Wiedeń od zawsze był miastem, które strasznie chciałam zobaczyć. Długo czekałam na okazję i się trafiła . Wracamy z Włoch samochodem to jest okazja na stop.
Bardzo długo szukałam hotelu w mieście , zawsze coś było na nie. Niestety przyzwoite hotele w centrum mają ceny wywalone w kosmos , albo nie mają parkingu, a jak już mają to liczą sobie straszne pieniądze. Postanawiamy więc zatrzymać się pod Wiedniem w hotelu, http://www.oekotel.com/en/locations/traiskirchen-vienna-south.
Miejscówkę mogę polecić, bardzo przyzwoite śniadania, pokoje spore i czyste, łazienka niewielka za to bardzo dobrze utrzymana. Jedyną wadą hotelu jest fakt, że personel kończy pracę o 21.00 i nijak nie można się zameldować a rozpoczyna pracę o 6.00 rano (w soboty o 7.00 i dopiero zaczyna przygotowywać śniadania).
Niedaleko hotelu jest duży supermarket i są restauracje.
Z hotelu dojeżdżaliśmy samochodem do Wiednia do parkingu przy metrze, gdzie za 3 euro zostawialiśmy samochód na cały dzień.
Do hotelu docieramy wieczorem, meldujemy się, dostajemy klucz do pokoju, który jednocześnie jest kluczem wejściowym do budynku po 21 i cała nasza trójka zgodnie dochodzi do wniosku, że nie ma siły na wypad do Wiednia. Teraz mi trochę szkoda............ no, ale nie miałam pojęcia, że tak się w tym mieście zakocham .
Rano zjadamy bardzo przyzwoite śniadanie i jedziemy zobaczyć pałac, którego Sisi nienawidziła, a jest perełką wpisaną w 1996 roku na listę UNESCO.
Jak wcześniej pisałam dojeżdżamy do parkingu w Wiedniu, zostawiamy samochód za 3 euro na dobę i idziemy do metra. Jeszcze w Polsce wyliczyłam, że dla nas najlepiej kalkuluje się kupienie 48 godzinnego biletu na wszelką komunikację niż tzw. "Karty Wiedenskiej". Kupujemy 3 karty za całe 13.30 € od osoby i jedziemy . No oczywiście kasujemy kartę w automacie, bo inaczej mogą być kłopoty. Przez dwa dni nigdzie nie było kanarów, ale kto to wie, wielki brat może wszystko............
Dojeżdżamy do stacji Schonbrunn, wysiadamy i już wiem, że Sisi na mnie czeka , przez cała drogę do pałacu nam towarzyszy, Maria Teresa, która właściwie nadała świetność miejscu jest pominięta całkowicie .
Dochodzimy do bram
Przed nami główna brama Haupttor.
oraz dziedziniec Ehrenhof
Widzimy mega kilometrową kolejkę do kas, ale my mamy bilety kupione, DZ zadbał o naszą cierpliwość .
Jeżeli będziecie chcieli zobaczyć pałac "wzorowany na Wersalu" kupcie bilety przez neta. Grand Tour to najlepsza opcja na pierwszy raz. Bilet kosztuje 18.50 euro od osoby i obejmuje wszystkie sale w pałacu (normalny bilet nie obejmuje 44 sal), ogrody, wejście na Glorietę, do labiryntów i placu zabaw i jest tylko jeden myk, bilet kupuje się na dokładną godzinę jak coś się stanie i się spóźnicie to przepada ...........
Zanim wejdziemy do pałacu trzeba porozglądać się na dziedzińcu , oj ile tu karet podjeżdżało i ilu znakomitych gości było........... .
Pałac Schönbrunn, to dawna letnia rezydencja cesarska. Jego budowę zleciła żona cesarza Ferdynanda II w 1642 roku. Nazwa pałacu oznacza "piękne źródło" i wzięła się od źródełka płynącego w lasach.
Na zlecenie Leopolda I odnowiono pałac na wzór Wersalu, jego wnętrza zostały całkowicie przekształcone za panowania Marii Teresy po roku 1743.
Pałac ma 1441 komnat, ale tylko 44 udostępnione są do zwiedzania. W całym pałacu obowiązuje bezwzględny zakaz fotografowania. Podobno odwiedza to miejsce ponad 8 milionów turystów i muzealnicy doszli do wniosku, że nie ma możliwości dopilnowania fotografowania bez lampy więc uprościli sobie życie i zakazali całkowicie focenia.
Wnętrza Schonbronn utrzymane są w stylu rokoko, ornamenty pozłacane są 14-karatowym złotem, sale ozdobiono czeskimi lustrami kryształowymi i piecami fajansowymi. Całość jest przepiękna, nie dziwię się, że Habsburgowie tak chętnie tutaj przebywali . Najskoromniejsze są sale Franciszka Józefa, ale sale reprezentacyjne i pokoje gościnne to prawdziwe perełki.
Przed zwiedzaniem pałacu odbieramy nasze audio guidy i ruszamy z tłumem. My jesteśmy już po sezonie, nie wyobrażam sobie co tutaj się dzieje w szczycie wakacyjnym. Chwilami musimy zatrzymać "gadaczka" bo coś się zakorkowało nie można nic zobaczyć. Najgorzej było przy salach "zamkniętych", gdzie zerkało się tylko przez szyby lub drzwi, masakra.
Spacerujemy sobie, a gadaczka mówi: w Sali Lustrzanej koncertował Mozart jako sześcioletnie cudowne dziecko. W Okrągłym Gabinecie Chińskim Maria Teresa odbywała tajne konferencje z kanclerzem Księciem Kaunitz. W pokoju Im Vieux-Lacque konferował Napoleon. W Błękitnym Salonie Chińskim cesarz Karl I podpisał w roku 1918 abdykację, której kosekwencją był koniec monarchii. Pokój Milionowy ma ściany wybijane drewnem różanym i ozdobione cennymi miniaturami z Indii i Persji. W Wielkiej Galerii tańczono podczas Kongresu Wiedeńskiego w 1814-15, a dziś odbywają się tu spotkania przy wyjątkowych okazjach.
Najwięcej jednak czasu "gadaczka" poświęca Sisi i Franciszkowi . W tej jadalni wraz z dziećmi spożywali posiłki (Sisi niechętnie zasiadała do stołu, bo się wiecznie odchudzała).
W pokoju fryzjerskim, Sisi codziennie spędzała 5 godz., podczas których służba pielęgnowała i czesała jej włosy. W pokoju jest manekin z włosami identycznymi, jak cesarzowej i powiem, że pierwszy raz w życiu widziałam tak piękne, gęste i długie włosy. W pokoju gimnastycznym gadaczka opisuje jak to cesarzowa namiętnie uprawiała gimnastykę itd.
Pomimo tłumu jestem zachwycona i chętnie przechodzę do kolejnej sali. Niestety gadaczka mówi, że to już koniec zwiedzania nawet nie wiem kiedy przeszliśmy te 44 sale , szkoda że to już koniec.
To jedyne fotki z wnętrza pałacu.
Wychodzimy na dziedziniec
Cesarzowa Maria Teresa kochała kolor żółty - nic dziwnego, że cała elewacja pałacowa jest w tym kolorze
Pałac otacza Park Schönbrunn który powstawał równocześnie z budynkiem. Około 1779 został otwarty dla publiczności i stał się popularnym miejscem wypoczynku wiedeńskiej społeczności.
Obszar z parkiem, pałacem oraz najstarszym w Europie ogrodem zoologicznym Tiergarten Habsburgów tworzy powierzchnię 176 ha. Popularnym środkiem lokomocji są więc bryczki
My najpierw chcemy iść do ogrodów.
Ogród pałacowy jest typowym przykładem ogrodu francuskiego. Mamy więc bardzo regularną kompozycję, aleję główną i symetryczne do niej aleje boczne. Drzewa i krzewy są formowane i równo przycinane, teren jest zróżnicowany wysokościowo, obowiązkowo dużo ławek, rzeźb i fontanny.
W centralnym miejscu ogrodu znajduje się przeogromna Fontanna Neptuna powstała w 1781 roku. Jej autorem był Franz Zauer.
W 1752 roku cesarz Franciszek Lotaryński, po raz pierwszy przyprowadził swoich gości do nowoutworzonej menażerii w parku zamkowym Schönbrunn. Najstarsze Zoo świata jest podobno bardzo nowoczesne, a zwierzęta mają tu świetne warunki. My nie mamy czasu na zwiedzanie zoo, tylko zerkamy jak to wygląda i idziemy dalej.
Idziemy do wybudowanego na wzgórzu łuku triumfalnego zwanego Gloriettą. Łuk wybudowano w 1775 roku. Tablica na ścianie informuje, że powstała za rządów cesarza Józefa i cesarzowej Marii Teresy. Na szczycie znajduje się 20 metrowy taras widokowy. Wstęp jest dodatkowo płatny (przy bilecie Grand Tour w kasie odbiera się tylko bilet z kodem cyfrowym). W budynku obecnie znajduje się kawiarnia, ale powiem, ze specjalnie do gustu nam nie przypadła.
Widok z tarasu
Dla leniuszków jest ciufcia, która podwozi turystów pod Gloriettę
W oddali za mgłą majaczy zarys kościoła na wzgórzu Kahlenberg skąd Jan II Sobieski dowodził w trakcie odsieczy Wiednia...
Podczas drogi powrotnej napotykamy takiego stworka
Z Glorietty idziemy w kierunku labiryntu i placu zabaw. Labirynt powstawał w latach 1698-1740 i składał się z 4 części zielonych i tarasu widokowego. Pod koniec XIX wieku został całkowicie wykarczowany. Pod koniec XX wieku odtworzono labirynt. Zanim jednak zaczniemy zabawę w labiryncie przytulamy kamienie
Wchodzimy na taras widokowy.
Wybieramy jedną z dróg i idziemy w kierunku placu zabaw. Trochę czasu nam to zajęło przejście labiryntu i raz przedarłam się przez krzaczory bo już chciałam dotrzeć do kalejdoskopu i wytrysku
Zabawę zaczynamy od "złośliwej kładki" . Trzeba wiedzieć gdzie postawić nogę, inaczej zostaniemy zalani (te ślady wody to po moim zalaniu )
Czas na kalejdoskop.
Przyszedł czas na sprawdzenie sił na fontannie zwanej wytryskiem.
Poszło
DZ też miał dwa podejścia
No, ale to przecież jest zabawka dla kobiet
Jeszcze chwil się bawimy. Przypominam sobie zabawę w klasy
a później w skoczki
Ale niestety czas nie jest z gumy, musimy opuścić plac zabaw.
Chcemy jeszcze zobaczyć ogród różany
Niestety o tej porze roku róże już przekwitły
Patrzymy na pałacowy zegar
I nie możemy uwierzyć, że jesteśmy tu tak długo. Bilety wstępu mieliśmy kupione na 11.10 a tu już prawie 15.00. Szkoda nam, ze musimy kończyć zwiedzanie (w planach mieliśmy jeszcze Palmiarnię, ale musi poczekać do kolejnego razu).
Jeszcze chwilę spacerujemy po ogrodzie (czyt. idziemy w kierunku wyjścia )
Gdzieś czytałam, że łączna długość ścieżek w ogrodach i parku to 30 km. My zobaczyliśmy tylko fragment, ale chyba ten ładniejszy.
Przed wyjściem idziemy jeszcze zobaczyć fontannę na dziedzińcu pałacowym.
oraz makietę pałacu
jeszcze tylko pamiątkowa fotka z damą dworu
i wracamy do centrum
Straszliwą wadą stacji Schonbrunn jest niewielka ilość ławeczek, a tak chętnie by człowiek przysiadł i poczekał na pociąg.
Jedziemy zobaczyć niezwykły kościół, najważniejszą budowlę sakralną w Wiedniu i podobno najpiękniejszą w Europie - Karlskirche czyli kościół św. Karola Boromeusza.
Podczas epidemii dżumy w XVIII wieku cesarz Karol VI dał obietnicę, że zbuduje najwspanialszy kościół, gdy tylko epidemia zniknie z miasta. Kościół ten miał być poświęcony świętemu Karolowi Boromeuszowi, patronowi chorych i arcybiskupowi Mediolanu z czasów epidemii dżumy w 1576. Rozpisano projekt na budowę kościoła i wygrał go Johann Bernhard Fischer von Erlach . Całość przedsięwzięcia ukończono w 1737 roku. Faktycznie kościół jest niezwykły, na zewnątrz zaskakuje mnie połączenie elementów architektury greckiej, rzymskiej i bizantyjskiej, ale tego co zobaczę w środku to nigdy przenigdy w najgorszych snach się nie spodziewałam
Fasada budowli odwzorowuje budowlę świątyni greckiej
Kolumny wybudowane na wzór kolumn cesarza Trajana mają 33 metry wysokości i posiadają spiralny reliefowy fryz przedstawiającym sceny z życia św. Karola Boromeusza.
Wstęp do kościoła jest płatny 8 euro od osoby w to wliczona jest "atrakcja" niech ją diabli ......
Wewnątrz kościół zbudowany został w stylu barokowym, naprawdę zachwyca obfitością dekoracji. Główny ołtarz ukazuje patrona kościoła wznoszącego się ku niebu na chmurze w otoczeniu aniołów.
Przed prezbiterium po lewej stronie znajduje się ambona z baldachimem.
Barokowe organy pochodzą z 1740 roku. Na balustradzie chóru znajduje się herb fundatora kościoła Karola VI Habsburga.
Boki prezbiterium przypominają raczej wnętrze ogromnego pałacu Te okienka nad drzwiami to loża cesarska.
Ołtarze boczne też wyglądają imponująco
Jestem w stanie zaryzykować tezę, że kościół mógł być najpiękniejszy w Europie, ale niestety został straszliwie oszpecony. Jakiś kretyn, chyba z chęci większych zysków, pod kopułą ustawił windę z metalową platformą do oglądania fresków. Oczywiście żeby jeszcze bardziej spierdzielić wszystko na górze zawieszono obrzydliwą, popacianą szmatę całkowicie zasłaniającą kopułę . W pierwszej chwili myśleliśmy, że w kościele trwa remont, ale nie to jest pieprzona winda .
Wsiadamy do windy i jedziemy 32 metry w górę aby na owalnej kopule zobaczyć apoteozę św. Karola Boromeusza, który z Matką Boską błaga Trójcę Świętą o uwolnienie świata od zarazy . Przyznam, że w pewnej chwili powiedziałam do DZ, że dzięki tej pierdzielonej windzie choć raz w życiu mogę tak dokładnie zobaczyć kopułę i poczuć się jak malarz, który po podobnej platformie pewnie chodził i tworzył swoje dzieło
Tak wygląda platforma
W kościele jest też muzeum, ale tylko zerkamy bo jesteśmy niesamowicie zniesmaczeni i wychodzimy.
Czas zobaczyć najpiękniejszą stację metra, która jest typowym przykładem secesji wiedeńskiej.
Idziemy w kierunku Wiener Staatsoper. Idziemy aleją gwiazd .
Przed nami pojawia się budynek Wiedeńskiej Opery Narodowej, który był pierwszą publiczną budowlą na bulwarze Ringstrasse, a jego budowa trwała od roku 1863 do 1869.
Istnieje możliwość zwiedzania opery z przewodnikiem, niestety godziny zwiedzania nam nie podpasowały (dokładny wykaz jest na oficjalnej stronie Opery). Myśleliśmy, że może będzie możliwość zerknięcia do wewnątrz na imponującą klatkę schodową, ale niestety drzwi wejściowe były zamknięte
Wpadłam więc na pomysł, że z boku jest kolejka, w której przez cały dzień stoją ludziki żeby kupić tanie bilety na miejsca stojące. Wydawało mi się, że powinna być to kolejka do kas. Niestety okazało się, że ludziki stoją w bocznym korytarzu i nie ma opcji przejścia do holu. No nic tym razem zobaczymy tylko bryłę budynku, reszta kiedy indziej. Niepocieszona wychodzę i napotykam
Zastanawiam się co robi zając na środku Herbert-von-Karajan-Platz (tzn, ja wiem co tu robię, ale ten drugi różowy). I dochodzę do wniosku, że pewnie jest on nowoczesną wizją słynnego Polnego Zająca znajdującego się w muzeum i symbolem bardzo nowoczesnej i wypasionej restauracji .
Niestety nie wiem, czy wyciągnęłam dobre wnioski, bo za chwilę widzę zielonego zająca
Za zającem znajduje się słynne muzeum Albertina, które założył w 1776 roku książę Albert Sasko-Cieszyński, zięć cesarzowej Marii Teresy. Zbiory muzeum są imponujące, obecnie to ponad milion druków i 60.000 rysunków. Dwa najsławniejsze dzieła będące w zbiorach "Zając polny" lub "Ręce złożone do modlitwy" Dürera. Znajdują się tu również szkice do portretów dzieci autorstwa Rubensa czy też arcydzieła Schielego, Cézanna, Klimta, Kokoschki, Picassa i Rauschenberga i wielu, wielu innych mniej sławnych . Niestety my nie mamy czasu na zwiedzanie muzeum i zobaczenie oryginału Dürera za to idziemy na ciasteczko .
Jak Wiedeń to tort, jak tort to Sachera
Najsławniejszym miejscem serwującym tort jest kawiarnia, otwartego w 1876 roku, Hotelu Sacher.
Hotel jest przepiękny, antyki, meble obrazy przyprawiają o zawrót głowy, niestety cena za noc też. Tort (kawałeczek) mocno taki sobie, tak na raz bez specjalnego zachwytu, bardziej bym się zachwycała samą kawiarnią i obsługą niż torcikiem. Jednak niech nikt się nie zniechęca i jak będzie sam się przekona o smaku .
Czas udać się na Kaertner Strasse, gdzie można znaleźć wszystko, wystarczy odpowiednio długo iść i szukać. W pięknych kamienicach swoje luksusowe sklepy mają drogie światowe marki oraz mieszczą się eleganckie restauracje, ale przeważają sieciówki, pojawiają się też outlety, kebaby, sklepy pt. "wszystko za jedno euro". Tłum turystów miesza się tu z mieszkańcami Wiednia, którzy przyszli na zakupy lub spacer . Jest mocno gęsto, ale też i wesoło, co kawałek gra jakaś muzyka, występuje uliczny teatrzyk.
Trafiamy na koncert z okazji otwarcia restauracji. Panowie świetnie grali.
W tym miejscu potem zjemy po kiełbasce, polecam bardzo dobra była.
Najpierw idziemy deptakiem
Zachodzimy do sklepu z "głównym" souvenirem z Wiednia czyli sławnymi kuleczkami Mozarta.
W tym miejscu postanawiamy zakończyć zwiedzanie i udać się na szaleństwo i zabawę.
Udajemy się na Leopoldstadt i cały wieczór przeznaczamy na zabawę w słynnym Wurstelprater, który został otwarty w 1766 roku. Wtedy to właśnie cesarz Józef II Habsburg podarował dawne tereny łowieckie miastu i Prater (którego częścią jest Wurstelprater) stał się publicznym miejscem odpoczynku okolicznych mieszkańców. Wstęp na teren wesołego miasteczka jest bezpłatny, atrakcje kosztują średnio po 4 euro, można też wykupić podstawowy karnet za 49 euro.
Wejście i plac w 2008 zostały przebudowane i odzyskały wygląd z roku 1900. Faktycznie wchodząc człowiek ma wrażenie, że przeniósł się do innej epoki, ale kawałek dalej już jest kolorowo i nowocześnie.
Najsłynniejsza "zabawka" Wiener Riesenrad uprzyjemnia życie odwiedzającym od 1987 roku
W wesołym miasteczku dla preferujących spokojną zabawę przewidziano: autodromy, gokarty, latający dywan, gabinet śmiechu i labirynt. Kolejki w grotach, hale sportowe, strzelnice, huśtawki, zjeżdżalnie i ławeczki z bohaterami .
Dla lubiących adrenalinę oferują : turbo boost i bungee jump. Wysoką na 117 metrów karuzelę łańcuchową (podobno kręci się z prędkością 60 km/h, ja nawet bym na to nie wsiadła, bo na samą myśl już jestem zielona . Jest też Dzika Ośmiornica, która katapultuje „pasażerów” na wysokość 18 m no i Czarna Mamba kręcąca pasażerami w powietrzu z prędkością 80 km/godz. Oczywiście atrakcji jest o wiele więcej i każdy znajdzie coś dla siebie trzeba się tylko trzymać za portfel i mieć dużo czasu
uf jak tu działały siły
Jaką miałam radochę, zobaczyłam tygrynia, którego mam w domciu
Tu się nie dałam zaciągnąć
moja ulubiona zabawka
i znowu będzie poniewierka
Postoję i popatrzę, inaczej nie mam szans na kolację
Chciałam się zaprzyjaźnić z tym panem, ale jakiś sztywniak z niego był
Spodnie wytrzymały
Uf, na dzisiaj koniec zabawy, trzeba coś zjeść. Restauracji multum, nie wiemy którą wybrać, troszkę chodzimy i pada na
Oczywiście zamawiamy Viener schnitzel
Mój wzbogacony o szynkę i ser
Dużego Zająca tradycyjny
Smakowały bardzo więc restaurację z czystym sumieniem polecamy.
No to czas na tradycyjną focię z wesołego miasteczka
Wybawieni i najedzeni wracamy do samochodu i jedziemy do hotelu odpocząć. Przed nami intensywna sobota
Byłem w Schonbrunn. Ładnie tam.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie, mam nadzieję na powrót
UsuńSuper , dzięki za prezentację
OdpowiedzUsuńDzień dobry, czy na każdej stacji metra parking całodniowy kosztuje około 3-4€? Czy są to poszczególne przypadki? Nasz apartament znajduje się w strefie płatnego parkowania i muszę coś wymyślić. Pozdrawiam��
OdpowiedzUsuń