poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Sharjah Safari Park czyli Afryka w Szardży 1

Wczoraj w wieczornych wiadomościach usłyszeliśmy informację, że właśnie  otwarto zupełnie nowy super Safari Park w Szardży. Materiał filmowy był bardzo zachęcający. Tak więc Zające wykonały krótkie badanie informacji w sieci, dowiedziały się gdzie to jest, kiedy, jak i za ile można zwiedzić ten Park i gdy okazało się, że to tylko 70 km od naszego hotelu i, że z parku jest dobry dojazd do naszego kolejnego celu zapadła szybka decyzja - jedziemy.

Po drodze pierwszy raz w Emiratach wyjechaliśmy na prawdziwą piaszczystą pustynię z wydmami...




I jak na życzenie na wydmach pokazało się stado wielbłądów (to z ich powodu wzdłuż całej autostrady rozciągnięty jest płot i to pod napięciem)...








Niestety niebo było mocno zachmurzone i nie było efektu kolorów i ceni na pustynnych wydmach... Ale mamy czas...



Po mniej więcej godzinie jazdy wjeżdżamy na parking parku i udajemy się do kasy po bilety...





W parku Safari Sharjah są trzy podstawowe kategorie biletów. Są bilety Brąz, Srebro i Złoto. Od biletu zależy, co i jak zobaczymy w parku. Bilet Brązowy to opcja najtańsza i najuboższa w atrakcje. Za 40 AED możemy zwiedzić z przewodnikiem pieszo jeden z obszarów parku w ciągu 2 do 3 godzin. Definitywnie nie po to tu przyjechaliśmy. Opcja Srebrna to już nieco droższa ale i sporo ciekawsza propozycja. Za 120 AED możemy odbyć pieszą wycieczkę, a następnie autobusem kontynuować zwiedzanie jeszcze trzech rejonów parku, z wyłączeniem lwów, przez pięć do sześciu godzin. Brzmi lepiej, ale jeszcze nie o to nam chodziło. Nas interesuje opcja Złota. Kosztuje wprawdzie 275 AED, jest to opcja VIP - pięć do sześciu godzin zwiedzania obejmująca: spacer oraz objazd wszystkich rejonów parku z przewodnikiem samochodem terenowym. I tego właśnie trzeba Zającom.


Niestety przy kasach dowiadujemy się, że Złota Opcja ma osobną salę, gdzie sprzedają bilety, a najlepiej zamawiać kartę w sieci na konkretną godzinę i, że raczej nie da się nic zrobić. No smuteczek, ale miła pani z obsługi prowadzi nas do salonu dla vip i przedstawia naszą sprawę na stanowisku obsługi...


Podstawowa obsługa to młode dziewczyny odziane zgodnie z regułami na czarno i one nie mają mocy decyzyjnej. Ale nad nimi jest szef - postawny mężczyzna w tradycyjnym białym stroju, który zostaje on włączony do rozmowy. Pierwsza reakcja - wszystkie miejsca Złote są na dziś zamówione i jest problem. Jednak szef wysłuchał naszych próśb, pomyślał, podyskutował z dziewczynami i - kazał nam sprzedać dwa Złote Bilety. Bo okazało się, że następna grupka vip nie jest kompletna i da się nas do niej dołączyć. No to sukces. Z biletami możemy wygodnie usiąść w salonie i czekać na rozpoczęcie zwiedzania.


W tak zwanym międzyczasie możemy napisać nieco więcej o Parku Safari Szardża...
Sięgając do historii, w 2016 r oddano do użytku Park Safari w Dubaju. Jednak konkurencja między Emiratami o palmę pierwszeństwa toczy się przez cały czas. Ma Dubaj Park Safarij, będziemy mieć i my, i to jeszcze większy i lepszy.  W konsekwencji w tym samym roku Władca Szardży Jego Wysokość Sultan bin Muhammad Al Qasimi podjął decyzję o utworzeniu jeszcze większego Parku Safari na terytorium swojego Emiratu. Na lokalizację wybrano okolice miejscowości al-Dhaid, gdzie od roku 2007, u podnóża gór Hajar, istniał już rezerwat przyrody Al-Bardi o powierzchni 16 km2. W 2016 r z jego powierzchni "wykrojono obszar 8 km2 i na tym terenie utworzono nowy Park Safari. 
Tak powstał największy afrykański park safari poza Afryką. Na projekt przeznaczono drobną kwotę 1 miliarda dirhemów, czyli 272 miliony dolarów, no bo kto zabroni biednemu bogato żyć... Budowa obiektów i organizacja parku trwała do 2022 r. Oficjalnie park otwarty został przez Jego Wysokość dnia 17 lutego 2022 (a Zające pojawiły się tam już 22 lutego [niektóre gazety podają, że oficjalna ceremonia otwarcia miała miejsce dopiero 23 lutego]).


Przekazane na park 8 km2 terenu podzielono na 12 habitatów reprezentujących różne obszary Kenii, Tanzanii, Zanzibaru i Madagaskaru. Na terenie parku przewidziano miejsce na 50000 zwierząt reprezentujących 120 gatunków (niestety podczas naszej wizyty w parku nie było jeszcze słoni, bo po prostu nie dojechały na czas...) oraz 1000 gatunków ptaków. Oczywiście idea parku przewiduje, że będzie to bezpieczne miejsce dla podtrzymywania zagrożonych gatunków takich jak: czarne nosorożce, którym stworzone zostały tu odpowiednie warunki dla rozrodu...


 Park Safari to nie tylko zwierzęta, ale także roślinność. Żeby stworzyć afrykańskie warunki sprowadzono tysiące afrykańskich akacji i około setki baobabów. Nasiano afrykańskie trawy. Wykonano poidła i inne struktury potrzebne zwierzętom, jak chociażby cieki wodne dla krokodyli... I tak powstały strefy takie jak Kalahari, Dolina Nigru, Moremi, Ngorongoro, Tswalu, Sahel, Sawanna czy Serangeti. Ale to nie wszystko. Na terenie parku powstały budynki wioski Zanzibar i Safari Camp, gdzie można spędzić noc jak na prawdziwym afrykańskim safari. Wybudowano zamknięte woliery dla ptaków, bary i restauracje dla gości czy też amfiteatr do pokazów i imprez oraz salę konferencyjną... 
 
Projekt wieloletni i gigantyczny, którego pełny wymiar zobaczy zapewne dopiero kolejne pokolenie gości, gdy całość roślinności rozwinie się do optymalnego kształtu... 
Dodatkowo taki park potrzebuje ludzi do obsługi odwiedzających i opieki nad zwierzętami, weterynarzy, przewodników, kierowców, pracowników gastronomii i kas. Podaje się, że park stworzył około 300 nowych miejsc pracy. A to dopiero początek...


Koniec tych wiadomości ogólnych....... gdyż woła nas już przewodnik i w grupie 7 osób plus przewodniczka rozpoczynamy zwiedzanie. Pierwsze kroki kierujemy, pieszo, do woliery. A po drodze mijamy jeden z przywiezionych tu już w formie mocno wyrosłej baobabów...





Kilka kroków dalej wchodzimy do pierwszej woliery. Dużo miejsca, alejka wokół stawu, bujna zieleń i sporo ptaków związanych z wodą. Pokrycie woliery zaprojektowano tak, by znalazły się tam i przestrzenie mocno nasłonecznione i miejsca zacienione, oferujące zwierzętom ulgę od żaru pustyni.



Przemiłą Pani Przewodnik w czarnej abaji z kapturem opowiada o różnych gatunkach ptaków zwracając szczególną uwagę na flamingi, których my widzieliśmy już setki w parku Al Khor.


W wolierze właśnie wylęgły się kaczki i można obserwować jak para rodziców opiekuje się gromadką piskląt.














Po wizycie w wolierze, mijając kolejne baobaby, które muszą jeszcze trochę porosnąć, idziemy na wybieg żółwi. 


Pierwsza grupa to żółwie promieniste pochodzące z Madagaskaru.




Kolejny baobab ...


... i w następnym wybiegu obserwujemy grupę żółwi olbrzymich. Przyznam, że jak na żółwie to ta grupa była bardzo ruchliwa...




Ta para miała sobie coś do wyjaśnienia...




Natomiast ten kolega okazał się być bardzo ciekawym ludzi, którzy go odwiedzili...




Na wybiegu jest też gniazdo z jajami, ale nie są to prawdziwe jaja żółwi i gniazdo służy jedynie jako obiekt pokazowy dla młodszych odwiedzających...



Wizyta w wolierze i u żółwi zajęła nam blisko godzinę. Teraz Pani Przewodnik odprowadza nas do Zanzibar Village, gdzie z terminalu rozpoczynają się wycieczki autobusami...




W Zanzibar Village znajduje się punkt informacyjny, kilka sklepów z pamiątkami i placówki gastronomiczne. Budynki wykorzystują wiele elementów, które według zapewnień zostały zaimportowane właśnie z Zanzibaru. Do najciekawszych należą drewniane, bogato rzeźbione drzwi...




Idziemy przez model wioski z Zanzibaru, gdzie większość obiektów dopiero się otwiera, a naszym celem jest zagroda zwierząt domowych...













Pani Przewodnik odprowadza nas do Terminalu VIP, żegna się z nami i przekazuje nas pod opiekę kolejnej przewodniczki, która pojedzie z nami dalej... A w międzyczasie czeka na nas kawa i butelki mocno schłodzonej wody i chwila odpoczynku...



Po kilku minutach podjeżdża nasza Toyota Safari. Zajmujemy miejsca i ruszamy w sawannę...




Już kilkadziesiąt metrów po opuszczeniu terminalu spotykamy pierwszego lokatora parku - strusia  emu, który zupełnie nie bierze sobie do głowy przejeżdżającego obok samochodu...



W trawach przy samej drodze odpoczywają lub pasą się najmniejsze antylopy dikdik...




Nieco dalej przy drodze pasie się całe stadko adaksów pustynnych.






Jeszcze nie wszyscy mieszkańcy parku przyzwyczaili się do przemieszczających się po ich terenie pojazdów i niektórzy reagują dość nerwowo...




Gazela masajska przygląda się nam z wielką uwagą...







I kolejny przywieziony z Tanzanii baobab...


Sekcje parku oddzielone są od siebie bramami otwieranymi przez dyżurujących w domkach obok strażników.


Dalej mijamy elandy, które chronią się wśród nasadzonych tu akacji




Jesteśmy w tym miejscu około południa, więc sporo zwierząt odbywa właśnie południową sjestę...


Oczywiście na sawannie nie może zabraknąć termitier...



Ilość widzianych zwierząt pokazuje wyraźnie, że park jest bardzo bogato zasiedlony.





Przejeżdżamy przez kolejną bramę i zatrzymujemy się w części parku o nazwie Serangeti, której wnętrze dostępne jest tylko dla posiadaczy Złotego biletu, czyli dla VIP. Posiadacze biletu Srebrnego jedynie z zewnątrz mogą zobaczyć tę wydzieloną część parku. A jest to część bardzo ciekawa... 



Wysiadamy z samochodu i idziemy na spotkanie z lwem... Lwy mają specjalną zagrodę, do której odwiedzający mogą zajrzeć z pawilonu przez ogromne okno lub z kilku punktów widokowych. (Widoczne tu skały są... sztuczne...).



Rozglądamy się po całym wybiegu, gdzie się podziały te lwy (jest ich dwoje)... Nikogo nie widać. Sjesta. Czas odpoczynku w cieniu pod kamieniem...



Po bardzo dokładnym oglądzie terenu okazuje się, że z trawy pod kamieniem wystaje kawałek rudego łba. Znaczy się Pan Lew został zlokalizowany. Tylko jak namówić Simbę, żeby pokazał się pełniej???


Leniwiec ani myśli się podnieść, ale w końcu poruszył chociaż łbem, tak że dało się zobaczyć cały pysk...




Za chwilę zrobił się jakiś ruch między dwoma opartymi o siebie skałami i pokazała nam się Pani Lwica...




Jak kobieta zaczęła się kręcić, to i małżonek postanowił sprawdzić gdzie mu się żona wybrała...





Zbadawszy sytuację wizualnie, Jego Wysokość postanowił nie nadwyrężać mięśni i opadł ponownie w drzemkę...



W międzyczasie Jej Królewska Mość poszła w ślady małżonka, uwaliła się na kamieniu i też poszła spać... 


Stwierdziliśmy, że pójdziemy zobaczyć innych mieszkańców tej części parku i wrócimy jeszcze raz..... może leniwe koty nabiorą trochę animuszu... Z kolejnego pawilonu mogliśmy przyjrzeć się z niewielkiej odległości krokodylom...


W pawilonie przy krokodylach jeden egzemplarz dobrze zakonserwowany pozwalał na bliższe zapoznanie się z tymi przemiłymi zwierzątkami...



Stadko krokodyli nilowych w Serangeti liczyło około tuzina egzemplarzy...






I niech nikt nie da się nabrać, że zamknięte oczy oznaczają, że krokodyl śpi... Wystarczy niewielki ruch w pobliżu, a gadzina okazuje się niezwykle szybka w zdobywaniu kolejnego posiłku...





Przeszliśmy sobie przez sznurkowy mostek, żeby spojrzeć jeszcze na krokodyle z góry...





Kolejną atrakcją rejonu Serangeti są antylopy gnu.






Wracamy do pary królewskiej. Niestety upał nie zachęcił miłościwie panujących do ruchu i oboje kontynuują królewską drzemkę...



Opuszczamy tę część parku i kontynuujemy jego objazd o czym w kolejnym wpisie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz