poniedziałek, 27 marca 2023

Salinas Grandes

Opuszczamy Purmamarca i ruszamy drogą numer 52 w kierunku granicy Argentyny z Chile na Paso de Jama, by dotrzeć do słonego jeziora Salinas Grandes. Do pokonania mamy 67 km niestety jest jeden haczyk. Mianowicie po drodze musimy wspiąć się z poziomu  2 324 m. na jedynie 4179 m n.p.m. Należy spodziewać się więc dość stromego podjazdu...


Jedziemy doliną Rio de la Quebrada de Purmamarca i podziwiamy piękne widoki.


Przyznam, że ruszałem na tę trasę pełen obaw, gdyż w różnych źródłach naczytałem się jak niebezpieczna i zła jest ta droga... Może kiedyś była - albo ten kto o niej pisał nigdy nie jeździł po Alpach, Pirenejach czy Dolomitach. Droga jest szeroka, pokryta w miarę równym asfaltem, a że mocno kręta - no cóż taki urok górskich dróg...



Obawiałem się też możliwych objawów choroby wysokogórskiej. W końcu 4000 m. to jednak spora wysokość, mniej tlenu itd. Czytałem jak to podróżujący tą trasą cierpieli na bóle głowy, szumy uszne przechodzące w walenie młotem itp. Osobiście niczego takiego nie doświadczyłem...


Za to z każdym przejechanym kilometrem byliśmy coraz bardziej zauroczeni tym, co widzieliśmy za kolejnym zakrętem...




Czasami trzeba zatrzymać się, bo nie wystarczy spojrzeć na widoki jedynie przez szybkę...








Miejscem na nieco dłuższy postój jest punkt widokowy Cuesta del Lipán czyli Zbocze Lipan. 
Dzięki dwujęzycznej planszy informacyjnej turysta może dowiedzieć się co nieco o tym co widzi. A widok jest wspaniały... 


Cuesta del Lipán jest tym fragmentem trasy, gdzie z wysokości 2192 m n.p.m. wjeżdżamy serpentyną na poziom 4170 m n.p.m. 


Historycznie trasą tą prowadziły ścieżki mułów, którymi przemieszczano się między puną zwaną też altiplano (czyli płaskowyżem andyjskim rozciągającym się od Peru przez Boliwię i Chile aż do Argentyny), a dolinami i drogami prowadzącymi do Jujuy, Salta i dalej. 
Pierwsza droga gruntowa powstała tu dopiero w latach 1970. W 1979 roku 65-kilometrowy odcinek od Purmamarca do drogi krajowej 40 uzyskał status drogi krajowej, co nadal nie oznaczało poprawy jej stanu...


Budowę obecnej drogi zainicjowano dopiero w roku 2000. I dopiero od roku 2004 trasa ta stała się ogólnie dostępna dla ruchu turystycznego...





Wracamy do samochodu......... jeszcze tylko kilka zakrętów i jesteśmy w najwyższym punkcie trasy...






Jest wreszcie parking i sławny monolit podający wysokość najwyższego punktu trasy - Abra de Potrerillos.  Nie sprawdziły się na szczęście żadne obawy odnośnie zdrowia, koncentracji czy ogólnego samopoczucia. Może trochę pomógł podziw dla widoków, ale ogólnie jest lepiej niż dobrze. 


Oczywiście trzeba uwiecznić swoją obecność w tym miejscu...




Na parkingu działa tylko jeden lokalny sprzedawca pamiątek i muszę przyznać, że niektóre z nich były interesujące. Dużemu do gustu najbardziej przypadła tradycyjna maska wykonana z glazurowanej kolorami ceramiki. Śmieszna cena, więc transakcja została sfinalizowana ku zadowoleniu obu stron...



A naszym poczynaniom przyglądało się z niewielkiej odległości stadko lokalnych mieszkańców, spożywających właśnie lunch...


Z  rdzennymi mieszkańcami Ameryki południowej jest pewien problem. Otóż mało kto zastanawia się nad tym z kim tak na prawdę mamy do czynienia. Bo po prostu są to wszystko lamy. O tym, że zwierzęta należą do rodziny wielbłądowatych wie już tylko nieliczna grupa zainteresowanych. A już nad tym, że jest ich cztery gatunki lama, guanako, alpaka i wikunia zastanawia się niewielu. Rozróżnienie ich przy pierwszych kontaktach okazuje się całkiem trudne, szczególnie, gdy widzimy je z większej odległości. Poza tym nie w każdym wieku zwierzęta te wyglądają tak, jak pokazuje diagram poniżej...


Sugerując się dwoma wskaźnikami - umaszczeniem raczej jednolitym i uszami skierowanymi w kierunku grzbietu wnioskujemy, że to stadko to guanako i potwierdzenie naszego przypuszczenia znajdujemy u Paco od którego nabyliśmy maskę... Zobaczymy jak to będzie dalej...






Nacieszyliśmy oczy widokami i zwierzątkami, pomiędzy wierzchołkami wzgórz dojrzeliśmy duży biały obszar bez wątpienia reprezentujący nasz cel Salinas Grandes, czas więc ruszać w drogę. Teraz z poziomu 4150 m n.p.m. trzeba tylko zjechać siedemset metrów w dół ,na odcinku 32 km. gdyż solniska położone są na wysokości 3450 m n.p.m. 


Tym razem jedziemy doliną Rio de la Soledad. 



Po kilkunastu kilometrach droga wypłaszcza się...




Tak wygląda droga z Purmamarca do Salinas Grandes z perspektywy pasażera...


I wreszcie jesteśmy nad brzegiem wielkiej słonej pustyni. Wokół biało jak gdybyśmy znaleźli się na lodowcu...





Zatrzymujemy się przy kapliczce na wysokości kopalni Mina Guayatayoc III - własność prywatna, wstęp wzbroniony.  Widać, że prace nad wydobyciem soli idą pełną parą. Oczyszczona sól z hałd trafia do worków i w świat... Jednak ewidentnie nie jest to miejsce przygotowane dla turystów...









Jedziemy dalej biegnącą środkiem solniska drogą i po kilkuset metrach zatrzymujemy się na przygotowanym dla gości parkingu.




W tym miejscu przygotowano kilka solnych rzeźb oraz stragany dla sprzedawców pamiątek (oczywiście główną pamiątką jest sól i wyroby z soli). 






Można zrobić sobie zdjęcie z solną lamą i przejść się, ale teren jest mocno ograniczony drutem i bramką. 




Na parkingu znajduje się też niewielki domek wyglądający jak tradycyjna indiańska chata, zbudowany z soli i pokryty liśćmi palmy, na którym znajduje się informacja, że wycieczki po solnisku możliwe są tylko z przewodnikiem. Aktualnie nie ma tam nikogo, ale jeden z miejscowych mówi nam, że jakiś przewodnik powinien wrócić za 15 - 20 minut. No to czekamy rozglądając się po okolicy...


Po mniej więcej piętnastu minutach przez bramkę wyjeżdżają samochody i pojawia się Pani Przewodnik. Przewodnikami na objazd po salinach są osoby pracujące przy wydobyciu soli, które muszą świetnie znać teren. Wprawdzie są wyznaczone trasy po słonym jeziorze, ale obszar ten jest "żywy" co oznacza, że ulega stałym przekształceniom i trzeba go dobrze znać, żeby przypadkiem nie utopić samochodów w solance.
Krótka rozmowa, płacimy 1500 pesos za zwiedzenie solnisk samochodem i ruszamy.


Pogoda piękna, widoki wspaniałe. Podczas objazdu zatrzymujemy się w kilku miejscach na zdjęcia...



Salinas Grande jest czwartym co do wielkości solniskiem w Ameryce Południowej.
 Solnisko powstało około 10 milionów lat temu. Na skutek ruchów tektonicznych oraz aktywności wulkanicznej powstał basen endoreiczny. Stopniowo, w okresie czwartorzędu, wody zgromadzone w basenie odparowały i nadały kształt solniskom. Powierzchnia tego solniska, położonego na płaskowyżu Puna de Atacama, przekracza 500 km2. Zależnie od miejsca pokrywa solna ma od 10 do 50 cm grubości.



Sól na salinach puny wydobywa się od czasów przed-hiszpańskich. 
Eksploatacja Salinas Grandes była mocno ugruntowana. Prowadzono ją albo na potrzeby własnej konsumpcji, albo na handel wymienny. Wydobytą sól wywożono na grzbietach zwierząt. Początkowo wykorzystywano do tego celu lamy, które były w stanie nieść do 30 kg urobku. Później sprowadzono osły, które można było obciążyć ładunkiem do 50 kg soli, podzielonym na cztery bloki.  


Na południu i wschodzie słone równiny puny oddzielone są od wąwozu Humahuaca pasmem górskim Chañi i to przez te góry transportowano głównie sól, aby wymienić ją na podstawowe produkty niezbędne do życia mieszkańcom puny - ziemniaki, warzywa i owoce.







Sól wydobywana jest tutaj do różnych celów i różnymi metodami.
Sól przemysłowa jest po prostu wycinana z powierzchni solniska w formie bloków. Sól do celów spożywczych otrzymywana jest poprzez rozpuszczanie brył zanieczyszczonej soli w wyciętych w powierzchni solniska basenach (piletach) i jej krystalizację. 
Bardzo cennym obecnie surowcem wydobywanym tutaj jest sól o pokaźnej zawartości litu a ten z kolei jest niezbędny w produkcji baterii i elementów elektronicznych.











W tle solniska widoczne są pokryte  śniegiem szczyty wysokich Andów...


W warstwie soli samoistnie tworzą się oczka wodne mniejszych i większych rozmiarów, a nawet całe jeziorka o przepięknej barwie wody, działające jak lustra...









Nasza Pani Przewodnik podprowadza nas w jedno z takich miejsc, gdzie można wykonać piękne pamiątkowe zdjęcia...









Kończymy naszą wycieczkę po solnisku, wracamy na parking, żegnamy przemiłą Panią Przewodnik i ruszamy w dalszą drogę. Teraz naszym celem jest Quebrada de Humahuaca...

Ale żeby tam dotrzeć musimy jeszcze raz pokonać drogę do Purmamarca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz