sobota, 29 lutego 2020

El Nido - Tour A część II

Podczas gdy załoga pichci nasz lunch kontynuujemy eksplorację plaży na wyspie Shimizu. Ostre skałki, biały piaseczek, czyściutka, lazurowa woda - to Zające lubią bardzo...
  

Wśród kamieni Mały znajduje ładne muszelki... Ale na pamiątkę nie zabieramy. I słusznie, bo podczas kolejnej wizyty na Filipinach z wiszącego na lotnisku plakatu dowiedzieliśmy się ile może kosztować kolekcjonowanie tego typu pamiątek... Powiem z wyprzedzeniem - drogo...











No i obiadek został upichcony. Tym razem znowu znakomita rybka i doskonałe kraby...







Stół faktycznie prezentował się okazale...


 I jeszcze więcej owoców na deser...


Po sjeście kierujemy się znów na wyspę Miniloc by odwiedzić Secret Lagoon...





Między skałami podpływamy do niewielkiej plaży...




 Niestety do plaży trzeba dojść przez wodę i obiektyw aparatu nieco się pochlapał...



Tym razem znowu trzeba przecisnąć się przez niewielką szczelinę w skałach, ale warto...






Przyznam, że już podczas naszej wizyty w lagunie było nieco tłoczno...













 Wystarczy... Wracamy przez dziurę i korzystając z okazji na kąpiel czekamy na resztę kompanów...




 


 W płytkiej wodzie kolejne ciekawe widoczki...
















No i płyniemy już w stronę El Nido by jeszcze po drodze odpocząć na ostatniej już plaży...




Zatrzymujemy się przy Seven Commando Beach. Co do pochodzenia nazwy są dwie wersje. Jedna mówi, że podczas II Wojny Światowej na plaży utknęło 7 komandosów...  Inna wersja mówi, że utknęła tu kiedyś łódź rybacka o tej nazwie i podczas gdy część załogi naprawiała uszkodzenia ktoś na skale napisał "Seven Commando" i tak się nazwa przyjęła. Bez wątpliwości jest to jedna z najładniejszych plaż przy El Nido i jednocześnie jedna z najbardziej skomercjalizowanych. Plaża porośnięta jest bogato palmami kokosowymi. Poustawiane są płatne leżaczki, są domki piknikowe i jest też kilka barów gdzie drinkiem można zakończyć, lub też rozpocząć, dzień skakania po wyspach...











No i trzeba wracać do portu przeznaczenia...




Ale dla Zajęcy to jeszcze nie koniec dnia. Naczytaliśmy się na forach jaką to wspaniałą plażą jest Corong Corong, jakie tam świetne miejscówki jak Casa Avenila i że najwspanialsze zachody słońca na wyspie to tylko tu. No więc jak by to było odpuścić sobie takie miejsce. No i faktycznie - zachód słońca okazał się być wspaniały. Piękne kolory, wyspy, po których pływaliśmy w tle, złota poświata na wodzie, szum fal...











Spotkaliśmy tu także kolejnych przyjaciół...






Co do reszty - zachowam milczenie... A po powrocie do El Nido poszliśmy jeszcze na plażę i na podsumowującego nasz pobyt w El Nido drinka...