czwartek, 20 lutego 2020

Podróż i pierwszy wieczór

Podekscytowani relacjami na forach z Filipin, przedstawiającymi ten kierunek jako raj na ziemi zdecydowaliśmy się spróbować zaznać tego piękna i spędzić kolejne zimowe wakacje na Filipinach. A że trafiły się bilety British Airways do Hong Kongu w cenie atrakcyjnej - po niecałe 1400 zł w dwie strony od osoby no to rezerwacja została dokonana w mig. No ale zważywszy, że bilety na dalszą część trasy były osobnym zakupem postanowiliśmy też skorzystać z okazji i zwiedzić także Hong Kong i Macau. No i tak to się zaczęło. Najpierw krótki skok do Londynu...



BA zachowywało się wtedy jeszcze znacznie przyzwoiciej niż dziś i już w drodze do Londynu pojawiły się kanapeczki i napoje w cenie...




Na Heathrow trzeba było odczekać na przesiadkę kilka godzin więc spędziliśmy ten czas zapoznając się z terminalem...





A że był to już okres przedświąteczny, to pojawiły się już dekoracje i świąteczne promocje...










 Mały znalazł też swoje ulubione perfumy...











No i zbliża się czas boardingu więc w kolejkę i do gata...


Niestety to nie nasza maszyna...


 Ale nasze skrzydełka też niczego sobie...





No i rozpoczęły się kulinarne atrakcje - najpierw napoje a później kolacja... 




Za oknem przesuwają się kolejne widoki, czasem widać więcej chmur niż ziemi, a czasem całkiem swobodnie spojrzeć można na góry wysokie...







Przyznam, że ciekawie wygląda odbity na chmurach cień naszego samolotu...


No i wreszcie obniżamy lot i za oknem pojawiają się rozsiane po Morzu Południowochińskim wysepki, co wskazuje, że lądowanie jest już blisko...




Stare lotnisko międzynarodowe w Hong Kongu było lotniskiem trudnym dla pilotów, uważanym za niebezpieczne ze względu na bliskość gór. Stąd powstała sztuczna wyspa, która podczas naszego pobytu była nadal rozbudowywana, aby umieścić na niej bezpiecznie lotnisko pozwalające na ruch nawet największych maszyn... Teraz zamiast gór wokół jest tylko woda...








Lądujemy o czasie - 16:45 czasu miejscowego i dość szybko przechodzimy przez kontrolę paszportową i otrzymujemy nasze bagaże. Kolejny ruch to wymiana kilku dolarów na lokalną walutę i zakup komunikacyjnej (i nie tylko) miejskiej karty OCTOPUS. HK$ 150 od osoby i już możemy jechać autobusem lub kolejką do centrum. Mamy po 100 HK$ do wykorzystania oraz 50 HK$ do odzyskania, gdy będziemy opuszczać Hong Kong i zwrócimy karty...
Kolejne zadanie to odnaleźć przed lotniskiem przystanek autobusu A21, który zawiezie nas prawie pod sam hotel w dzielnicy Kowloon. Okazuje się, że nie ma z tym najmniejszego problemu. Przystanki autobusowe rozmieszczone są przy samym wyjściu i dobrze oznakowane. Stajemy w kolejce i po kilku minutach ładujemy się do autobusu, który wyposażony jest w stojaki na bagaż.
Do przejechania mamy 13 przystanków do skrzyżowania Nathan Road - głównej ulicy Kowloon i Cameron Road. To tylko 13 przystanków.... a trwa to około godziny. Ale autobus jest wygodny i pozwala poobserwować miasto, szczególnie z górnego piętra...
Bez większych problemów odnajdujemy nasz hotel - Yotel Cha Cha. Mieści się on w wysokim budynku w którym wiele mieszkań przerobiono na hoteliki złożone z czterech czy pięciu pokoików. Faktycznie pokoików. Nasz, z własną łazienką ma w sumie 9 m2... No gigant. Ale miejsce jest wygodne, wyposażenie obejmuje i czajnik i lodówkę (co dla mnie w tych temperaturach nie jest bez znaczenia). No i wszędzie jest blisko... 




Zostawiamy bagaże, szybkie mycie, przebieranie, zapisanie kodów do elektronicznych zamków drzwi hotelu i pokoju i możemy ruszać "w miasto" czyli na spacer po Nathan Road...
Na ulicy pierwsze wpadają nam w oko ogromne sklepy jubilerskie z ciekawymi wyrobami...




Idziemy wprost przed siebie by po kilkuset metrach dojść do hotelu Peninsula Hong Kong. To jeden z najbardziej prestiżowych hoteli w mieście...



Przechodzimy przez Salisbury Road i jesteśmy przy Hong Kong Space Museum otoczonym z trzech stron fontanną podświetlaną kolorowymi reflektorami...



No i drobne rozczarowanie... Chcieliśmy zobaczyć pomniki gwiazd lokalnego kina, w tym najbardziej znany pomnik Bruce'a Lee, ale okazuje się, że w związku z budową nowego kompleksu kongresowego Avenue of Stars czyli Aleja Gwiazd została czasowo zamknięta, a pomniki przeniesiono w inne miejsce. No cóż w takim razie innym razem...
A w związku z tym idziemy na brzeg Victoria Harbour i załapujemy się na pokaz świateł - Symphony of Lights. Tłum dziki, no ale w końcu to Chiny... A w Hong Kongu gości z Chin kontynentalnych tysiące, głównie na zakupy ale też i zobaczyć sławny pokaz. Udało nam się znaleźć nie najgorszą miejscówkę i podziwiamy światła zmieniające się pod muzykę, oświetlające budynki po drugiej stronie Portu Wiktorii na wyspie Hong Kong. I powiem, że było na co popatrzeć...
  




Światła, lasery, muzyka, woda - w sumie fajna sprawa, pół godziny ale też i nie jest to jeszcze widowisko urywające szczęką... I tak przeszliśmy się brzegiem Tsim Sha Tsui aż do Wieży Zegarowej. 



Podczas pokazu Symfonii Świateł po Porcie Wiktorii pływa wiele łódek z których można pooglądać pokaz z wody... 










 I tak dochodzimy do jednak z historycznych atrakcji Hong Kongu - Wieży Zegarowej Kolei Kowloon - Kanton. Plany budowy połączenia kolejowego Kowloon - Kanton przedstawiono w 1904 r. Wybrano doświadczonego w budowie terminali kolejowych brytyjskiego architekta Arthura Benisona Hubbacka do zaprojektowania terminalu i 1 października 1910 ruszyły prace. Miejsce na budowę stacji przygotowywano do 1913 r. Wybuch II Wojny Światowej opóźnił prace ze względu na trudności z pozyskaniem materiałów. Wieżę Zegarową ukończono w 1915 r, natomiast otwarcie całej stacji nastąpiło 28 marca 1916 r. Zegar skompletowano dopiero w 1920 r. a uruchomiono 22 marca 1921. Przerwa w jego funkcjonowaniu nastąpiła tylko podczas japońskiej okupacji od poddania miasta po 18 dniach zaciętych walk 25 grudnia 1941 do kapitulacji Japonii 15 sierpnia 1945 i przekazania miasta Brytyjskiej Marynarce Wojennej 30 sierpnia 1945 r. W 1975 r stację przeniesiono nad brzeg zatoki Hung Hom Bay a w 1977 r stary budynek dworca wyburzono. Jednak protesty mieszkańców uratowały wieżę. Na terenie dawnej stacji powstały obecne Hong Kong Space Museum, Hong Kong Museum of Art oraz Hong Kong Cultural Centre. 
Wieża liczy sobie 44 mety wysokości, a na jej szczycie znajduje się dodatkowo wysoki na 7 metrów piorunochron. Wybudowana została z czerwonej cegły i granitu. W środku znajduje się drewniana klatka schodowa, którą można było wejść na szczyt wieży, ale obecnie jest ona w remoncie..





Zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej znajdują się centra handlowe, z których jedno odwiedziliśmy, żeby zobaczyć jak wyglądają w listopadzie przygotowania do świąt...













Przyznać trzeba, że choć dla większości mieszkańców Hong Kongu Chrześcijańskie święta w naszym rozumieniu są całkowicie obce, to pozostawiona przez Brytyjczyków tradycja ma się dobrze i na świąteczne dekoracje - świąteczne a nie religijne - nie żałuje się tu pieniędzy.
No ale przyszła pora coś zjeść. Choć tu zbliżała się już północ to według naszej biologii był to właściwy czas na kolację. Nie lubimy wielkich restauracji o międzynarodowej renomie. Zawsze staramy się znaleźć miejsce o charakterze lokalnej jadłodajni gdzie podaje się dania przygotowane "dla swoich" a nie dla turystów. I taki lokal znaleźliśmy wracając bocznymi uliczkami do hotelu. Wybór trudny nie był, bo jak większość nawet malutkich lokali w mieście mieliśmy do dyspozycji kartę obrazkową i to w chińskim i angielskim. Na pierwszą kolację wybór padł na zupę wan tan oraz pieczone pierożki wan tan. I wybór ten okazał się świetny...



I naprawdę trudno wytłumaczyć mi tak dziwną minę Małego... Chyba zobaczył coś za moimi plecami, ale nie mam pojęcia co...


A po kolacji już tylko krótki spacer do hotelu i odpoczynek, bo jutro czeka nas zwiedzanie atrakcji Hong Kongu...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz