Dochodzimy do bazarku, a tam ful samochodów i chętnych. Po pięciu minutach mamy kierowcę za 55$ na cały dzień i jedziemy na kolejny dzień zwiedzania.
Nasz pierwszy przystanek to wioska Kusamba, która słynie z produkcji soli.
Na takich poletkach zbierany jest piasek z morza, który zawiera dużo soli. Następnie piasek jest płukany i zbiera się solankę, którą się wylewa do korytek i czeka się aż woda odparuje i zostanie czysta sól morska.
Ponieważ gospodarze nie chcieli zapłaty za pokazanie nam swojego gospodarstwa i omówienie procesu pozyskiwania soli, kupujemy od nich 2 spore woreczki soli. Pięknie dziękujemy za poświęcony czas i jedziemy dalej.
Przy okazji mało rajski widok obok gospodarstwa
Jedziemy do Pasinggahan do świętych nietoperzy.
Wchodzimy do Goa Lawach - hinduistycznej świątyni, w której odprawia się specjalne rytuały poświęcone przodkom.
W świątyni tej znajduje się największa na Bali jaskinia zamieszkała przez nietoperze. Podobno jaskinia ciągnie się aż do Pura Besakich, ale Balijczycy wierzą, że zamieszkuje ją mitologiczny wąż Basuki i nikt nie ma do niej wstępu.
Podobno te drzewa miały wydawać specyficzną woń, która zabijała \ zapach pochodzący od nietoperków, dzięki czemu założyciel świątyni mógł spokojnie oddawać się kontemplacji
za wrota wstęp wzbroniony
Przed jaskinią trwała uroczystość
Symbol szczęścia
Jaskinia i nietoperze ,faktycznie "zapaszku" nie było czuć.
Święte drzewa.
Z tego miejsca w specjalnych naczyniach przynosi się do świątyni wodę morską i oddaje cześć przodkom.
Jedziemy dalej.
Po drodze do pałaców mijamy kolejne pola ryżowe.
Zatrzymujemy się w Candidasa zobaczyć plażę.
Na plażę przechodzimy przez jeden z ośrodków. Bardzo ładne miejsce, ale nie wiem, czy chciałabym tu się zatrzymać na wypoczynek. Czarne plaże to jednak nie moja bajka.
Kolejny nasz przystanek to jedno z dwóch najbardziej magicznych, bajkowych, romantycznych, itd......... miejsc na Bali. Taman Ujung.
Na początek panoramy tego naj, naj miejsca
Pałac na wodzie Taman Ujung to właściwie tylko zachowane pozostałości dawnego wspaniałego Pałacu w Karangasem. Inne nazwy Pałacu to Ujung Park lub Sukasada Park.
Pałac został zbudowany w 1909 roku z inicjatywy króla Anak Agung Anglurah, a jego architektami byli chińczyk i holender . Niestety w XX wieku uległ znacznym zniszczeniom, najpierw podczas wybuchu wulkanu, a później w trakcie trzęsienia ziemi.
Bilet wstępu kosztuje 20.000 Rp.
Most i droga do pałacu.
Pałac
Wdrapujemy się na tarasy, a tam jeszcze piękniejsze widoki.
Idziemy do Pałacu.
dzieciaki miały wakacje
Szkoda, że nie możemy tu jeszcze dłużej zostać. Ja bym mogła spacerować po tych ogrodach godzinami, ale czeka na nas kolejne cudeńko . Czas się zbierać i jechać w kierunku Abang.
Kolejny zwiedzany przez nas pałac to Tirta Gangga znajdujący się niedaleko Abang.
Dosłowne tłumaczenie słów Tirta Gangga to ""woda z Gangesu. Pałac powstał z inicjatywy króla Anak Agung Agung Anglurah Ketut Karangasem w 1948 roku. Część pałacu również została zniszczona podczas wybuchu wulkanu Agung i częściowo odbudowana. Pałac znajduje się w pięknym ogrodzie z basenami, w których ustawiono kamienne labirynty, figury i fontanny. Jeden z basenów udostępniony jest jako kąpielisko dla zwiedzających (atrakcja dodatkowo płatna ).
Wstęp do pałacu tak jak poprzednio 20.000 Rp.
To właśnie basen dla chcących się popluskać
Szkoda, ze nie mieliśmy ze sobą strojów , fanie by było się popluskać w królewskim basenie. No cóż, idziemy dalej.
Teraz idziemy pobawić się na labiryncie.
Po zwiedzeniu Tirta usiedliśmy sobie z DZ na kamiennym podeście i podziwialiśmy piękno miejsca, w którym jesteśmy. Tak nas to miejsce oczarowało, że siedzieliśmy i zapomnieliśmy o całym otaczającym nas świecie , nagle przybiega nasz kierowca i nas pospiesza.
Musimy szybko jechać Kerta Gosa otwarta jest do 17.00 boję się, że nie dacie rady zwiedzić. Jak tu sobie odpuścić zagadkowe miejsce , pędzimy do samochodu obyśmy dotarli na czas .
Docieramy do Semarapura przed 17.00 udało się
.
Kerta Gosa Klungkung znajduje się w samym centrum miasta Semarapura i znany jest również pod nazwą Puri Agung Semarapura.
Kompleks pałacowy wybudowany został w XVII wieku, niestety do naszych czasów nie przetrwał w całość . Zniszczony został i przez naturę, i przez człowieka.
Podczas podboju prowincji żołnierze holenderscy spalili część budynków, a część rozpadła się po trzęsieniu ziemi w 1971 roku. Nadal jednak podziwiać możemy Bale Kerta Gosa (Pawilon Pokoju i Dbrobytu), Balen Kambang (Pływający Pawilon) oraz bramę główną.
Bale Kerta Gosa to miejsce narad króla i kapłanów i ich doradców. Król zasiadał na fotelu zdobionym lwami, kapłani- bykami, a doradcy wężami. Na suficie przedstawiono historię Bimy toczącego walkę z demonami i bogami.
Bale Kambang zbudowany jest na grzbiecie kamiennego żółwia pływającego w sadzawce. Był miejscem wypoczynku rodziny królewskiej. Na suficie przedstawione są sceny z życia balijskiej rodziny, balijskie znaki zodiaku i sceny walk z demonami.
W kompleksie pałacowym znajduje się też muzeum, w którym zgromadzono starożytne przedmioty codziennego użytku, historyczną dokumentację, fotografie potomków Klungkung i rzemiosło typowe dla prowincji Klungkung.
Trochę zdziwiona byłam, że pałac zwiedzać trzeba w sarongach.
Wstęp kosztuje 15.000 Rp
Wnętrze pawilonu rodziny królewskiej.
świątynia, ale to już nie oryginał
Widok na pałac od strony muzeum.
Kerta Gosa jest wspaniałym pałacem, ale po zobaczeniu Taman Ujung i Tirta Ganga nie robi na nas już tak niesamowitego wrażenia. Popełniliśmy błąd trzeba było zacząć od Kerta Gosy niemiej jednak byliśmy bardzo szczęśliwi, że tu przyjechaliśmy.
Parę fotek miasta Semarapura.
Koniec zwiedzania na dzisiaj wracamy do Kuty na kolacyjkę
Propozycje jedzonka strzelone podczas wieczornego spaceru
Biedne krewetki, ale byłam zła jak to zobaczyłam
Po kolacji podczas spaceru mieliśmy poszukać jakiegoś miejsca z dobrym kursem $ i wymienić kolejną 100 (jakoś dziwnie na Bali $ szły jak woda ). Kursy wymiany są bardzo różne, zazwyczaj wypisane na tablicach z informacją o podatku. Przed wyjazdem naczytałam się o przekrętach sporo, byliśmy więc czujni .
Podchodzimy do "kantoru" z rozsądną cena i mówimy, że chcemy wymienić 100 dolków. Dwóch pracowników uśmiecha się, zaprasza do transakcji, po czym jeden znika . Duży wyciąga setkę, kolo patrzy i już chce ją zabrać . Przechwytuję banknot , gościu słyszy, że dostanie go jak odliczy na naszych oczach pieniądze . Przelicza na przedpotopowym kalkulatorku i widzi, że wyciągamy telefon , nagle kasuje to co wybił i liczy jeszcze raz. Pokazuje nam ile powinniśmy dostać i zaczyna odliczać Rp. Kładzie je w oddzielnych kupkach już nie pamiętam po ile. . Odliczył wszystko i zaczyna dziwnie się kręcić, przekładać okulary Dużego coraz bliżej kupek pieniędzy. Ja kładę zajęczą łapkę na kupkach żeby nie mógł wyciągnąć nic. Chcemy mu podać dolki, a ten dalej się kręci, coś pod ladą niby szuka, a ręką cały czas przy kupkach gmyra. Wyciąga jakieś kartki, coś chce pisać i odwrócić naszą uwagę . Zniecierpliwieni pytamy czy już wszystko i czy możemy przeliczyć pieniądze jeszcze raz, on z uśmiechem ja wam przeliczę . Nie my sami przeliczymy. Liczymy jest ok, gościu chce zabrać kupkę, ale mówimy, że nie i dajemy mu 100 $, a on na to, że nie może nam wymienić pieniędzy bo jestem zbyt zdenerwowana i mamy mu oddać rupie . Jak tylko oddaliśmy wrócił drugi pracownik . No cóż tym razem im nie wyszło, ni nie udało się podmienić i skubnąć.
Poszliśmy kawałek dalej, gdzie kurs był niższy, ale za to nawet ochrona kantoru była. Wymiana bezproblemowa, na wszystko wypisane kwity, pieniądze przeliczone przez ochronę , pełna kultura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz