Na położony najbliżej przejścia granicznego parking dojechaliśmy o mniej więcej 16:30 i już ciężko było znaleźć wolne miejsce. Narinder umówił się z nami, w którym miejscu odbierze nas po zakończeniu ceremonii i ruszyliśmy w kierunku widowni, zabierając ze sobą jedynie telefony i paszporty (nawet najmniejsze torebki są zakazane i trzeba je zostawić w depozycie i jedyne co można jeszcze ze sobą zabrać to niewielka flaga Indii).
Po drodze mijamy stragany z jedzeniem i napojami. Niektórzy przebyli dość daleką drogę, by dojechać na granicę na to codzienne wydarzenie...
Po drodze mijamy najpierw pomnik Maharadży Ranjita Singha - w końcu to twórca Imperium Sikhów, który tą drogą podróżował bardzo często.
Kolejny obiekt po drodze do wejścia to nieco bezkształtny głaz pokryty wyrytymi w nim tekstami w alfabecie staroindyjskim. To kopia jednego z "Kamieni Aśoki' władcy żyjącego w latach 269-232, który na monolitycznych filarach zwanych Kolumnami lub Filarami Aśoki oraz na głazach kazał wyryć swoje edykty wyznaczające zasady obowiązujące w jego państwie. Ponieważ tekst dotyczy między innymi "wykonywania obowiązku" taka kopia trafiła przed przejście graniczne w Wagah.
Nieco dalej mamy przykład artylerii z czasów Ranjit Singha...
I już przed nami ogromny budynek w swojej idei nieco podobny do starożytnych teatrów gdzie amfiteatr dla publiczności opierał się na wysokiej konstrukcji wspierającej, w której mieściły się pomieszczenia z teatrem powiązane. Tutaj budowla ta mieści biura wszelkich instytucji związanych z ruchem granicznym.
Jeszcze pomnik indyjskiego żołnierza - obrońcy granicy...
... i już jesteśmy przy bramce, gdzie za okazaniem paszportów zostajemy wpuszczeni na teren ceremonii i jesteśmy instruowani, w którym sektorze mamy sobie szukać miejsca.
Jeszcze głowica Kolumny Aśoki...
... a w wejściu do tunelu tablice upamiętniające położenie kamienia węgielnego pod budowę Kompleksu Attari 22 marca 2015 r oraz inaugurację ukończonego kompleksu 22 stycznia 2019 r...
... i już mamy widok na bramę oddzielającą Indie od Pakistanu... Warto zwrócić uwagę, że są to faktycznie dwie bramy, zakończone z boku filarami na których przedstawione są symbole Indii i Pakistanu a między nimi po asfalcie przebiega w poprzek drogi biała linia oznaczająca faktyczną linię graniczną między państwami. Warto też zauważyć, że po stronie pakistańskiej znajduje się podobna, ale sporo mniejsza widownia...
Znajdujemy miejsca we wskazanym nam sektorze, vis-a-vis sektora dla najważniejszych gości, tak więc mamy nadzieję na możliwość korzystnej obserwacji całej ceremonii, która odbywa się codziennie - w okresie lata czyli od kwietnia do września o godzinie 17:30 a zimą, od października do marca o 16:30. Do ceremonii zostało nam około pół godziny a już amfiteatralną widownię wypełnia kilka tysięcy ludzi i widzów stale przybywa. I tak jest codziennie.
Zdjęcia zasadniczo komentarza wielkiego nie wymagają, więc między nimi opiszę co to właściwie za ceremonia, skąd się wzięła, kto był jej twórcą, jak przebiega i czemu ma służyć, inaczej mówiąc jaki jest jej ideologiczny przekaz.
Aby zrozumieć genezę tej ceremonii trzeba cofnąć się do roku 1947 kiedy to na podstawie dominującej na danym obszarze religii dokonano podziału Brytyjskich Indii na muzułmański Pakistan i hinduistyczne Indie wzdłuż przebiegu linii zwanej Linią Radcliffe'a, wytyczoną przez brytyjskiego prawnika Sir Cyrila Radcliffea. Podział ten prowadził do ogromnej migracji muzułmanów z Indii do Pakistanu i hinduistów z Pakistanu do Indii, wiążącej się z ogromnym cierpieniem przestępczością i wręcz ludobójstwem na tle religijnym z obu stron, co upamiętnia Muzeum Podziału w Amritsar.
Podział nie był pokojowy i w pełni rozstrzygnięty. Były okresy wojen granicznych między obydwoma krajami, jak choćby w 1965 i 1971 r i nadal istnieją spory terytorialne jak choćby prowadzące do mniejszych lub większych walk granicznych spory o Kaszmir gdzie co jakiś czas dochodzi do lokalnych starć zbrojnych.
Przez oba kraje przebiega jeden z najstarszych i najważniejszych szlaków komunikacyjnych Azji określany mianem Grand Trunk Road czyli Wielka Droga Główna. Trasa ta powstała jak się ocenia około 2500 lat temu i przebiega na odcinku około 3,655 km od Teknaf w Bangladesz na granicy z Myanmar, przez Chittagong i Dhaka w Bangladesz, Kalkatę, Kanpur, Agrę, Aligarh, Delhi, Amritsar w Indiach, oraz Lahore, Rawalpindi, i Peszawar w Pakistanie do Kabulu w Afganistanie.Granica między Indiami a Pakistanem na tej drodze wypadła mniej więcej w połowie drogi między Amritsar i Lahore a dokładniej między miejscowościami Wagah po stronie pakistańskiej i Attari po stronie indyjskiej w szczerym polu... Obecnie oficjalna nazwa przejścia granicznego w tym miejscu to Przejście Graniczne Attari–Wagah, które do 1999 r było jedynym przejściem granicznym między tymi dwoma krajami gdzie długość ich wspólnej granicy wynosi 3,323 kilometrów.
Ceremonia po stronie Indyjskiej rozpoczyna się od pokazu musztry. Ciekawostką jest, że musztrę prezentował mieszany oddział kobieco-męski a komendy podczas musztry wydawała kobieta...
11 października 1947 spotkali się na tej drodze indyjski Brigadier (później Generał Major) Mohinder Singh Chopra i pakistański Brigadier Nazir Ahmed i przy pomocy linii białą kredą w poprzek drogi oraz trzech beczek wyznaczyli przebieg granicy w tym miejscu i utworzyli tu posterunki graniczne. Następnie po obu stronach powstało kilka namiotów dla straży granicznej, postawiono dwie budki wartownicze pomalowane w narodowych kolorach każdego z krajów oraz wstawiono bramkę, aby regulować przepływ uchodźców. Postawiono też po każdej ze stron maszt na flagę państwową a w podstawie każdego z nich umieszczono płytkę z brązu z nazwiskami głównych uczestników tego historycznego wydarzenia.
I zasadniczo nic specjalnego nie działo się w tym miejscu do roku 1959. Ceremonia graniczna została ustanowiona na mocy międzyrządowego porozumienia. I tu powstaje pytanie - czemu ta ceremonia ma służyć. Samo stwierdzenie, że jest to kontynuacja tradycji opuszczania flagi państwowej o zachodzie słońca jakoś nie do końca mnie przekonuje...
Według oficjalnych materiałów, ceremonia na służyć jako "Symbol Podziału i Jedności". Podziału z pewnością. Po dwóch stronach płotu manifestują przy aplauzie pobudzonej publiczności dwie zwaśnione społeczności. Oczywiście, ludność obu tych krajów etnicznie stanowi jedność. Natomiast w sferze religijnej podział jest wyraźny i raczej nie do pogodzenia. Trudno nawet wyobrazić sobie, żeby Islam i Hinduizm mogły iść ze sobą w parze. Wzajemna nieufność i wręcz nienawiść budowana była przez stulecia. Odmienność kulturowa jest tak głęboka, że stała się wzajemnie nieakceptowalna. W konsekwencji, o jedności trudno tu mówić...
Kolejny aspekt to "Kontekst historyczny". Spektakl graniczny, bo trudno określić to wydarzenie inaczej, ma przypominać o bolesnym podziale i jego konsekwencjach. Ma jednocześnie przypominać o trudnych wyzwaniach jakie stały przed obydwoma stronami, aby utrzymać pokój. Czy aby na pewno jest to sprawa historyczna? W moim odczuciu to, co dzieje się na widowni pod dyktando mistrza ceremonii jakoś nie przypomina pojednania. Wojskowy spektakl po obu stronach też pokazuje raczej przesłanie "My wam pokażemy" czy też "Nie próbujcie nas ruszyć, bo..." czy też "Patrzcie jaką mamy siłę..."
Ceremonia ma też pokazywać i budować "Patriotyczną dumę". Tylko pytanie - patriotyczną dumę czy nacjonalizm? Po jednej i drugiej stronie widać, że panuje atmosfera pobudzenia. Mocno przyczynia się do tego po jednej jak i po drugiej stronie prowadzący ceremonię "wodzirej" W krzykach dochodzących zza bramy wyraźnie przebija się słowo "Pakistan". Po stronie indyjskiej wodzirej zachęca tłum do wielokrotnego powtarzania okrzyków “Jai Hind” oraz “Vande Mataram". Jakie jest znaczenie tych okrzyków? Jai Hind to pozdrowienie, hasło i okrzyk bitewny powszechnie używany w Indiach we wszelkiego rodzaju wystąpieniach odnoszących się do patriotyzmu wobec Indii. Oznacza on "Niech żyją Indie" lub "Zwycięstwo dla Indii" albo też "Niech Żyją Indie". Z kolei Vande Mataram to słowa wzięte z wiersza stanowiącego fragment powieści 'Anandamath', bengalskiego pisarza Bankima Chandra Chattopadhyay napisanej w1882 r. Można je tłumaczyć jako "Chwała Matce" lub "Chwała Tobie Ojczyzno". Termin "mataram (माताराम)" oznacza ojczyznę Indie. A więc patriotyzm czy nacjonalizm?
Następny cel ceremonii to "Wymiana Kulturalna". Ceremonia ta ma służyć "kontaktom ludzi z ludźmi" i "wymianie kulturalnej między Indiami i Pakistanem". Tylko gdzie ta wymiana? Przez graniczny płot?
Czy ta "wymiana" to wymierzone w stronę Pakistanu karabiny?
Po mustrze przyszedł czas na prezentację sztandarów. A widownia coraz bardziej wypełniona i podekscytowana...
Kulturową różnicę widać przez szczeble bramy, chociażby po strojach, szczególnie kobiet po pakistańskiej stronie...
To przedstawienie ma też być "Symbolem Pokoju". Według interpretacji oficjalnej ". I dalej: "Wielu gości postrzega tę ceremonię jako symbol nadziei i pokoju między Indiami a Pakistanem. Bycie świadkiem tego codziennego rytuału może inspirować odczucie optymizmu co do lepszych relacji między dwoma narodami." Optymizmem ma wiać dzięki temu, że w ostatnim czasie jeden uścisk dłoni między indyjskim a pakistańskim pogranicznikiem zastąpiono dwoma. Ponadto w październiku 2010, Generał Major Yaqub Ali Khan dowódca Pakistan Rangers, jednostki celebrującej po stronie pakistańskiej, zdecydował, że "należy stonować agresywne aspekty teatralne elementy ceremonii".
Tych strażników na czterech łapach lubimy najbardziej...
Te mundury i ten krok są najbardziej fotogeniczne...
I jeszcze jeden z domniemanych podtekstów tej ceremonii. Otóż jest to "Symbol Nadziei" "na poprawę stosunków i pokojową dyplomację między Indiami a Pakistanem. Jest ona przypomnieniem, że pomimo złożoności i wyzwań istnieje potencjał dla współpracy i zrozumienia między tymi dwoma narodami." To takie fragmenty wyjęte z materiału zachęcającego turystów by zasiedli na widowni...
Pomimo napięć indyjsko pakistańskich bardzo rzadko ceremonia odbywa się bez publiczności. I tylko raz, i to po stronie pakistańskiej miał miejsce poważny incydent. Otóż 2 listopada 2014 r, młodzieniec w wieku oszacowanym na podstawie tego, co z niego zostało, zdetonował 25 kg materiałów wybuchowych umieszczone w kamizelce około 600 metrów od granicy w czasie, gdy pakistańscy widzowie opuszczali już amfiteatr. Konsekwencje tego samobójczego ataku - około 60 zabitych i co najmniej 110 rannych...
Przy bramie coraz więcej strażników, a brama wciąż zamknięta...
A przedstawienie trwa...
Jest wreszcie na swoim posterunku dowódca, który przyjmować będzie meldunki dowódców pododdziałów...
I wreszcie brama zostaje rozsunięta i można nieco lepiej spojrzeć na drugą stronę...
Obserwując Pakistańskich Rangersów można zauważyć, że wszyscy uczestniczący w ceremonii mają wąsy i brody. Do tej uroczystej ceremonii żołnierze są dobierani i specjalnie szkoleni. A dla tych wybrańców zastosowanie ma specjalna polityka dotycząca utrzymania bród i wąsów. I za prawidłowo prowadzone wąsy i brodę przewidziane jest specjalne dodatkowe wynagrodzenie...
Gestykulacja to jeden z głównych elementów tego przedstawienia...
A w międzyczasie słońce schowało się za trybuny pakistańskie, więc przyszła pora na kulminacyjny moment opuszczania flag państwowych. I jest to trudny element, gdyż "flagowi" muszą wykonywać ruchy dokładnie tak samo, gdyż obie flagi muszą przez cały czas być na tym samym poziomie...
I koniec przedstawienia - bramę zasuwamy.
Opuszczamy amfiteatr i udajemy się do samochodu. Wymieniamy pierwsze wrażenia. Czy się podobało? Bardzo. Czy warto było przyjechać? Bez wątpliwości było warto. Widowiskowo ładne przedstawienie, czasem nawet nieco śmieszne. Taki patriotyczny wiec z dużym zadęciem.
A po drodze mijamy jeszcze pomnik braterskiego uścisku dłoni nad linią graniczną...
A kiedy my idziemy do samochodu, żeby jak najszybciej wrócić do Amritsar większość Indusów udaje się do położonego tuż przy granicy kompleksu Shahi Qila - ogromnego kompleksy restauracyjno-handlowego, gdzie z jednej strony można przy tradycyjnym posiłku przedyskutować wrażenia a potem nabyć pamiątki z granicy Attari-Wagah...
A jeżeli ktoś ma sporo czasu i chciałby obejrzeć ceremonię od początku do końca to na koniec jeszcze bardzo długi bo trwający około 43 minut film pokazujący jak my widzieliśmy przebieg tej ceremonii i przy jakich dźwiękach ceremonia ta jest prowadzona.
Narinder odwozi nas do hotelu. Spędzone z nim popołudnie bardzo nam się podobało. Miło pracuje się z człowiekiem, który nie narzuca nic na siłę, stara się zaspokoić zainteresowania klienta i ma wiele do pokazania - bez żadnych wizyt w "zaprzyjaźnionych" sklepikach z turystycznymi pamiątkami. Dzisiejszy dzień zadowolił nas na tyle, że postanowiliśmy kontynuować zwiedzanie z Narinderem również jutro w Amritsar. Żegnamy się przy hotelu i umawiamy na jutro...
Ale dla nas to jeszcze nie koniec dnia Dziś mamy jedyną okazję zobaczyć Amritsar, a szczególnie Złotą Świątynię w nocy, a że nie ma jeszcze 19:00 ruszamy na wieczorny spacer. Ale o tym w kolejnym wpisie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz