piątek, 5 listopada 2021

Spaceru po Luang Prabang ciąg dalszy

I tak skończyła się ulica i znaleźliśmy się na wysokim brzegu rzek Nam Khan. Z tego miejsca mamy piękne widoki w obie strony - w prawo na dolinę Nam Khan i w lewo na jej ujście do Mekongu. 



Rzeka Nam Khan stanowi naturalną linię odcięcia historycznego centrum Luang Prabang od sąsiednich wiosek i spore utrudnienie komunikacyjne, gdyż mieszkańcy jej drugiego brzegu musieliby nadkładać kilka kilometrów, żeby dotrzeć do miasta na targ. Okrężną drogą musieliby podróżować mnisi z okolicznych klasztorów i dzieci do szkoły bo pierwszy most nad tą rzeką znajduje się kilka kilometrów w górę jej biegu...



Ponieważ władze miejskie nie dostrzegały problemu komunikacyjnego, mieszkańcy wzięli sprawy we własne ręce i skonstruowali z ogólnie dostępnego wokół materiału czyli bambusa most, który ułatwia im życie...


Ponieważ most trzeba utrzymywać, naprawiać, a w wypadku powodzi odbudowywać, kto chce z mostu korzystać musi wnieść za pokonanie go odpowiednią opłatę - 2000 kip. Przy moście znajduje się więc posterunek "mostowego", który pobiera stosowne opłaty. Z opłat zwolnieni są oczywiście buddyjscy mnisi w każdym wieku...




Zanim zdecydowaliśmy się skorzystać z tej przeprawy, obejrzeliśmy sobie mostek z dużą podejrzliwością. No, ale skoro codziennie pokonują go dziesiątki lokalnych mieszkańców to i nam musi się udać... Wnosimy stosowną opłatę i idziemy...







Na prawym brzegu Nam Khan znajduje się nowsza część miasta i przede wszystkim lotnisko...


Nas jednak bardziej interesuje ujście rzeki do Mekongu oraz sam ruch na rzece i to, co dzieje się w najbliższej okolicy na brzegu.



Ruch na Mekongu całkiem spory...



Ciekawym zjawiskiem na brzegach Mekongu są "tymczasowe farmy". Mekong, w zależności od pory roku istotnie zmienia poziom wody i w konsekwencji szerokość koryta. W porze suchej odsłaniane są brzegi usypane z żyznych mułów rzecznych. Wtedy na okres kilku miesięcy - do kolejnej pory suchej - na brzegach pojawiają się tymczasowe domy z najprostszych budulców - bambusa, liści palmowych, kawałków plastikowej folii czy blachy falistej, czasami z niewielką częścią obrzuconą, gliną gdzie przez sezon uprawowy mieszkają całe rodziny uprawiające na brzegu poletka - głównie warzyw, pnącej fasoli, słonecznika. Gdy nadchodzi pora deszczowa i jest już po zbiorach mieszkalne wiaty są rozbierane, by zachować materiał na kolejny rok...




Za mostkiem podeszliśmy na jedno z takich tymczasowych gospodarstw, ale zdjęć nie robiliśmy bo u dziadków były właśnie wnuki, które bez krępacji biegały sobie nago między poletkami podczas gdy dziadek plewił a babcia szykowała posiłek. Później przez bambusowy mostek wróciliśmy do historycznej części miasta...



Tym razem poszliśmy prowadzącą wzdłuż brzegu Mekongu ulicą Khem Khong. Z jednaj strony mieliśmy widoki na rzekę a z drugiej kolonialne domy, w większości pełniące rolę pensjonatów, restauracji, kawiarń i sklepików z pamiątkami...



Po kilkuset metrach dotarliśmy do wejścia do najważniejszej świątyni w Luang Prabang - Wat Xieng Thong, zainwestowaliśmy w bilety wstępu i poszliśmy zwiedzać "Świątynię Złotego Miasta"...


Wat Xieng Thong to największy i zarazem najciekawszy kompleks świątynny w Luang Prabang. Świątynia powstała w latach 1559 - 1560, gdy na tronie Królestwa Miliona Słoni zasiadał Król Setthathirath. Wprawdzie to ten sam król przeniósł swoją siedzibę do Wientianu to jednak Wat Xieng Thong pozostała świątynią królewską i tutaj odbywały się ceremonie koronacyjne kolejnych panujących nad Królestwem Luang Prabang, a następnie Laosem aż do komunistycznego przewrotu 1975 r. 
 Świątynia składa się z ponad dwudziestu obiektów dobudowywanych, przebudowywanych, udoskonalanych i remontowanych w ramach opieki rodziny królewskiej nad tym miejscem. Nawet, gdy w 1887 r. Laos najechali Chińczycy i zniszczyli większość świątyń na terenie Luang Prabang ta świątynia ocalała, gdyż przywódca najeźdźców Deo Van Tri uczynił ją swoją kwaterą prawdopodobnie z sentymentu, pamiętając, że właśnie tutaj jako młodzieniec odbywał swój mnisi nowicjat.
Z tej perspektywy przed budynkiem Sim widoczna jest niewielka biała Kaplica Stojącego Buddy.


Najstarszym i największym budynkiem na terenie kompleksu jest oczywiście główna świątynia czyli Sim. Budynek nakryty jest dziewięciospadowym dachem, którego dolne połacie podparte są na odchylonych na zewnątrz drewnianych, rzeźbionych i złoconych słupach. Na szczycie dachu znajduje się złocona konstrukcja w kształcie pagód - Dok So Fa. 



Ściany zewnętrzne pokryte są bardzo bogatą zdobioną złotą dekoracją wykonaną przy pomocy szablonów na granatowym tle. Złote wzory odnoszą się do buddyjskiej kosmologii - Dźataki - zbioru  574 opowieści o poprzednich wcieleniach Buddy oraz historii legendarnego króla o imieniu Chanthaphanith. Znajdziemy tu również postacie z laotańskiej wersji Ramajany. 


Wejściowe drzwi zdobią wspaniale rzeźbione, złocone portale otoczone kolejnymi malowidłami szablonowymi w złocie.



We wnętrzu dominują trzy kolory - czerwień lakieru na filarach, czerń ścian oraz złoto dekoracji wykonanych w oparciu o szablony. 






Ołtarz główny to Budda w pozycji Bhumisparsha mudra czyli "dotknięcia ziemi" oraz mniejsze postacie Buddy i elementy dekoracyjne. 


W bocznych nawach znajdują się "urny" oraz zdjęcia i postacie zasłużonych dla świątyni mnichów.


Do najcenniejszych obiektów należy "Czarny Budda". 






Fronton Sim stanowi tak zwana Złota Ściana, w której dominującym elementem dekoracyjnym jest wariacja odnosząca się do Koła Dharmy. 


Zupełnie inaczej prezentuje się tylna fasada Sim. Wypełnia ją szklana mozaika przedstawiająca jako element centralny drzewo, a wokół niego różne postacie ludzi i zwierząt. Według legendy dwaj pustelnicy osiedlili się koło drzewa zwanego mai thong, co przetłumaczyć można jako "drzewo płomienia lasu". Zgodnie z tą legendą położyli oni kamień węgielny pod świątynię i wyznaczyli pierwotne granice miasta,





Kolejnym budynkiem kompleksu jest kaplica pogrzebowa królów Luang Prabang i Laosu czyli Hor Latsalat. Budynek ten nazywany jest też czasami Złotą Kaplicą. Budowę kaplicy rozpoczęto w 1962 r. Jej konstrukcja wykonana jest z betonu pokrytego panelami z drewna tekowego rzeźbionymi przez lokalnego rzemieślnika o nazwisku Thit Tanh. Uwiecznione tu postacie i sceny odwołują się do laotańskiej wersji Ramajany -  Pha Lak Pha Lam. Odnajdziemy tu więc wizerunki Ramy, Sity, Hanumana, Ravany czy Indry pod postacią złotego jelenia. 




Wewnątrz tej kaplicy znajduje się wysoki na 12 m rydwan pogrzebowy króla Sisavang Vong (1885-1959) . Rydwan przybrał postać węża Naga i jego front zdobią głowy tego mitycznego potwora. Rydwan osadzony jest na sześciokołowej przyczepie, a dekorację rzeźbiarską wykonał również Thit Tanh. Pojazd został użyty dla przewiezienia zwłok Króla Sisavang Vonga na pole w pobliżu świątyni Wat That Luang, gdzie w kwietniu 1961 dokonano jego kremacji.


Trzy bogato zdobione, pozłacane urny wykonane z drzewa sandałowego, zawierają prochy członków rodziny królewskiej. W urnie z przodu znajdują się prochy ojca króla, urna środkowa umieszczona pod wspartym na kolumnach baldachimem zawiera szczątki króla natomiast szczątki królowej matki znajdują się w trzeciej urnie, umieszczonej z tyłu.








Pomieszczenia mieszkalne mnichów są wyłączone ze zwiedzania. Nie trudno domyślić się, która część tego kompleksu mieści mieszkanie przełożonego świątyni...


Bardzo ciekawie prezentuje się kolejna kaplica ze względu na kolor zwana Czerwoną. 

We wnętrzu głównym obiektem jest rzeźba przedstawiająca Buddę przed momentem osiągnięcia nirwany. Ten posąg wykonany z brązu liczy sobie około 2 m długości. Budda odziany jest w zwiewne szaty w stylu laotańskim. Napis mówi, że posąg ten wykonano w 1569r. na zamówienie Króla Sai Setthathirata. W 1931 r. posąg ten został wywieziony do Paryża, gdzie zdobił Pawilon Indochin podczas Międzynarodowej Wystawy Kolonialnej. Na swoje miejsce w świątyni powrócił dopiero po 33 latach...
W drewnianych ramach przed ołtarzem znajdują się gobeliny przedstawiające stupę oraz Buddę.



Zewnętrzne ściany zdobione są mozaikami szklanymi przedstawiającymi sceny z życia ludzi... Mozaiki te dodane zostały, podczas renowacji kaplicy, w 1957 dla upamiętnienia 2500 rocznicy śmierci Buddy oraz osiągnięcia przez niego nirwany.


Obok znajduje się bardzo podobna, ale mniejsza kaplica zwana Biblioteką Tripitaka - Hor Tai. To tutaj przechowywane były podzielone, według buddyjskiego kanonu, na trzy kosze święte księgi. Budynek z zasady jest zamknięty, więc obejrzeć można go jedynie z zewnątrz. Jego zewnętrzna dekoracja jest bardzo zbliżona do tej na Czerwonej Kaplicy i powstała mniej więcej w tym samym czasie.



Kolejna kaplica to Pawilon Siedzącego Buddy.


Na terenie świątyni znajduje się kilkanaście mniejszych i większych stup. Najważniejsze i mieszczące w sobie najważniejsze relikwie to Złote Stupy.



Jak w każdej świątyni buddyjskiej i tutaj znajduje się Wieża, a raczej Kaplica, Bębna - Hor Kong. 


No i na koniec Białe Stupy...



Ze świątyni wychodzimy po schodach, aby ponownie znaleźć się na ulicy prowadzącej wzdłuż Mekongu.





Zatrzymujemy się przy przystani łodzi, z której jutro popłyniemy w górę Mekongu do jaskiń Pak Ou.





Idąc dalej w kierunku naszego hotelu mijamy kolejne ładnie odrestaurowane obiekty, utrzymane w stylu francuskiej architektury kolonialnej...






Tam, gdzie jest gastronomia tam są i reklamy, w tym reklamy napojów. A chyba najsławniejszym napojem w Laosie jest Beerlao. Lao Brewery Company założono w 1971 r. jako francusko-laotańskie joint venture. Po komunistycznej rewolucji 1975 r. firmę znacjonalizowano. W 1993 r. na fali przekształceń gospodarczych ponownie przekształcono firmę w joint venture z 49% udziałem państwa oraz 51% udziałem zagranicznym. Obecnie firma wchodzi w skład Grupy Carsberg. Produkcja na importowanych maszynach opiera się na trzech podstawowych źródłach surowców - laotańskim ryżu jaśminowym, importowanym z Francji i Belgii słodzie jęczmiennym oraz niemieckim chmielu i drożdżach. Zakłady w Wientianie produkują rocznie około 20 milionów litrów piwa. Piwo produkowane jest w trzech rodzajach - Beerlao Lager, Beerlao Gold, oraz ciemne Beerlao Dark. Udział produktów tej firmy w laotańskim rynku wynosi 99%. I trzeba przyznać, że zimne Beerlao smakuje wyśmienicie... 



A co dalej tego wieczoru już w kolejnym wpisie...

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz