piątek, 5 maja 2017

Bali- dzień trzynasty

Po całym dniu leniuchowania wybieramy się do Tana Loth zobaczyć świątynię i zachód słońca


Na chwilę zatrzymujemy się przy pomniku ofiar zamachu.
fragment z wikipedia:
Przebieg zamachu
Ciąg tragicznych zdarzeń zapoczątkował wybuch małej bomby ukrytej w plecaku zamachowca samobójcy, który spustoszył wnętrza baru Paddy. Tak jak we wrześniu 2001 roku terroryści znów wybrali na cel uderzenia miejsce, gdzie się najmniej ich spodziewano. Ranni i przerażeni ludzie natychmiast uciekli na ulicę. Zrobili dokładnie to, czego oczekiwali terroryści.
Kilka sekund później druga, ważąca ponad tonę i dużo silniejsza bomba, którą ukryto w białej ciężarówce, wybuchła przed klubem Sari. Siła eksplozji zrównała z ziemią budynek klubu, pozostawiając lej o głębokości prawie jednego metra.
Pożar ogarniał kolejne budynki popularnej dzielnicy Kuta, pełnej klubów nocnych i dyskotek. Dziesiątki ofiar zamachu doznały bardzo poważnych poparzeń. Wszędzie leżały porozrywane na strzępy ciała turystów, wielu ofiar zamachu nie można zidentyfikować, bo zwłoki były zwęglone. Miejscowy szpital nie był w stanie udzielić pomocy wszystkim potrzebującym. Ognia nie udawało się ugasić przez wiele godzin. W miejscu eksplozji powstał głęboki krater.
Eksplozja powybijała szyby w promieniu 500 metrów. Zniszczonych zostało 15 samochodów. W okolicy klubów unosił się w powietrzu smród spalonych ciał.
W zamachach na Bali użyto materiału wybuchowego typu C-4. Jest to materiał o olbrzymiej mocy, używany przede wszystkim przez wojsko. Kilkakrotnie był stosowany w zamachach terrorystycznych na świecie - m.in. w ataku na amerykański okręt "Cole" w Adenie.
Według oficjalnych danych w zamachu zginęły 202 osoby, głównie turyści w wieku 20. i 30. lat, którzy spędzali wieczór w jednym z dwóch barów. Ponad 300 osób zostało ciężko poparzonych lub rannych.
Jedną z ofiar była polska dziennikarka Beata Pawlak.
Sprawcy zamachu[edytuj | edytuj kod]
Świat podejrzewał, że za tymi aktami terroru stała islamska organizacja Dżimah Islamija, a za nią Al-Kaida. Po ponad dwóch miesiącach śledztwa prowadzonego nie tylko przez indonezyjską policję, ale również przez policję Filipin, Malezji i Tajlandii, a także przez służby specjalne Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Australii, podejrzenia te zmieniły się w pewność.
W Azji Południowo-Wschodniej aresztowano w tym czasie ponad 100 osób podejrzanych o związki z międzynarodowym terroryzmem. Wiele z nich już się przyznało do członkostwa w konspiracji, a nawet zaczęło ujawniać informacje na temat swoich szefów. Na początku grudnia dzięki takim zeznaniom indonezyjska policja aresztowała na Jawie mężczyznę podejrzanego o to, że pełnił funkcję szefa operacyjnego Dżimah Islamijii. Aresztowany nazywa się Mukhlas alias Ali Gufron. Wraz z nim ujęto 7 innych podejrzanych. Według dumnych z sukcesu indonezyjskich policjantów Mukhlas zastąpił poszukiwanego na całym świecie Riduana Isamuddina, alias Hambaliego, który był łącznikiem Al-Kaidy w Południowo-Wschodniej Azji. Wcześniej ujęto w Indonezji głównego planistę Dżimah Islamiji Imama Samudrę, który przygotował szczegółowy plan zsynchronizowanych w czasie eksplozji w centrum Kuty oraz młodszego brata Mukhlasa, Amroziego, który dostarczył furgonetkę użytą w ataku bombowym na nocny klub.
W 2008 trzej terroryści - Amrozi Nurhasyima, Ali Gufrona oraz Imam Samudra - zostali skazani przez indonezyjski sąd na karę śmierci[1]. Wyrok wykonano przez rozstrzelanie 9 listopada 2008




Jedziemy zobaczyć "ziemię na środku morza" czyli hinduistyczną świątynię Tanah Lot.

Pura Tanah Lot została zbudowana w XVI wieku na kawałku skały wystającym z morza kilka metrów od brzegu. Podczas przypływu skała staje się wyspą. Świątynię można podziwiać tylko z brzegu. Turyści nie mają prawa wstępu na wyspę, mogą jedynie wejść do dwóch jaskiń. W jednej znajduje się święte źródełko, w drugiej mieszka święty wąż, strażnik świątyni. W obu jaskiniach za drobną opłatą udzielane jest błogosławieństwo.
 Tanah lot jest chyba najczęściej odwiedzaną świątynią na Bali, takiej ilości mrówek na metr kwadratowy nigdzie nie widzieliśmy Crazy.Czasami przebijając się przez tłum odwiedzających miałam wrażenie, że ludzików jest więcej niż na koncercie największych gwiazd rockowych. Wszyscy chcą oglądać świątynię o zachodzie słońca .
Dojechanie tam to lekki koszmarek w tempie 30 km/h. Zaparkowanie samochodu graniczy z cudem, a przebijanie się przez stragany, pikniki i tłumy gapiów to niezły hardcor ,ale jak się to wszystko pokona jest już pięknie Preved


Jedyna fotka niezatłoczonej drogi .





Wejście na teren świątyń.


  


Brama do Tanah Lot.





Dojście do świątyni jeszcze jest zalane.







Na terenie kompleksu na górze są restauracje, z których można podziwiać zachód słońca. Na dole twardziele, którym niestraszne zalewanie wodą będą focili zachód.





Obowiązkowe miejsce fotek.









To tylko garstka zwiedzających Biggrin





Przed zachodem postanawiamy zwiedzić cały kompleks. Niestety do wielkiego nietopyrka nie docieramy.

























Nie mamy ochoty czekać w tym tłumie na zachód, idziemy na górę, wybrać restaurację, z której nacieszymy się widokami.









Niestety drinki były tylko tak serwowane Lol















 


Fajnie było posiedzieć i  rozkoszować się widokami. Wracamy w tłum, będziemy przebijali się do jaskiń Wacko.
Świątynia po drodze do jaskiń
 
Wejście do jaskini ze świętym źródełkiem jest tam, gdzie kłębią się ludziki Biggrin







Przechodzimy na drugą stronę do jaskini z wężem, świętym wężem Biggrin


 


Po zwiedzeniu jaskiń idziemy jeszcze zobaczyć ptaki, węże, małpki i wielkiego nietoperza. Nietoperz gdzieś śpi jest ciemno i nic nie widać. Pozostałe stworki siedzą w ciasnych klatkach. Nie podoba  nam się to wracamy do Kuty na kolację.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz