poniedziałek, 27 marca 2017

Indie- Badami

Następnego dnia rano nigdzie się nie spieszymy.  Postanawiamy najpierw  zobaczyć jaskinie i potem wdrapać się na górę do fortu. Jaskinie otwierają o 9.00 więc mamy sporo czasu na śniadanko. Sporo, okazuje się być pojęciem względnym , bo ja na swoje danie śniadaniowe czekałam dobre 40 min ROFL, no ale jest usprawiedliwienie,  kucharz mało restauracji nie spalił. Nagle pojawił się czarny dym na sali, a za szklanym oknem oddzielającym kuchnię od restauracji pojawił się ogień. Chłopcy jednak szybko uporali się z problemem i na moim stole pojawiło się takie cudo Preved. Tu apel z mojej strony, jeżeli ktoś zna nazwę tej potrawy to poproszę o podanie jej bo chętnie bym ją sobie w domu od czasu do czasu przyrządziła.



Po śniadanku pakujemy walizki i ruszamy przed siebie. Główna ulica Badami, którą jedziemy wygląda tak Biggrin .




Podjeżdżamy w znane nam z poprzedniego dnia miejsce, kupujemy bileciki za 100 wariatów i zaczynamy małą wspinaczkę pod górę.


Jaskinie Badami wpisane są na listę UNESCO, powstały prawdopodobnie pomiędzy VI a VII wiekiem . Nie wiadomo ile jaskiń zostało wykutych w skałach, odkryto sześć jaskiń, ale naprawdę interesujące są cztery. Znajdują się tu świątynie hinduskie, dżinijskie i buddyjskie.



Jaskinia 1 i tańczący Sziwa- Narajana





i inne hinduskie bóstwa









idziemy wyżej Biggrin






Widoczki coraz piękniejsze, niestety słonko jeszcze nie przepaliło mgły, słabo świeci, jest lekko chłodnawo, ale nam to nie przeszkadza rozkoszujemy się widokami













Do pokonania mamy kolejne schodki Wacko




Przed nami najciekawsza jaskinia, tu zachowały się kolory








Świątynia dżinijska, tutaj natura  sama upiększyła wnętrza Preved
 Jeszcze kilka fotek zrobionych podczas schodzenia











 Niestety władze stanowe zakazały wstępu do fortu więc naa jaskiniach kończymy nasze zwiedzanie Badami i stanu Karnataka.
Wracamy do samochodu i udajemy się w kierunku Goa. Ponownie przejeżdżamy główną ulicą Badami. Trochę czasu nam zajmie przebijanie się Lol przez miasto
Jedziemy na Goa i oglądamy Indie
Życie w Indiach nie jest łatwe. Patrząc na warunki w jakich żyją i pracują tam ludzie nie raz mówiliśmy do siebie z DZ, że człowiek grzeszy narzekając na to co ma.
Podróże uczą pokory, po raz kolejny cieszę się, że nie urodziłam się jako dziewczyna w Indiach. 
 Przyszedł czas na opisanie jaka niemiła przygoda na koniec nas spotkała  Diablo.  
Przejechaliśmy przez Badami ( no tu bardziej przedarliśmy się ) i jedziemy na Goa, mój kochany DZ trzyma rękę na pulsie,  mówi Piętaszkowi, że za 20 km powinien  skręcić do świątyń Pattadakkal , a ten nagle zaczyna rozumieć angielski i mówi, że nie…….. , że kilometry przekroczymy….., że to dodatkowo kosztuje….. no ja już pianę na pysku mam Girl cray 2, ale DZ mu spokojnie tłumaczy i pokazuje na nawigacji, że to tylko 6 km w bok Biggrin. Piętaszek twardo, że przekroczenie km i wyjeżdża, że musimy mu dopłacić 6 tysi wariatów za zjechanie Hysteric.  Nie wytrzymałam, wydarłam się na Janusza, że chyba kpi z nas Vampire.
 Ten zaczyna tłumaczyć, że to nie jego samochód i, że szef go zabije…. Co za dupek… Dzwoni i coś blebla i blebla.., kończy rozmowę i mówi: no szef powiedział , że za 2 tysie mogę was zawieźć Crazy.

Na  to ja: nie ma mowy ….. i reszty już nie opiszę, bo by wyszło więcej przymiotników niż można w sekundzie wypowiedzieć Lol. Piętach zorientował się, że wojna jest i dzwoni niby do szefa ponownie, pogadał i zszedł na 600 wariatów, no nie tego już nie zniosłam Hunter. Kazałam DZ zadzwonić do biura i powiedzieć co się dzieje. Pracownik biura przeprosił nas i powiedział, że za chwilę oddzwoni….. w Indiach chwila trwa wieczność… Girl hide W międzyczasie Piętaszek skręcił  w inną drogę i wszystko poszło się walić. Nie ważne, że błądził potem i nie wiedział jak wyjechać na główną. …..  Crazy


Pracownik oddzwonił jak byliśmy jakieś 60 km od świątyń i powiedział, że no teraz  to może powinniśmy coś Piętachowi zapłacić za dojechanie tam. Ja się postawiłam i stwierdziłam, że nie ma mowy i jedziemy prosto do hotelu. w tym momencie  mina Piętacha nie do podrobienia. Moja pewnie też, ale niech wie, że Europejki nie dadzą się w gruchę robić Pioneer.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz