poniedziałek, 26 czerwca 2023

El Calafate do Puerto Madryn

Koniec naszej drogi na południe Argentyny. Wprawdzie została jeszcze najdalej wysunięta na południe miejscowość Ushuaia, Przylądek Horn i fiordy, ale kończy nam się czas i trzeba kierować się na Północ. Dziś lecimy z El Calafate do Trelew - takie drobne 1300 km i kotwiczymy w Puerto Madryn.

Rano nie musimy zbyt wcześnie wstawać, gdyż nasz lot jest dopiero popołudniu... Na lotnisku pojawiamy się przed 13:00 i mamy czas żeby rozejrzeć się wokół. Na tablicach najpopularniejsze trasy lotów - Trelew, Ushuaia i oczywiście Buenos Aires... 


Po odprawie poczuliśmy się tak, jakbyśmy nagle przenieśli się na drugą półkulę i to do ciekawego kraju. Czy my jesteśmy w Moskwie albo St. Petersburgu???





Na szczęście nie. Jesteśmy w środku Patagonii w Argentynie...



Przyleciał nasz samolot... Tym razem Aerolineas Argentinas. Na nich na szczęście można polegać... 



Odlatujemy dokładnie o czasie... To lubimy...


A za oknem przez cały czas piękne widoki... Najpierw ostatni rzut oka na Lago Argentino i Andy...





Rio La Leona wpadająca do Lago Argentino...




Dalej Lago Viedma, Lago San Martin i Lago Cardiel...



Dolina Rio Chubut...



Lecimy wygodnie i oglądamy Argentynę z lotu ptaka...


Kiedy za oknem widać "wielką wodę" to znak, że zbliżamy się do celu...


Widzimy z góry Półwysep Valdes...




Jeszcze skok przez chmury...




I podchodzimy do lądowania w Trelew...












Muzeum Paleontologiczne Egidio Feruglio (Museo Paleontológico Egidio Feruglio) jest dumą miasta Trelew. Obejmuje 600 metrów kwadratowych prezentacji skamieniałej flory i fauny Patagonii. Jego ekspozycja zajmuje też istotne miejsce w budynku lotniska w tym mieście.





Port lotniczy Trelew położony jest, można to śmiało powiedzieć, w szczerym polu (nie licząc znajdującego się w pobliżu pomnika największego dinozaura na świecie. Do miasta jest 7 km. Nas natomiast interesuje dojazd do Puerto Madryn, położonego w odległości 60 km od lotniska. I okazuje się, że nie ma z tym problemu - dowóz zapewniają minibusy rozwożące klientów do wskazanych miejsc. Kupujemy bilety i jedziemy do naszego hotelu Gran Madryn. 


Dostajemy nasz pokój i jest prawie dobrze... Prawie dobrze, bo musimy szybko ruszać w miasto, żeby kupić na jutro wycieczkę na półwysep Valdes...




Biegniemy w miasto i po kilku próbach udaje nam się zamówić miejsca na jutrzejszą wycieczkę. Ale łatwo nie było... Możemy wracać do hotelu, gdzie panuje już świąteczna atmosfera. 



Nasz hotel położony jest kilkadziesiąt metrów od plaży, więc gdy przyszła pora na kolację udajemy się w stronę plaży w poszukiwaniu restauracji oferującej najlepsze dania z produktów morskich...




Dosłownie za rogiem trafiamy na Náutico Bistró de Mar. Zaglądamy do środka i przypada nam do gustu atmosfera, zapachy tego miejsca oraz oferta menu. Dodatkowo panujący w niej ruch wskazuje, że cieszy się ona popularnością i uznaniem klientów. Znaczy się rocznicowy obiad będzie dziś...



Restauracja poleca całkiem długą kartę win patagońskich. 



Ponieważ wiadomo, że obiad ma być "morski" nasz wybór pada na wytrawne rose... I przyznam, że wybór ten okazał się tak dobry, że butelkę tego trunku zabraliśmy ze sobą do Polski...


Najpierw degustacja wina, później ciężki wybór i wreszcie "czekadełko" zanim kuchnia przygotuje naszą kolację...




Gdy na stół wjeżdżają nasze dania jest zachwyt...







Mina Małego mówi wszystko. Nad tym daniem jest zachwyt...



Dzień kończymy w doskonałym nastroju i z oczekiwaniami na jutro...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz