niedziela, 7 maja 2017

Melakka

Dzisiaj postanawiamy zobaczyć najbardziej klimatyczne miasto w Malezji czyli Melakkę.


 Jedziemy na dworzec autobusowy Bandar Tasik Selatan. Idziemy do kasy biletowej, jegomość w okienku prosi o paszporty, bez nich nie kupimy biletu. Na szczęście zawsze mamy przy sobie ksero paszportów. Szansa na zrealizowanie planu odwiedzenia Melakki jest coraz bliżej.


 Okazuje się, że na najbliższy autobus zostało już tylko jedno wolne miejsce. Wypisuje nam bilety na kolejny na 10.15, płacimy po 10 RM od osoby  i dostajemy bilet imienny z numerem miejsca, wyglądający dokładnie jak lotniczy, łącznie z nr gate. Przechodzimy przez odprawę jak na lotnisku i udajemy się do poczekalni.





Na tablicach wyświetlają się informacje o podjeżdżających do odbioru pasażerów autobusach, podchodzi się do "odprawy" pokazuje bilet





Przy wyjściu na terminal autobusowy jest kolejna kontrola.





Po kolejnym sprawdzeniu biletu  można wsiadać do autobusu.





Autobus jest bardzo komfortowy. Lotnicze fotele, podnóżki, tylko trzy siedzenia w rzędzie, klimatyzacja lekko schładza, a nie mrozi pasażerów.  Przyznam, że trochę nas zdziwił ten luksus.




Po niecałych 2 godzinach (z przystankiem i korkiem po drodze) dojeżdżamy do Melakki. Miasta wpisanego na listę UNESCO.



Po dojechaniu do miasta autobus zatrzymuje się w paru miejscach, zastanawiamy się czy gdzieś nie wysiąść po drodze.... i nie łapać taksówki. Wyczekujemy jednak do końca, podjeżdżamy na dworzec autobusowy i przesiadamy się na autobus numer 17, który dowiezie nas do centrum Melakki.


Nie będę się rozpisywała o historii miasta, bo każdy, kto będzie się tym interesował doczyta.


Wspomnę tylko, że założycielem miasta był ostatni król Singapuru. Jak to w życiu bywa zachwycił się drzewem rosnącym nad rzeką i od jego nazwy nadał imię miastu Smile.
 
Melakka miała idealne warunki do rozwoju miasta-portu . Jako pierwsi przybyli tu Chińczycy, którzy zaczęli handlować porcelaną, złotem, jedwabiem i osiedlać się. Po nich zawitali Hindusi, a potem Arabowie. Miasto zaczęło być sławne na cały świat..........., w IVX wieku postanowili je podbić Portugalczycy (rządzili ponad 100 lat), a potem Holendrzy, a po nich Anglicy. W 1957 roku Mellaka odzyskała niepodległość i jedyne z czym sobie musiała poradzić to byli piraci Biggrin, którzy jeszcze w latach 90 potrafili napadać na statkiDiablo

Centrum miasta zaczyna się przy Placu Holenderskim.
Plac holenderski ma też drugą nazwę: Plac Czerwony .Podobno Anglicy po opanowaniu miasta postanowili zniszczyć wszystkie budynki po poprzednikach, mieszkańcy jednak mocno się im postawili i Ci w ramach ugody zezwolili na pozostawienie jedynie budynków, które będą pomalowane na czerwono. I tak oto mamy Plac Czerwony Pleasantry













Przy placu czerwonym jest postój najbardziej odjechanych rikszy na świecie. Wynajęcie pojazdu to koszt 50 zł za godzinę, trasę zwiedzania mają właściwie stałą, ale zawsze pytają, czy w dane miejsce chcemy jechać (pokazują plansze zanim ruszą). Wprawdzie mieliśmy w planach zwiedzanie miasta na piechotę, ale jak tu sobie odmówić takiej przyjemności Preved. Wynajmujemy bajkowy samochód i w drogę.





Nasz pierwszy przystanek jest przy Replice Flor de la Mar. W środku znajduje się muzeum morskie, wstęp 2 RM.








Podjeżdżamy pod budynek, w którym mieści się szkoła katolicka.





Ruch w mieście niewielki, niestety nasz "kierowca" jedzie strasznie wolno. Spacerkiem szybciej byśmy doszli do kolejnego miejsca Biggrin





Pomnik Deklaracji Niepodległości upamiętniający bojowników walczących o niepodległość z kolonizatorami.





Jedziemy do Fort Famosa Porta di Santtiago. Fort pochodzi z czasów portugalskich i został prawie zupełnie zrujnowany podczas bitwy z Holendrami. Holendrzy później fort odbudowali, ale zniszczyli go całkowicie Anglicy.
Pozostał jedynie fragment bramy przed którym ustawiono dwie armaty.






Kolejny nasz przystanek to replika pałacu Sułtana Mansur Shah. Pałac zbudowany jest całkowicie z drewna, obecnie znajduje się w nim Muzeum Kultury Melakki. Bardzo fajnie przedstawiona jest historia i kultura sułtanatu. Wstęp 2 RM.


Nasze zwiedzanie rozpoczynamy od ogrodów.


















Oglądamy front pałacu











Zdejmujemy buty i wchodzimy do środka.








 











Wychodzimy z pałacu i prosimy o odwiezienie nas na Plac Holenderski. Trochę szkoda nam czasu na zwiedzanie miasta rikszą.


Parking bajkowych pojazdów jest przy Christ Church Melakka  . My jednak w pierwszej kolejności chcemy obejść plac okoliczne budynki.


Oglądamy Fontanną Victoria Regina; Stadthuys czyli ratusz; współcześnie odbudowane fragmenty fortu; budynek muzeum morskiego i skwerki wokoło.

















Wracamy do Christ Church Melakka budowanego przez Holendrów przez chyba 12 lat. Wchodzimy do środka i powiem, że warto wejść tylko z jednego względu, można tam odpocząć w fajnej temperaturze Blush . Sam kościół w środku jest mało ciekawy.




 

Focimy jeszcze parę innych bajkowych pojazdów Biggrin





Idziemy w kierunku kościoła Św. Pawła. Niestety droga wiedzie mocno pod górkę Crazy.
Zanim dojdziemy jeszcze parę fotek z ulicy przy placu.


 


Droga pod górkę wiedzie koło Muzeum Straży Pożarnej.










W południowym upale wdrapaliśmy się na wzgórze. Zanim dojdziemy do symbolu Melakki oglądamy widoczki na miasto:


Muzeum



Wieża telewizyjna, z której można oglądać panoramę miasta. Niestety nie mieliśmy czasu na wjazd na wieżę.





 Symbol Melakki czyli kościół Św. Pawła.


Pierwotnie znajdowała się tu  kaplica pod wezwaniem Matki Bożej, bez wieży, ufundowana  przez Portugalczyka kapitana Coelho, w podzięce za uratowanie życia podczas straszliwej burzy na morzu. Później dobudowano wierzę i tak powstał Kościół Matki Bożej Biggrin. Po przejęciu miasta przez Portugalczyków kościół przemianowano na Kościół Reformowany Św. Pawła. Po wybudowaniu Crist Church utworzono tu magazyn prochu i miejsce pochówku co ważniejszych person.   W XX w przed kościołem ustawiono pomnik  Św. Franciszka Ksawerego, który podobno został pochowany w tym kościele, ale jego zwłoki przeniesiono na Goa.











Wewnątrz zachowało się sporo płyt nagrobnych.













Wracamy tą samą drogą do skwerku przy głównym placu.




Przechodzimy przez rzekę.





Doszliśmy do dzielnicy chińskiej zwanej Harmony Street.
Dzielnicę nazwano tak ze względu na mieszczące się w kwadracie ulic obiekty sakralne różnych wyznań: chińska świątynia Cheng Hoon Teng, hinduistyczna Sri Payyatha i meczet Kampung Kling.    
Na początek dosyć oryginalna brama do dzielnicy chińskiej Biggrin


 

Ruszamy na spacer po uliczkach



















Dochodzimy do kolejnego symbolu miasta Preved. Jakiż on był wspaniały, jak pięknie pachniał i jak nieziemsko smakował Yahoo. Dodatkowo mamy mega farta ciacho jest jeszcze gorące .





Malezja wymyśliła fajny sposób na promowanie miejsc do odwiedzenia. Mają własną Księgę Rekordów. Każdego roku bite są rekordy w różnych kategoriach. Zapisanie w księdze gwarantuje reklamowanie przez państwo miejsca, w którym był bity rekord Biggrin i w prosty sposób pozyskujemy chętnych do odwiedzenia, jeden przyjedzie na ciacho inny zobaczyć mega dywan kwiatowy. Jakie to proste Preved




 Ciastko zjedzone, idziemy dalej.










Dochodzimy do wspomnianej wcześniej  Cheng Hoon Teng.

















Nasz spacer po mieście powoli dobiega końca. Jeszcze tylko idziemy zobaczyć meczet. Niestety był zamknięty.


 


Ruszamy w kierunku przystani. Będziemy oglądali Melakkę od strony rzeki.






Mijamy stary młyn wodny - Kincir Air Kesultanan Malayn Melaka.
Młyn pracował na pożytek Pałacu Sułtana i jest świadectwem poziomu rozwoju cywilizacji i  technologii islamskiej w tamtych czasach Biggrin.









Za 30 RM kupujemy bilety na godzinny rejs. Nam się bardzo podobało, trochę szkoda, że nie mogliśmy popłynąć wieczorem, pewnie widoki oświetlonego miasta by nas powaliły. Jedna przestroga, jak ktoś ma "wrażliwe uszy" niech się trzyma z daleka od rejsów. Przez godzinę muza tak dudni, że uszy same odpadają Diablo


Widoki z łodzi.


































Rejs był strzałem w dziesiątkę Yahoo, to teraz jeszcze zobaczymy miasto z okien autobusu nr 17. Jeszcze ostatni rzut oka na Plac Holenderski.





Z okien autobusu zobaczyliśmy Portugalską wioskę , którą  do dnia dzisiejszego zamieszkują  potomkowie portugalskich kolonialistów. Podobno  zachowali oni zwyczaje i tradycje portugalskie, preferują portugalską kuchnię i obchodzą święta narodowe Portugalii. Co pewien czas odnawiają swoje domy i wewnątrz unowocześniają je, ale na zewnątrz zostawiają w pierwotnym stylu. Domek numer 10 pozostawiono bez żadnych zmian, dla celów turystycznych, zatrzymuje się przed nim autobus. My jednak nie wysiadamy, wioska nie wygląda zbyt atrakcyjnie. Szkoda nam czasu.
 Jedziemy już na dworzec autobusowy i podziwiamy inne części miasta przez straszliwie wypaćkane szyby. Okna się nie otwierały i nie dawało się robić fotekDash 1

Po przejechaniu całej Melaki docieramy na dworzec. Kupujemy bilety do KL za całe 13.40 RM i podjeżdża nasz autobus Preved 





Ruszamy w kierunku KL.


Kilka widoczków z drogi.







Wyjazd do Melakki to był wspaniały pomysł. Trochę żałujemy, że nie mieliśmy czasu na nocleg w tym uroczym miasteczku. Spacer wieczorem lub rejs po rzece to dopiero byłaby przyjemność. Może jeszcze kiedyś zdecydujemy się na powrót.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz