wtorek, 14 kwietnia 2020

Alaminos wieczorem

Po krótkim odpoczynku wsiadamy do tricykla i jedziemy zobaczyć, jak wygląda miasto Alaminos, od którego centrum nasz hotel oddalony jest o mniej więcej 5 km. Miasto założone w 1744 r nie jest takie małe. Ma blisko 90,000 mieszkańców. Nazwane zostało dla upamiętnienia Juana Alaminos y de Vivar (1813–1899), hiszpańskiego generała i 96 Gubernatora Generalnego Filipin. Przyjeżdżamy do centrum czyli pod ratusz i pierwsze kroki kierujemy na miejski targ, który znajduje się zaraz obok ratusza...


Targ okazuje się być miejscem niezmiernie przyjaznym. Jesteśmy tu zupełnie obcy, co widać po naszym wyglądzie i tym, że noszę aparat i co chwila robię zdjęcia, a ludzie traktują nas ogromnie przyjaźnie. Sprzedawcy z różnych straganów uśmiechają się do zdjęć, machają do nas a niektórzy, szczególnie kobiety, wręcz zachęcają, żeby zrobić im zdjęcie....


Dla większości z nas ryż to ryż - małe, głównie białe, ziarenka i tyle. W Azji zawsze zaskakuje mnie ilość różnych gatunków ryżu, które dla mnie wyglądają identycznie, a różnią się dla miejscowych i wyglądem i przeznaczeniem i smakiem, no i oczywiście ceną...


U nas działalność targu wygasa wczesnym popołudniem. Tutaj, mimo że jest już około 19:00 wszystko tętni życiem i handel toczy się tak, jak u nas w godzinach szczytu...



Mimo to, że odwiedziliśmy już wiele targowisk w Azji niektóre warzywa i zioła pozostają dla nas nadal wielką niewiadomą...




Warto pamiętać, że w Azji lodówka może być standardowym wyposażeniem pokoju hotelowego, ale w mieszkaniach, szczególnie ludzi mniej zamożnych stanowi rzadkość. Dlatego zakupy, szczególnie artykułów łatwo ulegających zepsuciu robi się na bieżąco. Zaopatrująca swoją kuchnię gospodyni chodzi na trag trzy czy nawet pięć razy dziennie, żeby wszystkie produkty były jak najświeższe...



Jesteśmy nad morzem, więc i wybór ryb i owoców morza jest bardzo szeroki...





Filipińska kiełbasa - wygląda jak nasza... I ten wygląd to ich jedyna wspólna cecha... Filipińczycy uwielbiają wszystko, co ma w smaku słodycz... Pewnie posłodziliby nawet tatara...



Czerwone jajka? To co, kurę karmili buraczkami? Niezupełnie... To jaja specjalne. Zwykłe jajo poddane zostaje obróbce w krowim moczu i herbacie, popiele drzewnym i wapnie.... Co ciekawe, po ugotowaniu ma nadal smak jajka, ale wygląda jak poniżej...






Okazuje się, że aktywność w mieście nie ogranicza się do tradycyjnego targu...





W centrum miasta są też boiska sportowe, na których wieczorem mieszkańcy zbierają się poćwiczyć dla rozrywki...





Na przeciw bazaru znajduje się katedra pod wezwaniem Św. Józefa Patriarchy wzniesiona w połowie XIX w przez zakon augustian rekolektów. 



W znajdującym się obok domu kultury mieliśmy okazję zobaczyć wystawę choinek wykonanych w ramach konkursu na najładniejszą choinkę z surowców wtórnych...















W Alaminos dzień dobiegał już końca, gdy Mały zdecydował, że chce zjeść tutaj miejscową kolację... Zbyt wielkiego wyboru nie było, ale kolacja okazała się być całkiem smaczna...




Wróciwszy do naszej nadmorskiej dzielnicy zrobiliśmy jeszcze spacerek po promenadzie i food court udekorowanym pracami, które wykonano na konkurs dekoracji świątecznych...

















 ... oraz świąteczny lunapark...








W pogodnym nastroju idziemy spać, a jutro wybieramy się na zwiedzanie okolic Alaminos...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz