niedziela, 9 lipca 2017

Phuket - dzień pierwszy



Nasz pierwszy kontakt z Tajlandią to były wakacje na największej wyspie Tajlandii (542 km²) Phuket. Co roku ta popularna wyspa przyciąga miliony turystów pragnących zaznać wypoczynku i rozrywki.
 Większość turystów dociera na wyspę samolotem. Znajduje się tu bardzo dobrze bezpośrednio skomunikowany międzynarodowo i krajowo port lotniczy, położony w północnej części wyspy, 32 km od centrum miasta Phuket (stolicy wyspy).


Wnętrze wyspy jest górzyste i pokryte lasami. Na zachodnim wybrzeżu znajdują się piaszczyste plaże, z których najbardziej znana jest Patong i to właśnie to miejsce wybraliśmy na stacjonarny pobyt.
Wylatujemy z Warszawy i lecimy bezpośrednio na Phuket. Niestety ze względu na awarię samolotu z około 7 godzinnym opóźnieniem nadlatujemy nad Phuket.

Z samolotu oglądamy skały w Phang Nga... Pięknie...






Dzięki opóźnieniu, do hotelu docieramy zamiast w południe, to późnym popołudniem (około 19:00). Przejazd jest dość skomplikowany, bo nasz hotel znajduje się na samym południowym końcu centralnej części Patong, w związku z tym autokar musi przepchać się przez zatłoczone o tej porze dnia centrum.
Courtyard By Marriott to nasz hotel. No cóż, nie jest to JW Marriott, ale ujdzie. Hotel bardziej biznesowy niż resort wakacyjny. Ale jak każdy hotel ma swoje zalety i wady. Zaletą jest położenie około 150 m od plaży oraz czyste i wygodne pokoje z ładnymi łazienkami oraz to, że w ciągu kilku minut można dotrzeć spacerem i do Otopu, i Bangla Road i Jung Ceylon.
Wadą jest niewielka przestrzeń rekreacyjna, malutkie baseny i brak ogrodu z typową tropikalną zielenią.  Restauracja hotelowa serwuje dobre bufetowe śniadania. Wadą restauracji jest to, że specjalizuje się w  nouvelle cuisine -ani się tym nie da najeść, ani nie ma to wiele wspólnego z tajską kuchnią, ale za to cena... Hamburger w hotelu kosztował więcej niż porządny obiad "na mieście".
Dla lubiących rozrywkę zaletą może też być to, że w hotelu mieści się Hard Rock Cafe - fajna muza, fajny program, drogie jedzenie, jeszcze droższe drinki, ale bywało fajnie (tylko nie tym, którym trafiły się pokoje z balkonami wychodzącymi na "ogródek" Hard Rock Cafe, gdzie goście i bardzo głośna muza nie bardzo dawały spać do późnych godzin nocnych - lub raczej wczesnych porannych). 
 Kilka fot z hotelu (pierwsze z następnego dnia, bo zaraz po przyjeździe było już raczej ciemno)...

To hotel od frontu i uliczka do plaży...


Tu Zając Malutki na naszym balkonie; balkony prosiły się już o "podrasowanie" .


W lobby zawsze stały ładne storczyki...

Łoże miało odpowiedni wymiar i było całkiem wygodne...

Reszta wyposażenia też nie wzbudzała zastrzeżeń...

Łazienka też była całkiem wygodna...



Widok z balkonu rozciągał się na Novotel po przeciwnej stronie ulicy, też zresztą niezbyt piękny.

Kątem oka można było dostrzec morze.



Hotel posiada dwa niewielkie baseny, jeden na dachu a drugi w wąziutkiej przestrzeni między skrzydłami budynku.



Z dachu widok całkiem nienajgorszy... Widać morze i... palmy oraz z boku zieleninę i baseny w sąsiednim hotelu Merlin (przepiękny).



A teraz drugi basen

Trochę mały, ale za to z barkiem i kaskadą z jacuzzi...


Malutki dziedzińczyk przy restauracji to właściwie koniec zielonej przestrzeni hotelu...

A tak hotel przedstawiał się z drugiego boku, tego, gdzie mieściła się Hard Rock Cafe.



Pora na pierwszą kolację. Idziemy z hotelu w stronę Jung Ceylon. Po drodze mijamy liczne restauracje przeróżnej klasy, ale my szukamy czegoś specjalnego, jak najbardziej "lokalnego"
No i jest mała żarciownia w bocznej uliczce. Ze 4 stoliczki, trzy panie wskazujące wyglądem na trzy pokolenia i pan podający paniom co cięższe rzeczy. Zasiadamy przy "ceratowym" stoliku i zaraz podbiega do nas obsługa z menu w języku angielskim.

Nasz pierwszy wybór dość konserwatywny...
Na początek zupka warzywna...


Domowe sajgonki




Oczywiście Pad Thai (palce lizać...)



Ryżyk oczywiście i jeszcze wieprzowinka z warzywami...


Rachunek to zaledwie około 20 zł wraz z napojami (bezalkoholowymi...).

Po kolacji idziemy jeszcze na krótki spacer i wracamy do hotelu. Ciężki i nerwowy dzień zaowocował u nas dużym zmęczeniem. Jutro zrobimy dokładny rekonesans i będziemy wszystko wiedzieli na temat cen wycieczek, fajnych knajpek i atrakcji oferowanych dla turystów. Dzisiaj czas na odpoczynek.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz