środa, 15 marca 2023

Spacer po Salta

Salta, miasto położone w północnej części Valle de Lerma, na wysokości 1187 m n.p.m. Siódme pod względem wielkości miasto Argentyny. Salta jest nie tylko stolicą prowincji ale też miastem o bardzo długiej i zawiłej historii oraz ważnym centrum kultury i turystyki. W związku z tym, że czas biegnie nieubłaganie ruszamy zwiedzić historyczne centrum miasta.


W historycznym centrum dominuje dość typowa zabudowa kolonialna. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ na rozkaz wicekróla Álvareza de Toledo, hiszpański odkrywca Hernando de Lerma założył 16 kwietnia 1582 roku miasta San Felipe i Santiago de Lerma w dolinie Salta. Bardzo długa nazwa pierwotna wkrótce przekształcona została w znacznie prostszą i mającą lokalne pochodzenie - Salta - od nazwy indiańskiego plemienia, które oryginalnie zamieszkiwało te ziemie. 
Znaczenie i zasobność miasta miały swoje źródło w tym, że stanowiło ono ważny punkt na trasie z Buenos Aires do Limy oraz zaopatrywało w surowce bogate miasto Potosi w obecnej Boliwii. Salta była częścią Wicekrólestwa Peru do 1776 roku, kiedy to Korona Hiszpanii utworzyła Wicekrólestwo Río de la Plata, a w 1783 roku została wyznaczona na stolicę gminy Salta del Tucumán. Rewolucja Majowa miała ogromny wpływ na losy miasta, ponieważ głównym przeciwnikiem byli rojaliści skupieni na terenie tak zwanego Górnego Peru.


Salta stała się kwaterę główną dla wypraw do Górnego Peru w walce z wojskami rojalistów. 20 lutego 1813 roku wojska Zjednoczonych Prowincji Río de la Plata, pod dowództwem generała Manuela Belgrano, odniosły decydujące drugie zwycięstwo nad rojalistami w bitwie pod Saltą. Ciekawostką jest, że na znak zwycięstwa generał dywizji Eustoquio Díaz Vélez, Gubernator wojskowy gminy Salta del Tucumán, natychmiast wywiesił argentyńską flagę na balkonie Cabildo de Salta czyli miejskiego ratusza, dzięki czemu było to pierwsze miasto, w którym władze rewolucyjne oficjalnie wywiesiły jasnoniebiesko-białą flagę narodową. Nie był to jednak koniec wojny o niepodległość dla Salta. Gdy klęską patriotów zakończyła się bitwa pod Sipe Sipe, miasto i jego okolice stały się polem walk między armiami patriotów i rojalistów. W tej kampanii znanej jako Wojna Gauchów, oddziały złożone głównie z gaucho, dowodzone przez generała Martína Miguela de Güemesa, skutecznie broniły północnej Argentyny. Zakończenie wojny nie przyniosło miastu dobrobytu. Wręcz przeciwnie, po podziałach państwowych, zmianach gospodarczych i w skutek zrujnowania finansów miasta przez wojnę miasto podupadło. Powolny rozwój nastąpił praktycznie dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX w.  


Jednym z najstarszych w mieście obiektów jest klasztor San Bernardo. Początki klasztorowi dała pustelnia Św. Bernarda - niewielkie zgromadzenie Karmelitów Bosych założone w połowie XVI w. W 1586 r., do budynku klasztornego dobudowano budynek  szpitalny, nadając mu nazwę San Andrés. Niestety budynek ten uległ zniszczeniu podczas trzęsienia ziemi w 1692 r., a odbudowa ciągnęła się aż do roku 1726. Nadal jednak obiekt borykał się z wieloma trudnościami. Ostatecznie w 1846 r. prezbiter Don Isidoro Fernández sprowadził z Chile kilka zakonnic karmelitanek bosych, aby stworzyć nowy klasztor, który otrzymał nazwę Nuevo Carmelo de San Bernardo. W taki sposób prymitywna pustelnia i przylegający do niej szpital zostały przekształcone w klasztor św. Bernarda. Jako zgromadzenie klauzurowe, klasztor otoczony został murem z bramą W bramie wstawiono wspaniałe drzwi, które należały wcześniej do rodziny Bernarda de la Cámara. Drzwi te wyrzeźbione były przez tubylców z drewna cedrowego w 1762 r. Znajduje się na nich napis: „Don Pedro Balentín de la Cámara, año 1762". Umieszczono je w tej bramie w 1847 r. i stanowią one najstarszy tego typu zabytek w Argentynie.


Niestety całość klasztoru, zważywszy, że jest to budynek zakonu klauzurowego, obejrzeć można było tylko z zewnątrz...


Idziemy dalej ulicą Caseros i mijamy kolejne domy z balkonami, bardzo charakterystyczne dla architektury kolonialnej w Ameryce Południowej.



 Trzy przecznice dalej, na rogu ulicy Cordoba, dochodzimy do tej niewątpliwie wizualnie najbardziej atrakcyjnej budowli w Salta. To Bazylika Mniejsza i Klasztor Św. Franciszka, perła tutejszej architektury i duma argentyńskiej gałęzi zakonu franciszkanów. 


Historia tego miejsca zaczyna się wraz z historią miasta Salta. Lokalizację świątyni wskazano już w akcie założycielskim miasta sporządzonym w 1582 r. Pierwotnie miał to być klasztor i kościół pod wezwaniem franciszkańskiego świętego Diego de Alcalá. Pierwsza budowla ukończona została w 1625 r. jednak okazała się niestabilna, co zmusiło do budowy drugiej świątyni. Ta z kolei spłonęła w połowie XVIII w. Natychmiast po pożarze przystąpiono do odbudowy. Tym razem pracami kierował franciszkanin, brat Vicente Muñoz z Sewilli, jednak kolejne lata przynosiły następne incydenty, do których należały między innymi pożar w 1761 r., który spowodował odbudowę świątyni dopiero w 1767 r.; kolejny pożar w 1772 r., który wymusił przeniesienie zakonników do opuszczonej po ich wypędzeniu świątyni jezuickiej; błędy zauważone w konstrukcji; śmierć brata Vicente Muñoza; oraz upadek gospodarczy Salty spowodowany wojną o niepodległość. Zdarzenia te opóźniały ostateczne zakończenie budowy. 


W 1857 r. ojciec Isidoro Fernández wrócił z Rzymu z czternastoma zakonnikami, którzy ostatecznie kierowali budową. Klasztor został ukończony przez Ugolino Cingolari osiem lat później. Ludwik Giorgi, który ponownie otworzył kościół w 1870 r. dokonał finalnych poprawek budowli, a nową fasadę w stylu włoskiego baroku ukończono pierwotnie w 1872 r., choć z powodu budowlanych problemów trzeba było ją odbudować. Kościelną dzwonnicę wzniósł Szwajcar Francisco Righetti w 1877 r. Jest ona najwyższą dzwonnicą w Ameryce Południowej, mierzącą 54 m wysokości. Projektantem dzwonnicy był Niemiec José Enrique Teodoro Rauch. 


Kościół był świadkiem ważnego wydarzenia historycznego, gdy po bitwie pod Salta na mszy pogrzebowej ku czci zwycięzców i przegranych 13 marca 1813 r. obecny był Generał Manuel Belgrano. 
W narteksie kościoła uwagę zwraca Dzwon Ojczyzny - Campana de la Patria - odlany z armat użytych w tej bitwie.



Kościół utrzymany jest w stylu barokowym, ale brak w nim pełnego barokowego przepychu gdyż jego ostateczny układ i wystrój pochodzi z drugiej połowy XIX w..




Nad przecięciem nawy i transeptu góruje kasetonowa kopuła, w której zawieszono krzyż w stylu włoskiego renesansu. 













W tym przypadku również jeśli chodzi o budynki klasztorne to można je zobaczyć jedynie przez kraty...


Przy dzwonnicy znajduje się niewielkie muzeum klasztorne.


Małemu bardzo przypadł do gustu pomniczek ulicznego sprzedawcy oferującego empanady.


Dalej mijamy budynek, w którym mieści się Muzeum Prezydenta Jose E. Uriburu. Budynek ten wzniesiony został dla urodzonego w Salta Generała José Félixa Ariasa Rengel y Heredia (1700 - 1762) w połowie XVIII w jako rezydencja dla jednej z jego córek. W połowie XIX w. dom zakupiła rodzina Uriburu i tutaj na świat przyszli dwaj prezydenci Argentyny - Dr. José Evaristo de Uriburu – argentyński prawnik i polityk. Prezydent Argentyny w latach 1895-1898 i Generał José Félix Benito Uriburu y Uriburu (1868 - 1932) – prezydent Argentyny w okresie 6 września 1930 - 20 lutego 1932.  



Na rogu placu 9 de Julio uwagę zwraca gmach hotelu Colonial (przyjdziemy tu jeszcze na kolację, ale nie dziś..).


Na przeciwległym narożniku kolejny intrygujący budynek mieści hotel Salta, kilka biur, sklepów i restauracji...




Wychodzimy na centralny plac historycznej dzielnicy Salta, którego główną część zajmuje park z wysokimi palmami i jednocześnie widzimy, że coś tu się będzie działo, bo gromadzą się ludziska z transparentami, flagami, bębnami... Robi się ciekawie.  


Widać, że miejscem zbiórki jest ulica przed Cabildo czyli historycznym ratuszem Salta. Budynek był siedzibą władz od 1626 do 1888. W trakcie swojego istnienia był kilkakrotnie przebudowywany. Gdy okazał się zbyt mały dla miejskich rajców około 1890 r został sprzedany osobom prywatnym. Mieścił sklepy i hotel. W 1945 roku został odrestaurowany przez architekta Mario Buschiazzo i aktualnie mieści dwa muzea - Muzeum Historyczne Północy, na parterze, oraz Muzeum Kolonialne i Sztuk Pięknych na piętrze. Jest Narodowym Pomnikiem Historii gdyż to właśnie  na jego wieży  zawisła po raz pierwszy oficjalnie flaga Argentyny...


Przez plac zmierzamy w stronę katedry. Sam park na Plaza 9 de Julio to jak mały ogród botaniczny, w którym znajduje się około 250 różnych drzew i 7000 roślin kwitnących, a między tym bardzo ładna fontanna oraz...


... osadzony na granitowym cokole pomnik konny z którego dumnie spogląda na plac Generał Juan Antonio Álvarez de Arenales. Z pochodzenia Hiszpan urodzony w Villa de Reinoso w Kastylii w 1770 r. Przybył on z rodziną do Buenos Aires w 1784 r. i miał "robić karierę" kościelną, jednak na własne szczęście zdecydował się wybrać karierę wojskową. Zasłużył się w trakcie służby i mianowano go wielkim marszałkiem Peru. W trakcie kariery wojskowej brał udział w argentyńskich wojnach o niepodległość Chile , Boliwi i Peru. 1 stycznia 1824 został mianowany gubernatorem Salty. W styczniu 1827 r. bunt lokalny spowodował odsunięcie go od władzy i konieczność ucieczki do Boliwii. Zmarł w miejscowości Moraya w Boliwii w 1831 roku, w domu pułkownika José Manuela Pizarro. Został tam pochowany, bez głowy, we wspólnej mogile. Jego czaszkę, przechowywał pułkownika Pizarro i przekazał w Buenos Aires pani Maríi Josefa Arenales de Uriburu jej córce i matce przyszłego prezydenta Republiki Argentyńskiej, José Evaristo Uriburu. W maju 1959 r. jego szczątki przybyły do ​​Salty i zostały złożone w Panteón de las Glorias del Norte w katedrze w Salta.
Konny pomnik generała odsłonięto w 1919 r. Jest to dzieło argentyńskiego rzeźbiarza Arturo Dresco. Ponieważ Generał Arenales był oddanym sługą narodu i wierzył w niepodzielność odzyskanych od Hiszpanów terenów pod flagą prowincji La Plata postacie kobiece u podstawy pomnika symbolizują Naród oraz Zjednoczone Prowincje Rio de la Plata... 


I tak doszliśmy do chyba najważniejszego pod kilkoma względami miejsca w Salta o, jak to bywa w krajach hiszpańskojęzycznych bardzo długiej nazwie - La Catedral Basílica de Salta y Santuario del Señor y la Virgen del Milagro czyli po naszemu Bazylika Katedralna Salta i Sanktuarium Pana i Dziewicy Cudu - którą skrócimy sobie po prostu do określenia "katedra".


Katedra w Salta nie odznacza się zbyt długą historią. Pierwotna budowla, która zajmowała to miejsce została zniszczona przez trzęsienie ziemi w 1856 r. Uszkodzenia były na tyle poważne, że zamiast rekonstrukcji zdecydowano się na budowę całkiem nowego obiektu. Prace rozpoczęto w 1858 r., a przygotowanie nowej katedry do konsekrowania i otwarcia zajęło dwadzieścia lat. Oddano ją jednak bez fasady i wież. Te elementy ukończono dopiero w 1882 r. Wieża po prawej pełni funkcję dzwonnicy a po lewej wieży zegarowej.  Katedrę zaprojektował architekt Felipe Bertrésa. Styl architektoniczny katedry można określić jako bardzo włoski neobarokowy eklektyzm końca  XIX wieku.  


Obok katedry, przed pałacem biskupim mamy taki oto, dość pokraczny pomnik JPII...



Wnętrze katedry jest dość ciemne ale daje to ciekawy nastrój...






Niewątpliwą ozdobą katedry są ołtarze wykonane przez różnych artystów argentyńskich, brazylijskich, peruwiańskich i boliwijskich. Jednym z ciekawszych jest ołtarz Dziewicy Cudu.



Ołtarz główny zaprojektował brat Luis Giorgi.









Nad wejściem do katedry znajduje się drewniany chór i organy (niestety zasłonięte)...



Z perspektywy patriotycznej najważniejszą częścią katedry jest Panteón de las Glorias del Norte czyli Panteon Chwały Północy. Uroczyste otwarcie miejsca spoczynku najbardziej zasłużonych dla północy Argentyny postaci miało miejsce 20 października 1918 roku. Podczas ceremonii otwarcia w Panteonie znajdowały się jedynie szczątki generałów Martína Miguela de Güemesa i Rudecindo Alvarado. Później Panteon był uzupełniany przez ponowny pochówek  kolejnych ekshumowanych bohaterów. Do niedawna znajdowało się tam siedem urn ze szczątkami uznanych patriotów oraz symboliczna mogiła – której nie mogło zabraknąć – Nieznanego Żołnierza Ojczyzny, którego zwłoki odnaleziono w pobliżu pomnika Bitwy pod Saltą. 



Obecnie, poza szczątkami generałów Martína Miguela de Güemesa i Rudecindo Alvarado spoczywają tu także: Facundo de Zuviría, który był zastępcą i przewodniczącym Kongresu Narodowego, którego kulminacją było zatwierdzenie argentyńskiej konstytucji od 1853 r. oprócz tego, że był senatorem narodowym, ministrem spraw zagranicznych i nominalnym prezesem Sądu Najwyższego Narodu Argentyńskiego; José Antonino Fernández Cornejo y de la Corte trzykrotny gubernator prowincji Salta w pierwszej połowie XIX w.; Martina Silva de Gurruchaga, patriotka, organizator siatki wspomagających patriotyczne oddziały szpiegów i to ona wyhaftowała jasnoniebieską i białą flagę dla Belgrano, flagę, która stała się narodową; Generał brygady Juan Antonio Álvarez de Arenales, o którym była mowa wcześniej; Generał Eustaquio Frias, bohater wypraw wyzwoleńczych do Peru, wojny brazylijskiej i wojen domowych w Argentynie; Juana Manuela Gorriti Zuviria, argentyńska pisarka której szczątki pochowano w Panteonie dopiero w 1999 r. Jest tam też pochowana jedna osoba, której szczątki trafiły do Panteonu w niewyjaśniony sposób. Chodzi o Carmen Puch de Guemes, która 15 lipca 1815 roku, w wieku 17 lat, poślubiła Martína Miguela de Güemesa w katedrze w Salta a zmarła 3 kwietnia 1822 r. w wieku 25 lat, prawdopodobnie z powodu depresji spowodowanej śmiercią męża. Spoczywa w Panteonie od 2007 r. obok prochów męża dzięki temu, że uznano, iż należy im się obojgu wspólne miejsce spoczynku...


Wychodzimy z katedry na plac, podziwiamy piękne araukarie a tymczasem wokół gromadzi się coraz więcej ludzi...



W bardzo ładnym budynku przy placu przypominającym nieco wenecki pała,c gdzie znajdują się głównie restauracje i sklepy, mieści się też niezmiernie interesujące nas muzeum o intrygującej nazwie El Museo de Arqueología de Alta Montaña czyli Muzeum Archeologii Wysokogórskiej. Odwiedzimy je, ale nie dziś... 




Gdy dochodzimy pod Cabildo demonstracja nabiera rozmachu. Drobne rozpytanie wśród zgromadzonych uświadamia nas, czego demonstracja dotyczy. Otóż Salta położona jest relatywnie blisko granicy z Boliwią i sporo Boliwijczyków z biednego południa szuka pracy i lepszego życia właśnie w Salta. Kilka dni wcześniej w Boliwii nastąpił przewrót odsuwający od władzy "osobę z ludu" popieraną głównie przez społeczność potomków miejscowych plemion indiańskich oraz metysów. No i gotowy powód do protestu.


A gdy jest jeden powód do protestu, to przytacza się kolejne powody i dołączają kolejne grupy. Tym razem protestują solidaryzujący się z narodem boliwijskim, przeciwnicy imperializmu i neokolonializmu w Ameryce Południowej, walczący z dyskryminacją ludności tubylczej określanej jako aborygen; klasa robotnicza z partii komunistycznej i kobiety walczące o równe prawa i przeciwko przemocy... Trochę się tego nazbierało...



Jesteśmy w Ameryce Południowej, więc demonstracja nie może odbywać się po cichu. Muzyka musi być - oczywiście muzyka, w której główną rolę odgrywają instrumenty perkusyjne i dęte..


A ponieważ Duży bardzo lubi taką muzykę, więc uwiecznił kilka minut na filmie...


I protest rusza... Spokojnie, bez przemocy. Policja w liczbie kilku funkcjonariuszy pilnuje bezpieczeństwa protestujących. Policjanci raczej sympatyzują z uczestnikami...


Jest kolorowo... Kilka osób pyta nas skąd jesteśmy. Gdy dowiadują się, że z Polski spotykamy się z uśmiechem i przyjaznymi gestami... Tu też nazwisko Lech Wałęsa jest znane...








Jest i "nasza" grupa perkusyjna...











Wystarczy tego protestu. Opuszczamy plac w poszukiwaniu sklepu z napojami na wieczór i miejsca na kolację...


Przechodzimy przez Plazoleta 4 Siglos gdzie znajduje się pomnik założyciela Salta Don Hernando de Lerma. 


Idąc deptakiem Caseros mijamy masę sklepów w domach z wcześniejszych czasów, gdzie elementem podstawowym jest balkon...




Żeby kontynuować spacer deptakiem skręcamy w ulicę Florida i mijamy Museo Casa Arias Rengel prezentujące sztukę współczesną, umiejscowione w XVIII w. domu, który należał do rodziny Rengel...



I znaleźliśmy odpowiadający nam lokal.


Tubi okazało się uroczym miejscem z charakterem i doskonałą pizzą. Tak bogato nawet we Włoszech na ogół nie bywa...





Przygotowanie pizzy wymaga nieco czasu więc mogliśmy przyjrzeć się dokładnie wystrojowi wnętrza. Szczególnie do gustu przypadła nam dekoracja sufitu...





I nadjechała nasza dzisiejsza kolacja...




To była pizza gigant a zamówiliśmy tylko pół...






Po kolacji, dla zdrowotności, trzeba było przespacerować się jeszcze do hotelu.......... drobne pół godziny z tego spory kawałek stromo pod górę...

Dla zainteresowanych mamy jeszcze dłuższy film z protestu w Salta..



A my odpoczywamy, bo jutro ruszamy "w teren"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz