poniedziałek, 20 listopada 2023

Amboseli game drive 1 rano

 Jeszcze dobrze nie wjechaliśmy do parku a w promieniach porannego słońca mijamy już pierwsze dziś zwierzęta.



Powietrze jest jeszcze dość przejrzyste a chmury wokół Kilimandżaro dopiero się formują, więc przez jakiś czas możemy oglądać to co na dole na tle Kilimandżaro...


W Amboseli jesteśmy na poziomie około 1100 m n.p.m. Szczyt Kilimandżaro, w najwyższym punkcie, na wierzchołku głównego stożka wulkanicznego Kibo -  Uhuru ma wysokość 5,895 m (choć wyniki pomiarów w różnych latach różniły się nawet o kilkadziesiąt metrów). Tak więc przewyższenie od podstawy do szczytu wynosi blisko 4800 m. By wejść od podstawy na sam wierzchołek trzeba byłoby sporo wspinać się pod góre...


Z trzech szczytów masywu Kilimandżaro, które są wulkanami dwa - Mawenzi i Shira są wulkanami wygasłymi, natomiast Kibo jest wulkanem jedynie uśpionym, a co za tym idzie jego wybuch jest całkiem możliwy. W kraterze Kibo nadal funkcjonują fumarole, którymi wydostają się na powierzchnię podziemne gazy w formie oparów.


Można  zapytać dlaczego szczyt Kibo jest prawie płaski. Przecież wulkany, jak choćby Mayon na Filipinach mają szczyt spiczasty. Odpowiedź jest bardzo prosta. Kibo też kiedyś był stożkiem, jednak podczas erupcji stożek po prostu zapadł się tworząc kalderę o średnicy 2.5 km...


Czy to znaczy, że Kibo nie posiada typowego stożka wulkanicznego? Błąd. Na obszarze kaldery wyrósł nowy stożek. na którego szczycie znajduje się krater noszący od 1954 r. nosi nazwę Krater Reuscha, dla upamiętnienia jego 25 wejścia na szczyt (co ciekawe w życiu próbę wejścia na Kilimandżaro podejmował w sumie aż 65 razy).  W kraterze Reuscha znajduje się Rów Popiołu głęboki na 350 m.


A co z tymi "śniegami Kilimandżaro"? Naukowe dowody pokazują, że wierzchołek Kibo w okresie czwartorzędu był pokryty lodowcem o powierzchni około 400 km2, który rozciągał się w dół do poziomu około 3200 m, pokrywając między innymi Płaskowyż między Kibo i Mawenzi. 
W latach 1880 zachowało się z tej "czapy" około 20 km2. Obecnie zostało już zaledwie  1.76 km2 lodu a przewiduje się, że całkowity zanik "śniegów Kilimandżaro" nastąpi do 2040 r.  Szkoda, bo już teraz widok niezmiernie stracił na atrakcyjności...



Warto też pamiętać, że lodowce na szczycie Kilimandżaro zaopatrywały w wodę okoliczne tereny. Brak tej wody powoduje między innymi w Amboseli potężną suszę...





Na skutek tej suszy widoczne na dawnych zdjęciach bogate pastwiska pokryte wysokimi zielonymi trawami zamieniły się w pustynię kurzu, a zwierzęta mają coraz większe problemy ze znajdowaniem pożywienia...



Dotychczas jeszcze w miarę dobrze trzymają się akacje parasolowe, ale i im zaczyna coraz bardziej dokuczać brak wody...




Z obumarłego drzewa okolicę obserwuje piękny sęp. Dzięki suszy ma spore zaopatrzenie w jego ulubioną paszę - padlinę...










W porównaniu z Masai Mara w Amboseli antylopy gnu są bardzo wychudzone...


Chyba najbardziej "poszkodowane" suszą w Amboseli są liczne tutaj rodziny słoni. Co by nie mówić, słoń potrzebuje średnio między149 a 169 kg zielonej paszy dziennie. A tej zielonej paszy brakuje coraz bardziej. Do tego potrzebna jest jeszcze woda w ilości około 70 do 100 litrów dziennie. A wody także brakuje... 



I wszędzie widać, jak spod słoniowych nóg unosi się kurz...










W słoniowych rodzinach widać sporo młodych. Ale widać też, że niektóre z nich są po prostu słabe. Obserwowaliśmy stado, w którym mały słonik co kilkadziesiąt kroków przewracał się. Józio stwierdził, że ten młody zapewne nie dożyje do jutra... Smutne, ale taka jest natura...










Guźce też nie mają lekko. Trudno jest w tym spieczonym gruncie wyryć coś do jedzenia...



Jest przed godziną 9:00 a już od podstawy Kilimandżaro widać tworzące się chmury. Jeszcze z pół godziny i góry nie będzie widać całkowicie... Za to coraz więcej widać tworzących się trąb powietrznych kurzu...
 


Niestety na spalonej słońcem ziemi widać coraz więcej takich obrazków... 


A to cieszy jedynie sępy i marabuty...




Tak jak wcześniej w Masai Mara, Naiwasha czy Nakuru widzieliśmy okazjonalnie jedynie pojedyncze sępy tak w Amboseli co chwila widzimy cale ich stada...




Zebry też bardzo chude.....




Wprawdzie w czasach zamierzchłych istniało tutaj sporej wielkości Jezioro Amboseli, jednak po erupcjach wulkanicznych pleistoceńskie jezioro stało się zbiornikiem okresowym a przez większość czasu stanowi po prostu mokradła. 



Zobaczymy tu i czaple, i kaczki i gęsi i inne ptactwo typowo wodne.









Stada słoni przemierzają mokradła godzinami i żywią się porastającymi to bagno roślinami. Są ich tu setki...


Jeszcze cały czas widzimy coraz bardziej okryte chmurami Kilimandżaro...









Joseph wie, że Zając potrzebuje co jakiś czas przerwy na papierosa. Wprawdzie wspaniałomyślnie pozwolił palić w samochodzie , jeżeli chcemy,  - w końcu dach jest cały czas otwarty - ale Zające mają swoje zasady i w samochodzie nie palą (nawet we własnym). W związku z tym znajduje nam ładne miejsce z widokiem. Możemy więc zapalić i jednocześnie oglądać życie wokół...


A Kilimandżaro widać coraz mniej i mniej...












Przerwa zakończona. Jedziemy dalej tam, gdzie jezioro Amboseli tworzy otwartą przestrzeń wody. A po drodze obserwujemy kolejne rodziny słoni i gnu...









I jeszcze filmik z tej części dnia...



A co widzieliśmy dalej tego dnia w kolejnym poście...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz