piątek, 17 grudnia 2021

Wientian III

Zostało nam do odwiedzenia jeszcze jedno miejsce "must see" w Wientian, a czas biegnie nieubłaganie. Dodatkowo, miejsce to jest nieco oddalone od centrum, a żar leje się z nieba. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak tylko skorzystać z typowego tu środka transportu. Nieco targowania i mamy tricykl, który ułatwi nam życie tego popołudnia...


W Wientian, obok tradycyjnych typowych azjatyckich trójkołowców, sporo jest pojazdów bardziej rozbudowanych i w konsekwencji wygodniejszych. Tu siłą napędową jest nieco mocniejszy motocykl, do którego domontowano ramę z wygodnym miejscem do siedzenia dla czterech osób. No to jedziemy...





Po około kwadransie jazdy, po zatłoczonych ulicach miasta, docieramy do parku, na terenie którego znajduje się kilka obiektów z naszej listy. Pierwszym, który rzuca się w oczy jest Ho Thammasapha, ale do tego obiektu wrócimy później... 


Centralne miejsce w całym kompleksie świątyń zajmuje pomnik Króla Setthathiratha, który był władcą Królestwa Lan Xang w latach 1548-1571 oraz Królestwa Lan Na w latach 1546-1551. Jedną z podstawowych zasług tego króla było niedopuszczenie do podziału kraju. Długo też i dość skutecznie bronił państwa przed najeźdźcami z Birmy, jednak jego następcom ta sztuka już się nie udała... Tak czy owak jest bohaterem narodowym...




Za pomnikiem znajduje się najważniejsza część kompleksu - pokryta złotem i otoczona krużgankiem stupa Pha That Luang. Niestety, podczas naszej wizyty trwały prace konserwatorskie i wejście do wnętrza nie było możliwe... A szkoda...



Historia głosi, że pierwsza świątynia w tym miejscu powstała w III w. p.n.e., kiedy to przybyli tu wysłannicy władcy imperium Mauryan, Cesarza Ashoki. Przynieśli oni ze sobą świętą relikwię - kość mostka Buddy, którą złożono w wybudowanej specjalnie w tym celu stupie...


Z biegiem czasu miejsce podupadło i w XIII w. powstała tu świątynia khmerska. Jednak i ta świątynia popadła w ruinę...


Przeniósłszy stolicę z Luang Prabang, Król Setthathirat nakazał w roku 1566 budowę obiektu o nazwie  Pha That Luang. Nowa stupa powstała na podstawie o kształcie kwadratu o boku 69 m, osiągnęła wysokość 45 m, a jej wnętrze podzielone zostało na trzy poziomy o wymiarach - pierwszy 67 x 69 m, drugi 47 x 47 m i trzeci 29 x 29 m. Od samego powstania stupa pokryta była złotym liściem, który w mniejszych lub większych fragmentach rabowali kolejni najeźdźcy. Wreszcie w 1828 r obiekt został zniszczony przez Tajów. Stupę odrestaurowali Francuzi dopiero w 1900 r. Kolejna rekonstrukcja miała miejsce w 1930 r., by wreszcie pełnej odbudowy, po zniszczeniach z czasów II Wojny Światowej, dokonać pod koniec lat 1940... Otaczające stupę krużganki tworzą kwadrat o boku 85 m i mieszczą liczne posągi Buddy.. 


Na zewnętrznym obwodzie ganku znajdują się ołtarze, do których dostępu bronią węże Naga.





Kolejną świątynią w tym kompleksie jest Północna Wat That Luang Neua. To nowa świątynia, w której uwagę zwracają  dwa posągi Buddy w pozie "nie lękajcie się" oraz zdobiące narożniki podstawy ptaki Garuda...








Wracamy do największej budowli kompleksu Ho Thammasapha. Jest to otwarty częściowo dla odwiedzających Pałac Najwyższego Patriarchy Laosu i siedziba władz "ułożonej" z komunistyczną władzą organizacji Lao Buddhist Fellowship Organization (LBFO). Wprawdzie podstawową wersją krajowej religii jest Buddyzm Theravada, według szkoły Mahanikai, to występuje też kilka innych odłamów, jak Szkoła Thammayudh kładąca większy nacisk na dyscyplinę i medytację. W Laosie funkcjonuje około 4000 świątyń buddyjskich oraz około 20,000 mnichów, z których ponad 8,000 osiągnęło status "starszego mnicha". Dodatkowo jest jeszcze około 400 mniszek, z których jednak większość to starszawe wdowy. Tak więc Patriarcha i jego urząd mają czym i kim zarządzać.




Dostępna do zwiedzania część pałacu zachwyca kolorami oraz kunsztem współczesnych rzemieślników, którzy wykonali widoczne tu elementy dekoracyjne...





Oczywiście głównym elementem Wielkiej Sali jest ołtarz Buddy.



Trudno byłoby też nie zwrócić uwagi na tron Patriarchy...





Godne uwagi są też drzwi i okiennice...





Między pałacem a stupą widok ogranicza drzewo bodhi, które jak niesie wieść gminna, jest podobno odszczepem od oryginalnego drzewa bodhi, pod którym Budda osiągnął nirwanę...


Jeszcze rzut oka na park ze schodów pałacu i przenosimy się na przeciwległą stronę terenów zielonych.





Po drodze mijamy skarbonkę z nieco dziwnie brzmiącym napisem zachęcającym do składania datków...


Po drodze spotykamy też sprzedawcę ptaszków. W każdej trzymanej przez niego klatce z bambusa jest niewielki ptaszek podobny do naszego wróbla. Wierni kupują go po to, żeby po modlitwie wypuścić ptaszka wolno, aby zaniósł ich modlitwy do nieba...


No i dochodzimy do świątyni Wat That Luang Tai. 


To ciekawa świątynia, również nowa. Główny budynek sim jest obiektem otwartym, w którym znajduje się nieskończona ilość figur Buddy we wszelkich możliwych postawach...


Przyznam, że nigdy wcześniej nie widziałem takiej grupy figuralnej, gdzie małpa i słoń oddają cześć siedzącemu na tronie Buddzie. Ale zawsze kiedyś jest pierwszy raz...


Obok świątyni znajduje się tworzący cmentarz rząd wieżowych grobowców. Zapewne tylko nielicznych stać na taki luksus, ale część grobowców jest już wykorzystana...



Kilka kroków dalej jedna z najbardziej znanych rzeźb w Laosie - Odpoczywający Budda.. Wymiary oraz złoto i czerwień wśród zieleni parku robią wrażenie...








Na terenie kompleksu świątynnego jest jeszcze wiele innych obiektów - budowle, kaplice, rzeźby. I wszystko kusi bogactwem kolorów...







Kolejna rynienka do polewania wodą posągów Buddy podczas rytualnego obmywania...



Nasz ulubieniec Ganesz i kopia Szmaragdowego Buddy...








Jeszcze rzut oka za siebie i niestety trzeba wracać do naszego pojazdu by udać się w okolice hotelu, godzina transferu na dworzec zbliża się nieuchronnie...


Nawet nowoczesna architektura Wientian ma w sobie pierwiastek sztuki tradycyjnej. Świetnym przykładem nowoczesności opartej na tradycji jest Dom Kultury...


W drodze do hotelu zahaczamy jeszcze o świątynie Wat Chan co stanowi skrót od pełnej nazwy Wat Chantabuli. Do wejścia zachęciły nas strzegące bramy rzeźby słoni...



Brak jest bardziej rozwiniętych informacji na temat tej świątyni. Brak nawet źródeł podających rok jej powstania. Wiemy tylko, że jest to świątynia aktywna, że mieszkają w niej mnisi oraz, że wstęp jest bezpłatny... Rozejrzeliśmy się w koło i wystarczy... 




Zdążyliśmy jeszcze rzucić okiem na Mekong...




... i szybkim krokiem wróciliśmy do hotelu, by po kilkunastu minutach wyruszyć takim oto transportem na stację, z której odjeżdżają pociągi do Tajlandii. Ale o tym w kolejnym wpisie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz