Spicejet ogłosił promocję na loty na Goa, grzechem było nie skorzystać . Zabukowaliśmy bileciki z podstawowym bagażem, czyli zgodnie z przepisami indyjskimi 15 kg nadawany i 7 kg podręczny. Państwo tak sobie ustaliło, że nie można mieć więcej na lotach wewnętrznych .
Rano hotelowym busikiem jedziemy na lotnisko krajowe. Przed terminalem kolejka do wejścia. Magicy sprawdzają paszporty i bilety (bilet trzeba mieć ze sobą, karty boardingowe nie są honorowane). Po wejściu do środka idziemy nadać bagaż, tu dokładne ważenie bagażu głównego (małe przepakowanie bo mamy nadbagaż) i przyczepianie na wszystko zawieszek. Każda torebka, torba i pakunek z bagażu podręcznego musi mieć zawieszkę i pieczątkę, bez tego nikt nie zostanie wpuszczony na pokład samolotu .Nie są to żarty, widzieliśmy gościa, który przegapił pieczątkę przy przechodzeniu przez security i został cofnięty.
Przejście przez wszystkie „punkty” zawiłej induskiej procedury zajmuje sporo czasu i faktycznie trzeba na lotnisko przyjechać co najmniej trzy godziny przed lotem.
Jeżeli chodzi o rzeczy zakazane w bagażu podręcznym, widziałam, że zabierali nożyczki do paznokci. Natomiast nikomu nie zabierali butelek z piciem.
Lot na Goa trwał godzinę i dziesięć minut . Mój DZ mówił, że były piękne widoki, ale ja niestety odleciałam w inną przestrzeń i obudziłam się dopiero podczas lądowania. Lotnisko skromne, bez wodotrysków, ale dobrze oznakowane. Idziemy odebrać bagaże (niestety pracownicy nie śpieszą się, czekamy i czekamy i czekamy….. buuuuu) w międzyczasie przylatuje kolejny samolot i robi się trochę ciasno. Taśma zaczyna się poruszać i wyjeżdżają walizy z naszego lotu. Teraz już tylko trzeba odszukać swoje i udać się w kierunku wyjścia, gdzie znajduje się stanowisko obsługujące zakup taxi do wybranego miejsca.
Jeżeli podróżuje się we dwoje najlepiej niech jedna osoba czeka na walizki, a druga szybciutko poleci załatwić kwit na taxi. Cała procedura wypisania świstka trwa strasznie długo, kolejka przesuwa się w iście ślimaczym tempie, a w pomieszczeniu jest duszno . Lepiej więc zaraz po przylocie samolotu pójść i bez kolejki załatwić formalności . Oczywiście obok znajduje się okienko, gdzie można wykupić trochę droższe przejazdy i nie stać w kolejce. Można również wyjść przed budynek i starać się złapać prywatną taxi lub tuk-tuka.
Oficjalny cennik taxi z lotniska
Do hotelu jedziemy prawie godzinę . Ja cały czas z nosem przyklejonym do szyby, nie mogę się nadziwić jak tu jest pięknie, zielono i czysto . Zaczynam rozumieć stwierdzenie, że Goa to nie są Indie . Faktycznie wszystko jest tu jakieś inne…… Na pierwszy rzut oka widać, że mieszkańcy są bogatsi, że żyją inaczej, mają piękne kolorowe i zadbane domy, nie śmiecą, nie ma syfu, oj jak dobrze, że tu przyjechaliśmy .
Dojeżdżamy do naszego hotelu. Wchodzimy do recepcji i już mi się podoba , o rany warto było poświęcić te parę dni na szukanie hotelu.
Szybki i sprawny meldunek, hasełko do wi-fi, wszelkie info o hotelu i idziemy zobaczyć nasz pokój
Byłam tak podjarana perspektywą pójścia na plażę, że coś przestawiłam w aparacie. Zdjęcia wyszły koszmarne, więc przepraszam za ich jakość………
Zamówiliśmy pokój o podwyższonym standardzie, bo chcieliśmy mieć wannę z hydromasażem, wiecie Walentyki …………
Codziennie łóżeczko było inaczej zdobione
widok z naszego tarasu
Hotelik z grubsza oblukany, czas na szybki prysznic, kawkę i idziemy zobaczyć plażę
Spacerowaliśmy po plaży aż do zachodu słońca, a potem przyszedł czas na kolację. Postanowiliśmy zjeść w jednej z plażowych restauracji.
Szum morza, świece, blask księżyca i nastrojowa muzyczka....... czego nam jeszcze potrzeba? Jedzenia
Zamawiamy Manchurian Prawns
Chicken Zazeez Paratha
I oczywiście moje ulubione chlebki nan z czosnkiem.
Kolacja była fantastyczna, poddaliśmy się nastrojowi i przy drineczkach siedzieliśmy tam prawie do północy .
Totalny relaks, tego oczekiwaliśmy od Goa i to dostaliśmy, za całą resztę zapłaciliśmy gotówką
Zanim ponownie zawitamy na Królowej Plaż musimy się posilić. W restauracji przy basenie zjadamy pyszne śniadanko bufetowe .
W budynku po lewej stronie na parterze widać nasz tarasik i wejście do pokoju
Po śniadanku idziemy oczywiście na plażę Calangute, która znana jest pod nazwą Królowa Plaż.
Plaża rozciąga się od Baga aż do Candolim , w latach 60 ubiegłego wieku była mekką hipisów, teraz stała się najpopularniejszą plażą na Goa. Przed wyjazdem naczytałam się o dzikich tłumach, głośnych imprezach, zaczepianiu kobiet przez Indusów , na miejscu okazało się, że niektórych to chyba ponosi fantazja .
Na plaży jest sporo restauracji, które oferują bezpłatne leżaki i parasole (przyzwoitość nakazuje zamówienie chociaż drinka, ale nie ma obowiązku) oraz wi-fi. Frytkujemy się przez jakiś czas, ale zaczyna nas nosić, trzeba wyruszyć na spacer. No to idziemy w kierunku Candolim. Spacer był tak miły i wciągający, że doszliśmy do Fortu Aguada.
Plaża
Fort Aguada wybudowany został u ujścia rzeki Mandovi przez Portugalczyków w 1612 roku, zajmował cały półwysep. Był głównym punktem obronnym, wyposażonym w 79 armat. Fort swą nazwę zawdzięcza wodzie, która była w nim magazynowana (podobno był to największy słodkowodny magazyn w całej Azji), jednorazowo w zbiornikach retencyjnych mieściło się ponad dwa miliony litrów wody. Statki pływające po morzu Arabskim przybijały tu uzupełniać zapasy wody pitnej. Przez jakiś czas w forcie przetrzymywano więźniów politycznych, a teraz jest bezpłatną atrakcją turystyczną
Wracamy do „naszego” shacka na dalsze frytowanie. Po drodze strzelamy kilka fotek plaży
Po spacerku czas na drinia
i kąpiel
Po południu przenosimy się na hotelowy basen
Około godziny osiemnastej wracamy na plażę na zachód słońca.
Po drodze mijamy pensjonaty z pokojami do wynajęcia( na plażę mamy dwie minuty drogi )
Słoneczny patrol pilnuje, żeby nikt nie wypływał zbyt daleko. Niestety bardzo silne prądy „porywają” . Często proszą aby po zachodzie słońca wychodzić z wody.
Zamawiamy Chicken Sweet Sam (to jasne danie) i Chicken Vindaloo .
Jedzenie było smaczne, ale brakowało nam atmosfery. Jednak szum morza, świece i cała reszta są bardziej klimatyczne .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz