Do Aurangabadu dojechaliśmy na tyle wcześnie, że możemy zobaczyć kolejne jaskinie. No jakoś jeszcze nie mamy przesytu

.
Jestem zadowolona, bo ponownie mogę zobaczyć Bibi-Ka

(przjeżdżamy obok). Potem między lokalnymi zabudowaniami krętą drogą wjeżdżamy na wzgórze, parkujemy samochód i razem z Sanjayem idziemy w kierunku kasy biletowej. Płacimy haracz i idziemy zobaczyć jaskinie.
Prawdopodobnie jaskinie w Aurangabad powstały między VI, a VIII w.n.e. Jaskiń jest dwanaście i podzielone są na trzy grupy. Wykute w skałach chaityje wyglądają tu zupełnie inaczej niż te, które widzieliśmy dotychczas. Po raz pierwszy zobaczymy też świątynię poświęconą naszemu ulubionemu Lordowi Ganesh

Widok na miasto i Bibi-Ka
Po intensywnym zwiedzaniu wracamy do hotelu. Szybki prysznic , kawka i już nie czujemy zmęczenia

, za to nasze brzuszki domagają się napełnienia

.
Po drodze do hotelu Sanjay pokazywał nam jedną z lepszych i popularniejszych restauracji w Aurangabadzie

problem polegał na tym, że jest veg. Nie do końca byliśmy pewni, czy chcemy tam pójść, ale ciekawość wzięła górę i okazało się, że było warto

. Przyznam, że dopóki nie spróbowałam zamówienia to minę miałam nietęgą

( nienawidzę białego sera, a tu był podstawą dania, które zamówiłam), ale już po pierwszych kęsach było wow

.
A oto i
Paneer (to biały ser) Tikka Masala,
Nan butter,
Kashmiri pulaf,
Masala Papad

Restauracja faktycznie jest bardzo popularna. My byliśmy dosyć wcześnie, ale siedzieliśmy dosyć długo bo było smacznie, miło i nastrojowo i widzieliśmy sporo ludzi czekających na zewnątrz na wolny stolik. Warto sobie zarezerwować miejsce wcześniej

.
Po śniadaniu opuszczamy hotel i Aurangabad, które nie jest ładnym i ciekawym miastem. Nie widzieliśmy wszystkich trzynastu bram, z których słynie, bo nie czuliśmy takiej potrzeby

. Mało też zainteresowani byliśmy dokładnym oglądaniem Panchakki (wystarczyło nam, że koło niego przejechaliśmy). Jaskinie nie powaliły nas na kolana (bo jak miały powalić po Ellorze i Ajancie), ale też nas nie rozczarowały za to Bibi Ka Maqbara faktycznie nas oczarował

, o zachodzie słońca wyglądał bajecznie

.
Większość turystów odwiedzających Ajantę i Ellorę zatrzymuje się w Aurangabadzie ze względu na sporą ofertę hotelowo-gastronomiczną

. Podobno w miejscowościach bliżej jaskiń z bazą noclegową jest kiepsko i raczej nie znajdzie się nic przyzwoitego (oczywiście dla każdego słowo to ma inny wymiar

i pewnie plecakowcy oraz zaprawieni w bojach turyści, by mnie zlinczowali

, że jak to

toż tu takie spanka można wyrwać, że hej *good*, za dziesięć dolków to nawet z materacykiem łóżko i wrzątek w cenie

) z punktu widzenia turysty chcącego odpocząć w przyzwoitych warunkach.
Nie mogę do końca potwierdzić jak wygląda z transport publiczny do jaskiń. Czytałam, że trzeba dojechać autobusem lub pociągiem do określonego miejsca, a potem brać taxi lub tuk tuka (twardziele jechali stopem, a potem dawali z buta

).
Oczywiście każdy wybiera

czym chce dojechać, gdzie spać i jak jeść , ale pamiętajcie o zabraniu ze sobą na zwiedzanie

: picia, wygodnych ciapagów (zawiązywanie adaśków co chwilę może być męczące, klapeczki już lepsze , ale nie koniecznie

) jakieś skarpetki dla wrażliwych na ............, krem z filtrem, papier toaletowy (najlepiej nawilżany w plastikowym opakowaniu, załatwi sprawę dodatkowych chusteczek do rąk…

) i, że jeżeli zobaczycie przyzwoitą toaletę to warto wejść i skorzystać na zapas……………. nigdy nie wiecie kiedy będzie następna i w jakim stanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz