piątek, 31 marca 2017

Majorka Wielkanoc 2015 - dzień pierwszy

 Wielkanoc 2015 postanowiliśmy spędzić gdzieś „wyjazdowo” , nasz wybór padł na Majorkę. Powinno być w miarę ciepło, zielono no i jest parę fajnych wydarzeń okołowielkanocnych, które chętnie zobaczymy.
  
Do Palmy wylatujemy w Niedzielę Palmową Biggrin o godzinie 19.50 co oznacza, że na lotnisku nie załapiemy się na ostatni autobus rozwożący turystów po wyspie (jest jeszcze przed sezonem i obowiązuje zimowy rozkład jazdy). Na szczęście hotel zarezerwowaliśmy w miejscowość Can Pastilla (ok 2 km od lotniska) więc taksówka nie szarpnie nas mocno po kieszeni.
Do hotelu  Las Arenas docieramy mocno po 23, szybka rejestracja i zapraszają nas do restauracji, gdzie czeka na nas zimna kolacja, butelka wina, woda. Miłe zaskoczenie na początek, niestety później już tak fajnie nie będzie i parę razy zostaniemy niemile zaskoczeni.
Jakoś tak wyszło, że się zasiedzieliśmy z przyjaciółmi i nie mam fotek pokoju, ale bez szału, zwykły pokój hotelowy, trochę mały balkon i idiotycznie rozplanowana łazienka. Drzwi otwierały się prosto na toaletę. Współczuję tym, którzy siedzieli w świątyni dumania i ktoś nagle otworzył drzwi do łazienki ROFL. Zaletą było to, że pokój miał kaloryfer Good. Wieczorami robiło się naprawdę zimno i ogrzewanie się przydawało.
Basen hotelowy bardzo mały i niewiele leżaków, co w sezonie zapewne jest dużym problemem.
Bardzo miła i sprawna obsługa w restauracji, niestety jedzenie bardzo nierówne. Jednego dnia pyszne dania i duży wybór, drugiego wszystko nijakie i to był najsłabszy punkt hotelu. Dziwna zasada w barze, goście all obsługiwani byli tylko z jednej strony. Codziennie wieczorem muzyka na żywo lub dyskoteka. Obsługa w recepcji w większości miła i pomocna. Ogólnie w sezonie bym się zastanawiała czy wybrać ten hotel na plażing i leżing.
Następnego dnia rano odbieramy z wypożyczalni samochód i jedziemy do Jaskini Smoka. Po drodze robimy parę przystanków na focie. Już wiemy, że Majorka bardzo się nam spodoba Preved
Jak zwykle skręciliśmy w mocno lokalną drogę i w środku nigdzie natrafiliśmy na taki uroczy hotel, piękne miejsce na krótki wypadzik Good.

W niewielkiej odległości od Porto Cristo (jakieś 1,5-2 km) znajduje się jedna z największych atrakcji Majorki Coves del Drac. Jaskinie zostały odkryte w XIX w., przez francuskiego geologa Martela. Od jego nazwiska nazwano odkryte w nich, największe w Europie, podziemne jezioro.
Łączna długość jaskiń to około 2 km, głębokość 25 m. Panuje w nich stała temperatura 21 C i wilgotność na poziomie 80%. Jak głosi legenda nazwę swą jaskinie zawdzięczają smokowi o ciele węża i skrzydłach nietoperza, który zamieszkiwał jaskinię i pilnie strzegł ukrytego w niej skarbu.  Zwiedzanie jaskiń odbywa się tylko w grupach z przewodnikiem. Nam udało się kupić bilety na godzinę 15.00 i pomimo, że jest to czas kiedy autokary z wycieczkami raczej już odjechały, ludzi było sporo.
Bilet wstępu kosztuje 14.50 eur. Bilety można nabyć w kasie lub przez Internet. Podobno do jaskini wpuszczają ograniczoną ilość osób, ale nie mogę tego potwierdzić.
W jaskini obowiązuje zakaz robienia zdjęć z lampą . Przewodnik raczej tego pilnuje, niestety nie pamiętam jaja jest kara z użycie błysku. Podczas koncertu obowiązuje całkowity zakaz fotografowania i nagrywania. Niestety bardzo tego pilnują.
Jak już jesteśmy przy koncercie. Różne opinie w necie można znaleźć. Sporo osób twierdzi, że to chała, nuda i beznadzieja. Jest też wiele pozytywnych opinii. My przed wyjazdem znaleźliśmy parę filmików w necie, wiedzieliśmy czego się spodziewać, a i tak byliśmy pod wrażeniem. Byliśmy takimi świnkami, że przyjaciołom nic nie pisnęliśmy do ostatniej chwili i byli mega zachwyceni. Stwierdzili, że to super przedstawienie i negatywne opinie to gruba przesada.
Na koniec mała rada siadajcie w skalnym audytorium na dole jak najbliżej środka (o ile będzie to możliwe), po koncercie nie czekajcie na zaproszenie tylko od razu idźcie w kierunku łódek, dzięki temu unikniecie czekania w kolejce.


Na początek, zanim zobaczymy Łaźnie Diany, Teatr Wróżek i inne piękne formacje na zdjęciach,   krótki filmik























Przy jaskiniach znajduje się niewielki park, w którym ustawiono popiersie pioniera turystyki na Majorce Don Huana Servera Camps. To dzięki niemu możemy spacerować po Jaskini Smoczej. Był on pomysłodawcą i współtwórcą schodów i ścieżek, które umożliwiły zwykłym turystom bezpieczne zwiedzanie jaskiń Biggrin









Jedziemy do Porto Cristo.  Nazwa miasta pochodzi od ikony Chrystusa, którą na grzbiecie wiozły dwa woły. Ikona miała dotrzeć do Palmy, ale woły zatrzymały się w miejscu obecnego miasta i  uparły się, że nie ruszą dalej. Ikona pozostała w osadzie, którą nazwano Port Chrystusa.
Miasteczko jest niewielkie, bardzo spokojne i ciche. Na urokliwych uliczkach prawie nie widać mieszkańców, co jakiś czas mijamy jakiś turystów. Troszkę ruchu panuje na deptaku przy porcie. Podobno nawet w pełni sezonu jest tu bardzo spokojnie.
















Jedziemy do Świętego Baranka. Po drodze do tego uroczego miasteczka mijamy takie widoczki Preved








Santanyi to niewielka bardzo ładna miejscowość. Całe miasteczko zbudowane jest z pomarańczowego piaskowca. W XVI wieku w mieście wzniesiono fortyfikacje i mury obronne, które miały uchronić mieszkańców przed najazdami pirackimi.  Zostawiamy samochód w bocznej uliczce i idziemy na spacer po tym ślicznym, cichym miasteczku.






Kościół Sant Andreu






















Santanyi to ostatnie odwiedzane przez nas dzisiaj miejsce. Wracamy do hotelu odpocząć,  jutro też intensywny dzień będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz