środa, 6 stycznia 2021

Stragan i słonie

Widokowo piękną, ale dość stromą i pełną niebezpiecznych zakrętów drogą zjeżdżamy w kierunku miejscowości Pinnawala, gdzie kolejny raz mamy spotkać się ze słoniami cejlońskimi. Po drodze mijamy sporo przydrożnych straganów z owocami. Nasz kierowca i jego pomocnik mają swój preferowany stragan oferujący bogaty zestaw owoców i jednocześnie posiadający dość miejsca na zatrzymanie sporego jednak pojazdu. No to stajemy i idziemy na zakupy... 

I faktycznie jest w czym wybierać. Kokosy, banany, papaje, mango, ananasy, przyprawy i masa innych czasem słabo znanych nam owoców i warzyw...


Dla większości z nas jeszcze do niedawna znany był jedynie żółty, księżycowaty owoc o dość grubej skórce i białym miąższu, który jak za długo poleżał to czerniał, a jego miąższ stawał się galaretowaty i niezdatny do spożycia, a jak był zielonkawy to znowu był niedojrzały i trzeba było poczekać aż zżółknie. Dopiero niedawno w naszych sklepach pojawiły się inne odmiany owoców bananowca. Tymczasem według listy roślin mamy na świecie około 70 odmian bananowców. Oczywiście nie wszystkie dają takie same owoce i dają się spożywać w takiej samej formie. Wprawdzie nadal najbardziej popularny jest banan zwyczajny, ale wcale gorsze w smaku od niego nie są na przykład banany czerwone występujące też w kilku odmianach. I od razu jedna uwaga. Nie oceniajmy bananów i innych owoców po tym co kupimy w naszych marketach. Zapewniam szanownych czytelników, a zapewne poprą mnie ci, którzy mieli okazję sprawdzić to organoleptycznie, że banan, który dojrzał w naturalnych warunkach w miejscowym słońcu ma zupełnie inny smak niż owoc zebrany w stanie dalekim od dojrzałości, który następnie przejechał tysiące kilometrów by przed trafieniem do sklepu dojrzewać sztucznie w dojrzewalni... To samo odnosi się zresztą również i do innych owoców... 


Naszym faworytem wśród bananów okazał się ten czerwony na pierwszym planie - słodziutki i kremowy...





Taka kiść bananów to trochę waży... a już dwie dla równowagi...









A tak na macie przy drodze suszą się goździki...


Jeszcze kilkanaście minut jazdy i jesteśmy w wiosce Pinnawala. W samej wiosce nic specjalnie ciekawego nie ma. Wprawdzie jest ładnie położona nad rzeką Maha Oya, która w tym miejscu tworzy szerokie rozlewisko, ale brak tu historycznych obiektów czy współczesnych ciekawostek. Właściwie można powiedzieć, że życie wsi toczy się wokół "Sierocińca dla Słoni". Ponieważ miejsce to odwiedzają dziesiątki turystów dziennie, wokół powstało wiele sklepów typowo turystycznych z pamiątkami, biżuterią  i wyrobami związanymi ze słoniem. Jednym z momentów, które chce zobaczyć każdy turysta jest przejście słoni z ośrodka do kąpieli w rzece przez wioskę i na taki przemarsz właśnie przyjechaliśmy...


Słonie w ośrodku żyją według ustalonego harmonogramu, godziny kąpieli są określone i niezmienne. Dlaczego? Bo trudno ufać, że któryś ze stada około 80 słoni nie zainteresuje się na przykład sklepową wystawą. W związku z tym, przed przemarszem stada główną ulicą sklepikarze zabezpieczają witryny żaluzjami lub okiennicami... ot tak dla pewności...


Na temat ośrodka w Pinnawala krąży po sieci sporo niestworzonych historii, więc może warto napisać kilka słów co to jest o do czego służy, przy czym spodziewam się całkowicie sprzecznych z moją opinii, szczególnie tych, którzy nie znają realiów. Ale w sieci to normalne...
Pinnawala Elephant Orphanage czyli Sierociniec dla Słoni w Pinnawala nie jest instytucją prywatną, nie jest obozem słoni i nie jest atrakcją stworzoną dla turystów. Powstał w roku 1975 i jest instytucją państwową, dla której organem założycielskim i sprawującym kontrolę jest Sri Lanka Department of Wildlife Conservation (DWC) Czyli Departament Ochrony Przyrody Sri Lanki. 


Liczba słoni żyjących w Pinnawala zmienia się z roku na rok. I nie jest to jedno ale nawet trzy pokolenia słoni. Rozpoczęło się od 5 osieroconych słoników o imionach “Neela”, ”Kumari”, ”Vijaya”, ”Kadira” oraz “Mathalee”, a w szczytowym momencie było ponad 100 pensjonariuszy ośrodka. Ośrodek zatrudnia do opieki nad słoniami około setki pracowników, wśród których mahoudowie, czyli bezpośredni opiekunowie słoni to jedynie połowa personelu - około 50 osób. Poza tym są i lekarze weterynarii, i obsługa "bufetu" przygotowująca posiłki, w tym butle z mlekiem dla najmłodszych, a także personel naukowy zajmujący się badaniami nad różnymi aspektami wiedzy o słoniach.


Celem powołania ośrodka było ratowanie populacji słoni na Sri Lance. Za czasów brytyjskiej okupacji populacja słoni na wyspie, na skutek niekontrolowanych polowań, zmniejszyła się z około 30,000 sztuk w 1815 r do poziomu bliskiego wyginięciu. W pierwszej kolejności, po odzyskaniu niepodległości, władze Sri Lanki postanowiły ratować osierocone słonie oraz słonie, które doznały urazów na skutek różnych wypadków. Skąd osierocone słoniątka? Powodów było wiele - kłusownictwo, konflikt o pola, wypadki czy odrzucenie przez stado. Okazało się, że  pensjonariusze w składzie mieszanym swobodnie korzystali z 10 ha terenu ośrodka, w roku 1984, urodziło się tu pierwsze miejscowe słoniątko. Mała słonica otrzymała imię Sukumalee. Rodzicami byli licząca 21 lat Vijaya oraz 20 letni Kumar.  Dało to impuls by Pinnawala zaczęła pełnić funkcję ośrodka hodowlanego słoni. Obecnie jest uważana za jeden z najbardziej efektywnie działających ośrodków tego typu w Azji. Między 1984 a 2015 rokiem urodziło się tu 70 słoniątek. Część z nich trafiła do świątyń i prywatnych właścicieli, a część została oswobodzona. A populacja wolnożyjących słoni na Sri Lance przekroczyła w 2011 r 5800 sztuk, co oceniono przez zliczanie słoni przy wodopojach...


Utrzymanie stada słoni kosztuje i to nie mało. Młodziaki w ramach atrakcji dla turystów - karmienia słonia - otrzymują substytut matczynego mleka w butelce - w końcu słoń to wprawdzie duży, ale jednak ssak. Cała reszta karmiona jest paszą naturalną. Codziennie do ośrodka dostarczana jest pasza dla pensjonariuszy. Na dorosłego słonia potrzeba bagatela 200 kg paszy dziennie (przemnóżcie to przez powiedzmy 90 dorosłych  a otrzymacie 18 ton dziennie). Przemnóżcie to przez cenę za kilogram na poziomie 0.20 $ czyli około 0.90 zł za kilo - i mamy jakieś 16,000 zł na paszę dziennie. No bo co jada słoń w ośrodku - gałęzie drzewa chlebowca, liście palmy kokosowej, liście palmy cukrowej, gałęzie tamaryndowca oraz siano, a dodatkowo dziennie około 2 kg ryżowych otrębów i kukurydzy podawane w osobnym worku. Nic więc dziwnego, że czynione są starania, aby pozyskać środki pozabudżetowe na utrzymanie ośrodka. Wstęp dla cudzoziemców to ekwiwalent 20 $, dodatkowo można wykupić karmienie małych słoników butelką. Ośrodek otwarty jest od 8:30  do 18:00. Karmienie butelką ma miejsce o 9:15 i 13:15 oraz 17:00. Kąpiel w rzece dwa razy dziennie - o 10:00 i 14:00.


Nie wszystkie słonie znalazły się w ośrodku jako sieroty. Ta słonica ma na imię Sama. Przyszła na świat gdy na Sri Lance Tamilowie toczyli walki przeciw Syngalezom w formie wojny partyzanckiej, często zastawiając na przeciwnika minowe pułapki. Na taką właśnie minową pułapkę weszła Sama gdy miała 2 lata. Wybuch urwał jej dolną część prawej przedniej nogi, która po wygojeniu jest o około 15 cm krótsza.. Pod opieką w ośrodku słonica wróciła do zdrowia, ale niestety chodzi na trzech nogach co powoduje, że nastąpiły u niej zmiany kręgosłupa wynikające z nieprawidłowej postawy. W 2003 roku dziesięcioletnia Sama ważyła już blisko 1800 kg - a słonie rosną do wieku 20-25 lat... Działająca w Niemczech organizacja Verein Pinnawela Hilfe (Towarzystwo Pomocy Dla Pinnawela) podjęło więc projekt pomocy dla Samy. Międzynarodowy zespół specjalistów od protetyki z Firma Liedtke w Landshut/Ergolding złożony z ortopedy Manfreda Herwiga, Dr. Stefanie Reitter weterynarza i jednocześnie kręgarza z Linzu, konsultanta i trenera słoni Dana Koehla ze Szwecji oraz fizjoterapeuty z Landshut Annette Walter-Kilian opracował protezę nogi dla Samy, żeby powstrzymać dalsze zwyrodnienie kręgosłupa... I chyba się udało...


Często padają pytania - dlaczego mahoud ma kij z hakiem? Dlaczego niektóre słonie noszą łańcuchy?. To pytania takie same jak dlaczego pies ma obrożę czy dlaczego jeździec ma palcat albo dlaczego krowa na łące jest palikowana. Niestety nawet trzymane w niewoli słonie mogą mieć czasem durne pomysły i mogą wymagać poskromienia ich zapędów... 
 




Podczas kąpieli słonie puszczone są do rzeki całkowicie luźno, robią co chcą, a mahoudowie obserwują sytuację z brzegu. I lepiej żeby do wody nie wchodzili, bo znany jest przypadek (film był w sieci), że gdy opiekun poszedł popływać to słoń myślał, że się topi i pobiegł go ratować...





Są jednak też i słonie, które z takich czy innych względów muszą być ściśle kontrolowane - z zasady samce, które mają dziwne pomysły i są niebezpieczne. Na terenie ośrodka mają też swoją osobną stajnię. I niestety nawet podczas kąpieli muszą być przykute łańcuchem.








Maluchy są bardzo ciekawskie. Jest takie miejsce, w którym mahoud pozwala pojedynczym osobom (za niewielką łapówkę) zejść bliżej słoni. Któryś z młodziaków natychmiast wykorzystuje okazję bo wie, że człowiek w tym miejscu oznacza dodatkową porcję bananów... Do przyjemności należy też pogłaskanie i podrapanie malucha...






Dość wyjątkowym słoniem w ośrodku był Raja. Nie mógł niestety być trzymany z innymi słoniami ze względu na swoją niepełnosprawność. Raja był dzikim słoniem. Niestety stał się ofiarą myśliwego w okolicach Galenbindunuwewa i został oślepiony. To, że trafił do ośrodka uratowało mu życie. Z drugiej strony ślepota powodowała, że był nerwowy, a zarazem strachliwy i nie mógł być prowadzony do kąpieli z innymi. Miał też w ośrodku swoją osobną stajnię. Raja przeżył w Pinnawala 19 lat i odszedł z przyczyn naturalnych 12 stycznia 2013 r przeżywszy około 70 lat. Szkoda, bo powiem, że był to chyba najbardziej okazały i dostojny słoń, jakiego widziałem...



Bliżej do Raji podejść nie można, bo mógłby się przestraszyć, a konsekwencje tego mogłyby być bardzo kosztowne...



Gdy Raja jako ostatni wrócił za bramę ośrodka mieliśmy jeszcze czas wejść do centrum informacji, które jednocześnie jest fabryką papieru. Ale na początek jeszcze o słoniu...Szkielet słonia to przede wszystkim ogromna czaszka, której kości nosowe kończą się tam, gdzie zaczyna się trąba. Tak więc dla niedowiarków - w trąbie nie ma ani jednej kości. Trąba jest połączonym wydłużeniem nosa i górnej wargi. Zbudowana jest z zaledwie 40,000 mięśni (niektóre źródła podają nawet 60,000) podczas, gdy człowiek to jedynie, zależnie od sposobu liczenia 450-500 mięśni.Słoń jest w stanie podnosić trąbą ciężary do 300 kg. 
 Mózg słonia jest największym mózgiem w świecie zwierząt. Mieści się w tylnej części czaszki i waży u dorosłego słonia w granicach 3 - 5 kg z zastrzeżeniem, że mózg samicy jest znacznie mniejszy niż samca. Słoń jest zwierzęciem inteligentnym i potrafi się uczyć i rozumie wydawane mu polecenia (np. Alija daha czyli Sloniu idź). 
 Słoń posiada w trakcie życia 24 zęby (po 12 górnych i dolnych). Ciekawostką jest, że w danym momencie życia używa tylko dwóch par. Pary zębów po kolei ścierają się i są samoistnie usuwane podczas gdy do przodu przesuwają się kolejne pary zębów. Ostatnimi i największymi zębami są trzonowe szóstki wchodzące "do użycia" około 30 roku życia słonia (tylko niektóre słonie mają jeszcze zęby numer 7) ważące po około 4 kg. Niestety gdy te zęby się zetrą, co następuje zazwyczaj między 60 a 70 rokiem życia, słoń traci zdolność przeżuwania, słabnie i pada z wycieńczenia.  
 Bardzo mocno rozbudowany u słonia jest kościec przedniej części ciała. Słoń cejloński osiąga w kłębie do 3.5 m wysokości. Korpus słonia opiera się na 19 parach żeber otaczających klatkę piersiową. Chociaż słoń jest przeżuwaczem, ma tylko jeden żołądek, co powoduje, że słabo przyswaja substancje odżywcze ze spożytej paszy. Przeciętnie słoń spożywa 149  do 169 kg paszy dziennie. Jednocześnie organizm słonia ma ogromne zapotrzebowanie na wodę w granicach 68.4 do 98.8 litrów dziennie. Samiec potrafi jednak pić znacznie więcej bo dorosły samiec potrafi w ciągu pięciu minut wypić nawet ponad 200 litrów. 
 Ogon słonia jest bardzo ruchliwy i służy głównie jako packa na owady. Bardzo ciekawa jest budowa stóp słonia. Nie widać tego na szkielecie poniżej, ale słoń chodzi praktycznie na czubkach palców. Słoń posiada po 5 palców w nogach przednich oraz po 4 w tylnych. Kości palców ukryte są głęboko w tkance mięśniowej i nie wszystkie palce tworzą paznokcie... 
 Skóra słonia ma różną grubość w różnych miejscach. Podczas gdy na przykład za uszami jest cienka jak papier na nogach czy korpusie ma przeciętnie 2-3 cm grubości. Uwaga Słoniowa skóra jest wrażliwa na słońce - słoń się opala i może doznać udaru. 
  Słonia azjatyckiego od afrykańskiego łatwo odróżnić po wielkości uszu, gdyż afrykański kuzyn ma uszy 3 razy większe. Uszy służą do wachlowania ciała i obniżania temperatury. Poza tym uszy słonia są bardzo wrażliwe i u każdego słonia inne więc słonie rozpoznają się po ich kształcie. O budowie, procesach zachodzących w organizmie, rozmnażaniu można jeszcze bardzo długo ale myślę, że ktoś kogo to zainteresuje znajdzie informacje w sieci...


Jeszcze jeden aspekt słonia - ponieważ dużo je to i dużo wydala. Ponieważ zwierzę żuje, ale proces trawienia jest niezbyt dokładny, słoń wydala spore ilości włókien. Odchody się zbiera, rozpuszcza w wodzie, oczyszcza i wykorzystuje do produkcji papieru. Ładny "słoniowy" papier czerpany jest drogi, ale jak pokazuje diagram poniżej każdy grosz przyda się na utrzymanie słoni w sierocińcu...
 

Pora żegnać się ze słoniami i ruszać na nocleg pod Colombo. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze przy restauracji - sklepie w miejscu, gdzie prowadzona jest uprawa orzechów nerkowca. 


Nasze pojawienie się sprawia, że nieomal spod ziemi wyrasta grupka fajnych i bardzo kontaktowych dzieciaków. I natychmiast widać, kto tu jest szefem...



Mimo popołudniowej pory wzdłuż drogi nadal działają stragany oferujące chętnym orzechy nerkowca w różnych formach i pokrewne produkty...


A turyści też czasem mają niezłe pomysły. Jeden z naszych panów pożyczył sobie rower stojący pod knajpką. Pojechał dość ostro opadającą w dół drogą... Tyle, że nie sprawdził biedak, czy rower  posiada sprawne hamulce... No i o mały włos a wylądowałby pod jadącą z przeciwka ciężarówką... Ot taki folklor...
 


Nam z atrakcji wystarczyły za to piękne różowe lotosy...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz