środa, 22 listopada 2023

Amboseli game drive 2 południe

Ruszamy dalej i po chwili okazuje się, że w tym samym kierunku zmierza Pan Struś. W tle przechadzają się marabuty i swój lunch spożywają sępy...







Słonie całymi rodzinami i gnu zmierzają zapewne w kierunku wody...


W Amboseli, tak jak w Naiwasha jezioro pochłonęło jeden z wybudowanych  ośrodków turystycznych a z nieobecności turystów korzystają flamingi...


W tak zwanym "Starym Świecie" czyli Europie, Azji i Afryce występują dwa gatunki flamingów - większe i mniejsze. Tutaj w sporych stadach żyją głównie te mniejsze. Fajnie, ale przecież inna nazwa flamingów to czerwonaki, a tutaj tej czerwieni czy nawet różu nie za bardzo widać. Wyjaśnienie jest bardzo proste. Flamingi chętnie żerują na płytkich jeziorach sodowych Afrykańskiego Rowu Tektonicznego żywiąc się głównie algami. Algi te chociaż same mają kolor niebieskawo-zielony produkują pigment zabarwiający pióra flamingów. Tak więc intensywność różu zależy od produkcji pigmentu przez wodne algi. 





Ta lodge miała być luksusowym hotelem i mieć domki na wodzie jak na Malediwach - niestety wyszło, jak wyszło i dziś to ruina na wodzie i nad wodą...








W jednym z rozlewisk przy zrujnowanej lodge stała sobie i wybierała obiadową porcję roślin taka słonica. 




Staliśmy na drodze i przyglądaliśmy się jej ruchom jako jedyny samochód w tej okolicy. Słonica najpierw uważnie się nam przyglądała a później przyszła do naszego samochodu.




Wyglądała, jakby była czymś zmartwiona i chciała nam coś pokazać...


Podeszła do nas na wyciągnięcie ręki...




Zrobiliśmy jeszcze zdjęcia spacerującym po rozlewisku ibisom czczonym... 



Na nieco suchszym terenie spacerowały sobie czajki srokate...


Pojechaliśmy za naszą słonicą i po kilkuset metrach zobaczyliśmy że na drodze stoi jeep ze znakami Elephant Trust - Amboseli Elephant Research Project. Amboseli Trust for Elephants to organizacja stawiająca sobie za cel długoterminową ochronę słoni. Monitoruje ona i dokumentuje życie ponad 3500 słoni na terenie parku. Amboseli Elephant Research Project (AERP), czyli Projekt Badawczy Słoni w Amboseli, został powołany do życia przez Panią Cynthię Moss, która wcześniej była dziennikarką Newsweek Magazine w 1972 r.  Organizacja finansowana jest głównie przez dobrowolne datki. Można zostać jej członkiem przez stronę sieciową. Na tej stronie możemy wybrać rodzinę słoni, którą chcemy wspierać i obserwować (na stronie takich rodzin jest 6 z 57 występujących w Amboseli). Jeżeli ktoś chce bliższego związku, można "adoptować" słonia. Możemy wtedy nadać słoniowi własne imię, które zostanie zapisane w jego danych i na znakującym go chipie i możemy śledzić jego całe życie. Z zasady Słoniom nadajemy imiona zaczynające się od litery, którą oznaczona jest rodzina, np. w rodzinie AA mamy Amandę, Agatę czy Anastazję. Imiona nadaje się zazwyczaj słoniątkom, które ukończyły 4 lata ale można też nadać imię młodszemu, jednak godząc się z tym, że nie każdy urodzony maluch dożyje pełnoletności. Żeby mieć własnego słonia o wybranym przez nas imieniu trzeba wpłacić datek w wysokości 2500 USD na fundację. 


Jeżeli mamy obok siebie podenerwowaną ale raczej smutną słonicę i samochód z AERP, to znaczy, że coś się dzieje. W tym momencie nie przypuszczaliśmy jeszcze, że będziemy świadkami słoniowej tragedii.


W rowie przy drodze leżało umierające słoniątko. Najpierw zobaczyli je kierowcy samochodów z turystami, ustawili tak samochody, żeby słoniątko leżało w cieniu i zadzwonili do fundacji. Niestety, na pomoc było już za późno i weterynarz z fundacji mógł jedynie stwierdzić zgon. Popłakaliśmy się... A z boku stała smutna słonica - mama. Natura bywa jednak podła...



Niestety czasem nie da się już pomóc. Słoniątko prawdopodobnie czymś się zatruło - może źle strawiło pokarm, może pokarm w kombinacji z sodową wodą z jeziora u takiego malucha spowodował problem gastryczny. To już ustalą zapewne specjaliści z ośrodka. Niestety, życie słoniowych rodzin musi toczyć się zgodnie z naturą, bez ingerencji człowieka...  


Po tym bardzo smutnym zdarzeniu pojechaliśmy dalej i nagle Józio zatrzymał samochód w środku nigdzie w miejscu, gdzie pod drogą znajdował się ocembrowany przepust. Z jednej strony wyschnięta trawa, z drugiej wyschnięta trawa i niewiele widać. Trzeba było dobrze wpatrzeć się w trawy, żeby zobaczyć, że leżą sobie tam trzy młode lwy...



Po chwili jedno z lwiątek podniosło się i ruszyło w naszą stronę...






Lwiątko doszło do drogi i zginęło nam z widoku. Po chwili ruszyło za nim drugie lwiątko...




W ich ślady poszło też i trzecie... Wszystkie trzy doszły do drogi i zniknęły. Czekaliśmy, że może pojawią się znowu, że może przejdą przepustem na drugą stronę i ruszą gdzieś dalej. Nic z tego. Po prostu młodzieńcom zrobiło się za gorąco na słońcu, wlazły do przepustu i tam zdecydowały się przeczekać upał w cieniu... Odważnych, żeby zaglądać do przepustu nie było...



Jadąc dalej oglądamy życie toczące się na mokradłach. Ta malutka antylopa to antylopik zwyczajny. Malutka, bo osiąga wagę kilkunastu kilogramów, niezbyt często daje się obserwować, gdyż jest bardzo płochliwa.



Kolejne piękne stado ibisów żerujących na brzegach jeziora Amboseli.






Obok żeruje kolejny, ale jakże inny przedstawiciel rodziny ibisów - warzęcha czerwonolica


Ten śnieżnobiały sporych rozmiarów ptak na czerwonych nogach i z czerwoną "twarzą" wyróżnia się kształtem dioba, który zakończony jest płaską niby łyżką...





Generalnie, kto tylko może stara się pożywić wodorostami i napić na rozlewiskach. Ale nie wszystkim wychodzi to na zdrowie. Ta woda ma odczyn mocno zasadowy co w konsekwencji w połączeniu z tutejszą roślinnością i glonami może wywoływać dolegliwości żołądkowe, które często kończą się śmiercią... 


Dość daleko od drogi, na brzegu jeziora wypoczywa kolejna grupa hipopotamów i nie przeszkadzają im pasące się obok gnu.








Wreszcie coś znajomego - kaczki jak na mazurskich jeziorach... 



Wjechaliśmy na odcinek drogi prowadzący między odkrytym jeziorem a mokradłami, na których pasie się wiele zwierząt...



Wśród wysp wodorostów zdobyczy wypatruje czapla siwa...




Pelikany pływają po wodach otwartych...



Hipopotamy chłodzą się w wodach jeziora...


Krajobraz uzupełniają brodzące w wodzie stada flamingów. Piękne widoki...

















I jeszcze film z tej części dnia...


W międzyczasie minęło południe i czas wybrać miejsce na lunch, ale o tym w kolejnym wpisie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz