piątek, 12 czerwca 2020

Bałoszyce i Czakram Bieli

Przejechawszy zaledwie 6 km od Susza i znajdujemy się przed ceglaną bramą wjazdową na teren pałacu w Bałoszycach.
Bałoszyce to wieś, która powstała w ramach tworzenia sieci osadniczej na terenach ziem plemion pruskich podbitych przez Zakon Krzyżacki. Tereny te należały do diecezji pomezańskiej i zapewne z jej inicjatywy osadzono tu pierwszego sołtysa i przybyłych z poza Prus chłopów. Wiadomo, że w 1315 r wieś była już solidnie ugruntowana, skoro wspomniano o niej w dokumentach rozgraniczających tereny Jakubowa Kisielickiego, a w 1316 przywilej lokacyjny kapituła pomezańska odnowiła na rzecz Michaela i Laurentiusa, synów zmarłego, pierwszego sołtysa.
 Wieś była wielokrotnie niszczona i grabiona w trakcie kolejnych wojen między Polską a Zakonem aż do czasu Hołdu Pruskiego i sekularyzacji Zakonu Krzyżackiego. Wtedy to decyzją Albrechta Hohenzollerna dobra kapituły pomezańskiej przeszły w posiadanie ostatniego katolickiego a zarazem pierwszego protestanckiego biskupa Pomezanii Erharda von Queis, a gdy ten zmarł bezpotomnie książę przekazał należące wcześniej do niego dobra w 1532 r protestanckiemu biskupowi Pomezanii Georgowi von Polentz, który w pierwszej połowie XVII wieku zbudował tutaj barokową rezydencję pałacową.
Polentzowie władali Bałoszycami przez kolejne sto lat do czasu, aż drogą kolejnych małżeństw i koligacji rodzinnych majątek Bałoszyce stał się własnością braci Georga Maximiliana oraz Friedricha von Wersowitz Sekerka. Zgodnie z wolą obu braci, po ich śmierci majątek przeszedł na wdowy po nich a te dość szybko znalazły kolejnych mężów. Wdowa po Maksymilianie, Helena von Schlubhut wyszła za mąż za Balthazara Bernharda von Brünneck i wniosła Bałoszyce do małżeństwa jako posag. Wdowa po Friedrichu zawarła z nimi umowę, na mocy której to rodzina Brünneck miała od tej pory zarządzać majątkiem. Syn Heleny i Balthazara, Magnus von Brünneck zarządzał dobrami rodzinnymi bardzo skutecznie gromadząc znaczny majątek dzięki produkcji alkoholu, hodowli owiec merynosów oraz koni albinosów szlachetnej krwi. Prosperity trwało nadal w wieku XX i do końca II wojny światowej. Ostatnim z rodu Brünneck właścicielem Bałoszyc był hrabia Manfred von Brünneck.
Pod koniec wojny do budynków majątku wprowadziła się na krótko armia czerwona, więc ze zgromadzonych dóbr wiele nie pozostało ale na szczęście budynki nie zostały doszczętnie zniszczone. Następnie dobra bałoszyckie trafiły do zasobów Skarbu Państwa i dalej do Państwowego Ośrodka Hodowli Zarodowej. W latach siedemdziesiątych XX wieku przeprowadzono w pałacu gruntowny remont i zaadaptowano go na ośrodek wypoczynkowy. Sytuacja taka trwała do zmian systemowych i w latach 1990-tych gdy ponownie Skarb Państwa przejął majątek do Zasobów Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, która z kolei użyczała go Krystynie i Januszowi Kokoszom. Ostatecznie w ręce prywatne pałac wraz z zabudowaniami gospodarczymi został sprzedany w 2002 r.


Od bramy do pałacu prowadzi elegancki podjazd a po jego lewej stronie znajduje się pałacowy staw.





Pałac w swojej obecnej formie jest wynikiem przebudowy barokowej rezydencji z XVIII w. przez Magnusa von Brünneck w 1850 r. Neogotycka bryła powstała według projektu architekta Luisa Runge, który przy tworzeniu projektu wzorował się na  zamku Babelsberg w Poczdamie.


Wejścia do pałacu od strony podjazdu strzegą dwa bukraniony - głowy kozłów, a nad nimi umieszczony jest herb rodziny von Brunneck.


Od strony parku znajduje się drugie wejście do pałacu przez okazały taras. Niestety ze względu na pandemię nie mogliśmy obejrzeć wnętrza pałacu wiemy jednak, że w sieni znajduje się recepcja, na parterze są między innymi biblioteka, sala balowa oraz przyległa do niej jadalnia - obecnie restauracja- a ponadto na pierwszym piętrze i poddaszu goście mają do dyspozycji 34 pokoje hotelowe.


Po lewej stronie, za pałacem znajdują się czekające jeszcze na remont budynki gospodarcze. Dalej jest też stajnia stadniny koni, więc pobyt w pałacu można uprzyjemnić sobie konnymi przejażdżkami po okolicy. Jest też miejsce do gry w bocce...



Za pałacem znajduje się park z bogatym drzewostanem, który wymaga jednak jeszcze wiele wysiłku, by przywrócić mu dawną świetność...



W parku, zaledwie 50 m od wyjścia z pałacu znajduje się niewątpliwa atrakcja tego miejsca   otoczony starodrzewiem Czakram Bieli.
Zacznijmy od wyjaśnienia co to jest czakram. Otóż czakram to miejsce mocy. Według legendy bóg Sziwa rzucił na ziemię siedem kamieni reprezentujących planety tworząc miejsca, gdzie promieniować miała specjalna energia duchowa i witalna. Miejscami, gdzie znalazły się te kamienie miały być Delhi pod patronatem Księżyca, Jerozolima, której patronuje Słońce, Mekka dla której patronem jest Merkury, Delfy znalazły się pod opieką Wenus, Rzym ma za opiekuna Marsa, Velehrad ma za opiekuna Saturna i Wawel w Krakowie pozostający pod opieką Jowisza. Inne źródła mówią o innych miejscach specjalnej energii i podają inną ich liczbę. Czakram na Wawelu ma emitować energię na poziomie 120 000 jednostek w skali Bovisa. O czakramie w Bałoszycach musieli pono wiedzieć dawni mieszkańcy pałacu skoro jego miejsce w pałacowym parku obsadzono pięcioma tworzącymi krąg drzewami liczącymi sobie ponad 100 lat. Badaniami nad Czakramem Bieli w Bałoszycach zajmowała się wybitna polska radiestetka, mgr inż. Alicję Rospond. Moc Czakramu Bieli określono na porównywalną z Czakramem Wawelskim - około 120 000 – 150 000 jednostek. No to siadamy na przygotowanych z pni drzew zydelkach i łapiemy energię...






Kontynuujemy nasz spacer po parku, aż do przepływającej przez niego rzeczki a raczej kanału wydzielającego silnie drażniącą woń ścieku...








Niestety podczas naszej wizyty restauracja w pałacu obsługiwała tylko wcześniej umówionych gości więc zebraliśmy się w dalszą drogę...


Opuszczając Bałoszyce rzuciliśmy jeszcze okiem z daleka  na kościół pod wezwaniem Świętej Rodziny z XIV w. z dobudowaną w XIX w. neogotycką wieżą...



Tak się składa, że drogę do domu wyznaczała nam nawigacja Sygic a dla niej droga najkrótsza nie musi być wcale najlepszą. I tak wylądowaliśmy we wsi Łęgowo. To stara, historyczna wieś występująca już w dokumentach z 1313 r. Wiadomo, że wieś należała do dóbr rodziny von Polenz oraz, że w  roku 1830 Lina von Polenz poślubiła Alberta von Benckendorf und von Hindenburg, dziedzica niedalekiego majątku Neudeck (Ogrodzieniec) skutkiem czego Łęgowo weszło w skład rozległych dóbr ziemskich rodu Hindenburgów. Wiadomo, że Hindenburgowie postawili we wsi dwór, który jednak do naszych czasów nie zachował się, tak jak i rodzinna posiadłość w Ogrodzieńcu co było konsekwencją działalności czerwonoarmistów na tym terenie..
Jedynym obecnie zabytkiem Łęgowa jest kościół wybudowany w latach 1600-1604. Wiadomo też, że zgodnie z ostatnią wolą prezydenta Rzeszy, Paula von Hindenburg, kościół został odnowiony i wyremontowany w latach 1934-1936. Niestety, nie udało nam się zobaczyć manierystycznego wyposażenia kościoła jako że był zamknięty na cztery spusty. Podobały nam się za to drzewa - pomniki przyrody przy kościele i kwitnące właśnie krzewy...









Po pałacu zostały wykorzystywane przez gospodarstwo rolne wyremontowane czworaki i obory oraz piękna prowadząca kiedyś do pałacu aleja starodrzewiu...


A że gospodarstwo w Łęgowie działa dobrze można stwierdzić patrząc na delegację jego mieszkańców. która powitała nas przy płocie...



Dalej nawigacja poprowadziła nas drogami gruntowymi przez Stary Folwark i Gałdowo do drogi Nr 16 do Iławy. Widać, że w tym rejonie produkcja bydła mięsnego i mlecznego jest bardzo popularna a damy z łąki są bardzo zainteresowane przyjezdnymi...







I tak dojechaliśmy do Iławy, gdzie zatrzymaliśmy się na chwilę obejrzeć port jachtowy nad Jeziorakiem, ale że wiało bardzo mocno po krótkim spacerze ruszyliśmy dalej do domu...















A krótki postój w Iławie podsunął nam pomysł, by kolejny wyjazd skierować na szlak kanału, który łączy Iławę, Ostródę i Elbląg - ale o tym w kolejnym poście...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz