środa, 13 września 2023

Sentrim Mara Lodge

 Do naszego miejsca zakwaterowania zostało nam 2.5 km. Niby rzut beretem, ale rzeczywistość okazuje się znacznie bardziej brutalna...


Zaraz po minięciu bramy droga jest dość przyzwoita, chociaż mocno dziurawa. Przecież jedziemy przez tereny gdzie ludzka ingerencja jest ograniczona...


I tak czym dalej, tym gorzej...


Pierwsza naturalna przeszkoda to przepływający przez drogę potok i koleiny, zwalone drzewo oraz wystające kamienie wokół. Ale Joseph bierze wszystko na klatę...



Kawałek dalej mijamy wioskę Masajów. Tradycyjne chaty ustawione w krąg i zagroda dla bydła. Chciałoby się zrobić więcej zdjęć, ale Józio mówi nie. Ta wioska to masajska pokazówka. Można tu przyjechać i za 20$ "doświadczyć prawdziwej kultury Masajów". Wtedy można robić zdjęcia. Gdy przejeżdża się obok to robienie zdjęć kończy się tym, że "przyjaźnie nastawieni do turystów Masajowie" po prostu obrzucają samochód kamieniami. Ot taki folklor miejscowy...


Dalej droga jest niemożliwie dziurawa, czego na zdjęciu tak dobrze nie widać, ale jazda to duże wyzwanie dla zawieszenia naszego wana...


Wreszcie przy drodze pojawia się tabliczka z nazwą naszego miejsca zakwaterowania -  Sentrim Masai.


Wjazdu na teren obiektu strzeże solidna brama, która otwierana jest tylko na kilka minut na wjazd i wyjazd poszczególnych pojazdów. Przez resztę czasu brama jest zamknięta i strzeże jej uzbrojony wartownik... Czyżby obawa przed atakiem dzikich zwierząt??? I tak samo wygląda wjazd do każdej kolejnej z naszych lodge na trasie...


I już jesteśmy na podjeździe przy recepcji. Szybkie zameldowanie i instruktarz, co wolno, a czego nie i przez restaurację idziemy do naszego domku. 


Domki rozstawione są w sporej odległości od siebie i otoczone bujną, w większości naturalną zielenią. Łączy je system wyłożonych kamieniami ścieżek.






Każdy domek ma swój taras ze stolikiem, krzesełkami i nieodzowną w takim miejscu gaśnicą...



Wnętrze domku wygląda jak na zdjęciach z oferty. Dwa duże łóżka wyposażone w moskitierę, biurko, lustro, ekspres do kawy



Warto zwrócić uwagę na okna. Nie ma tu jednolitej szyby tylko uchylne paski szkła. Warto zamknąć je i zasłonić okna zanim włączy się wieczorem światło, żeby nie wpadały do pokoju komary... 


Najważniejsza informacja to godziny dostępności prądu. Prąd nie jest dostępny przez całą dobę, ponieważ nie ma tu linii energetycznej jest tylko pracujący w określonych godzinach generator. Prąd dostępny jest od świtu do pory śniadania, w trakcie przerwy na lunch oraz wieczorem do 23:00. To ważne ze względu na ładowanie sprzętu ...


W pokoju jest też stolik, fotele i wieszak oraz półki na ubrania. Z pokoju drzwi prowadzą do łazienki podzielonej na trzy części. 


Na wprost drzwi znajduje się umywalka z ciepłą i zimną wodą, blat i lustro, po lewej normalna  ubikacja...


... po prawej natomiast mamy prysznic... Jak widać wszystkie te pomieszczenia sanitarne wyłożone są glazurą.


Tak więc domek zapewnia wszystkie potrzebne wygody. Ktoś może jedynie narzekać na brak telewizora, ale w tym miejscu nie ma ani zasilania ani dostępnego sygnału...


Najciekawszą rzeczą, którą znajdujemy w pokoju jest taka oto wiadomość dla gości: "Ostrzeżenie. Na terenie widziano lamparta. Bądźcie czujni...". A dalej jak się zachować na wypadek gdyby... Całkiem interesująca perspektywa...


Zostawiamy rzeczy w naszym domku i idziemy na lunch. Droga do restauracji, która znajduje się w tym samym budynku co recepcja prowadzi nieco pod górę (można też skorzystać ze schodków). Na tarasie znajdują się dwa baseny i bar. Są ręczniki, są leżaki i są parasole... 




Bar altana nie dysponuje zbyt szeroką gamą napojów. Ale w końcu to nie Hilton i ważne jest, że posiadają tu to co najważniejsze - kilka rodzajów piwa, trochę mocnych alkoholi i trochę napojów typu woda, cola, soki. Obok barku znajduje się niewielkie miejsce na ognisko...


Do restauracji wchodzi się przez kolejne schodki. 


Restauracja składa się z dwóch części - zewnętrznego tarasu, na którym przygotowane są dania z grilla oraz sali wewnętrznej, w której znajduje się bufet.


Bufet nie jest może zbyt wyszukany i rozbudowany, ale kucharze starają się, żeby każdy z gości znalazł coś dla siebie. Są więc przystawki, sałatki, pieczywo, zupa oraz kilka potraw gorących  - jedne bardziej międzynarodowe, inne lokalne i oczywiście są owoce i desery. W sumie całkiem smacznie...






Jesteśmy na obiedzie dość późno i większość gości skończyła już posiłek, ale nie ma problemu - nadal jest co zjeść...



Lunch można zakończyć kawą lub herbatą...


W zasadzie nie jemy posiłków w połowie dnia, ale po podróży i przed kolejnymi wrażeniami, bo jedziemy na popołudniowe game drive warto coś przekąsić...
Duży zdecydował się na zupę krem z porów i ziemniaków, który okazał się lepszy niż przypuszczałem. (Trzeba od razu powiedzieć, że we wszystkich miejscach, w których jadaliśmy zupy bardzo Dużemu smakowały).


Na danie główne trochę makaronu, pieczeń i ryż z sosem. Jest dobrze...


Na deser kawałek ciasta i oczywiście owoce mango i arbuz...


Mały podziałał bardziej wybiórczo i ograniczył się do kawy z ciasteczkiem i owoców...


Po obiedzie krótki odpoczynek...... z Józiem umówieni jesteśmy na wyjazd na game drive o 15:00. Będą pierwsze emocje safari...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz