W trakcie planowania wyjazdu do Uzbekistanu rozważaliśmy możliwości wybrania się nad Morze Aralskie. Znaleźliśmy bardzo ciekawą ofertę z biura ISLAMBEK TRAVEL ale dla dwóch osób cena nieco nas zniechęciła. Aż tu nagle pojawia nam się na FB post, że para szuka chętnych do dołączenia na wycieczkę nad Morze Aralskie. Szybki kontakt, kilka uzgodnień i decyzja podjęta - jedziemy nad Morze Aralskie we czwórkę. Jeden samochód, dwie pary, dwie jurty na nocleg i pewnie sporo wrażeń przed nami...
Rano szybkie poskładanie rzeczy, pozostawienie walizek w hotelowej przechowalni (wrócimy tam na dalszy pobyt), odbiór paczek śniadaniowych i nieco po 6:00 spotykamy naszych towarzyszy podróży. Już przy powitaniu stwierdziliśmy, że fajni ludzie i będzie super...
Początkowo jedziemy jeszcze niezbyt obudzeni. Zbliżamy się do głównego nurtu największej rzeki tego regionu - Amu-darii. Nim dojedziemy do mostu mijamy bramę nad drogą i posterunki wartownicze. Tu, niestety zdjęć robić nie wolno. A szkoda, bo rzeka prezentuje się całkiem ładnie...
Po mniej więcej 80 km i prawie 2 godzinach jazdy nad drogą pojawia się taka oto konstrukcja z napisem w dziwnym języku, który po wyjaśnieniu oznacza Brama Karakałpacji czyli Karakalpakstan, ale na mapie Google oznaczone jest jako Voroty Amudar'inskogo Rayona. O co tu chodzi? Co to jest ta Karakałpacja albo Karakalpakstan albo też jak kto woli Qoraqalpogiston?

Republika Karakałpacka to obecnie autonomiczny obwód Uzbekistanu. Ten autonomiczny obwód ma ogromną powierzchnię bo aż 4/10 całej powierzchni Uzbekistanu - od okolic morza Aralskiego po dolną Amu-darię i od pustyni Kara-kum po pustynię Kyzył Kum. Historycznie, wieki temu region ten był okolicą bardzo żyzną dzięki systemowi nawodnienia tworzonemu już w starożytności. Od V w p.n.e. do VI w n.e. był to region rolniczo pasterski o kwitnącym rybołówstwie, korzystający z dobrodziejstw przebiegającej przez niego odnogi Jedwabnego Szlaku. Region ten miał ogromne znaczenie strategiczne o czym świadczą rozrzucone po nim ruiny 50 fortec starożytnego Chorezmu.
Za czasów Imperium Perskiego obszar ten znajdował się pod kontrolą Persji. Następnie znalazł się w obrębie ziem podbitych przez Aleksandra Macedońskiego. Wpływy muzułmańskie pojawiły się w VII w.
W wieku XIII większość Azji podbita zostaje przez Mongołów pod wodzą Dżyngis-chan. Następnie tereny dzisiejszej Republiki Karakałpackiej podbija Timur. Wreszcie panowanie nad regionem przejmuje Chanat Chiwy.
Pod koniec XIX w. Rosja przejęła władzę nad Chanatem Chiwy i tereny Karakałpackji weszły w skład Imperium Rosyjskiego. Po Rewolucji Październikowej w kolejnych przekształceniach państwa sowieckiego powstała Karakałpacka Autonomiczna Socjalistyczna Republika Radziecka będąca częścią najpierw Federacji Rosyjskiej, później Kazachskiej Republiki Radzieckiej a wreszcie 5 grudnia 1936 r. region ten włączono do Uzbeckiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Wraz z rozpadem ZSRR Uzbekistan stał się niezależnym, teoretycznie, państwem 31 sierpnia 1991 r. Od tego czasu region ten funkcjonuje jako autonomiczna Uzbecka Republika Karakałpacji.
No to już wiemy, gdzie od tego momentu się znajdujemy. Warto tylko dodać, że obecnie region ten jest klasyfikowany jako najbiedniejszy w Uzbekistanie...
Mijamy kolejne osiedla, jakieś takie postkomunistyczne...
Wreszcie jesteśmy na pustyni i przed nami widać już pierwszy cel naszej wycieczki - starożytną Zoroastryjską Wieżę Milczenia czyli Dachma. Żeby do niej dojechać trzeba pokonać około 2.5 km po bardzo piaszczystej, pustynnej drodze...
W środku nigdzie, na szczycie osamotnionego wzgórza, stoją wysokie ruiny budowli z gliny, do której prowadzą schody. Budowla ta ma ponad 2000 lat, więc nie dziwota, że zachowało się niezbyt wiele z jej oryginalnej formy. Wzgórze na którym stoi ta budowla ma 148.1 metrów n.p.m ale tylko 35 metrów wysokości w stosunku do otaczającego terenu i położone jest 641 metrów od wschodniego - prawego brzegu Amu-darii.
Obiekt ten określany jest bardzo różnymi nazwami - od uzbeckiego Chiplik Kala przez Chiplak, Chilpyk, Shylpyk, Chilpyk-kala. Wszystkie te nazwy znaleźć można w różnych materiałach dotyczących tego miejsca. Patrząc na ten obiekt wiele osób jest przekonanych, że jest to jedna z 50 historycznych twierdz. Błąd. jest to obiekt rytuału pogrzebowego wyznawców Zoroastryzmu - religii, która dominowała na tym terenie, gdy znajdował się on pod władzą imperium perskiego czyli zanim pojawili się tam wyznawcy islamu...
Jak każda religia, zoroastryzm miał swoje wierzenia i rytuały związane ze śmiercią. Zoroastryzm nie akceptował pochówku ciała stawiając argumenty, które dziś uznano by za pro-ekologiczne. Pochówek ciała uznawany był za zagrażający skażeniem gleby i wód gruntowych produktami rozkładu ciała. Zoroastryjski pochówek polegał na umieszczeniu ciała zmarłego w specjalnej budowli - właśnie Wierzy Milczenia - gdzie zwłoki wystawione były na działanie czynników atmosferycznych i żer ścierwojadów.
Według zasad konstrukcyjnych, budowla nakryta była płaskim rodzajem stelażu, bez dachu, podzielonym na trzy kręgi. Krąg wewnętrzny przeznaczony był dla ciał dzieci, środkowy dla ciał kobiet a zewnętrzny dla ciał mężczyzn. Ciało wystawione było na żer, głównie sępów przez około rok. Po tym okresie pozostałe kości były zsypywane do wnętrza wieży stanowiącego ossuarium i przesypywane wapnem.
Wspinamy się coraz wyżej i z tarasu mamy już pierwszy widok na dolinę Amu-darii. Aż trudno wyobrazić sobie, że pustynny teren, przez który jechaliśmy do tego miejsca kiedyś zielenił się tak samo.
Prowadzące na wzgórze schody kończą się na punkcie widokowym. Dalej trzeba wspinać się po wygniecionych w podłożu stopkach. Gdy nawet lekko mży jest bardzo ślisko...
Ta "tasiemka" to droga do ruin widziana z góry...
Po krótkiej wspinaczce dotarliśmy na szczyt i do wnętrza budowli powstałej na przełomie ery starożytnej i nowożytnej, czyli ponad 2000 lat temu. Biorąc pod uwagę materiały konstrukcyjne nie dziwi, że pozostało z niej niewiele.
Na terenie budowli i wokół niej prowadzono liczne prace archeologiczne, w trakcie których nie natrafiono na żadne pozostałości osady, budynków mieszkalnych czy gospodarczych co wskazuje jasno, że obiekt ten nie był obiektem fortecznym.
Jedyne co odnaleziono w trakcie wykopalisk to ossuaria. Zgromadzone tam kości wskazywały, że Wieża Milczenia pełniła swoją funkcję również po opanowaniu Chorezmu przez wojska arabskie w VIII w. i wprowadzeniu tam islamu.
W najwyższym punkcie Chilpyk zainstalowano trójnóg dla oznaczenia najwyżej położonego punktu w okolicy. Obecnie jest on całkowicie pokryty wstęgami materiału dowiązanymi do niego przez lokalnych mieszkańców na szczęście.
W moim odczuciu warto jednak poświęcić nieco wysiłku i wspiąć się do ruin oraz obejść je wokół gdyż nawet w dżdżysty dzień oferuje to ładne widoki na pobliski odcinek doliny Amu-darii. A wysiłek zbyt wielki nie jest bo cały obiekt ma średnicy jedynie około 65 metrów.
Cóż się stało, że ten kiedyś zielony teren pokryty systemami nawadniania stał się terenem pustynnym, co widać na zdjęciu poniżej?
Otóż wodzowie państwa sowieckiego , a konkretnie niejaki Nikita Siergiejewicz Chruszczow, Sekretarz generalny KC KPZR, w okresie od 7 września 1953 do 14 października 1964, uznał że - tereny wokół Morza Aralskiego, dorzecza Amu-darii i Syr-darii będą doskonałym miejscem pod uprawę bawełny, jeżeli przekieruje się wody rzek na nawadnianie pól.

I w latach 1960 pomysł ten zrealizowano. Wybudowano kanały, które miały nawadniać tysiące hektarów ziem dla rolnictwa, głównie opartego na uprawie bawełny. Kanały budowane były na prędce, nieszczelne, technicznie zacofane i... skutkiem czego wody w dwóch rzekach Amu-darii i Syr-darii zaczęło ubywać. Dodatkowo, Amu-daria przestała płynąć aż do Morza Kaspijjskiego i przestała też po drodze zasilać czwarte co do wielkości jezioro świata - Morze Aralskie, o którym nieco dalej. Skutki widać i są one nieodwracalne gdyż jednocześnie podniosło się zasolenie gleb, ich zanieczyszczenie ściekami, nawozami oraz pestycydami w dolinie i rolnictwo padło. Ale teraz nie jest to już problem Moskwy tylko Uzbekistanu, Kirgistanu, Tadżykistanu i Kazachstanu..

Dzisiaj w zlewni Amu-darii, liczącej sobie 534,769 kilometrów kwadratowych, do uprawy nadaje się jedynie mniej niż 1/3 tej powierzchni i na poprawę się nie zanosi, gdyż jeszcze Taliban Afganistanu buduje kanał, którym zamierza pobierać wodę z tego terenu...
Jeszcze widok w kierunku terenów stepowo-pustynnych...
... i wracamy do samochodu,
Niestety kapie coraz mocniej. Czyżby nasza wycieczka nad Morze Aralskie miała przebiegać w strugach deszczu? Zobaczymy. Ale najpierw trzeba zejść po schodkach na widoczny w dole parking i przejechać przez nieutwardzony trakt, który w deszczu zamienia się w błotnisty dukt.
Udało się dojechać do szosy, która do rozsądnych standardów zaliczyć się nie da. A dalej już tylko około 50 km i jesteśmy w Nukus, stolicy autonomicznej uzbeckiej Republiki Karakałpacji. Jedziemy głównymi ulicami miasta i jakoś tak czuć ducha postkomunizmu w otaczających ją budynkach...
Nukus to nowe miasto oficjalnie powstałe w 1932 r. Rozwój przypadał na czasy komunizmu i trwał do lat 1950. Miasto jest ośrodkiem przemysłowym z zakładami przemysłu chemicznego, metalurgicznego, lekkiego, spożywczego i liczy sobie obecnie około 350,000 mieszkańców.

Tylko ci, którzy poszukają nieco głębiej dowiedzą się, że ze względu na odizolowaną lokalizację w mieście tym znajdowała się jedna z najniebezpieczniejszych instytucji wojskowych ZSRR. W Nukus mieścił się bowiem wybudowany w roku 1986 Instytut Badań Chemicznych Armii Czerwonej. Był to ośrodek gdzie testowano w warunkach polowych nową klasę binarnych środków chemicznych znanych jako "nowiczoki". To grupa bojowych środków trujących o działaniu paralityczno-drgawkowym, które miały zostać wynalezione w ZSRR w latach 70. XX wieku, a następnie być badane i produkowane do wczesnych lat 90. Były to środki nie tylko bojowe. Przypomnę tylko, że w marcu 2018 Wielka Brytania oskarżyła Rosję o użycie nowiczoka do otrucia byłego rosyjskiego wywiadowcy Siergieja Skripala i jego córki Julji Skripal. Tym samym środkiem miał zostać zatruty Aleksiej Nawalny w sierpniu 2020 roku. Kto jeszcze nie wiadomo.

W maju 1999 Stany Zjednoczone i Uzbekistan podpisały umowę nazwaną CTR Implementation Agreement dla zabezpieczenia, demontażu i dekontaminacji Instytutu Badań Chemicznych. Projekt realizowano do maja 2002 r. a likwidacja tej "zacnej instytucji" kosztowała USA około 8.5 miliona dolarów. Niestety nowiczoki nadal powstają w innych instytutach w Rosji...
W Nukus jest praktycznie jeden obiekt do zwiedzania Państwowe Muzeum Sztuki Republiki Karakalpakstanu imienia I.V. Sawickiego z ogromną przesadą nazywane Luwrem pustyni czy Galerią Tretiakowską Karakapalkstanu. Podjechaliśmy w ulewnym deszczu pod nowoczesny budynek muzeum utworzonego w 1966 r.
Obecnie muzeum mieści się w specjalnie dla niego wzniesionym budynku oddanym do użytku w 2003 r., który w późniejszych latach został rozbudowany o dwa dodatkowe skrzydła. Nazwisko Igor Sawicki w nazwie muzeum nawiązuje do pierwszego kustosza i jednocześnie poszukiwacza oraz kolekcjonera wszelkiego rodzaju zabytków archeologii, folkloru i sztuki regionu. Według szacunków muzeum mieści kolekcję około 82,000 różnego rodzaju artefaktów.
Zbiory udostępnione do zwiedzania mieszczą się w galeriach pierwszego i drugiego piętra. Największą kolekcją jest zbiór prac malarskich reprezentujących tępione a wręcz zakazane w czasach stalinowskich prace malarskie należące do nurtów konstruktywizmu, kubizmu, futuryzmu czy neo-prymitywizmu, uważane za dekadenckie.
Powiem szczerze, że specjalnie miłośnikiem prezentowanych tu prac nie jestem bo nie są to moje klimaty w malarstwie. Docenić jednak trzeba systematyczność i informacje o zbiorach.
Kolejna grupa eksponatów to znaleziska archeologiczne. Wśród nich najciekawszymi dla mnie obiektami były ceramiczne ossuaria znalezione w różnych lokalizacjach archeologicznych, w tym wokół Wieży Milczenia Chiplik Kala.
Artyści z regionu nie tylko malowali ale też tworzyli wyroby ze szkła oraz ciekawą ceramikę, której przykłady można obejrzeć w muzeum.
Natomiast z mojej perspektywy najciekawsze były tu zbiory etnograficzne pokazujące przede wszystkim różnorodność lokalnych strojów oraz charakterystyczną dla Karakałpacji biżuterię.
Wśród biżuterii niezmiernie ciekawe były pasy do strojów męskich.
Opuszczamy muzeum i ku naszej radości w międzyczasie przestało lać.
Jeszcze krótki przejazd przez miasto gdzie z każdej strony budynki prawie identyczne - jak wznoszone na podstawie "projektu typowego"...
A za miastem droga w kierunku Moʻynoq (Moynak/Munyak) niby jakaś lepsza... A mamy jeszcze do pokonania około 200 km by dotrzeć pod Muzeum Morza Aralskiego i spotkać się z.......
Minęło południe i przyszedł czas na lunch. Pan kierowca zatrzymuje się przy przydrożnej restauracji. Miejsce niby pięknie prezentuje się z daleka ale... Parking to błotne grzęzawisko i zanim od samochodu doszliśmy do wejścia buty były tak oblepione glinianym błotem tak, że trzeba było przed wejściem je skrobać i myć...
No cóż, o jedzeniu nie ma co wspominać. Zamówiliśmy manti - pierogi, które powinny być najbezpieczniejszym i z zasady smacznym daniem w Uzbekistanie. Te tutaj były najgorsze podczas całego naszego podróżowania po Uzbekistanie. Nie polecamy tego miejsca, ale jednak wybór najczęściej należy do kierowcy... Według szyldu kafe Qonirat - na mapie Google Kafe Konyrat - 114 km od Nukus albo około półtorej godziny jazdy na przedmieściach miasta Kungrad (dawniej Żeleznodorożnyj) ... Warto wspomnieć, że w mieście znajdują się stacje kompresorowe gazociągów „Buchara–Ural” i „Azja Środkowa–Centrum”.
A my po niezbyt udanym lunchu jedziemy dalej. Do Morza Aralskiego zostało już tylko nieco ponad 100 km... Ale co dalej w kolejnym wpisie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz