piątek, 17 maja 2019

Rejs po Zatoce Ha Long.


Dzisiaj rozpoczyna się nasza przygoda na Zatoce Ha Long. Rejs wykupiliśmy w firmie Cat Ba Vision. Zamawialiśmy go przez Neta, formalności ostateczne dopinaliśmy już na miejscu. Co do firmy mam lekko mieszane uczucia bo nie wszystko okazało się być tak, jak w programie wysłanym nam w mailu.... Podobno w międzyczasie zmienili program, ale nikt nas o tym nie poinformował......
Wybraliśmy opcję z dwoma noclegami, koszt rejsu plus biletów na autobus do Hanoi 202$.
Po śniadaniu z hotelu odbiera nas kierowca i jedziemy do miejsca, gdzie zacumowana jest nasza łódź.



Okazuje się, że jesteśmy szczęściarzami i będziemy mieli prawie prywatny rejs bo oprócz nas będzie  tylko para przesympatycznych Niemców i oczywiście przewodnik plus załoga.


Na górnym pokładzie mamy kącik wypoczynkowy zadaszony, gdzie będziemy mogli spokojnie siedzieć i relaksować się widokami.

 

Jest też część do opalania z czterema leżakami. Gdyby płynących było trochę więcej to muszę przyznać, że brakowałoby miejsca, a tak było idealnie.



Dolny pokład to kajuty.





Pogodę mamy idealną. Słonecznie, niewielkie zachmurzenie, zero mgły.
Wypływamy z portu i już na początku gubimy szczęki bo widoki są niesamowite.






Mijamy wioski tzw. morskich ludzi.



Wysepki z niewielkimi plażami, do których można dopłynąć na opalanie. Tu Wyspa Małp.




Kolejne pływające wioski. Przewodnik opowiada nam jak wygląda życie tych ludzi. Okazuje się, że większość z nich praktycznie nigdy nie była na lądzie dalej niż w stolicy regionu czyli Hai Phong. Dzieci często nie są posyłane do szkoły. Nie ma opieki medycznej. Pływające sklepy to praktycznie jedyna możliwość zaspokojenia podstawowych potrzeb. Woda pitna gromadzona jest w specjalnych zbiornikach i często jest to deszczówka.





Krajobrazy mamy coraz wspanialsze. Nawet nie staram się zapamiętać nazw wysp i zatok. Na maksa chłonę widoki.









Pierwszy stop mamy jeszcze przed lunchem. Kajakami płyniemy w urocze zatoczki.










Widząc w oddali tłum jesteśmy jeszcze bardziej szczęśliwi, że jest nas tylko czwórka i możemy robić co chcemy. Nikt nam nie wpływa, nie musimy na nikogo czekać.....




























Nie wszyscy pływają kajakami.










 




Wracamy na pokład odpocząć.





Zjadamy luncha, a nasza załoga w tym czasie odpływa...


Po drodze mamy jeszcze postój na popływanie.







Płyniemy do jednej z wiosek morskich.






Wychodzimy zobaczyć jak wygląda "ferma ryb" w takiej wiosce. Niestety jesteśmy przerażeni tym co widzimy.......

Woda w basenach jest straszliwie brudna i mętna. Niestety oprócz ryb pływają w basenach śmieci.....






Wolimy jednak oglądać krajobrazy.






Nawet nie zauważamy kiedy zaczyna się zachód słońca.






Oczywiście nie możemy sobie odmówić kolejnej kąpieli, tym razem przy zachodzącym słoneczku...



Na statkach zapalają się światła. Jest pięknie i romantycznie.



Słoneczko zaszło i pojawiły się się niesamowite obrazy. 




Po takich atrakcjach czas na kolację.


Wieczorem w całkowitych ciemnościach pływamy ze świecącym planktonem. Przeżycie niesamowite. Każde machnięcie ręką to "zapalenie" planktonu. Bawimy się jak dzieci i wcale nie chce nam się wychodzić z wody.........
Ostatnią atrakcją tego dnia było łowienie kalmarów. Dostaliśmy kije z żyłkami i ogromnymi kołowrotkami.... Sprzęt mega prymitywny, ale skuteczny..... Kalmary łapały się w sporych ilościach. Niestety przy złapaniu puszczały atrament. Wyglądało to trochę przerażająco więc zostawiliśmy załogę niech się bawi, a sami z naszymi towarzyszami poszliśmy na górny pokład miło spędzić wieczór na pogawędkach przy drinkach. 
To był cudowny dzień.

1 komentarz:

  1. Ale mieliście fuksa z pogodą w HaLong! Podobno tam rzadko jest słonecznie :))

    OdpowiedzUsuń