sobota, 26 grudnia 2020

Dambulla i ogród przypraw

Dzisiejszy dzień zaczynamy od świątyń w grotach Dambulla. I jak zwykle w przypadku zwiedzania z wycieczką nie da się zobaczyć wszystkiego, bo napięty czas i przewidziane punkty programu nie pozostawiają czasu na wszystko. Tę złotą świątynię mogliśmy zobaczyć tylko z parkingu w czasie gdy nasz przewodnik kupował bilety... Szkoda, bo wnętrze, choć relatywnie nowe, mogłoby okazać się ciekawe...



I jak to świątynia buddyjska, wszystko musi się świecić w dwóch podstawowych kolorach - złocie i bieli... Jest więc Złota Stupa i jest siedzący na dachu Złoty Budda. Niestety w większości sytuacji to złoto to zwykła farba olejna w złotym kolorze...



Pierwotnie kasy biletowe i wejście na teren wzgórza, na którym znajdują się jaskiniowe świątynie umiejscowione było w Złotej Świątyni, jednak wraz z rozwojem świątyni jako jednego z ważniejszych centrów lankijskiego buddyzmu przeniesiono kasy do budyneczku obok, a szlak niezłej w palącym słońcu wspinaczki do jaskiń poprowadzono bokiem. 



Dojście do grot wymaga całkiem sporo fizycznego wysiłku, szczególnie, że znaczna część trasy przebiega po schodach i po pozbawionym wszelkiego cienia terenie. Woda bardzo się przyda... A widoki są piękne...




Zanim przekroczymy bramę świętego dla Buddystów miejsca warto wspomnieć, że na terenie grot obowiązuje taki sam kod stroju, jak w świątyniach. Żadnych odkrytych ramion, odkrytych dekoltów czy gołych brzuchów. Żadnych spodenek, które nie zakrywają kolan. Oczywiście żadnych czapeczek czy kapeluszy. No i buty pozostają przy wejściu, a całe zwiedzanie odbywa się na boso. Tak więc mamy wybór - albo ubieramy się zgodnie z zasadami, albo też bierzemy ze sobą odpowiedni szal lub sarong. Buty najlepiej pozostawić pod opieką pilnującego wejścia strażnika - usługa ta kosztuje 20 rupii od pary. Warto też pamiętać, że chociaż świątynie zwiedzać można od 7:00 do 19:00 to kasa zamyka się o 17:00 i później nici ze zwiedzania. Ostatnio cena biletu wstępu wynosiła zawrotne 1500 rupii od osoby czyli na nasze około 30 zł. 


Po drugiej stronie wejścia w oczy rzuca się długi na 150 m bielony budynek łączący wejścia do pięciu głównych jaskiń kompleksu świątynnego. Według źródeł w okolicy jaskiń jest około 80 i każda z nich pełniła funkcję świątyni jednak tylko tych pięć udostępnione jest do zwiedzania...


Tak na planie ze strony srilankaview.com prezentuje się widok całego dostępnego do zwiedzania kompleksu





Za schodami prowadzącymi na taras po prawej stronie znajduje się kamień pokryty tekstem. Wyryty w kamieniu tekst zapisany jest starym alfabetem syngaleskim, przedstawiono go w 25 rzędach liter, a każda litera ma mniej więcej 2.5 cm wysokości. Napis dotyczy króla Nissankamalla [pisane też jako Nissanka Malla], który władał Sri Lanką w latach 1189 - 1198. Opowiada on o królu, który należał do dynastii Kalinga i był potomkiem Króla Vijaya. Przedstawiono też całe jego życie i osiągnięcia... Wśród jego zasług wymienia się pozłocenie 50 figur w świątyniach Dambulli...



Pierwszą z jaskiń jest Devaraja Lena czyli "Świątynia Pana wszystkich Bogów". Posąg na pierwszym zdjęciu przedstawia medytującego Buddę...


Obok stojący posąg przedstawia ucznia i pomocnika Buddy - Ananda Thera.


Malowidła zdobiące jaskinię były wielokrotnie przemalowywane i wszystko wskazuje na to, że pochodzą z XVII lub XVIII w. 


Najważniejszą w tej jaskini rzeźbą jest Parinirvana Gauthama Buddy czyli zaśnięcie po osiągnięciu nirwany i przejście do innego świata... Posąg liczy sobie około 14 m długości i został w całości wykuty w skale jaskini...




Wzdłuż galerii zewnętrznej przechodzimy do jaskini numer dwa...




Druga jaskinia to Maharaja Lena czyli jaskinia Wielkich Królów. Jest to największa z dostępnych do zwiedzania jaskiń. W jaskini tej znajduje się niewielka dagoba otoczona 11 postaciami siedzącego Buddy. 




Jedną z ciekawostek tej jaskini są posągi królów - ten na zdjęciu przedstawia dobroczyńcę świątyń w Dambulla, króla Nissanka Malla. 


W tej świątyni znajduje się także ponad 60 leżących, siedzących i stojących posągów Buddy.


Malowidła ścienne pochodzą z XVIII w. Poza postaciami Buddy i jego uczniów przedstawiają też historię Buddy od urodzenia do kuszenia przez demona Mara...
 



Ciekawa jest także naturalnej wielkości postać Buddy osadzona w smoczym łuku...







Trzecia z jaskiń to Maha Aluth Viharaya czyli Wielka Nowa Świątynia. Powstała ona w XVIII w. za panowania Króla Kandy - Kirti Sri Rajasinha. Jest niewiele mniejsza od jaskini drugiej i prawie tak samo bogata w dekoracje malarskie i posągi... 





Jaskinia czwarta to Paccima Viharaya - Świątynia Zachodni,a a piąta to Devana Alut Viharaya - Druga Nowa Świątynia. Posągi Buddy są tu bardzo podobne do występujących w poprzednich jaskiniach, a największym jest kolejny posąg odchodzącego Buddy.




W drodze do wyjścia mijamy jeszcze drzewo Bo, po prawej stronie tarasu na wprost wejścia do Devaraja Viharaya...


Kolejny punkt na dzisiejszej trasie to lokalne gospodarstwo, w którym zobaczymy co poza wiórkami kokosowymi można uzyskać z orzechów i liści kokosowej palmy


Zajeżdżamy do gospodarstwa prowadzonego przez wielopokoleniową rodzinę. Oczywiście pierwsi do przybyłych kierują się najmłodsi członkowie rodziny. Dla nich to z jednej strony rozrywka, z drugiej okazja na jakieś ekstrasy - a to wpadną jakieś słodycze, a to zabawka. I jest szansa, ze ktoś nowy się z nimi pobawi. Natomiast mina babci wskazuje, że nie jest zachwycona obecnością białasów w jej domu... Domu, skleconym trochę z cegły i kawałków blachy, trochę z bambusa, a trochę z palmowych liści...Tu wszystko może się przydać i nic nie może się zmarnować...



Turystami zajmują się młodzi gospodarze, którzy z jednej strony zajmują się uprawą plantacji palmy kokosowej, a z drugiej przerobem pierwotnym produktów z tych palm.
Palma kokosowa występuje w takich historycznych źródłach jak Ramajana czy lankijskie kroniki, więc znana była już przed początkiem naszej ery. Z kokosami spotkał się grecki mnich podróżnik Cosmas Indicopleustes i pisał o nich już w VI w. Kokosy napotkał też na swej drodze Marco Polo podczas pobytu na Sumatrze w 1280 r. Według sanskrytu i zapisu naszym alfabetem palma kokosowa nazywa się kalpa wryksza, co w luźnym tłumaczeniu oznacza "drzewo zaspokajające wszystkie potrzeby życiowe". Tak się składa, że do użycia przydatne są wszystkie elementy palmy kokosowej od korzeni po wierzchołek wzrostu. Oczywiście najlepiej znane są owoce w zależności od rodzaju różniące się od siebie kolorem i smakiem. Cienka skórka i gruba warstwa miąższu kryją w sobie twarde nasiono zwane orzechem. To dość niezwykłe nasiono posiada trzy zarośnięte otwory, z których tylko jeden pozwala na przebicie się rozwijającej się w środku nowej rośliny. Twarda skorupa orzecha pokryta jest od wewnątrz koprą - białą dość twardą tkanką, z której powstają wiórki kokosowe. Poza tym orzech wypełnia woda kokosowa - płyn do otwarcia orzecha sterylny, nadający się do bezpośredniego podania dożylnie człowiekowi, co robiono podczas np. II wojny światowej, kiedy to woda kokosowa z powodzeniem zastępowała inne kroplówki... No dobrze - ale co jeszcze?
Gospodarze pokazują nam jak przy pomocy dość prymitywnej maszyny (i mocno niebezpiecznej w użyciu) zewnętrzny miąższ owocu kokosa przerabiają na włókna, które następnie skręcają w pojedyncze powrozy by te z kolei, równie prymitywnym sposobem spleść w cieńsze lub grubsze liny... 
.



Nieświadomi konsumenci w większości są przekonani, że gdy kupują mleko kokosowe lub śmietanę kokosową to zaopatrują się w produkt uzyskany po otwarciu orzecha. Błąd. Aby uzyskać mleko kokosowe najpierw z wnętrza wydobywa się koprę w postaci wiórków. Następnie wiórki zostają zalane wodą i są wyciskane w wodzie. Powstały biały płyn, w zależności od gęstości i zawartości tłuszczu jest albo mlekiem albo śmietanką kokosową...


Żeby doczekać się dorastającej do 30 m wysokości palmy zdolnej produkować do 75 owoców w roku trzeba najpierw wyhodować takie sadzonki...


A kiedy drzewo wyrośnie z jego soku można produkować napój "rozweselający" zwany winem kokosowym, którego smak nie przypadł nam zbytnio do gustu. Ot taki miejscowy bimberek...


Pani domu pokazała nam jak z liści palmy kokosowej wyplata się maty, których zastosowanie jest bardzo wszechstronne - od maty, na której rozkłada się pościel do spania po przewiewną ścianę domu...
 


A to tylko kilka przykładowych zastosowań... Z korzenia palmy można zrobić szczoteczkę do zębów. Z pnia można wyprodukować meble lub niewielką "dłubankę". Można uzyskać olej kokosowy, popularny zarówno w kuchni, jak i w kosmetyce... Orzech ma swoje znaczenie w wedyjskich rytuałach... Z drewna można produkować potrzebny w gastronomii węgiel drzewny... Nic więc dziwnego, że uprawa palmy kokosowej jest bardzo popularna, a Sri Lanka należy do największych eksporterów tego produktu rolnego...


Kolejny krótki skok autokarem i zatrzymujemy się przy kolejnej atrakcji. To Ranweli Spice Garden. Sri Lanka ma doskonałe warunki klimatyczne i glebowe dla większości egzotycznych roślin, które od stuleci cenione były w kuchniach świata jako przyprawy. W konsekwencji na wyspie istnieje bardzo wiele plantacji specjalizujących się w poszczególnych roślinach przyprawowych, ale również wiele plantacji mieszanych. Część z nich przekształcono w atrakcje turystyczne i taką jest Ranweli Spice Garden...


Zanim jednak zajęliśmy się przyprawami i powstającymi z nich produktami naszą uwagę przykuły rośliny kwiatowe, które dopiero niedawno pojawiły się w polskich kwiaciarniach, a na Sri Lance rosną jak chwasty po przydrożnych rowach, na miedzach czy w zaroślach na terenach podmokłych... 
 




Poznawanie przypraw zaczynamy od wanilii. Kto z nas jedząc rurkę z kremem waniliowym, czy liżąc waniliowe lody zastanawia się co dało im ten wspaniały smak. Warto wiedzieć, że wanilia jest pnączem, storczykiem i że jest jej 109 znanych odmian. Tylko jedna z nich, wanilia płaskolistna wytwarza to, co znane jest jako laski wanilii. Ponieważ wanilia jest pnączem z zasady uprawia się ją w połączeniu z uprawą drzew dających inne produkty przyprawowe - najczęściej z drzewem kakaowca, które służy wanilii do oplatania się wokół...


W czasach PRL ananasy znaliśmy jako owoc w plasterkach z puszki... Rzadko kiedy spotkać można było owoce ananasa. Wiele osób myślało, że ananas rośnie jak szyszka. Tymczasem ananas jadalny to jedna z odmian rośliny należącej do bromeliowatych. Owoc wyrasta na szczycie pędu, który dochodzić może do 1.5 m wysokości. Dojrzałe owoce to nie tylko produkt spożywczy, ale też i lek medycyny tradycyjnej. Niedojrzały ananas może posłużyć jako inicjator biegunki. Z drugiej strony zawarta w roślinie bromelina, w skład której wchodzi pięć enzymów proteolitycznych ma działanie przeciwzapalne, przeciwobrzękowe, poprawia trawienie, działa antyagregacyjnie na płytki krwi i może intensyfikować działanie antybiotyków...


Poranek wielu z nas rozpoczyna od mocniejszej lub słabszej kawy... Owoce kawy są obierane z miąższu dla wyłuskania ziaren. Ziarna w stanie "zielonym" są produktem rozprowadzanym głównie do palarni kawy gdzie poprzez obróbkę zwaną paleniem produkt przekształca się w kawę paloną stanowiącą w formie ziaren lub po zmieleniu główny produkt w handlu konsumenckim. Kawa ma co najmniej tyle samo zalet co wad, a jej oddziaływanie na człowieka zależne jest od genetyki osobniczej i stanu zdrowia... Ogólnie może pomagać, ale może też szkodzić, szczególnie gdy przesadzimy ze spożyciem...


Pieprz był kiedyś przyprawę, za którą w stosunku 1/1 płacono szczerym złotem. Rodzina tych roślin to według biologów nawet około 700 gatunków i odmian od roślin typu pnącza po krzewy i drzewa. Owoce nie wszystkich z nich nadają się do spożycia. Najbardziej popularny jest pieprz czarny ale mało kto wie, że z tej samej rośliny pochodzi również pieprz czerwony i biały oraz zielony - jest to zależne od fazy dojrzałości... W kuchni azjatyckiej bardzo często spotykamy w potrawach pieprz zielony i chcielibyśmy przywieźć taki pieprz do domu, zbieramy więc lub kupujemy strączki zielonych kulek by po kilku dniach przekonać się, że nasz piękny zieloniutki pieprz stał się suchym pieprzem czarnym... Jeżeli więc chcemy przywieźć do domu zielony pieprz to niestety trzeba kupić na bazarze produkt odpowiednio przetworzony przez lokalnych speców... 



Kolejne wiecznie zielone drzewko, na którym drobne białe kwiatki przekształciły się już w dorodne orzeszki to muszkatołowiec korzenny znany nam głównie pod postacią gałki muszkatołowej w sosie czy pasztecie... Mało kto wie, że mięsista skórka owocu przetwarzana jest na dżem lub po kandyzowaniu spożywa się ją jako cukierki. Czerwona okrywa nasion jest oddzielana i suszona po sproszkowaniu tworzy przyprawę delikatniejszą niż sproszkowana pestka, dodatkowo pozwalającą nadać potrawie kolor bardzo zbliżony do tego, jaki oferuje szafran. Mało kto wie, że gałka muszkatołowa ma też działanie psychoaktywne, a odpowiednio spreparowane wyciągi działają jak narkotyk wywołujący od halucynacji, poprzez delirium do śmiertelnego zatrucia na skutek nadużycia dla celów "rekreacyjnych"...



Niewielu miłośników kakao i czekolady wie, że uwielbiany przez nich produkt pochodzi z owoców drzewa (lub też krzewu) i że kwiaty i owoce nie pojawiają się na gałązkach tylko wyrastają z pnia rośliny...


Goździki nie często produkują owoce. To, czego używamy w kuchni to wysuszone pąki kwiatowe rośliny. Dla większości z nas goździki to przyprawa do kompotów czy dżemów. Ale prawie każdy z nas zna piekący smak w ustach po wizycie u dentysty - to efekt zastosowania olejku goździkowego jako leku przeciwbólowego. Znany jest od dawna w medycynie chińskiej i Ajurwedzie...


Wśród porastających ogród drzew są też i limonki...


Dla tych co muszą mieć coś ostrego znajdą się różne odmiany palącej jak ogień papryki...


Znalazła się też w ogrodzie przypraw bawełna...


No i wśród kwitnących orchidei udajemy się na prezentację produktów plantacji...



Na stole pokaźny zestaw produktów - od przypraw w czystej postaci po kremy, olejki, maści, sosy mieszanki przyprawowe. No i jest pracownik specjalista od przybliżania gościom co kryją te pudełka, woreczki i butelki...




A po prezentacji, dla chętnych, masaż stóp z wykorzystaniem technik Ajurwedy i miejscowych produktów...



No i jak nogi już nie bolą, a prezentacja uświadomiła turystom co jest co to czas do sklepu wykorzystać nabytą wiedzę i zawartość portfela... Tyle, że produkty równoważne nabyć można na lokalnym targu bez eleganckiej etykiety i torebki ale za jedną trzecią żądanej tu ceny...



No i jeszcze kilka kwiatków i jedziemy dalej...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz