czwartek, 19 marca 2020

Wypoczynek na Malapascua

Dziś dzień miał być całkowicie plażowo relaksowy, ale jak zwykle Zające w miejscu nie usiedzą więc po śniadaniu ruszyły w kierunku przeciwnym niż wczoraj wzdłuż Bounty Beach... Między plażą ,a ogrodzeniami kolejnych pensjonatów i centrów nurkowych prowadzi piaszczysta dróżka...






Na niewielkim cyplu znajduje się Blue Corals Beach Resort. Na końcu cypla znajduje się altanka i barek z widokiem. A to oznacza, że miejsce na dzisiejszy zachód słońca zostało właśnie wybrane...






Kolejny hotel, Tepanee Beach Resort, składa się z rozłożonych na niewielkim wzgórzu luksusowych domków...

Jeszcze kilka kroków i jesteśmy na Long Beach. Plażę można podzielić na kilka odcinków. W jej centralnym punkcie znajduje się przystanek promów do Maya. I nie ma tu żadnego pomostu czy piersu. Na łodzie wsiada się z wody lub podpływa do większej łodzi stojącej na głębszej wodzie małą łódeczką i tam przesiadka. Czeka nas to jutro...





Z long Beach korzystają też lokalni rybacy. Przywożą i przepakowują tutaj swoje połowy, a w konsekwencji na piasku znaleźć można sporo bardzo ładnych muszli...




Robi się bardzo ciepło, wracamy więc do naszego hotelu...


Przed naszym hotelem jest bialutka piaszczysta i czyściutka plaża. Wprawdzie na styku piasku i wody pływa sporo kawałków morskiej roślinności, ale to tylko jeden dwa kroki i już jesteśmy w krystalicznie czystej wodzie. Jest super...





Wczesnym popołudniem postanawiamy zmienić wodę słoną na słodką i przenosimy się nad nasz hotelowy basen. Taki dzień to my lubimy tym bardziej, że kolejne dwa będą dość intensywne... Zostały dwa dni do Wigilii... W kraju szał zakupowy, godziny stania przy kuchence, ubieranie choinek... A tutaj spokój, dobry rum, zimne napoje, ciepła woda i palące słoneczko... 





I tak na błogim lenistwie upłynął nam dzień. A gdy zbliżała się "złota godzina" zebraliśmy się  w drogę na wybrany wcześniej punkt obserwacyjny...






Blue Corals Beach Resort oferuje nie tylko wspaniałe widoki ale też wygodne fotele i barek z napojami... Tylko rozkoszować się widokami i zimnym piciem...
























Miło w takim miejscu odetchnąć świeżym morskim  powietrzem...


Na ostatnią kolację w Mabuhay wybieramy rybkę w dwóch postaciach - w sosie pomarańczowym i w tempurze.



A gdzieś w oddali się błyska. Nasze kelnerki są mocno zdenerwowane. Podczas rozmowy wspominają, jak straciły wszystko podczas Yolandy i mówią jak bardzo boją się każdej burzy, żeby nie okazała się powtórką z tych tragicznych wydarzeń...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz