czwartek, 25 stycznia 2018

Malezja- George Town- Batu Ferringhi

 Dzisiaj jedziemy do Batu Ferringhi na kilka dni plażowania. Dzień wcześniej wykupiliśmy bilet na autobus do George Town za 32 RM. Rano po śniadaniu zabraliśmy walizki i ruszyliśmy w kierunku dworca. Podstawiony autobus mega wygodny, dużo miejsca na nogi.... ruszamy w drogę. Mniej więcej w połowie trasy mamy dłuższy przystanek w Amanjaya, wysiadamy żeby rozprostować nogi i puścić dymka....... Terminal autobusowy wygląda lepiej niż niektóre terminale samolotowe. Dwa piętra, restauracje, bary sklepy i stoiska..... oczywiście czyściutkie toalety, ech gdyby u nas tak mogły wyglądać dworce...... 






 Dojeżdżamy do miejscowości Butterworth, ku naszemu zdziwieniu większość podróżnych wysiada w tym miejscu. Są też tacy, którzy po chwili wracają, później znowu wysiadają.... Niestety nie potrafimy się porozumieć z nikim, a kierowca popatrzył na nasz bilet i kazał zostać.... Jak się później okaże zrobiliśmy ogromny błąd tylko skąd my to mogliśmy wiedzieć.......

Żeby dostać się do George Town trzeba przejechać przez przepiękny Penag Bridge o długości 13500 m roku i wysoki na 102 m. Most otwarto w 14.09.1985 roku. Po przejechaniu mostu jesteśmy już w George Town, ale do terminala jeszcze daleko. 
Przejechaliśmy prawie przez całe miasto... czas wysiadać.... Idziemy na pętlę lokalnych autobusów. po drodze zaczepia nas taksówkarz i proponuje kurs do Batu Ferringhi, ale odmawiamy bo bilet autobusowy kosztuje tylko 2.70 RM i nie ma co przepłacać. W międzyczasie mija nas autobus, którym mieliśmy pojechać.... nie zatrzymuje się na przystanku, kierowca nie reaguje na nasze machanie ani na machanie lokalnych..... Okazuje się, że następny autobus będzie dopiero za godzinę...... Jesteśmy wściekli i nie bardzo wiemy co robić. Kierowcy taxi podpowiadają nam żebyśmy pojechali autobusem do centrum George Town i tam łapali autobus.... Ok - za 2 RM jedziemy do centrum.... W życiu się tak nie umęczyłam, autobus zatrzymywał się co kawałeczek bo panuje zasada "przystanek na żądanie" i pasażerowie potrafią naciskać na dzwonek dosłownie prawie co minutę..... Po dojechaniu na dworzec przesiadamy się na autobus do Batu Ferringhi. Jak na złość są godziny szczytu. Nie dość, że z powodu wzmożonego ruchu autobus porusza się w ślimaczym tempie to jeszcze co chwile rozbrzmiewa dźwięk tego cholernego dzwonka i autobus staje... 
Już wiemy czemu większość pasażerów wysiadła przed mostem i nie jechała do końca...... darmowym promem przepływali do centrum George Town i tam łapali dalszą komunikację oszczędzając czas i nerwy.....




 W końcu ledwo żywi dotarliśmy do naszego hotelu Bayview Beach Reasort. Nareszcie będziemy mogli odpocząć.












 



Krótki odpoczynek i zaczyna nas nosić. Idziemy przez hotelowy ogród na spacer po plaży.








 Przed zachodem słońca znajdujemy nad morzem restaurację, w której zjemy kolację. Zamawiamy Padpud Seafood oraz Mee Goreng Ajun i w pięknych okolicznościach przyrody delektujemy się pyszną kolacją.

 











Restauracja jest naprawdę godna polecenia i wiemy, że jeszcze nieraz do niej wrócimy.





Obok naszego hotelu jest Hard Rock Hotel.... rozważaliśmy zatrzymanie się w nim, ale dobrze że wybraliśmy inny hotel. Nasz jest ładniejszy i ma lepszą plażę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz