poniedziałek, 22 lutego 2021

Zamki Romea i Julii oraz Villa Cordellina Lombardi

W kraju tak pięknym jak Włochy, gdy korzystamy z nawigacji w samochodzie, dobrze jest czasem wybrać opcję pozwalającą na omijanie autostrad i zagłębienie się w bardziej lokalne drogi, prowadzące przez piękne tereny... Wprawdzie autostradą można tę trasę pokonać w nieco ponad pół godziny, ale ile pięknych widoków utracilibyśmy po drodze...


Tereny między Weroną, a Vicenzą to bogate obszary rolnicze, gdzie bardzo rozpowszechniona jest produkcja sadownicza. I wprawdzie zebrano już czereśnie czy morele, ale za to na drzewach jest mnóstwo jabłek i gruszek... 




Gdy zbliżamy się do miejscowości Montecchio Maggiore, na wzgórzach po lewej stronie drogi, widzimy w oddali dwa zamki, a na kolejnym rondzie znak w lewo pokazuje kierunek do  "Castelli di Romeo e Giulietta". No to jak tam nie pojechać. Kierunkowskaz, gaz i w drogę. Po trzech kilometrach stajemy na parkingu pod ruinami pierwszego z zamków - Castello della Villa czyli zamku Romea...


Dostępne informacje na temat zamku są dość skąpe. Wiadomo, że oba zamki położone są w doskonałej lokalizacji dla obserwacji terenu od podnóża Alp po dolinę Padu. Zamek Romea położony jest na wysokości 234 metrów nad poziomem morza. Wzniesiono go na skale, co wymusiło nieregularny kształt całej konstrukcji. Prawdopodobnie już w czasach rzymskich istniał tu warowny posterunek obserwacyjny. Wiadomo, że obecny zamek zbudowano za czasów Scaligerów w połowie XIV w. Należał wtedy do tworzonej przez Panów Werony linii obrony kraju...


Gdy Werona przechodzi pod władzę Viscontich, a następnie Wenecji, zamek pełnił ważną funkcję obronną. Sytuację zmieniła Wojna Ligi Cambrai i przegrana Wenecji. Latem 1514 roku wojska weneckie w fazie odwrotu zniszczyły i podpaliły zamek, aby uniemożliwić armii wroga, która zbliżała się z Montagnana, zajęcie go i wykorzystanie jako twierdzy wojskowej. Gdy wojna się skończyła nikt nie czuł potrzeby odbudowy średniowiecznego zamku, który nie znajdował się już w strefie przygranicznej oraz nie bardzo nadawał się do celów obronnych po zmianie uzbrojenia i metod walki...


Zamek pozostawał ruiną do XIX w., do odbudowy przystąpiono dopiero w roku 1886. Później prace prowadzono w roku 1936 i wtedy do zamku doprowadzono drogę. Wreszcie w latach 1972-1973, po dalszych pracach remontowych, zamek przyjął obecną funkcję - niewielkiego muzeum oraz scenografii dla pokazów i wydarzeń kulturalnych.


Najważniejszą częścią zamku była kiedyś wieża mieszkalna wysoka na 25 m, do której wejście znajduje się na poziomie pierwszego piętra...



Zbiory we wnętrzu wieży to w większości repliki i kopie tradycyjnej broni oraz dekoracji wnętrz...




Niektóre eksponaty są wręcz przygotowane do zabawy...






Przepiękne, w pogodny dzień, są widoki ze szczytu wieży...





A tu widać już Zamek Julii...











Po wyjściu z Zamku Romea wystarczy przejść przez parking  po kilku schodkach, by znaleźć się przy pomniku i kaplicy Madonna dei Castelli, patronki włoskich strzelców alpejskich - Alpini. Aby zrozumieć to miejsce trzeba spojrzeć na historię włoskich Alpini. Jednostkę sformowano w 1872, 11 lat po zjednoczeniu Włoch, dla obrony górskich granic państwa z Francją i Austrią. Jest to pierwsza na świecie specjalistyczna jednostka do prowadzenia walk w rejonach górskich.
  Alpini bardzo przydali się Włochom w I wojnie światowej kiedy to większość walk toczyła się w łuku alpejskim i ważne było, żeby umieścić swoją pozycję w punkcie najwyższym, albo wykonać tunel i wysadzić cały wierzchołek góry, na którym wróg miał swoje stanowisko. Jednym z oddziałów Alpini był działający w ramach 6 pułku Batalion Vicenza. Jednym z jego żołnierzy był  Giuseppe Zanetti - młody człowiek, który wrócił z wojny z dwoma Krzyżami Walecznych. Po wojnie rozwijał swój talent rzeźbiarski i stał się w tej dziedzinie uznanym twórcą. Przyszła II wojna światowa, w której Alpini zamiast w góry trafili na front wschodni i ponieśli ogromne straty prowadząc walki w warunkach, do których nie byli ani szkoleni ani wyposażeni. Jeden z żołnierzy (nazwiska źródła nie podają) przysiągł, że jeśli wróci z wojny postawi kaplicę. I taką kaplicę wystawił, a dekorację rzeźbiarską i pomnik obok kaplicy wykonał Giuseppe Zanetti. Ciekawostką jest dzwon na szczycie frontowej ściany kaplicy. Podczas kampanii grecko-albańskiej oddziały alpejskie z „Vicenza” znalazły dzwon z brązu w gruzach kaplicy zniszczonej bombardowaniem. Z wielkim namaszczeniem dzwon ten przeszedł z nimi całą kampanię, a po powrocie został najpierw ofiarowany do Sanktuarium Monte Berico. Gdy jednak powstała kaplica między dwoma zamkami Montecchio Maggiore, dzwon został przekazany do niej w "wieczyste użytkowanie"...



Zaledwie 300 m dalej znajduje się drugi z zamków Montecchio Maggiore - Zamek Julii, a właściwie Castello Bellaguardia. Ten zamek położony jest nieco wyżej bo 254 m n.p.m. Jego historia jest bardzo podobna do zamku Villa. 
 

I tutaj istnieją pozostałości po fortyfikacjach rzymskich, pozostałości po zamku z czasów Scaligerów oraz obecna odbudowana budowla.


Na dziedziniec prowadzi brama, która kiedyś zabezpieczona była podnoszoną konstrukcją brony, a w tle widać wieżę główną, donżon, o wysokości 20 m.


Pod dziedzińcem znajduje się cysterna ze studnią, gdzie zbierano wody opadowe i gdzie podlegały one naturalnej filtracji, przez zgromadzony w cysternie żwir...



Dach budynku, w którym znajduje się obecnie restauracja stanowi taras widokowy oferujący kolejne piękne widoki na okolicę, w tym Zamek Romea...











Dwa zamki położone tak blisko siebie oraz własne doświadczenia życiowe, zainspirowały mieszkającego w Montorso pisarza Luigi Da Porto (1485-1529) do napisania historii o dwóch zwaśnionych rodach, która przekazana do Anglii stała się inspiracją dla Shakespeare'a ...
Przy okazji, wstęp do obu zamków jest bezpłatny chyba, że chcemy zostać oprowadzeni po zamku Romea - wtedy trzeba zapłacić 3 € od osoby... 


Zjeżdżamy w dół i 7 km dalej zatrzymujemy się przy Villa Cordellina Lombardi. Ale co to  - brama, i na dodatek zamknięta? Nie jesteśmy jedynymi, którzy podjechali to od złej strony. Ale ten widok jedynie zachęca nas do poszukania właściwego miejsca...(Po prostu trzeba wrócić kilkaset metrów i skręcić w drogę, która doprowadzi do parkingu znajdującego się na tyłach willi.) 




Villa Cordellina Lombardi widać nie jest nastawiona na masowy ruch turystyczny. Prowincja Vicenza, która jest obecnie właścicielem obiektu, wykorzystuje go bardziej na potrzeby organizacji konferencji, imprez kulturalnych oraz na spotkania rady miasta Montecchio Maggiore. Ale znalazł się zarządca, wypisał bilecik i otworzył wnętrze dla nas i jeszcze dwóch pań, które pojawiły się tam zaraz po nas... 

Podczas gdy Duży kupował bilety Mały rozglądał się po dziedzińcu i uwiecznił północną fasadę willi. Od tej strony dziedziniec obejmują: brama wjazdowa i ogrodzenie, dwa budynki gospodarczo-biurowe zwane „Torrette”, oraz północna fasada willi zwieńczona tympanonem z trzema wazami. Na środku dziedzińca znajduje się fontanna zasilana akweduktem pobliskiego Monte Nero, otoczona rzeźbami czterech pór roku, przypisywanymi warsztatom rzeźbiarzy z Padwy - Francesco i Antonio Bonazza. 


Idąc w kierunku głównego wejścia mijamy zachodni budynek "barchesse". Zaprojektował go Giorgio Massari w 1742. Budynek ten mieści stajnie oraz pokoje gościnne. Stajnie zaadaptowano na przestrzeń wystawową lub alternatywnie salę konferencyjną. 


Kompleks składa się z dworu, stodół, wieżyczek i okazałego parku. Czekając, aż miejscowy opiekun obiektu pojawi się przed wejściem do willi, mamy czas podziwiać ogród i położone w nim zabudowania...











Około 1735 roku pochodzący z Wenecji prawnik  Carlo Cordellina Molin, odziedziczył po swoim wuju z rodu Molin, mocno nadszarpniętą biegiem lat wiejską rezydencję i postanowił ją przebudować, według panującej w tym czasie mody, na rezydencje odwołujące się w swej formie do obiektów projektowanych przez Andrea Palladio (1508 - 1580). Projekt opracował Giorgio Massari, w niektórych elementach współpracując z  Francesco Muttoni. Prace budowlane przy budynku głównym trwały od 1735 do 1742 roku,  a w tym czasie przygotowany został projekt budynków towarzyszących, które zrealizowano do roku 1760.


Willa pozostawała własnością rodziny Cordellina do pierwszych dziesięcioleci XIX wieku, kiedy to przekształcono ją na internat szkoły prowadzonej przez  Lodovico Cordellina, jako instytutu hodowli jedwabników. W 1943 r. obiekt zmienił właściciela i na krótko trafił w ręce hrabiego Gaetano Marzotto, który w 1954 roku odsprzedał go na rzecz dr. Vittorio Lombardi, który z kolei zadbał o generalną renowację budynków i przebudowę ogrodów. I wreszcie w 1966 r. wdowa Anna Maria Lombardi scedowała własność kompleksu na obecnego właściciela Prowincję Vicenza.


Fasada południowa to fasada reprezentacyjna. Schody „w stylu rzymskim” ozdobione rzeźbami wykonanymi w warsztacie braci Bonazza przedstawiającymi "Prace Herkulesa" prowadzą do portyku wspartego na czterech kolumnach w stylu jońskim. Na kolumnach wsparty jest tympanon zdobiony herbem rodu Cordellina i zwieńczony trzema rzeźbami pochodzącymi również z warsztatu braci Bonazza.



Przyszedł Pan Administrator z kluczami, więc wchodzimy do wnętrza. Na wyposażeniu willi nie ma oryginalnych historycznych mebli, gdyż willa trafiła do dr Lombardi zupełnie pusta. Nad drzwiami, podczas konserwacji w polach otoczonych sztukaterią pod 30 warstwami farby kredowej, odkryto monochromatyczne pejzaże autorstwa Francesco Guardi.  Pod belkowaniem uwagę zwraca żyrandol o czterech kolumnach, w którym świece podtrzymują delfiny.



Najważniejszym pomieszczeniem willi jest zajmująca dwa piętra sala balowa, nazywana też salą Tiepolo. Giambattista Tiepolo (1696 - 1770), ostatni z wielkich mistrzów weneckiego malarstwa dekoracyjnego, gościł w willi od jesieni 1743 do wiosny 1744 i w tym czasie ozdobił freskami największą salę. 



Dwa główne freski jego autorstwa powstały na ścianach bocznych, pozbawionych okien. Odwołują się one do wielkości władcy, która polega na kierowaniu się rozumem, a nie ślepym instynktem czy wolą zemsty. Pierwszy z nich odnosi się do historii Rzymu i przedstawia "Wstrzemięźliwość Scypiona", który przecież jako Scypion Afrykański pokonał Hannibala w bitwie pod Zamą...


Drugi z kolei odnosi się do historii Grecji i przedstawia "Wstrzemięźliwość Aleksandra Wielkiego".


Nad drzwiami bocznymi, które reprezentują niejako cztery strony świata, medaliony wypełnia cykl objęty wspólnym tytułem "Światło Inteligencji, które rozprasza mrok Ignorancji





Fresk zdobiący strop sali opisany jest natomiast tytułem "Triumf Cnoty i Inteligencji nad Błędem"...



Kolejne pomieszczenie nosi nazwę "Pokój Niebieski". Pokój szczyci się piękną marmurową posadzką, którą podczas naszej wizyty zasłaniały niestety rozstawione po sali krzesła, przygotowane na posiedzenie rady miasta. Cennym elementem wystroju jest marmurowy kominek ozdobiony sztukaterią zwieńczoną muszlą. Oświetlenie sali zapewnia żyrandol, ze szkła Murano, zaprojektowany przez Giuseppe Briati. Na ścianach natomiast możemy podziwiać obrazy autorstwa Giambattisty Marcola (inaczej Giovanni Battista Marcola, 1711 - 1780) malarza aktywnego głównie w Weronie i jej okolicach. 



Obrazy odnoszą się do historii walk o Jerozolimę podczas pierwszej Krucjaty. Tankred z Hauteville był jednym z jej dowódców. Poza innymi działaniami wojennymi, którymi dowodził, w 1099 prowadził szturm Jerozolimy i był pierwszym krzyżowcem, który wkroczył do miasta 15 lipca. Jego postać obrosła legendą dzięki poematowi heroicznemu Jerozolima wyzwolona (1575) Torquata Tassa. Dalej jego legendę rozbudowuje opera Tankred Gioacchina Rossiniego. W literaturze polskiej Tankred jest też jednym z bohaterów powieści Zofii Kossak pt. Krzyżowcy.
Obraz poniżej przedstawia moment gdy Hermina znajduje rannego Tankreda. Obok Tankreda leży martwe ciało jego przeciwnika. 


Z kolei drugi z obrazów przedstawia scenę, gdy żołnierze przenoszą ciało rannego Tankreda do jego namiotu w obozie wojsk chrześcijańskich.


Kolejny pokój to "Sala ptaków" nazwana tak ze względu na dekorację sztukaterią nad kominkiem. 



Bardzo ważnym pomieszczeniem była biblioteka. Zdobi ją kolejny żyrandol z Murano, a na ścianach znajdują się mapy, autorstwa Zuanne Longo, dotyczące posiadłości Montecchio znajdującej się w rękach Carlo Cordellina Molin.




No i ostatnia z sal, w której wyeksponowano oryginalne, malowane belki sklepienia i piękną, marmurową posadzkę. 


Pokłon Trzech Króli zdobiący ścianę między drzwiami przypisywany jest Antonio Balestrze. Natomiast w wykonanych ze sztukaterii medalionach nad drzwiami odkryto monochromatyczne pejzaże...



Nic jednak nie jest w stanie odwrócić uwagi od ogromnych rozmiarów świecznika. Dzieło to wykonane zostało w Murano w 1956 r. i nosi nazwę "Zamek". Projektantem tej wielokolorowej szklanej konstrukcji był Giuseppe Briati, natomiast wykonawcą tego niesamowicie skomplikowanego szklanego cudeńka, był Archimede Seguso - i trzeba przyznać prawdziwy mistrz...



Wychodzimy z willi pod wrażeniem, a że pogoda piękna i w zasadzie czas nas zbytnio nie goni idziemy dalej oglądać otoczenie willi.





Park uświetnia dekoracja rzeźbiarska wykonana w całości przez warsztat braci Bonazza, według szkiców opracowanych przez Giambattista Tiepolo. Dekoracja ta obejmuje osiem rzeźbionych waz, umieszczonych między dwoma ogrodami, oraz dwie grypy figuralne - Wenus i Mars oraz Jowisz i Junona. 





Pora jechać dalej. Obok fontanny pór roku wracamy na parking...



Czeka już na nas kolejne miasto na dzisiejszej trasie - Vicenza...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz