niedziela, 22 marca 2020

Święta na Alona Beach

Pierwszy dzień świąt rozpoczyna się od takiego widoczku... No to idziemy nad basen na śniadanko. Śniadanko niestety jest z menu, więc zbyt bogato to może i nie jest, ale wystarczy...


Przy śniadaniu okazuje się, że w hotelu jest jeszcze dwóch gości z Polski. No to się zapoznajemy. No i okazuje się, że niestety muszą szukać innego hotelu, bo nie zrobili tu rezerwacji wcześniej a hotel od dziś będzie pełny... Szkoda, ale umawiamy się na dalsze kontakty na wyspie...
No a po śniadaniu na plaże... Spacer w jedną... Trochę leżingu i plażingu... Jakaś kąpiel w morzu... Znowu spacerek w inne miejsce, znowu trochę na piaseczku, trochę w wodzie... I tak do zachodu słońca...







Po drodze spotykamy też białego zająca, co znaczy, że będzie fajnie...


No i nawet niewiadomo kiedy zaczęło zachodzić słoneczko, pozapalały się światła, więc Zające udały się w poszukiwaniu kolacji i atrakcji...





A jako, że święta to dzisiejsza kolacja ma być świąteczna... I tak wybór został dokonany... Plaża, piaseczek, i zachęcające menu... Roderick and Vivien Seafoods and Grill to nasza miejscówka na dziś...






Dzisiejsze menu to sałatka z morskich winogron, stek rybny i zupka na mleku kokosowym...






I przyznam szczerze, że wolę morskie winogrona od kawioru - tylko z limonką... Przynajmniej nie ociekają tłuszczem...




A po kolacji świętowanie na plaży - Alona Tropical Beach Resort przygotowało na plaży koncert, ogniska i pokazy tańców... Oj się działo... Zabawa super...


A jak ognisko z zebranego drewna nie chciało się palić, to pomogły dwa kanistry benzyny...
















Jak zwykle tam, gdzie ważny jest ruch, film pokaże to lepiej niż zdjęcia... I mimo tego, że jest dość długi, warto go w wolnej chwili obejrzeć...



Drugi dzień świąt postanawiamy spędzić równie leniwie. Spacerkiem, oglądając "posiadłości" lokalsów po drodze idziemy sobie wypoczywać na plaży. Pogoda piękna, cieplutko, woda ciepła, czyli trzeba korzystać...





A razem z nami odpoczywa w cieniu naszego parasola nasz przyjaciel...


Znudziło się, więc po południowym upale wracamy do hotelu na nasz basen...




No i wreszcie na zachód słońca idziemy znowu na plażę, ale tym razem ze świątecznym wyposażeniem, które do tej pory mroziło się w naszej lodówce...










Grunt to znaleźć odpowiednie miejsce w pięknych okolicznościach przyrody by wypić za już popełnione błędy oraz za to, żeby nie popełniać kolejnych...
















Słoneczko zachodziło coraz bardziej...





No i trzeba było iść na kolację. Po drodze miejscowy rybak przygotowywał jeżowce do konsumpcji...



My jednak postawiliśmy na bardziej tradycyjne potrawy - kurczaczka w przyprawach i nieco inną sałatkę, ale porównywalnie doskonałą, z morskich winogron...






A w drodze to hotelu spotkaliśmy się z poznanymi w hotelu kolegami i zamówiliśmy na jutro samochód na objazd po Boholu... I wyszło znacznie taniej niż zakup zbiorowej wycieczki...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz