poniedziałek, 13 listopada 2023

Z Elementaita do Amboseli

Znowu obudziłem się o świcie. Po wczorajszej ulewie zostały jedynie kałuże i zapowiada się piękny dzień. 



Na drzewach wokół mnóstwo ptaków. Te, które lubię najbardziej to oriole...



W drodze na śniadanie mijamy hotelowy karmnik a tam całe stada ptaków... Dzień zaczyna się kolorowo...


A zaraz po śniadaniu ruszamy w drogę. Przenosimy się z północy na południe - z nad jeziora Elementaita do Parku Narodowego Amboseli. Przed nami nieco ponad 370 km. 
Początkowo droga wygląda całkiem dobrze - w końcu to jeden pas planowanej autostrady Nairobi - Nakuru - granica z Ugandą...


Jeszcze przed Nairobi robi się za to niezbyt ciekawie, bo pas drogi wypełnia gęsta mgła... 



Gdy dojeżdżamy do Nairobi mgła zanika a Józek decyduje, że pojedziemy najkrótszą drogą czyli przez centrum Nairobi. Będziemy więc mieć okazję spojrzeć na centrum miasta z samochodu i zobaczyć, co nas czeka w ostatnich dniach pobytu w Kenii.


Niby mijamy kilka nowoczesnych budynków, ale... Zawsze ważne sprawy są po tym "ale". Generalnie brak chodników. Ulice rozbabrane i bez perspektyw na ukończenie. Generalnie spory śmietnik... Afryka...





Niby wizytówką Nairobi i całej Kenii jest Kenyatta International Convention Centre - wieżowiec o 28 piętrach, siedziba centrum konferencyjnego, biur rządowych i biur senatorów.  Budowę centrum zlecił Jomo Kenyatta, pierwszy prezydent Republiki Kenii w 1967 r. Projekt przygotował architekt Karl Henrik Nøstvik z biura projektowego David Mituso. Budowę ukończono w 1973 r. Do lat 1980 na szczycie znajdowała się obrotowa sala restauracyjna  wykonująca pełny obrót w 76 minut, ale z powodu zaniedbań po prostu przestała działać, a wszelkie plany ponownego uruchomienia kończą się jeszcze przed rozpoczęciem inwestycji...


Mijamy budynek parlamentu i budynek senatu a w tle widać wysoki na 125 m, podzielony na 26 pięter budynek Parliament Tower - Wieża Parlamentu...



Opuszczamy Nairobi i kierujemy się na południe "autostradą Nairobi - Mombasa...


Niektórzy muszą oglądać telewizję, inni słuchać radia. Natomiast dla Josepha najważniejsze w ciągu dnia jest to, żeby zdobyć aktualną gazetę. Nadal jeszcze wierzy w "słowo pisane". A że czas w Kenii jest bardzo ciekawy, bo właśnie zaprzysiężony został nowy prezydent popierany przez Józia, więc wielkie są jego oczekiwania i musi przeczytać co tam panie w polityce...


Autostrada Nairobi - Mombasa jest nadal w niekończącej się budowie...


Położonym przy niej Miejscom Obsługi Podróżnych daleko do europejskich standardów...



Jedziemy, jedziemy i podziwiamy widoki jednocześnie dyskutując z Józiem o polityce, gospodarce, edukacji i generalnie życiu w Kenii... 



Po mniej więcej 250 km opuszczamy autostradę i zjeżdżamy na drogę główną, ale niższej klasy prowadzącą do granicy z Tanzanią i Kilimandżaro. Zmienia się krajobraz i ruch na drodze...



W oddali widać wysokie góry a ziemia robi się coraz bardziej "czerwona". Miejscami mijamy uprawne poletka i pola zbóż i kukurydzy, ale większość ziemi to krzaczaste pustkowie...



Mijamy przydrożne wioseczki gdzie widzimy głównie sklecone z byle czego chatki



Gdy widzimy "sklep" z dumnym napisem "Butcher", czyli rzeźnik, to nie jesteśmy przekonani czy chcielibyśmy w takim mięsnym robić zaopatrzenie na nasz stół...



Przy drodze funkcjonuje wiele straganów warzywnych. I tak jak w poprzednich miejscach tak i tu dominują pomidory, cebula i ziemniaki... Czasem trafiają się jakieś pomarańcze czy arbuzy...






Chyba najpopularniejszą siecią komórkową jest Safaricom. Co kawałek mijamy punkty tej sieci i często są to najprzyzwoiciej w wiosce wyglądające obiekty...








Mamy kolejny mięsny. przy nim księgarnię - przepraszam "Centrum Książki",  a obok "Centrum Biznesu"... Ciekawe jaki to biznes???




Największe obroty rejestrują chyba warsztaty naprawy motocykli...


Generalne wrażenie - bieda z nędzą...


Przy miejscowości Kimana pojawia się pierwszy znak kierujący na drogę do Bramy Irenito - jednego z punktów wjazdowych na teren parku.


Józio zna lepszą drogę. Jedziemy dalej, mijamy pola i przydrożnych sprzedawców... 




... aż wreszcie skręcamy w drogę do naszej lodge, a raczej drogę w budowie...



Poziom kurzu przekracza wyziewy z koksowni. I czemu służą te zajmujące pół drogi kamienie?


Spore odcinki pokonujemy gruntówką, gdzie za każdym samochodem powstaje burza kurzu...



Ostatnie 2 km to droga przez mękę, którą niestety będziemy musieli pokonać jeszcze kilka razy, bo jest to odcinek z Sentrim Amboseli Lodge do bramy parku...


Zakurzeni dojeżdżamy w końcu do naszej lodge. Tutaj, w przeciwieństwie do wcześniejszych miejsc widać suszę...


Tutaj "namioty są nieco inne. Nasz, numer 35  tak prezentuje się od strony ścieżki...


... a tak od tyłu. Betonowa płyta, podmurówka do poziomu okien, wyżej namiot brezentowy, a nad nim dach. Jest tarasik i jest fajnie...



Wnętrze z kamienną podłogą, wygodne łóżko, część wypoczynkowa i łazienka - ubikacja. Tutaj problemów z prądem nie ma bo obiekt jest zasilany z sieci przez całą dobę...








Przyjechaliśmy na obiad. Przestronna restauracja, bufet i znowu jest z czego wybrać...




Kenijskie avocado jest wspaniałe a sałatka po prostu marzenie...




Na wyjazd na popołudniowe game drive umówieni jesteśmy z Józiem na 16:00 więc mamy jeszcze nieco czasu, żeby rozejrzeć się po terenie naszej lodge. Na początku spaceru naszą uwagę zwraca drzewo z dziwnymi owocami. To kigelia afrykańska, powszechnie nazywana drzewem kiełbasianym czyli po angielsku "sausage tree". I faktycznie owoce przypominają przygotowane do wędzenia kiełbasy. Niestety, kiełbasy te do jedzenia się nie nadają, chociaż mają zastosowanie w medycynie naturalnej...



Na bardzo suchym placu zabaw Mały wyczaił bujawkę...


Teren, na którym położona jest lodge objęty jest systemem natryskowym i rośliny regularnie podlewane trzymają się dobrze, ale wokół widać, że deszczu nie było tu od dłuższego czasu...






Niewątpliwą atrakcją Sentrim Amboseli jest położenie w miejscu oferującym widok na Kilimandżaro, przy czym mówi się, że szczyt widać tylko wcześnie rano, zanim zaczną gromadzić się nad nim chmury, ale mimo tego, że zapewne niewiele będzie widać idziemy sprawdzić, gdzie mamy się zameldować rano... A po drodze wita nas taki miły "szczurek".  


To maleństwo to Afrowiórka gładka, taki afrykański wiewiórkowaty gryzoń, który waży do 400 gram, jest długi na do 30 cm i ma ogon długi na prawie 20 cm. 



Tymczasem z drzewa dochodzą dziwne odgłosy. I jest ich wytwórca. Piękny, sporej wielkości ptak. A jego nazwa tłumaczy dziwne odgłosy - to Hałaśnik białobrzuchy, którego zachowanie doskonale obrazuje jego nazwa angielska - white-bellied go-away-bird czyli w luźnym tłumaczeniu "białobrzuchy ptak "spadaj""... Wiąże się to z jego głośnym "gadaniem". A gada na różne sposoby. Zarejestrowano nawet przypadek gdy "szczekał jak pies". 


I jesteśmy na punkcie widokowym na Kilimandżaro - platforma, ławeczki, barierki. Niestety lornetki nie ma, ale mamy swoją, która przydaje się podczas każdego game drive...





Zgodnie z przewidywaniami o tej porze widać jedynie wyschniętą sawannę wokół i gęste chmury tam, gdzie powinno być widać Kilimandżaro. Mamy nadzieję, że rano będzie lepiej...


Pora kierować się do parkingu, ale po drodze sprawdzamy jeszcze nasz basen z nadzieją, że będzie okazja z niego skorzystać...



Przy basenie jest bar, który jednocześnie jest punktem wydawanie ręczników...





Mijamy naszą restaurację...



Jeszcze pozują nam do zdjęcia błyszczaki niebieskie...




... a pod drzewem pomyka szary langur. I na te osobniki należy uważać, bo są to sprytne złodziejaszki, które przywłaszczą sobie każdą pozostawioną bez opieki drobną rzecz... 





Gdy tylko wyjeżdżamy za bramę na drogę przez mękę wita nas piękna żyrafa...
 



Tej "drogi" mamy przed sobą 3 km. Nawet Józio traci tu cierpliwość. W kilku miejscach nie ma możliwości przejechania tak, żeby podwoziem nie zaczepić o jakiś kamień... W życiu nie odważyłbym się tu wjechać swoim samochodem - a miejscowi muszą...




Józek to jednak mistrz kenijskich dróg i bezdroży i meldujemy się pod bramą Parku Narodowego Amboseli, ale to już w następnym wpisie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz