niedziela, 15 marca 2020

Canyoneering na Wodospadach Kawasan

Na początek dnia solidne, wybierane z menu, śniadanko w Marcosas Cottages Resort bo dzisiejszy dzień będzie wymagał sporo energii...


A po śniadaniu do pickupa i w drogę do punktu startowego na canyoneering. W punkcie startowym niewielki instruktarz, przydział szafek na pozostawienie ubrań i przedmiotów zbędnych podczas imprezy, dopasowanie kasków i kamizelek ratunkowych oraz przydział motocykli na drogę do punktu startowego... Kamizelki wyposażone są w kieszeń na jakieś drobne przedmioty, które mogą się przydać, o ile są odpowiednio nieprzemakalnie opakowane...


Każdy motocyklista zabiera po dwóch pasażerów i ruszamy pod górę...  Już na początku widać, że nasz kierowca nie zamierza oszczędzać ani motorka ani nas...



No i tak jedziemy sobie obijając się mocno na nierównościach i jednocześnie starając się podziwiać okolicę...





Na końcu drogi czekamy chwilę, aż zbierze się nasza cała grupa i ruszamy do punktu startowego, z którego przez wodospady wrócimy na poziom morza... I nie wszyscy mają zbyt pewne siebie miny...



No i jest już początek naszej trasy. Od tego punktu już tylko w dół... Niestety pogoda jest taka sobie więc i kolory mocno przyćmione...



Trochę chodzimy, trochę pływamy, czasem zjeżdżamy, a czasem skaczemy. Jest fajnie...



















W tym towarzystwie Duży robi za przedpotopowego mamuta co najmniej...






































Ostatni skok to drobne 15 m. Kto nie chce, może zejść bokiem...






























A po kąpieli w ostatnim basenie lunch przed spacerem do wyjścia...

 



A trochę naszej zabawy na Kawasan pokazuje ten filmik...


Po takich szaleństwach powrót do hotelu był niezbędny. Zmywanie z siebie i odzienia nazbieranego błota zajęło trochę czasu. Ale gdy przyszedł zachód słońca znowu udaliśmy się do wybranej już wczoraj restauracji na kolejny fajny wieczór...




Czas na zachód słońca, a potem kolacja




 Po wczorajszych doświadczeniach z doskonałą kuchnią wybór był jeszcze trudniejszy, bo w karcie było znacznie więcej kuszących opcji, niż moglibyśmy popróbować. Tym razem Duży zaryzykował danie makaronowe, które okazało się doskonałe...


...Mały natomiast pozostał przy swoich ulubionych owocach morza, tyle że tym razem w formie zupki... I jak pokazuje mina, też był bardzo ukontentowany...




A w trakcie kolacji zaczęło padać... Natomiast gdy dochodziliśmy już do naszego domku zaczęło lać, i to mocno. Taka pompa trwała pół nocy... A my jutro planowaliśmy Białą Plażę...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz