Wyjazd na Maltę dostałam w prezencie imieninowym. Oby takich prezentów w moim życiu było więcej!!!!
W upalny lipcowy, bardzo wczesny poranek jedziemy do Gdańska. Jest wcześnie rano, nie ma korków, jedzie się świetnie. Na Lotnisko i. Lecha Wałęsy docieramy sporo przed czasem. Idziemy do odprawy i zaczyna się koszmar. Obsługa bardzo niemiła, wymyśla jakieś bzdury, czepiała się wszystkiego.... No cóż wyjazd zaczyna się nieciekawie, oby później było już tylko lepiej.
Samolot wylatuje o czasie. Lot przebiega bez żadnych zakłóceń. Większość czasu przesypiamy. Na szczęście budzimy się w trakcie przelotu nad Sycylią i częścią Wysp Liparyjskich, Comino i Gozo.
Widoki z lotu ptaka piękne.
Nadlatujemy nad Maltę. Wyspa z góry wygląda interesująco. Już się nie mogę doczekać lądowania.
Przylecieliśmy tylko na tydzień z bagażem podręcznym więc szybko wychodzimy na halę przylotów. Kupujemy, za 21 euro, tygodniową kartę komunikacji miejskiej z nieograniczoną liczbą przejazdów. Kartę obowiązkowo należy zeskanować przy wejściu do autobusu. Kary za jazdę "na gapę" są dosyć wysokie.
Idziemy na przystanek autobusowy przed terminalem i jedziemy do miejscowości Qawra, gdzie mamy wykupiony hotel.
Z niewielkimi problemami docieramy do hotelu Soreda. Szybki meldunek i idziemy zobaczyć nasz pokój.
Jak na czterogwiazdowy obiekt jest mocno średnio. Niestety hotele na Malcie to nie jest szczyt marzeń.
Hotel ma trzy baseny. Jeden w wewnętrznym patio, praktycznie przez cały dzień zacieniony. Drugi tzw. kryty znajduje się w budynku na niskim parterze.
Trzeci basen jest na dachu.
Przy basenie działa bar. Zasiadamy na chwilę na drinka. Okazuje się, że wersja all. jest ograniczona i za niektóre drinki trzeba płacić dodatkowo.
Po błogim lenistwie przy basenie udajemy się na kolację. Restauracja podzielona jest na dwie części. Ze względu na to, że hotel oferuje swoim gościom pobyt w wersji all, hb i bb przy wejściu trzeba każdorazowo podać numer pokoju i poczekać na kierownika sali, który wskazuje wolny stolik. Niby oczywiste rozwiązanie, ale niestety powolny system komputerowy i tylko jedna osoba wskazująca stoliki powodują tłok i kolejkę przy wejściu.
Dużym plusem hotelu jest kuchnia. Codziennie kolacje tematyczne, spory wybór dań. Część dań się powtarza, szczególnie przystawki, ale szef kuchni dba też o urozmaicenie. Oboje jesteśmy dosyć wybredni i często narzekamy na jedzenie tu byliśmy bardzo zadowoleni.
Po kolacji udajemy się na spacer po okolicy.
Dochodzimy do hotelu Seashells . Braliśmy go po uwagę przy wyborze miejsca pobytu. Budynek prezentuje się okazale, ale ma jedną wadę. Restauracja hotelowa, basen i bar są po drugiej stronie ulicy.
Idziemy promenadą nadmorską w kierunku Bugibby.
Dochodzimy do akwarium i najlepszej dyskoteki na Malcie. Cafe del Mar. Idealne miejsce do wieczornej zabawy. Pełna selekcja przy wejściu. Małolaty i pijani nie są wpuszczani. W środku ochrona czuwa nad bezpieczeństwem. Bawiących się w basenie obserwują przez cały czas ratownicy. Dobra muzyka i świetna zabawa.
Słońce pięknie zachodzi.
Idziemy jeszcze go Bugibba . Qawra i Bugibba położne są nad przepiękną zatoką St. Paul's Bay. Obecnie granice pomiędzy tymi dwoma miastami zupełnie zatarły się. Jedynie napisy na przystankach autobusowych wskazują na to, że jesteśmy już w Bugibba. Qawra jest spokojniejszym miasteczkiem, Bugibba tętni życiem. Jest tu dużo restauracji, barów i dyskotek. Do późnej nocy pootwierane są wszelkiej maści sklepy. Życie nocne kwitnie w Bugibba w Qawra jest cicho i kameralnie.
Pierwsze zwiady poczynione. Wracamy do hotelu. Jutro jedziemy do Valetty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz