piątek, 31 marca 2023

Tren a las Nubes - dojazd

Tren a las Nubes czyli Pociąg do Chmur to jedna z większych atrakcji w okolicach Salta. Jeszcze nie tak dawno pociąg wyjeżdżał z Salta w soboty o 07:05 i wracał do Salta około północy, jednak niewielu turystów odbywało całą 15 godzinną podróż....... większość wybierała jedynie 8 godzinną podróż w jedną stronę, a następnie wracała innymi środkami transportu z San Antonio de los Cobres.


Podróż trwała tyle godzin gdyż cała trasa w obie strony liczyła 434 kilometry. Podczas tej podróży pociąg wspinał się z poziomu 1187 m n.p.m. aż na 4220 m. w końcowym punkcie trasy. Po drodze do pokonania było też 29 mostów, 21 tuneli, 13 wiaduktów, 2 spiralnych podjazdów oraz 2 zmiany kierunku jazdy. 


Pokonujący tę trasę pociąg składał się, poza lokomotywą, z wagonu restauracyjnego, wagonu barowego, przedziału pierwszej pomocy oraz dwóch wagonów pasażerskich - mieszczących w sumie 1700 pasażerów. Były też plany, by pociąg rozbudować tak, by mógł pomieścić do 400 pasażerów.


Do 1990 r. trasa oraz pociąg obsługiwane były przez państwową firmę Ferrocarriles Argentinos, jednak rząd prezydenta Carlosa Menema zadecydował o prywatyzacji tego przedsięwzięcia i od 1991 r. trasę obsługiwała prywatna firma "Ecotren". Wszystko funkcjonowało dobrze do roku 2005 kiedy to pociąg zatrzymał się na wysokości 3,500 m., a pasażerów trzeba było ewakuować z niego przy pomocy helikopterów.    


To zdarzenie przeszło do historii, a po naprawach pociąg funkcjonował nadal. Czara goryczy przelała się w lipcu 2014 r. kiedy to pociąg wykoleił się w pobliżu Abra Muñano, na wysokości 4,000 m, 80 km przed dotarciem do San Antonio de los Cobres. Tym razem z pociągu ponownie trzeba było ewakuować  pasażerów.


Po tym incydencie władze wypowiedziały kontrakt operatorowi, nastąpiła nacjonalizacja i operację przejęły władze Prowincji Salta. Ponowne uruchomienie Pociągu do Chmur nastąpiło 4 kwietnia 2015 r., po remoncie znacznej części trasy i odnowieniu wagonów. Koszty eksploatacji całej trasy okazały się bardzo wysokie a cena biletu za przejazd dla turystów stała się wręcz zaporowa...


Od sierpnia 2017 r. skrócono trasę i obecnie rozpoczyna się ona nie w Salta tylko w San Antonio de los Cobres. Chętni na przejazd działającą, najbardziej atrakcyjną częścią trasy, muszą sami dojechać do dworca w tej miejscowości lub skorzystać z propozycji biur turystycznych oferujących całodniową wycieczkę autokarową. My zdecydowaliśmy się jechać sami samochodem i okazało się to doskonałym rozwiązaniem...


Żeby pojechać Pociągiem do Chmur trzeba stawić się na dworcu w San Antonio de Los Cobres nie później niż o 11:45, pociąg odjeżdża punktualnie o 12:00. Zakładając, że mamy do przejechania nieco ponad 160 km a rekomendowany na stronie pociągu czas dojazdu to 3 godziny wystartowaliśmy nieco wcześniej, żeby po drodze móc się jeszcze na chwilę zatrzymać w interesujących miejscach. Tak wygląda trasa tej "ekspedycji" według oficjalnej strony Pociągu.


Początkowo jedziemy prawie płasko przez szeroką Valle de Lerma, w której położona jest Salta.


Gdy wjeżdżamy w dolinę rzeki Rio Rosario krajobraz zmienia się, a trasa pnie się coraz ostrzej pod górę.


Coraz mniej po drodze zieleni, a coraz więcej wielkich kaktusów Cardón Gigante [Pachyrereus pringlei] i gdy nadarza się okazja by wejść w większe ich skupisko musimy z niej skorzystać...







Ponieważ jest wiosna na kaktusach mamy mnóstwo pąków i rozwiniętych już kwiatów...










Fajnie chodzić między tymi gigantami wysokogórskich zboczy, ale czas pogania i trzeba jechać dalej...


Generalnie droga jest w dobrym stanie, chociaż trafiają się odcinki spękanego asfaltu i dużych nierówności.


Wczoraj szukaliśmy kolorowych gór, a okazuje się, że i dzisiaj, gdy wjechaliśmy już do Quebrada del Toro na brak kolorów nie możemy narzekać...

















Co jakiś czas w tym pustkowiu mijamy zabudowania pojedynczych, oddalonych od wszelkiego życia o kilometry gospodarstw. Czasem jest obok kawałek pola. Zazwyczaj są zwierzęta, jakiś koń, osioł, kozy. Zastanawia nas jak ci ludzie dają radę żyć w takich warunkach. Przecież nikt nie doprowadza tu wody, nie odbiera ścieków i nie ciągnie linii energetycznej. Widać jakim zbawieniem dla tutejszych mieszkańców stała się fotowoltaika (choć i do tego, ze względu na koszty, mają ograniczony dostęp... 







Jadąc tędy trzeba się solidnie nakręcić i "namieszać" zmieniając biegi... Przydałby się automat...



Po dość ostrych podjazdach droga wypłaszcza się nieco, co wskazuje, że wjechaliśmy już na teren altiplano czy inaczej puny...






W oddali, ale wcale nie tak daleko, widać już pokryte jeszcze śniegiem szczyty wysokich Andów sięgające powyżej 4500 - 5000 m.





Jeżeli nasz rolnik uważa, że klepie biedę i żyje w niegodnych warunkach to co mieliby powiedzieć tutejsi gospodarze???










Dojeżdżamy na najwyżej położony punkt naszej dzisiejszej trasy - punkt widokowy Mirador Abra Blanca. Gdy powstawała ta droga ( oczywiście nie w takiej formie tylko głównie jako dojazd do możliwej trasy a później szlak dowozu materiałów dla budowy kolei andyjskiej) w tym punkcie trasy 1 - 12-1915 ustanowiony został światowy rekord wysokości drogi. I rekord ten wynoszący 4060 m n.p.m. miejsce to utrzymywało do 2005 r. Upamiętnia to umieszczona tam tablica ze zdjęcia poniżej





Tablica druga wskazuje nieco większą wysokość, ale kto by się spierał o 20 m w górę czy w dół...






Nie mogliśmy nie zatrzymać się, gdy przy drodze zobaczyliśmy stado pasących się osiołków...




Dalej droga prowadzi lekko w dół doliną Rio de los Patos. A widoki cały czas wspaniałe...











I wreszcie przed nami pojawiają się zabudowania San Antonio de los Cobres. Oznacza to, że już prawie dotarliśmy do celu...


San Antonio de los Cobres położone jest na wysokości  3,775 m n.p.m. Jest to jedna z najwyżej położonych miejscowości w Argentynie. Leży ono na tak zwanej pustyni andyjskiej opisywanej jako region suchy praktycznie pozbawiony drzew i dysponujący bardzo ograniczonymi zasobami wody nadającej się do picia. Miasto bierze swoją nazwę od położonej w jego pobliżu Sierra de Cobre czyli Miedzianej Góry. Gospodarka miasta, liczącego sobie około 5,500 mieszkańców, opiera się na górnictwie i tkactwie tkanin z wełny lamy. Dodatkową pomocą są dochody z turystyki związane z aktywnością Pociągu do Chmur. 

Z mieszkańcami miasta związana jest też pewna wyjątkowa historia. Otóż na podstawie badań prowadzonych przez wiele lat, naukowcy stwierdzili u nich mutację genetyczną, która pozwala im żyć w środowisku poważnie skażonym arszenikiem. Poziom występującego tu arszeniku zanieczyszczającego wody gruntowe dziesięciokrotnie przekracza poziom uznany za bezpieczny przez Światową Organizację Zdrowia. Stwierdzona tu mutacja genetyczna prowadzi do rozkładania arszeniku, zapobiega gromadzeniu się trującej substancji w organizmie i pozwala mieszkańcom żyć w tych warunkach. Był to pierwszy kiedykolwiek udokumentowany przypadek adaptacji ludzkiego organizmy do radzenia sobie z toksycznym związkiem chemicznym.


Po krótkim poszukiwaniu dojazdu i krążeniu przez kilka minut po miasteczku odnajdujemy stację początkową naszego pociągu. Ale o tej przejażdżce w następnym wpisie.


A teraz jeszcze film z drogi Salta - San Antonio de los Cobres z perspektywy pasażera...



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz