Mjanma to kraj, który od dawna planowaliśmy odwiedzić. Jednakże sytuacja polityczna i względy bezpieczeństwa za czasów junty wojskowej stanowiły poważny hamulec. Gdy nastąpiły zmiany zaczęliśmy obserwować bilety i kiedy pojawiła się korzystna oferta linii Emirates zakupiliśmy, za nieco ponad 4000 zł, dwa bilety na trasie Warszawa - Dubaj - Yangon (Rangun) - Bangkok - Dubaj - Warszawa.
Na zwiedzanie kraju daliśmy sobie trzy tygodnie zakładając, że w tym czasie uda nam się odwiedzić najciekawsze miejsca oraz nieco odpocząć na nadmorskiej plaży.
I tak 3 kwietnia 2019 r. o godzinie 15:00 wystartowaliśmy w podróż...
Pierwszy odcinek trasy Warszawa - Dubaj to wygodny lot wieczorny. I miło zobaczyć, że trasa niejako "zahacza" w perspektywie o nasze rodzinne miasto...
Nasze doświadczenia z liniami Emirates są zawsze pozytywne. Wygodnie, kulturalnie i z bardzo przyzwoitym posiłkiem na trasie...
Miło też, że przyzwoitą kolację można podsumować ginem z tonikiem...
A gdy za oknem pojawia się taki widok to znak, że schodzimy do lądowania od strony Emiratu Sharjah (Szardża) i za chwilę wylądujemy w Dubaju.
Jest godzina prawie 23:00 miejscowego czasu a nasz lot z Dubaju do Rangunu mamy o 9:15 rano.
Mamy więc wybór - kwitnąć na lotnisku albo też wyjść na miasto i obejrzeć nieco Dubaju w nocy. Nie byliśmy wcześniej w Emiratach a spać nie za bardzo nam się chce, więc szybka decyzja i idziemy do odprawy paszportowej.
Krótka rozmowa. Kilka szczerych uśmiechów, dostajemy pieczątki w paszportach i już jesteśmy w Dubaju. Temperatura wystarczająca by Mały przeżył krótki szok termiczny. A teraz taksówka i jedziemy zwiedzać. Najpierw do Dubai Mall i Burdż Chalifa ...
A później znów do taksówki, aby przenieść się do słynnej dzielnicy Dubai Marina...
O tym nocnym zwiedzaniu napiszemy osobny wpis. Tutaj napiszę tylko, że to, co zobaczyliśmy nakłoniło nas do odwiedzenia Emiratów na dłużej...
Nad ranem wracamy na lotnisko. Znowu szybka odprawa i jesteśmy gotowi lecieć dalej. Prześpimy się w trakcie lotu...
Z Dubaju wylatujemy o 9:15. Wszystko o czasie, wszystko bez problemów... I tym razem również standardy linii Emirates nas nie zawiodły. Podczas lotu było co zjeść i co wypić...
Najpierw dość długo lecimy nad wodą, później przecinamy Półwysep Indyjski. I znowu woda pod nami...
Kilka minut po 17:00 podchodzimy do lądowania w Yangon Będziemy na miejscu punktualnie...
Odprawa na lotnisku przebiegła bardzo sprawnie. W międzyczasie zapadł zmrok. Oczywiście można jechać z lotniska do centrum korzystając z BS Shuttle po 500 kyat od osoby, jednak po długim locie i nocy spędzonej na zwiedzaniu Dubaju woleliśmy skorzystać z taksówki. W sumie do naszego hotelu z lotniska jest jedynie niecałe 9 km, więc i cena była całkiem rozsądna.
Nasz hotel - Crystal Palace Hotel Yangon położony jest pod adresem No. 219 Shwegondaing Rd, w centrum miasta, ale po ciemku nasz kierowca miał niewielki problem, by go odnaleźć...
Po bardzo miło przebiegającej procedurze check-in udaliśmy się do naszego pokoju, który całkowicie zaspokajał nasze potrzeby...
Wybraliśmy się też na taras na dachu, z którego widać największą turystyczną atrakcję Yangonu - Pagodę Shwedagon, oddaloną od hotelu o zaledwie 20 minut spaceru....
Znacznie bliżej, około 500 m od hotelu znaleźliśmy lokalną restaurację działającą 24/7 i tu zdecydowaliśmy się zakotwiczyć na nasz pierwszy posiłek w tym nowym dla nas kraju...
Kolacja okazała się być wyśmienita, a kosztowała grosze. Zapewne jutro też odwiedzimy to miejsce... A teraz pora na odpoczynek, gdyż jutro zaczynamy ostre zwiedzanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz