Dzisiaj pojedziemy w najwyższe góry GC i staniemy na samym środku wyspy .
Po pysznym śniadanku ruszamy w drogę. Nasz pierwszy przystanek to Molino del Viento
Dalsza droga wiedzie przez Parque Natural de Pilaconenes.
Nasz kolejny przystanek to Cruz de San Antonio. Przepiękne widokowo miejsce i fantastyczni bracia sprzedający miejscowe wyroby. Nakarmili nas, troszkę trunków zapodali i wspaniałe widoki pokazali.
Sery byłe wyśmienite, podobno pochodziły od owieczek pasących się na wzgórzu.
Trunki mniej smaczne, mocno ziołowe .
To widok na Presa del Mulato
To od tych owieczek pochodził ser. A wszystko działo się w Barranco de Mogan
Najbardziej charakterystyczne i rozpoznawalne miejsce związane z Cruz de San Antonio, historią nie będę zanudzała . Polecam dla zainteresowanych do przeczytania w przewodniku lub Necie.
Nasz kolejny cel to Parque natural de Tamadaba i jego najważniejsza część, czyli Pinar de Tamadaba. Park od 1978 roku podlega całkowitej ochronie ma niezwykle zróżnicowany krajobraz. Zachwyciły nas pięknie porośnięte sosnami stoki, kaniony i jeziorka. Podczas naszego pobytu sosny wydawały tak intensywny zapach, że momentami miałam wrażenie jakby ktoś chodził za mną z kominkiem zapachowym
Te chmury za chwilę popsują nam wyjazd
Jak wcześniej napisałam podczas tego objazdu wyspy chcemy postawić stopę dokładnie na środku GC, udajemy się więc w kierunku Barranco de Tejeda. Niestety pogoda nam nie sprzyja.
Widok na miejscowość Tejeda
pojawia się tęcza
Bentayga przez dawnych rdzennych mieszkańców uznawana była za święte miejsce. Odbywały się tutaj ceremonie składania ofiar mające na celu przywołanie deszczu i zapewnienie urodzajnych zbiorów. Było to też miejsce schronienia, gdy na wyspie pojawiali się najeźdźcy. Miejsce gdzie spotykali się starożytni mieszkańcy na górze nazwano Almogaren. Jest to najbardziej niezwykła formacja skalna na wyspie Gran Canaria. Mamy szczęście, że wiatr rozwiał chmury i możemy zobaczyć to tajemnicze miejsce .
Przewodniki podają, że w 1483 roku pod tą górą rozegrała się ciężka bitwa. Zaatakowani Kanaryjczycy nie mając jedzenia schowali się w jaskiniach zaopatrzeni w żywność skutecznie bronili się przed najeźdźcami atakując ich „gradem kamieni”.
No to idziemy na szczyt
Pogoda z minuty na minutę się pogarsza, wiatr nawiewa ciemne chmury, które coraz bardziej zasłaniają szczyty gór. Zaczyna kropić deszcz, mgła gęstnieje . Koniecznie chcemy szybko dotrzeć do osławionej Rocke Nublo . W naszych pokrętnych główkach pojawia się szalony plan dojechania na skróty. Nawigacja pokazuje drogę to jedziemy .
Dojechaliśmy do Embalse de la Cueva de las Ninas i dalej się nie dało . Mamy małego fiacika, a nie terenówkę z napędem na cztery koła.
No nic trzeba wrócić i pojechać standardowo.
Kilka zdjęć z zapory
Te namiociki należały do "poławiaczy ryb"
Zanim zacznę opisywać klęskę naszego wyjazdu kilka fotek z Mirador Degollada De La Cruz Grande. Niestety w tę pogodę widoki nie są tak piękne jak zwykle . Caldera de Tirajana tonie w chmurach , Pilancones zamglony i ciemny starożytne ścieżki pielgrzymów zabłocone
Cały czas towarzyszy nam tęcza
Dojechaliśmy do Roque Nublo( nomen omen nazwa oznacza Skałę Mgieł i jest kicha totalna .
Mieliśmy zobaczyć najwyższy na świecie bazaltowy monolit, drugą świętą górę rdzennych mieszkańców GC, a widzimy ....... .
Zatrzymujemy się na parkingu, z opisu na tablicy wynika, że do góry trzeba jeszcze spory kawałek podejść . Ja z Iwonką postanawiamy zostać, nasi panowie są twardzi i idą.
Po jakiś 15 minutach wracają mokrzy , lekko zmarznięci w świetnych humorach . Po drodze spotkali innych twardzieli, którzy wracali z góry i powiedzieli im, że zero widoczności i niech zawracają .
Nie pozostaje nam nic innego jak skapitulować, zrobić fotkę i odjechać .
Dojechaliśmy do Tejeda, niestety widoki nie były imponujące
Leje deszcz, ale my dostrzegamy zające
Ponownie przejeżdżamy przez San Bartolome , tym razem kościół jest otwarty więc zachodzimy.
Zgodnie z hiszpańską tradycją figurki są poubierane. Mnie się to podoba, bo ja jako dziecko też lubiłam ubierać lalki w ładne sukienki ............
Wracamy, na początku jest tak
ale później już wróżka Ania miała rację i było tak
Ba kolejnych wodotrysków nawet ja nie przewidziałam
Złote skały
Nawet DZ odzyskał wiarę
Tego dnia natura wynagrodziła nas jeszcze pięknym zachodem słońca
Zanim dojedziemy do hotelu jeszcze fotka "miasta z zamkniętymi lokalami" .
Już jesteśmy u "siebie"
Szybki prysznic, zmieniamy ciuszki i lecimy na kolację
Resztę wieczoru spędzamy tradycyjnie w barze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz