piątek, 8 września 2023

Nairobi Giraffe Centre

 Drugim zaplanowanym na ten dzień obiektem jest Giraffe Centre. Tłumaczymy naszemu kierowcy gdzie chcemy jechać. On wszystko rozumie i ... przywozi nas pod bramę Nairobi Safari Walk -  obiektu podobnego do ogrodu zoologicznego, w którym na bardzo ograniczonych wybiegach można zobaczyć żyjące w parkach narodowych Kenii zwierzęta... I trudno mu jakoś zrozumieć, że nie tu chcieliśmy jechać. 

Tym razem pomocna okazuje się aplikacja Sygic, dzięki której możemy dokładnie wytłumaczyć mu gdzie chcemy jechać. Tyle, że musimy spory kawał drogi wrócić. Ale nic to. Po kolejnych nastu minutach jazdy meldujemy się przed bramą Nairobi Giraffe Centre.


Tym razem koszt wstępu to po 1500 KSH od osoby...


Wyjaśnijmy sobie najpierw czym jest Giraffe Centre. W 1979 r. Kenijczyk brytyjskiego pochodzenia Jock Leslie-Melville i jego żona, Amerykanka, Betty Leslie-Melville powołali do życia fundację pod nazwą Africa Fund for Endangered Wildlife (A.F.E.W.) - czyli Afrykański Fundusz na rzecz Zagrożonych Dzikich Zwierząt. Powodem do podjęcia tej działalności było zagrożenie wyginięciem jednego z gatunków żyraf, występującego w Afryce Wschodniej, żyraf Rothschilda. Jest to gatunek zwany po polsku żyrafą północną a w innych źródłach również żyrafą Baringo, czy też żyrafą ugandyjską. Jednego z założycieli Funduszu upamiętnia taki głaz...


Zanim jeszcze powstało Centrum Żyrafy Betty Leslie-Melville i jej mąż Jock w 1974 r. zakupili na przedmieściu Nairobi - Lang'ata - dworek w stylu szkockiego pałacyku myśliwskiego, wzniesiony w 1932 r. przez Sir Davida Duncana - przedstawiciela szkockiego klanu Mackintosh. Poza samym dworkiem posiadłość obejmowała 6.1 ha terenu. Następnie dokupili 24 ha terenu, a ostateczną powierzchnię 47 ha uzyskali dzięki darowiźnie 16 ha, dokonanej przez amerykańskiego fotografika, dziennikarza i pisarza Petera Hill Bearda, którego fotografie Zwierzęta Afryki zdobyły mu światową sławę. 


Decydującą dla powstania Centrum Żyrafy sytuacją było to, iż w połowie lat 1970 na wolności żyło jedynie 130 osobników tej odmiany żyrafy. Dodatkowo, wszystkie one skupione były na terenie Soy Ranch. Posiadłość ta, o powierzchni 18,000 akrów, decyzją władz kenijskich miała zostać podzielona na poletka dla stworzenia miejsca do życia dla nielegalnie zajmujących teren tubylców. To bezpośrednio zagrażało całkowitym wymarciem tej linii żyraf.


Wysiłki mające na celu zachowanie i odbudowę populacji tej odmiany żyrafy rozpoczęły się od sprowadzenia do posiadłości państwa Leslie-Melville dwóch młodych żyraf o imionach Daisy i Marlon. Od tych dwóch żyraf rozpoczął się program hodowli żyraf w niewoli. Kolejnym krokiem podjętym przez Leslie-Melville było zarejestrowanie A.F.E.W. w Stanach Zjednoczonych, co pozwoliło na prowadzenie tam zbiórki środków. Dzięki uzyskanym pieniądzom udało się przenieść liczące po 26 osobników stada hodowlane żyraf z Soy Ranch do Ruma Game Reserve, Parku Narodowego Jeziora Nakuru, oraz Nasolot Game Reserve a w 1984 r. kolejne żyrafy wprowadzono do Yodder Flower Farm w pobliżu Mwea Game Reserve [Game Reserve to Rezerwat Zwierząt].   


Centrum Żyrafy w obecnym kształcie powstało w 1983 r. Głównym elementem centrum jest widoczny tu pawilon, w którym znajduje się niewielka wystawa poświęcona żyrafom oraz sala wykładowa. Głównym zadaniem Centrum jest prowadzenie działalności edukacyjnej dla dzieci i młodzieży.



Na wystawie możemy dowiedzieć się podstawowych rzeczy o żyrafach, na przykład gdzie na terenie Kenii występują...


Możemy zapoznać się z anatomią żyrafy...


Dowiemy się jakie są trzy odmiany żyraf występujące w Kenii i  jak je od siebie odróżnić.


Dowiemy się też wszystkiego o aktualnie przebywających w Centrum żyrafach: poznamy ich imiona, wiek, imię matki oraz miejsce urodzenia...


Każdy odwiedzający Centrum po kupieniu biletu otrzymuje miseczkę - pół łupiny kokosa - wypełnioną granulatem karmy dla żyraf. Jest to jedyne czym odwiedzający mogą dokarmiać żyrafy z tarasu ...



Wychodzimy na taras na którym jest sporo ludzi. A przy tarasie przechadzają się "pensjonariusze" centrum i wybierają sobie od kogo przyjmą smakołyki...



Przez następne pół godziny ganiamy po tarasie i karmimy kolejne żyrafy. ...








Można zadawać sobie pytanie dlaczego ta odmiana żyrafy nazywa się żyrafą Rothschilda i czy słowo Rothschild w jej nazwie stanowi coś wyjątkowego. Otóż nie jest to żaden wyjątek.  Pan Walter Rothschild był wielce szanowanym zoologiem, który ze swojej kolekcji książek ufundował w miejscowości Tring w hrabstwie Hertfordshire bibliotekę. Jego nazwisko stanowi część nazw taksonomicznych 150 typów insektów, 58 gatunków ptaków oraz 17 ssaków...



Działalność hodowlana Funduszu rozwija się dość skutecznie. Według ostatnich danych populacja tej odmiany żyraf zwiększyła się do około 300. Poszerza się też obszar ich występowania. W ostatnim czasie kolejne stada wprowadzono do Soysambu Ranch nad Jeziorem Elementaita w Wielkim Rowie Tektonicznym, Kigio Conservancy oraz Sergoit Ranch w regionie Góry Elgon.




Nie wszystkie żyrafy są jednocześnie zainteresowane bliższym kontaktem z odwiedzającymi. Niektóre stoją nieco dalej - najwyraźniej swoją "dolę" peletu karmy otrzymały już wcześniej...










Po czym możemy rozpoznać, która żyrafa jest którą z pośród gromadki? Po wzorze łat na sierści. Układ i kolorystyka łat u żyrafy są jak linie papilarne u człowieka - indywidualne i niepowtarzalne...  




Wiele osób zastanawia się ile kręgów szyjnych musi mieć żyrafa, że ma tak długą szyję (dochodzącą do 2.5 m). I tu rozczarowanie. Otóż szyja żyrafy składa się z siedmiu kręgów - a to dokładnie tyle samo ile kręgów szyjnych posiada człowiek...



Gdy skończyła się karma w kokosie Małego karmieniem żyraf zajął się Duży ...


Przyglądając się z bliska żyrafie Rothschilda można zauważyć pewną cechę wyjątkową dla tej odmiany żyraf. Otóż posiada ona nie dwa "różki" będące pokrytymi sierścią wyrostkami chrząstki (a nie kości), a tak właściwie aż pięć takich "różków". Dwa wyraźnie widać na szczycie głowy, trzeci znajduje się pomiędzy nimi nieco z przodu a dwa, zdecydowanie mniejsze, widać za uszami... Te wyrostki rozwijają się wraz z wiekiem...




Dokarmiamy te żyrafy granulowaną paszą treściwą jednocześnie zastanawiając się co i ile je taka żyrafa w stanie dzikim? Otóż głównym jej pożywieniem są liście, młode pędy i kora akacji. Pyszczek żyrafy zbudowany jest tak, że z łatwością zbiera listki z jednak kolczastej gałęzi akacji. No i ten bardzo długi język. Ale dlaczego fioletowy? Niektórzy badacze sugerują, że jest to kolor chroniący będącego w ciągłym użyciu wyeksponowany na słońce języka przed słonecznym oparzeniem. 
Żyrafa spędza przecież większość życia na konsumpcji - tak od 16 do 20 godzin dziennie. W tym czasie potrzebuje zjeść około 32 kg paszy. Ponieważ wybiera pokarm o dużej zawartości wody pić nie musi i robi to rzadko, bo pozycja niewygodna. Dodatkowo w tej pozycji żyrafa jest mocno narażona na atak drapieżników...






Tu widać, że w niedalekiej przyszłości stadko w Giraffe Centre powiększy się o kolejnego źrebaka... Przy okazji - ciąża żyrafy trwa od 14 do 16 miesięcy i zazwyczaj rodzi się tylko jedno źrebię, chociaż zdarzają się też ciąże bliźniacze. Pierwsze młode żyrafa rodzi w wieku od 3 do 5 lat. Po porodzie matka oddziela się od stada na od 10 dni do miesiąca, a następnie wraz z młodym wraca do swojej "rodziny". Opieka nad młodym trwa około roku. Młody źrebak zaczyna sam skubać listki, najchętniej akacji, w wieku około 4 miesięcy.




Jeszcze wspólne zdjęcie z żyrafami w tle...



W drodze do wyjścia jeszcze kilka słów o dalszej działalności założycielki Centrum i Funduszu. Państwo Leslie-Melville prowadzili na szeroką skalę działalność, która miała na celu popularyzację ochrony dzikich zwierząt w Afryce. O nich i pierwszej adoptowanej przez nich żyrafie Daisy w roku 1979 powstał film The Last Giraffe, w którym w rolę Betty wcieliła się amerykańska aktorka Susan Florence Anspach. Małżonkowie byli też autorami i współautorami wielu książek o zwierzętach oraz publikacji popularno-naukowych. Po śmierci męża w 1984 r. Betty często podróżowała do USA. Zmarła 23 września 2005 r. w Baltimore.




Zanim opuścimy Centrum Żyraf jeszcze parę słów o losach domu Państwa Leslie-Melville. W 1983 r. opiekę nad obiektem i Centrum przejął syn Betty - Rick Anderson, który wraz z żoną  przekształcił rodzinny dom w niewielki, ale luksusowy hotel, gdzie goście korzystający z 12 pokoi mogli mieć bezpośredni kontakt z przebywającymi w Centrum żyrafami. Na filmach w sieci widać, jak żyrafy potrafią na przykład asystować podczas śniadania wsuwając głowy do hotelowej restauracji... Przez lata hotel gościł wiele wybitnych osobistości, jak choćby Ellen DeGeneres, Walter Cronkite,  Brooke Shields, Richard Chamberlain, Richard Branson czy Ewan McGregor. 
W marcu 2009 r. Giraffe Manor został zakupiony przez małżeństwo Mikey i Tanya Carr-Hartley i wszedł do grupy luksusowych hoteli The Safari Collection. Przyznam, że ceny pobytu (tylko w opcji all) powalają. Pokój jednoosobowy to wydatek US$ 1,667 za dzień, miejsce w pokoju dwuosobowym to  US$ 1,062, apartament czteroosobowy to US$ 3,267 i najdroższy apartament Karen Blixen Suite US$ 3,630 za dzień w 2023 r. Na rok 2024 podwyżki cen nie przewiduje się... 


Jeszcze tylko krótki film...


Opuszczamy Centrum Żyraf i wracamy do naszego hotelu.


Jest jeszcze zbyt wcześnie, by udać się na kolację do hotelowej restauracji (w pobliżu innej opcji nie ma dla nas, bo ze straganowych garkuchni nawet za darmo byśmy nic nie zjedli), więc idziemy na krótki spacer po najbliższej okolicy. Tuż obok hotelu jest lokalny targ, więc kilka ujęć... Na przykład sklep mięsny...


Przed warzywniakami gotuje się zupa...



Całkiem niezły wybór owoców i warzyw w bardzo przyzwoitych cenach...



Przy hotelu było też kilka barów dla miejscowych, ale rzut oka z zewnątrz przekonał nas, że do środka na piwko nie weszlibyśmy za żadne pieniądze... Tymczasem gdy wróciliśmy do pokoju przygotować się na kolację z okna mieliśmy taki widok na hotelowy parking...


Przy okazji warto zwrócić uwagę na wieńczące widoczny tu mur zwoje drutu żyletkowego. Cóż wymaga tak mocnej ochrony? Ano za tym murem znajduje się teren lokalnej szkoły podstawowej...


Na naszą pierwszą kolację w Kenii poszliśmy do hotelowej restauracji bo nie mieliśmy ochoty na wyprawę do centrum, a zapachy dochodzące z kuchni działały zachęcająco. I należy przyznać, że nie rozczarowaliśmy się. Zamówiliśmy rybę i panierowanego kurczaka. Oba te dania oceniliśmy zgodnie jako doskonałe...




Przyprawy, którymi udoskonalono smak ryby były wręcz genialne. Jeżeli tak będziemy jadać przez cały pobyt w Kenii to z pewnością miejscową kuchnię zakwalifikujemy jako doskonałą...





Po raz pierwszy popróbowaliśmy też miejscowego piwa i TUSKER okazał się być bardzo godziwym trunkiem...


A po kolacji jeszcze rzut oka przez okno na nocne Nairobi...







I trzeba iść spać, bo jutro rano zaczynamy nasze safari...

2 komentarze: