środa, 10 maja 2023

Bariloche do Los Antiguos 2

 Opuszczamy Gobernador Costa i jeziemy coraz dalej na południe po Ruta 40.



Odcinkami stan nawierzchni Ruta 40 jest tak wspaniały, że kierowcy pojazdów wszelkich wolą jechać żwirową drogą równoległą niż asfaltową "autostradą" przez patagońską pustynię...


Na tej pustyni pojawiają się już ,wałęsające się wśród kęp traw, guanako...



Czym dalej jedziemy na południe tym pogoda wydaje się poprawiać i częściej widzimy błękitne niebo i słońce. Jest dla nas jakaś nadzieja na ciepło i ładną pogodę


Od Gobernador Costa jedziemy przez Wyżynę Patagońską cały czas wzdłuż strumienia Arroyo Genoa. Jego wody umożliwiają wzdłuż jego biegu wypas zwierzą, głównie owiec.


Jedziemy tą trasą wczesną wiosną gdy jeszcze Arroyo Genoa niesie dość sporo wody z topniejących andyjskich śniegów. Jednak tereny przez, które przepływa cierpią z powodu bardzo niskich opadów i strumień często zanika wśród łąk a czasem całkowicie wysycha...







Na skrzyżowaniu pojawia się taki pomnik i jest  to znak, że dojechaliśmy już do miejscowości Rio Mayo. A co to za pomnik? Otóż Rio Mayo jest centrum hodowli owiec. Co roku, w drugim tygodniu stycznia, obchodzony jest „Krajowy Festiwal Strzyżenia”. Odbywają się wtedy pokazy ujeżdżania koni, pokazy zwierząt oraz wybór Królowej festiwalu. Dla podkreślenia znaczenia strzyżenia owiec w Rio Mayo na wjeździe do miasta powstał "Narodowy Pomnik Strzyżenia" - dzieło artysty Jeremíasa Salgado wykonane z metalowego złomu. 


Uwagę przykuwają budynki wyraźnie wskazujące, że Rio Mayo jest także siedzibą sporej jednostki wojskowej. W tym, położonym niecałe 150 km od granicy z Chile, w miejscu o bardzo niekorzystnym klimacie, gdzie zimą temperatury spadają do blisko -30 C a latem panuje susza i też zbyt ciepło nie jest mieszczą się koszary argentyńskiej armii - jednostki inżynieryjnej i Gwardii Narodowej...




Przejechaliśmy przez Rio Mayo 





Natomiast gdy tylko wyjechaliśmy za miasteczko zorientowaliśmy się, że do celu jest już coraz bliżej. Skoro do Perito Moreno jest 125 km to do naszego celu zostało już tylko 184 km.......


Przy tym znaku nasi Panowie Kierowcy robią przerwę na papierosa. Dlaczego? Bo to miejsce na świetne zdjęcie, gdzie droga po horyzont prosta, wokół płasko i pustynnie. A przede wszystkim tutaj opuszczamy Prowincję Chubut i wjeżdżamy do Prowincji Santa Cruz. 


Wieje jak cholera, ale zbyt zimno nie jest. Więc oczywiście wszyscy korzystają z okazji i robią pamiątkowe zdjęcia. I my też...





Teraz kilometrów ubywa jakoś szybciej. Widzimy już w oddali wschodni brzeg Lago Buenos Aires.





Jeszcze trochę i wjeżdżamy do miasta Perito Moreno. Tutaj opuszczamy drogę numer 40 po rzeczywiście fantastycznej całodniowej wycieczce.


Ponieważ do Perito Moreno wrócimy jeszcze na dłużej jego opis zostawiam na później. Teraz zostało już tylko 60 km do naszego celu. I całą tę drogę pokonujemy wzdłuż Lago Buenos Aires, ale i o nim w kolejnym wpisie...







Kilka minut po 20:00 jesteśmy już na dworcu autobusowym w Los Antiguos. 


Teraz trzeba jeszcze trafić do naszej bazy, którą jest Apart Hotel Lau-Fer. Pytamy w kasie, jak tam trafić. Pan bierze telefon, dzwoni i informuje nas, żebyśmy chwilę zaczekali to właściciele po nas przyjadą. I faktycznie, po kilku minutach zjawia się samochód a w nim dwie Panie. Serdecznie nas witają, ładujemy bagaże, i po kilku minutach jesteśmy u nich w domu.
Apart Hotel Lau-Fer to domek rodzinny, domek z salonem-jadalnią i kilka pokoi w kolejnym parterowym domku. Wita nas przemiły właściciel, a zanim jeszcze zakończyliśmy zameldowanie Mały miał już na kolanach kolejnego przyjaciela... 


Nasz pokój z numerem 3 spełnia wszystkie nasze wymagania. Wiemy też wszystko o obiekcie - gdzie kawa czy herbata, gdzie lodówka, gdzie i o której śniadanie... Bardzo fajne miejsce...




Wiemy też, gdzie możemy iść na kolację. 15 minut spaceru do centrum, dobrze wytłumaczoną trasą, przyda nam się po całym dniu w autobusie. Szybko znajdujemy polecany lokal Viva el Viento i decyzja jest dość sprosta...



Malutki winko i pierś z kurczaka a Duży pierożki z sosikiem maślano-serowym...






Po kolacji skorzystaliśmy z tego, że obok restauracji otwarte było jeszcze lokalne biuro Zoyen Turismo i tam sprawdziliśmy czy wszystko w porządku z wycieczką na jutro oraz zamówiliśmy wycieczkę na pojutrze... A teraz trzeba szybko iść spać, bo jutro dzień też będzie bardzo długi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz