poniedziałek, 1 maja 2017

Bali - dzień szósty.

Dzisiejszy dzień cały przeznaczmy na zwiedzanie, a wieczorkiem nocujemy już w Ubud.


Po śniadanku wymeldowujemy się, nasz kierowca już czeka, wsiadamy i jeszcze raz mu przypominamy, że nie chcemy do sklepów i warsztatów i luncha dzisiaj też nie będziemy jedli.   Mnie dziwi, że w samochodzie jest jego wypchany po brzegi plecak.  Pytam Dużego,  czy kierowca  zmienił plany i czy będzie z nami nocował, ale Duży nic na ten temat nie wie. Smile Nie mam czasu zastanawiać się o co chodzi z tym plecakiem, tyle ładnych widoczków za oknem. Ruch spory, trochę długo się jedzie. W Sanur proszę o przystanek bo potrzebuję toaletę. Tak tak zaraz się zatrzymam, znam fajne miejsce Yes 3 no i się zatrzymał za pół godziny w Celuk w warsztacie jubilerskim.






Z grzeczności chwilę udaliśmy zainteresowanie i jedziemy dalej.


Chcemy zobaczyć tradycyjne gospodarstwo balijskie











Tak sobie chodzimy, oglądamy i coś nam nie pasuje. Kierowca wyczuł o co nam chodzi i przyznaje się, że właściciele tu nie mieszkają, że mają inny dom, a to miejsce tylko pokazują turystom.




















Właściwie nawet specjalnie nie przeszkadzało mi to, że troszkę robi się nas w balona, ale wykorzystywanie tego biednego dziadka jako kukiełki mnie wkurzyło, nie robi się takich rzeczy starym ludziom.










Oczywiście tekst, że dziadek ma ponad sto lat, że się nim opiekują, ale leki są drogie..... i wyciąganie łapki do turystów to podstawa.
Dom był w wiosce Cemeno-Cemeno słynącej z produkcji masek.






Kolejny przystanek to wioska Batuan, od nazwy wsi pochodzi nazwa stylu malarstwa na Bali. Idziemy zobaczyć świątynię









Wstęp do świątyni jest bezpłatny, ale oczywiście trzeba zostawić datek.





















sztuka gry na instrumentach opanowana, zwiedzamy dalej




  







Jedziemy dalej, do naszego kierowcy coraz częściej dzwoni telefon, a rozmowy chyba do milych dla niego nie należą. Widać, ze jest podminowany.
widoczek z drogi



Duży Zajączek bardzo lubi przywozić sobie z wyjazdów maski. Mówi kierowcy, że chce stanąć przy jakimś wioskowym straganie i kupić maski, ok odpowiada kierowca i zawozi nas do warsztatu dla turystów . Niestety marnujemy tu sporo czasu bo nasz pan kierowca się ulotnił i nigdzie nie mogliśmy go znaleźć, Diablo oczywiście twierdził, że czekał na nas w samochodzie Crazy



  
Wyroby były bardzo ładne, tylko te cenki Shok


Jedziemy do Kintamani zobaczyć jezioro i wulkan Batur. Po drodze telefon dzwoni jak oszalały, zaczyna mnie to drażnić, wolę zeby kierowca bł skupiony na jeździe, a nie bleblał cały czas przez telefon.
Po drodze płacimy za wjazd do geoparku i dajemy łapówkę policjantom. Panowie stoją na drodze i zatrzymują każdy pojazd, jak nie dasz w łapkę zaczynają trzepać autko, robią to podobno długo i skutecznie.





widok na jezioro i wulkan Batur






Niestety pogoda była kiepska, mgła, pełne zachmurzenie i chłodno.
Jedziemy wyżej, ruch coraz większy, mówimy do kierowcy, że chcemy się zatrzymać i zrobić fotki, a on, że nie tutaj, że zna super miejsce z najpiękniejszym widokiem. No to jedziemy przecież on wie lepiej gdzie jest ladnie Yes 3 Jedziemy sobie jakiś czas i stwierdzamy, że wiezie nas do restauracji i na punkt widokowy, czapeczka nam skacze i mówimy, że przecież do restauracji nie chcieliśmy i wyraźnie mu to jeszcze dzisiaj rano podkreślaliśmy. On na to że się pomylił i zapomniał i że tylko pięć minut, bo musi sprawę załatwić. Ok, masz 5 minut*diablo*, a my w tym czasie zrobimy fotki. Przechodzimy przez restaurację, jedzenie to bufet, ale niezbyt zachęcający, pełno grup i indywidualnych turystów, na tarasie palca nie ma jak wcisnąć Dash 1. Koszmarne miejsce, ale widoczek jest

Wulkan Gungung Batur ma  wysokość 1.717 m n.p.m. jego  krater ma średnicę 11 km i głębokość 180 m. Oczywiście wulkan jest nadal aktywny.
 Według balijskiej legendy Siwa podzielił kiedyś świętą górę Menu na dwie części i umieścił je na Bali jako wulkany Agung i Batur, otaczane największą czcią. Batur symbolizuje pierwiastek żeński, a Agung - męski. No sobie ten pierwiastek męski oglądamy






tu jeszcze nazwa restauracji, której nie polecamy

Widoczki uwiecznione, wracamy do samochodu, ale gadziny nie ma, prawie godzinę czekaliśmy na niego, a ten beszczelniak znowu z tekstem, że on cały czas był w samochodzie i na nas czekał, no sory, ale tym razem mili nie byliśmy Aggressive i parę słów usłyszał.
Jedziemy w dół, do miejsca, w którym wcześniej chcieliśmy się zatrzymać, korki takie, że na piechotę człowiek szybciej by doszedł Sad, a cholerny telefon kierowcy cały czas dzwoni i coś mi się wydaje, że nie jest dobrze, ktoś strasznie na niego krzyczy, nie daje mu dojść do słowa, nic nie kumam.......
Wysiadamy z samochodu i idziemy na punkt widokowy, ale nie takiego widoku się spodziewałam, bidulki Cray 2 już mi się wszystkiego odechciało Cray 2




tutaj widać jaki ruch panował






Wracamy i jedziemy do Pura Besakih.


Droga do Besakich jest wąska, kręta i niesamowicie widokowa. Nasz kierowca jedzie jakimiś bocznymi drogami, jest mało samochodów, pędzi więc jak szalony, na niektórych zakrętach to takiego stracha miałam Shok. Najbardziej mnie wkurzało, że jedzie jak wariat i gada przez telefon, ba ktoś na niego się wydziera, a on jest coraz bardziej zdenerwowany. Zobaczył, że nie jesteśmy zadowoleni z jego pogaduszek i wyjaśnił, że nie jest zawodowym kierowcą tylko przedstawicielem handlowym, sprzedaje zawory i właśnie klient ma do niego pretensje, ze są wadliwe, nie można ich zamontować, a czas goni. Tylko chłopie co nas to obchodzi, po co brałeś tą robotę jak masz inną Dash 1.




Dojeżdżamy na boczny parking i słyszymy, że mamy na świątynię jakieś pół godziny, bo czasu jest mało. Diablo Nerw nas chwycił, trzeba było czekać na nas w samochodzie a nie godzinę tracić, Yes 3, jak wszystko obejdziemy to wrócimy i nie licz, że zrobimy to w pół godziny!!!!!!!!

Idziemy kupić bilety. Płacimy po 25.000 Rp i udajemy się do głównego wejścia, po drodze ignorujemy wszystkich naciągaczy, grzecznie odmawiamy każdemu czyli proponujemy "wspinaczkę na drzewo. Jacy oni są upierdliwi, a wytrzymali......... no i jakie pomysły mają Fool. Wszyscy "strażnicy" pokonani wchodzimy na schody, przed nami Świątynia Matka w pełnej krasie.



Pura Besakih to najważniejsza i największa świątynia na Bali, położona na zboczach wulkanu Agung. Dokładnie nie wiadomo kiedy powstała.  Jedne pisma datują ją na VIII w inne na XIV wiek,  przez wiele stuleci była rozbudowywana. Nazwa Besakih pochodzi od słowa Basuki, które oznacza „gratulacje”. Według mitologii Samudramanthana oznacza ono „węża, który oplata Górę Mandara”. Jest to kompleks składający się z około 30 świątyń oraz kilkuset sanktuariów położonych na tarasach połączonych licznymi schodami i chodnikami. Najważniejsze miejsce to świątynia Pura Penataran Agun. Pokonując schody dochodzimy do „candi bentar” (rozczepiona brama), a dalej na główny dziedziniec, gdzie znajduje się główne sanktuarium. Na jednym postumencie ustawiono trzy trony lotosu symbolizujące hinduską trójcę: Brahmę, Wisznu i Sziwę.















  








 






Dochodzimy do ostatniej świątyni położonej na wzgórzu, tutaj niestety już nie wszędzie możemy wejść Pura Pengubengan.










Zaczynamy schodzić w dół





 


 












Pura Besakih jest niesamowita, wspaniała, magiczna i naj naj, naprawdę warto ją zobaczyć i poczuć panującą tam atmosferę. Trzeba jednak uzbroić się w ogromną cierpliwość i nie dać się naciągnąć.




Pura Besakih wywarła na nas niesamowite wrażenie, wracamy na parking i cały czas rozmawiamy jak tam było mistycznie i pięknie i............... Widzimy samochód, ale pana kierowcy nie ma. Staję przy drzwiach i czekam Diablo już mnie doprowadził do pasji, a zadarcie z Małym Zającem może się kończyć źle Lol  , Duży poszedł szukać dieselka i idą I-m so happy. Nawet nie próbował się tłumaczyć, grzecznie przeprosił i pyta, to jeszcze dalej chcecie jechać czy już do Ubud. Dalej kolego i nie pytaj tylko jedziemy do Siring Tampak zobaczyć święte źródło Diablo, jakoś mocno głośno drzwi mi się zamknęły Lol jedziemy, telefon dzwoni, ale kolo już nie ma odwagi odebrać....................




Do Tirtha Empul docieramy tuż przed zachodem słońca. Kasy biletowe już zamknięte, schodzimy do światyni i oczywiście datek trzeba zapłacić, nie mniej niż wstęp, większa kwota mile widziana. Płacimy tyle co za wstęp i ruszamy, zobaczyć wodę życia.


Thirta Empul powstala okolo X wieku. Święte źródło daje początek rzece Pakerisan, wg wierzeń Balijczyków źródło zostało stworzone przez boga Indrę, który zrobił dziurę w ziemi, aby wypłynął z niej thirta, czyli eliksir nieśmiertelności. Oczywiście jest możliwość wykąpania się i oczyszczenia w świętym basenie dla turystów, my jednak z tego nie korzystamy Biggrin.

To zapraszam do świątyni


 



 Jeszcze jedna uwaga, w tym miejscu kobieta musi być odpowiednio odziana, nie mieć menstruacji i powinna podpiąć włosy




Tu jest basen ogólnie dostępny w tle widać ten tylko dla wiernych.






Podobno na górze jest dom prezydenta Bali.
















tu turysta ma zakaz wejścia



oto najważniejsze info o świątyni









Teraz zapraszam na hit programu ROFL
Jeszcze mieliśmy zobaczyć tarasy ryżowe Tegallong. Nasz pędziwiatr jedzie jak szalony, ale my już wiemy, że słońce zachodzi i nie dojedziemy na czas,Sad . Dojechaliśmy trochę po zmroku, no i g............ widać, ale już pusto jest.................... idziemy kawałek zobaczyć jak te tarasy wyglądają i po Smoczym Grzbiecie widzianym w Chinach nie robią na nas wrażenia Biggrin co innego "Pan kierowca".
 Wracamy i podchodzi do nas zbity pies..................  kierowca, prawie płacze, oj już widzę, że ściema jakaś jest Good Mówi, że przed chwilą dostał wiadomość, że ciocia babcia mu zmarła i musi jechać na pogrzeb, ale oczywiście do Ubud nas odwiezie. Mnie czapeczka odpaliła......
Biedaczysko jeszcze fotkę cioci-babci nam pokazuje, ja pierdziu chłopie ogarnij się, bo zaraz Ci walnę Aggressive. Już wiem po co plecak był, masz problem w robocie i od rana wiedziałeś, co będzie grane............. nie rób sobie jaj z biednej staruszki Diablo
Jedziemy do Ubud w pełnym milczeniu Diablo Ba mogę tylko napisać, że mój Zając zapłacił "panu kierowcy" uczciwie, co we mnie jeszcze większą agresję wywołało, bo ja bym grosza nie dała za biedną staruszkę Diablo


 To nasz hotel. Po zobaczeniu pokoju i łazienki złość mi przeszła .





i kolacja











Po kolacji jeszcze idziemy do Pałacu Królewskiego i tu Dash 1 nie ma wejścia dalej tylko na dziedziniec kobiet










Na koniec podaję kontakt do kierowcy Aryanangurah@yahoo , był polecany i mam nadzieję, że już nie będzie, a ciocia-babcia niech nam w zdrowiu żyje !!!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz