poniedziałek, 17 marca 2025

Nadliczbowy dzień w Kokand

Bywa tak, że nasze plany muszą być dostosowywane do możliwości transportowych. Nie zawsze pociągi czy autobusy kursują w dni, które najbardziej by nam odpowiadały. I tak też jest w Uzbekistanie.  Okazuje się, że pociąg na trasie Andijon - Chiwa nie kursuje w soboty. W konsekwencji musieliśmy kupić bilety na niedzielę a sobota została nam do wypełnienia w Dolinie Fergany. I już mieliśmy nadzieję na fajną wycieczkę do Namangan na Festiwal kwiatów reklamowany w sieci ale okazało się, że były tam podane błędne daty i festiwal rozpocznie się za tydzień. Inną opcją było wybrać się do Kuva ale wykręcić ponad 200 km po to tylko, żeby zobaczyć pomnik astronoma Ahmada Farghaniego oraz pola truskawek i sady owocowe nie miało zbytniego sensu. W konsekwencji postanowiliśmy powłóczyć się nieco po samym Kokand z nadzieją, że może uda nam się znaleźć tu jeszcze coś ciekawego.  

Przy jednej z głównych ulic naszą uwagę zwrócił taki oto budynek z piękną bialutką fasadą. To jedna z kilku restauracji - a bardziej domów weselnych w Kokand. Ten nazywa się O'zbegim. Taki obiekt zwraca uwagę. A że wesele to w Uzbekistanie wielkie święto, a przede wszystkim ogromne przyjęcie to i obiekt w którym ma się odbywać musi być odpowiedni. Jak powiedział nam jeden z naszych kierowców, na wesele dziecka zbiera się pieniądze przez  pół życia...


Kolejny obiekt, który zwrócił naszą uwagę to gmach Uniwersytetu Kokand - prywatnej uczelni powołanej do życia w 2019 r. 


Ulica Turkiston to jedna z reprezentacyjnych alei miasta Kokand. Nieco dalej mijamy Hotel Qasr. Na parterze zobaczyliśmy pierwszą i jedyną jaką udało nam się zauważyć agencję turystyczną w Kokand...



Nieco dalej naszą uwagę zwraca budynek frontem przypominający pałac albo bogatą rezydencję. Drzwi są otwarte i w wejściu widać wchodzących i wychodzących ludzi. No to podejdziemy bliżej...


Budynek ten to znana restauracja O'rda co na polski można przełożyć jako "Pałac Chana" bo taką nazwą określa się pobliski pałac, o którym pisałem we wcześniejszym artykule...


Restauracja wygląda pięknie i ma też bardzo dobrą opinię w sieci. Niestety jest dość daleko od naszego hotelu i nie udało nam się do niej wybrać.


Wnętrze sali restauracyjnej robi wrażenie. A że właśnie odbywała się tam jakaś spora uroczystość mogliśmy też zobaczyć, że miejsce zapewnia dobrą obsługę i ciekawe, uzbeckie (ale nie tylko) menu.





Kilka kroków dalej i jesteśmy przy bramie prowadzącej do miejscowego parku kultury i wypoczynku a tak naprawdę do tego co zostało obecnie z dawnych ogrodów pałacu Chana Kokand.




Spacer po parku to bardzo miła forma zabicia czasu, szczególnie gdy park jest pięknie utrzymany i jesteśmy w nim w sezonie kwitnienia róż, których jest tu mnóstwo. 








Jak mamy nadmiar czasu to oczywistym kierunkiem na dalsze spędzenie czasu jest miejscowy bazar. I w ten sposób jedziemy na główny targ miejski w Kokand. Jest sobota, więc handel nie jest zbyt intensywny, ale można też sporo zobaczyć i porównać z wrażeniami z targu w Ferganie...





Targ w Kokand wygląda nieco inaczej niż w Ferganie. Zaraz za bramą uwagę zwraca oparte na rzeźbionych kolumnach zadaszenie doklejone do budynku, a pod tym zadaszeniem głównym oferowanym produktem jest chleb. Jednak jego ilość i różnorodność pozostają daleko w tyle za ofertą z Fergany.



Tak jak w Ferganie na targu w Kokand również dominują sezonowe owoce - morele, czereśnie i truskawki. I tu także truskawek mamy dwa rodzaje ale tych "poziomkowych" jest znacznie mniej.





Pierwszy raz widziałem tu czereśnie sprzedawane jako "plecionki".






Jeśli chodzi o warzywa i zioła to jest ich duży wybór ale o ile zioła są bardzo różne i części z nich całkowicie nie znamy to wśród warzyw zaskoczenia nie ma poza tym, że ich ceny są w porównaniu z polskim targiem śmieszne, a o  świeżości jakości produktów nie wspomnę ... 




Bardzo ładnie prezentują się tykwy...



Tam gdzie owoce i warzywa tam są też i bardzo ładnie wyplatane koszyki i tace.



W dalszej części bazaru uwagę przyciągają miody. Sprzedawane są w formie po odwirowaniu w słoikach, jak też i z kawałkami plastrów..




Znacznie większa niż u nas jest różnorodność gatunków miodów.



Poza miodami w "czystej" postaci jest też wiele zalewanych miodem orzechów, pistacji i migdałów.


Bardzo szeroka jest oferta pięknie prezentujących się owoców kandyzowanych. Prezentują się pięknie, gdyż zachowane a czasem podbite w procesie zostały ich kolory.


Kandyzowane owoce najczęściej dzielą stoiska z ofertą najprzeróżniejszych orzechów i pestek.




Poza owocami kandyzowanymi jest też ogromny wybór owoców suszonych. Tutaj dominują daktyle, suszone morele, figi i oczywiście rodzynki. 





Przepisy dotyczące obrotu artykułami spożywczymi muszą być w Uzbekistanie bardziej przyjazne ludziom i pozwalać na handel domowymi przetworami. Tak więc mamy tu w słoikach domowe pomidory, patisony, dynie, marchewkę oraz oczywiście kiszone ogórki...


Gdy mamy, jak tym razem, bardzo dużo czasu na azjatycki targ  to największą uwagę skupiamy, szczególnie Mały, na przyprawach. I zawsze potrzebujemy, czy nie, coś jednak kupimy bo "przyda się"... 

Bogactwo różnorodnych przypraw na uzbeckim targu jest porównywalne z tym, co zobaczymy i popróbujemy na targach w Turcji czy Indiach. To ciekawy świat kolorów i smaków...




Całymi workami sprzedaje się tu liść laurowy, pieprz, różne rodzaje papryki, cynamon czy kmin.. 


Worek po lewej to liście curry. Tej przyprawy są co najmniej dwa  rodzaje. Pierwszym, lepiej znanym w Europie jest Kocanka włoska (Helichrysum italicum), rosnąca jako intensywnie kwitnące niewielkie krzaki. Drugim jest Murraya koenigii (albo też Bergera koenigii) - drzewo liściaste rosnące w Azji. W kuchni azjatyckiej można je znaleźć w prawie każdym daniu. 






Ciekawe jest to, że niewiele jest mieszanek przypraw sprzedawanych na wagę. Mieszanki w ogromnym wyborze są za to oferowane w opakowaniach przygotowanych przez fabryki spożywcze. Wydaje mi się, że ci, co gotować potrafią kupują indywidualne składniki i sami przygotowują własne mieszanki przyprawowe. Ci, którzy nie mają wiedzy, smaku czy czasu kupują gotowe paczkowane produkty...















Co do mięsa, to jak to w kraju muzułmańskim - jagnięcina, baranina, wołowina. I oczywiście pan rzeźnik wykroi taki kawałek, jaki klientowi się podoba...








Na targu w Kokand jajka również sprzedawane są osobno i dość daleko od mięs...


Pochodzili, pooglądali, coś tam z przypraw zakupili i wrócili do hotelu. A później już tylko kolacja - doskonałe szaszłyczki ze świeżutkim chlebkiem...




Na tym właściwie kończy się nasza wizyta w Dolinie Fergany a jutro czeka nas bardzo daleka i długa podróż...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz