poniedziałek, 30 października 2017

Malezja- Sepilok- Orangutany i niedźwiadki







Dzisiaj czeka nas dzień pełen wrażeń. Odwiedzimy Centrum Rehabilitacji Orangutanów oraz Centrum Ochrony Niedźwiedzi tzw. Bornean Sun Bear. Zjadamy śniadanie i około godz. 9.00 udajemy się w kierunku CRO. Na miejscu jesteśmy lekko zdziwieni, że jest już tylu odwiedzających. Najpierw postanawiamy kupić bilety do CRO ponieważ o godzinie 10.00 odbywa się pierwsze karmienie orangutanów. Bilet wstępu kosztuje 30 RM plus 10 RM za aparat fotograficzny i kamerę. Po zakupieniu biletów przechodzimy przez specjalne maty odkażające, myjemy ręce środkiem odkażającym, wysłuchujemy krótkiej prelekcji jak się zachowywać, czego nam nie wolno, na co zwracać szczególną uwagę i po specjalnie przygotowanych drewnianych chodnikach ruszamy w poszukiwaniu orangutanów.

Ośrodek Rehabilitacji Orangutanów został założony z inicjatywy angielskiej pisarki Barbary Harrison, w 1964 roku, w celu ochrony zwierzaków łapanych przez kłusowników, odbieranych nielegalnym handlarzom, wychowywania młodych, którym zabito matki.
Ośrodek zorganizowany jest na powierzchni 43 kilometrów kwadratowych naturalnego nizinnego deszczowego lasu równikowego Kabili. Spacerować po lesie można tylko po wyznaczonych ścieżkach. Szacuje się, że na terenie ośrodka zamieszkuje około 50 orangutanów.

Po krótkim spacerze wśród drzew napotykamy pierwszego orangutana. Siedzi sobie i na nikogo nie zwraca uwagi.................






Po kilku minutach orangutan postanowił oddalić się i tyle go widzieliśmy....








Na platformę karmienia dotarliśmy już w trakcie spożywania przez orangutany posiłku. Mamy szczęście po jest paru chętnych na  banany i papaje. Posiłki dostarczane na platformę są bardzo monotonne, ponieważ pracownicy ośrodka chcę zmusić wypuszczone do lasu zwierzaki żeby same szukały sobie pożywienia a nie przychodziły tylko na gotowe. Okazuje się, że faktycznie orangutany nie są specjalnie zainteresowane jedzeniem, za to towarzyszące im makaki kradną banany w dużych ilościach.






Po karmieniu idziemy do tzw. przedszkola.


Tutaj na specjalnym placu zabaw młode orangutany uczą się jak przystosować się do życia w dzikim terenie. Specjalnie przyodziani wolontariusze przyprowadzają młode, dają im jedzenie i uczą orangutany, że nie wolno im chodzić po ziemi, a jedynie po oponach, siatkach i linach.  Podobno ma to wyćwiczyć w nich prawidłowe zachowania na wolności......



W Budynku gdzie przez szybę turyści oglądają zabawy młodych mieści się też szpital dla orangutanów. Większość z odzyskanych zwierzaków jest niestety w złym stanie zdrowotnym i weterynarze - wolontariusze z całego świata przyjeżdżają leczyć orangutany. Tutaj też uratowane zwierzęta przechodzą okres kwarantanny. Pomieszczenia szpitalne nie są dostępne dla turystów.

Wracamy na plac główny gdzie mieszczą się sklepy i restauracje żeby przejść do centrum Ochrony Niedźwiedzia Sun Bear. Oczywiście po drodze pstrykamy sobie "turystyczne" fotki.






Tym razem Dużemu udało się dopaść Kingfishera...




W 2008 roku z Centrum Rehabilitacji Orangutanów wydzielono 2,5 hektara powierzchni i założono tam BSBCC, które ma za zadanie chronić ten ginący gatunek. Obecnie w ośrodku żyje 20 niedźwiedzi. Za znęcanie się nad tymi zwierzętami lub zabicie ich grozi kara do 5 lat więzienia lub 50.000 RM grzywny.  


Bilet wstępu do BSBCC kosztuje 31.80 RM. Po zakupie biletu przechodzi się oczywiście przez sklep i centrum informacji o niedźwiadkach, a następnie wychodzi na platformy widokowe.
Okazuje się, że mamy szczęście i za chwilę niedźwiadki będą karmione. Kręcimy się trochę po platformie i pojawiają się słodziaki. Nie dziwię się ludziom, że tak chętnie adoptują te zwierzęta i w ten sposób płacą za ich leczenie i podtrzymanie gatunku.












Po wizycie u niedźwiadków idziemy do hotelu odpocząć przy basenie, a następnie około godz. 14 wracamy do ośrodka ponownie popatrzeć na małe orangutany. A może jak będziemy mieli szczęście to na dorosłe, które przyjdą na karmienie.

Drugie karmienie na platformie odbywa się około godz. 15.00. Najpierw idziemy więc popatrzeć na małe..... po drodze zauważamy na drzewach gniazda orangutanów.



Małe orangutany zanim zostaną wypuszczone na wolność przez 6 lat lub dłużej przyuczane są do życia w dżungli. Codziennie rano i po południu dostają kokosy. Zawsze dostają o jednego kokosa mniej niż jest zwierzaków, ma to je nauczyć walki o jedzenie. Jak dowiedzieliśmy się od spotkanej wolontariuszki rano jeden maluch złapał kokosa, ale dwa inne spryciuchy mu go odebrały. Po południu pierwszy poleciał po owoc i nie pozwolił sobie go odebrać. Widok bawiących się i jedzących maluchów to niezapomniane przeżycie.












Przed 15.00 udajemy się w kierunku platformy. Dosyć długo czekamy na pojawienie się dorosłych, które jakoś nie były zainteresowane jedzeniem.








Pod koniec karmienia pojawia się "modelka", która przyszła tylko pozować do zdjęć......









Za naszymi plecami słyszymy jakieś dziwne dźwięki. Odchodzimy kawałek i spotykamy orangutana, który właśnie załatwiał potrzeby fizjologiczne...... Czynił to bardzo głośno i przyjmował dziwne pozycje.






Tymczasem na platformę przyszedł kolejny chętny do jedzenia.






Mega szczęśliwi wracamy do hotelu i do zachodu słońca spędzimy czas na basenie. Trzeba się zrelaksować po tak wspaniałym dniu bo jutro przed nami kolejne emocje.... Jedziemy do nosaczy.





Kolację zjadamy w hotelu.



1 komentarz:

  1. Ciekawe i bardzo pożyteczne miejsce. Dobrze, że są jeszcze wolontariusze, którzy chcą pomagać zwierzakom.

    OdpowiedzUsuń