamskich turystów były one bardziej atrakcyjne niż róże czy gerbery. Biegali po polach i pstrykali setki fotek......



Czas ruszyć na plantację kawy. jedziemy w kierunku przełęczy Ta Nung.






Zatrzymujemy się w dosyć popularnym miejscu bo w Me Linh Coffe Garden. Plantacja oddalona jest od Da Lat około 20 km. jest wyjątkowo pięknie położona nad jeziorem Dam Cam. Uprawia się tu odmiany Robusta i Mocca. Plantacja słynie też z kawy Luwak. Przyznać trzeba, że zwierzęta trzymane są tu w lepszych warunkach niż na Bali. Trochę chodzimy po plantacji, a potem zasiadamy na tarasie widokowym i popijamy kawę luwak rozkoszując się pięknym krajobrazem.
Filiżanka kawy luwak to koszt 70 000. Była smaczniejsza niż na Bali, ale żebyśmy mieli się zachwycać i stwierdzić, że jest to najlepsza kawa świata to raczej nie. 










Tak prezentuje się kawa luwak po zbiorze, gdy już zostanie przetworzona przez zwierzaki...









W tej wiosce kawę uprawia prawie każdy gospodarz, a suszy się ją przed domami.....



Ciekawie wyglądają suszące się kokony jedwabników.


A to papryka.....


W Donh Van właśnie otwarto targ....



Tak Zające podróżowały, z przystankami, do kolejnej atrakcji, wodospadu Słonia...



Największą atrakcją prowincji Lam Ha jest wodospad Thac Voi czyli Wodospad Słonia. Wodospad znajduje się około 25 kilometrów od Da Lat nad rzeką Cam Ly. Wstęp na wodospady to koszt 20 000. Dotarcie do wodospadu nie jest wcale tak prostą sprawą..... Trzeba się powspinać po śliskich skałkach i kamiennych schodach, pochodzić po mostkach, czasem przeskoczyć przez wodę. Niestety tłumy turystów nie ułatwiają dotarcia na punkty widokowe..... 



























Lunch jedliśmy niedaleko pagody Linh An więc zajechaliśmy i tam. Pagoda nie jest obiektem zabytkowym, ale budzi ogromne zainteresowanie, nie tylko swą nowoczesną architekturą, ale też ze względu na walory relaksacyjne. Linh An zajmuje powierzchnię ponad 4 hektarów. Otoczona jest pięknym ogrodem Lam Ty Ni. Główne sanktuarium zbudowane zostało w 1999 roku. Przed sanktuarium stoi 12,5 metrowy posąg Buddy Di Lac. Wielu pielgrzymów zostaje w pagodzie na nocleg. Podobno wieczorem można usłyszeć tu dźwięki wodospadu i góry Lanqbiang, a dzwonki wietrzne sprzyjają kontemplacji. My trafiliśmy na popołudniowe modły. Muzyka, mruczando i teksty modlitw robiły wrażenie wcale się nie dziwię, że przybywa tu tylu pielgrzymów.  








Na chwilkę zajeżdżamy też do niewielkiej fabryki jedwabiu. Warunki spartańskie, maszyny bardzo prymitywne, a ludzie pracują w takim upale i wilgoci, że nasz PIP natychmiast zamknąłby to miejsce.







Ruszamy do kolejnej wioski gdzie w maleńkim pomieszczeniu rodzina produkuje z ryżu alkohol.


Ten zacier nieziemsko śmierdział.....


Oczywiście lecznicze nalewki też są.......






Całej produkcji doglądają koty...




Nasi kierowcy widzą, że interesujemy się życiem lokalsów. Zabierają nas do wioski gdzie mieszkają przedstawiciele pierwotnych plemion koczowniczych zmuszeni przez władze do osiedlenia się. No cóż my dziwnie na to wszystko patrzyliśmy ale i lokalsi dziwnie patrzyli na nas..... Tu turystów się nie zaprasza.....





Czas wracać do Da Lat, przed nami piękne widoki na dolinę i przełęcz Tan Nung,








Nie mamy jeszcze dosyć. Idziemy zobaczyć "Le Petit Paris" bo wczoraj widzieliśmy tylko kawałek miasta. Idziemy przez park wzdłuż jeziora Xuan Huong. Co ciekawe jezioro jest sztuczne.




Park nazwano na cześć Alexandre Emile Jean Yersina. Ten z pochodzenia Szwajcar, naturalizowany Francuz, był wybitnym naukowcem w zakresie medycyny i mikrobiologii. Był rektorem Szkoły, a następnie Uniwersytetu Medycznego w Hanoi. Choć zdecydował się mieszkać w Nha Trang, był mianowany Dyrektorem Honorowym Instytutu Pasteura w Paryżu. Jest odkrywcą bakterii - pałeczki dżumy, nazwanej na jego cześć Yersinia pestis. I to on w 1893 roku  znalazł lokalizację na kurort dla mieszkających w Wietnamie Francuzów, obecne miasto Da Lat. Nic więc dziwnego, że w mieście tym wiele miejsc nazwano jego nazwiskiem...




Docieramy do kolejnej atrakcji miasta, dworca kolejowego Da Lat. Dworzec to kolejna pozostałość po Francuzach. Wybudowano go w latach 1935-1938. Budynek sam w sobie jest bardzo interesujący, ale największe zachwyty budzi japoński pociąg parowy. Turyści mogą nim codziennie wyruszyć w 7 km trasę do wioski Trai Mat i podziwiać widoki po drodze. Pierwszy kurs odbywa się o 7,45 a następne 9:50; 11:55; 14:00 i 16:05. Koszt biletu to 106 000.  Co ciekawe, żeby wejść do budynku stacji też trzeba kupić bilet.
Stacja kolejowa jest ogromną atrakcją dla wszelkiej maści Insta i blogo maniaków. Trochę śmiesznie to wygląda jak pod budynek podjeżdża taksówka, z której wysiada pańcia z fotografem i walizką pełną ciuchów.........  Śmiałam się, że najbardziej obleganym miejscem na stacji jest toaleta, gdzie "gwiazdy" przebierają się i poprawiają swoje makijaże. Żeby zrobić zdjęcia bez tłumów "gwiazd" trzeba mieć nie lada cierpliwość. My byliśmy dla nich dziwakami....... jedna fotka i idziemy dalej....., a przecież trzeba wykonać 197 póz i 2000 zdjęć w jednym miejscu.......















Uchachani z "gwiazd" wracamy nad jezioro, a przy okazji podziwiamy jak tu jest ładnie i jak mało wietnamsko.......














Czas zobaczyć nocny targ....... Tu już jest mocno wietnamsko......








Kolację zjadamy w restauracji na targu nocnym vis-a-vis hotelu TTC.


Teraz możemy spokojnie wrócić do hotelu z przekonaniem, że to był ciekawy dzień........, a jutro kolejny..............
Ale najpierw ciąg dalszy zabawy na Placu Ludowym...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz