sobota, 23 lutego 2019

Dzień 5 - Xian

Po bardzo przyjemnej podróży bardzo czystym, szybkim i komfortowym wręcz pociągiem ruszamy na zwiedzanie Xian.
Oczywiście zaczynamy od podstawowej atrakcji, czyli sklepu zajmującego się wyrobem i sprzedażą kopii Armii Terakotowej oraz innych drogich i droższych przedmiotów stanowiących cenne pamiątki z Chin...

 

Jak wyglądalibyśmy jako terakotowi żołnierze...



Trochę spore te terakotowe buty...


W tym sklepie jest wszystko - meble, kopie historycznej broni, ceramika, terakotowi żołnierze wszelkich rozmiarów, dywany... Niektóre wyroby są faktycznie piękne... 















No ale wystarczy tego marketu... Trzeba zapoznać się z prawdziwą armią terakotową.
Co to w ogóle jest ta Terakotowa Armia? To zbiór, do tej pory odnalezionych około 8100 wykonanych z terakoty figur przedstawiających armię pierwszego cesarza Chin, Qin Shi umieszczona około 1.5 km od jego grobowca. Miała mu zapewniać ochronę i sukcesy w życiu pośmiertnym, a zmarł w 210 r p.n.e. Naturalnej wielkości figury przedstawiające  piechurów, łuczników, kuszników, generałów, urzędników, akrobatów, muzyków, tancerzy, medyków i pracowników cywilnych o indywidualizowanych twarzach (podobno nie ma dwóch takich samych) a także figury zwierząt, m.in. koni pociągowych, wierzchowców, bocianów, żurawi oraz kaczek i wojskowe wozy i karoce wyposażono w naturalne akcesoria jak przykładowo broń (lance, łuki, strzały, miecze). Wszystko to ustawiono w szyku bojowym.
Armię odnaleźli przypadkowo w marcu 1974 roku trzej chłopi, którzy kopali studnię. I zaczęły się wykopki. Niestety okazało się, że wykopane figury zaczęły tracić swój naturalny kolor.
Obecnie cały obiekt dzieli się na trzy sektory. Pierwszy to kompletny pułk piechoty, liczący 3210 żołnierzy, w tym 200 kuszników i łuczników wyposażony w pełen zestaw uzbrojenia, w tym 6 zaprzężonych w konie wozów bojowych. Sektor drugi to kawaleria i jednostki pomocnicze natomiast sektor trzeci to dowództwo tej armii.
No to oglądamy... Najpierw bardzo dobrze zrobiony film o historii terakotowej armii...


I zaczynamy od piechoty...



















Czy robi wrażenie? Ja uważam, że tak. Podobno obecnie trwają prace nad metodą zabezpieczenia oryginalnych kolorów figur.
I przenosimy się do sektora drugiego... 





I sektor trzeci... W tym sektorze nie otwarto wszystkich możliwych odkopów, żeby nie zniszczyć kolorystyki figur. W tej części znajduje się też muzeum eksponujące szczególnie wartościowe obiekty.

















Trzeba powiedzieć, że byliśmy pod wrażeniem. Ale trzeba udać się do autokaru na zwiedzanie kolejnych obiektów



Kolejnym punktem programu jest Pagoda Dzikiej Gęsi, przed którą właśnie powstawał kompleks handlowo-gastronomiczny przeznaczony dla rosnącej liczby turystów..



Wielka Pagoda Dzikiej Gęsi to buddyjska świątynia wybudowana w 652 roku za czasów panowania dynastii Tang. Oryginalnie pagoda miała służyć przechowywaniu buddyjskich materiałów przywiezionych z Indii przez mnicha  o nazwisku Xuanzang, o którym mówi się, że sprowadził buddyzm do Chin. Przy wsparciu cesarza i 50 hierarchów dokonano tłumaczenia z sanskrytu na chiński łącznie 1,335 tomów sutr. Był to początek nowej ery w tłumaczeniach... W czasach historycznych pagodę kilkakrotnie remontowano, aż otrzymała swój obecny wygląd. Wokół pagody funkcjonuje Świątynia Da Ci'en. 



W świątyni musi oczywiście być i wieża bębnów i wieża dzwonów...











Ten mnich musiał być kimś ważnym, bo wywiad z nim przeprowadzała telewizja, a mimo to odziany był w proste szaty...




















Świątynia posiada też bardzo ładny ogród.









Zainteresowały nas modlitwy i życzenia wiszące na specjalnej tablicy w ogrodzie...




Na terenie świątyni znajduje się też cmentarz co zacniejszych jej mnichów.





Wracamy do autokaru przechodząc obok pomnika mnicha Xuanzanga.



A że zaczął się już robić wieczór udaliśmy się na ostatnią atrakcję dnia - Bankiet Pierożkowy i pokaz muzyki i tańców z czasów Dynastii Tang... Warto było wnieść dodatkową opłatę za ten wieczór...
Bankiet pierożkowy odbywa się w restauracji z amfiteatralnie ustawionymi podestami ze stolikami z widokiem na centralnie położoną scenę.


Stół nakryty i jest już na nim kilka dań takich, jak przykładowo lotos

Na stół wjeżdża zupka...


A kurtyna nadal opuszczona...


Po mału pojadamy i czekamy na pierożki...


I w końcu są pierwsze pierożki, przysmaki lokalnej kuchni. W sumie dostajemy 18 rodzajów pierożków, między innymi z warzywami, rybą, wieprzowiną, wołowiną, królikiem, żabą, kaczką itd. Dla każdego po jednym pierożku każdego smaku... Pierożki mają odpowiednie do zawartości kształty i w większości są pyszne...





A zupa nadal kipi na podgrzewaczu... Ma służyć głównie do popijania pierożków...
Pani kelnerka co i raz napełnia zupą nasze miseczki. Jest dobrze...







No i wreszcie kurtyna idzie w górę i zaczyna się występ.
Sceneria przedstawia dziedziniec cesarskiego pałacu. Wszystkie stroje piękne, kolorowe. Suknie pań zwiewne, jedwabne. Orkiestra gra na instrumentach z epoki. No i jak zawsze dominują bębny i metalowe talerze.
Motyw przewodni to oczywiście stosunki damsko- męskie czyli miłość. Miłość z czasów Dynastii Tang.






Są indywidualne popisy artystów grających na poszczególnych historycznych instrumentach, żeby bardziej przybliżyć gościom ich indywidualne cechy.















Bardzo zadowoleni z występu i pierożkowego bankietu zmierzamy do wyjścia, gdzie po drodze naszą uwagę zwracają dwie piękne wazy.


Wracamy do hotelu, ale dla Zajęcy to jeszcze nie koniec dnia. Musimy zwiedzić okolicę. I trafiamy na ulicę straganów z jedzeniem... Niestety już się zamykały i niewiele udało nam się zobaczyć...



A na koniec dnia trafił się jeszcze po drodze brązowy lew...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz