wtorek, 13 czerwca 2017

Kambodża dzień drugi





Poranne wstawanie boli strasznie, ale być w Siem Reap i nie zobaczyć wschodu słońca nad Angkor Wat ...... Parę minut po 4 rano schodzimy na dół Srapon już na nas czeka. Ma zimową kurtkę.... a ja tylko cieniutki dresik, no powiem, że po kilku minutach jazdy jakoś tak "zesztywniałam". Szkoda, że nie zabrałam ze sobą kurtki.
Przejeżdżamy bramę do kompleksu Angkor. Na szczęście nie musimy stać w kolejce do kas bo bilety wejściowe kupiliśmy dzień wcześniej. Mamy trzydniowy karnet. Strażnik kasuje bilet i zaczyn się nasza przygoda z jednym z najpiękniejszych i najbardziej tajemniczych kompleksów na świecie. Jedziemy do Angkor Wat!!!!!!

Jesteśmy na miejscu, ludzi już  pełno, wszyscy pędzą żeby zająć dobre miejsce , idziemy i my.
 Przyczailiśmy gdzie przewodnicy prowadzą swoich na najlepsze fotki. Idziemy za nimi. W napięciu czekamy na spektakl, który za chwilę się rozpocznie. Na niebie pojawiają się pierwsze kolorki......
 
 



Po wschodzie wracamy do hotelu na śniadanko.



Zwiedzanie kompleksu Angkor zaczynamy od świątyni  Ta Prohm. 
Świątynia zbudowana została w stylu Bayon w  drugiej połowie XII wieku.  Pierwotnie nosiła  nazwę Rajavihara. 
 Świątynia została założona przez króla Khmerów Dżajawarmana VII jako świątynia buddyzmu mahajana oraz uniwersytet.
Ta Prohm zachowała się w stanie zbliżonym do tego, w jakim została odnaleziona. Malownicze połączenie korzeni drzew porastających ruiny świątynne w środku dżungli powoduje, że Ta Prohm jest jedną z najczęściej odwiedzanych atrakcji całego kompleksu Angkor.
Siedziba klasztoru buddyjskiego zamieszkiwana była przez około 12.000 osób.
 Od 1992 roku znajduje się na Liście światowego dziedzictwa UNESCO.

 Ta Prohm ma dosyć skomplikowany układ, odnalezienie największych atrakcji może okazać się kłopotliwe. My wchodzimy do Ta Prohm od zachodu, idziemy troszeczkę "pod prąd", ale dzięki temu jest mniej zwiedzających, przynajmniej na początku.






Odnajdujemy dinozaura


    





Korzenie dyniowca obrastają budowle, czynią świątynię jeszcze bardziej tajemniczą i ciekawą.






Znajdujemy Salę tancerek.





Jest i Twarz Buddy, dostrzeżenie jej jest nie lada wyczynem.





Tu na zbliżeniu .



























Nie mogliśmy sobie odmówić uwiecznienia najsłynniejszego kadru z filmu Lara Croft: Tomb Raider.

Kolejna odwiedzana przez nas tego dnia świątynia to Banteay Srei Temple . Świątynia oddalona jest od głównego kompleksu Angkoru o prawie 30 km, co powoduje, że dociera tu niewielu turystów.  

Banteay Srei była wybudowana w X w. przez jednego z poddanych królowi Rajendravarman II o imieniu Yajnavaraha. Jej nazwa oznacza "Świątynia Kobiet/ Cytadela Kobiet".
 
Ta niewielka świątynia swą architekturą znacznie odbiega od pozostałych budowli kompleksu Angkor. Wybudowana została z czerwonego piaskowca. Każda ściana, każda budowla pokryta jest misternej roboty ornamentami. Setki drobnych ornamentów, przepiękne i doskonale zachowane płaskorzeźby zachwycają . Nie wyobrażam sobie żeby nie odwiedzić tego miejsca.




Po drodze do Pre Rup zatrzymujemy się na chwilę i przyglądamy się jak produkowany jest cukier palmowy. Kobietki w tych wielkich wokach postawionych na ogniu uzyskują "karmel", który smakuje jak nasze mleczne irysy, a potem długo mieszają do wystygnięcia .






 Pre Rup została  wybudowana z rozkazu króla Rajendrawarmana w 961 i była poświęcona bogowi  Shiva.
Pre Rup zbudowano z szarego piaskowca, który jest materiałem mało trwałym, szybko ulega erozji. Czas, wiatr i padające deszcze zniszczyły większość rzeźb i reliefów. Ze względu na zachowane wieżyczki Pre Rup przez niektórych nazywana jest "małą Angkor Wat"  





W dole widzimy małą cysternę (ten prostokąt), istnieje teoria, że był to basen do spopielania zwłok. Sposób spopielania był bardzo ciekawy Pre Rup oznacza bowiem "obracanie ciała".







Ostatnia odwiedzona przez nas dzisiaj  świątynia to Banteay Kdei. Budowę świątyni rozpoczęto w drugiej połowie XII wieku na rozkaz króla Dżajawarman II   , ukończono na początku XIII w. Ta buddyjska świątynia została zbudowana z miękkiego piaskowca i niestety sporo galerii i ganków zawaliło się. W nienajgorszym stanie zachowało się główne sanktuarium i dwie biblioteki. Część jest obecnie odbudowywana. Świątynię otacza kamienny mur i fosa. Dziedziniec na wschodzie świątyni zwany jest "holem tańczących dziewcząt" . Nazwa pochodzi od zachowanych dekoracji postaci kobiet w tanecznych pozach. W głównym sanktuarium zachowały się fragmenty drewnianego sufitu. Świątynia otoczona jest kamiennym murem i fosą.
 Zaletą miejsca jest niewielka ilość odwiedzających. Może Banteay Kdei   nie jest tak wspaniała jak inne świątynie w okolicy, ale warta jest poświęcenia uwagi i odwiedzin.


 







Na dzisiaj mamy dosyć świątyń. Wracamy do hotelu na basen, drinia i odpoczynek przed kolejnym dniem zwiedzania.




Hotel ma dwa baseny, my jednak wolimy ten ze słonikami. Wybranie hotelu z basenem jest dobrym pomysłem. Zwiedzanie świątyń jest  dosyć męczące, relaks na basenie pozwala nabrać sił na kolejne dni.





Po relaksiku idziemy na wieczorny spacer i kolację.



Znajdujemy fajną restauracyjkę.



 Zamawiamy Pyszny Szczaw Wodny Czyli Morning Glory
 Lok Laka z kurczakiem
 Krewetki w panierce z 2 pysznymi sosami
 Grillowaną wołowinę, która była świetnie przyprawiona niestety trochę twarda. Ogólnie restaurację spokojnie mogę polecić. Naprawdę fajne dania serwowali, spotkaliśmy Polaków, którzy dosiedli się do naszego stolika i im też bardzo smakowało.
Po kolacji jeszcze mały spacerek po okolicy.




Siem Reap bardzo nam się podoba. Nie żałujemy, że wybraliśmy hotel w centrum miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz