piątek, 5 maja 2017

Bali dzień dwunasty.



Kolejny dzień przeznaczamy na totalny relaks. Lubimy "intensywne" wakacje, ale czasem lubimy też poleniuchować. Przez tyle dni poznawaliśmy Bali, zasłużyliśmy na odpoczynek.


Nasz wypoczynek na wyspie dobiega końca, czas się opalić. Nie bardzo mamy dzisiaj ochotę na pójście na plażę. Zostajemy więc przy basenie.











Około godziny 16.00 mamy zaplanowany wyjazd do SPA.


Zabiegi zamówiłam jeszcze przed wyjazdem na stronie BaliSpa. Mieli bardzo pozytywne opinie i wszystko się sprawdziło. Polecam ich w 100% Preved. W ramach pakietu Bali Spa ma transport z hotelu do SPA. Idziemy do holu, kierowca już na nas czeka.







Po 20 minutach jazdy jesteśmy na miejscu.





Drink powitalny, krótki wywiad, dopełnienie formalności i przychodzą po nas nasze kosmetyczko-masażystki.


Na początek bardzo przyjemny zabieg na stopy.








Następnie zabiegi na ciało. Ile ja się namęczyłam, żeby mojego Zajączkosia namówić na jakiś pakiecik . Nic mu się nie podobało, on nie chce jakiegoś badziewia na sobie Beee, te wszystkie  świństwa Beee ti nie dla niego Dash 1.  Jakieś maziaje blle..... Ja mam sobie wybrać co chcę, a on poczeka. No to wybrałam sobie 1,5 godzinny rytuał z alg i masaż. Dużemu zamówiłam  po cichu 1,5 godzinny Aromatherapy MassageMosking. Nie powiem kto był bardziej zadowolony z wizyty w Spa Biggrin.





 



Wypoczęci, zrelaksowani i odmłodzeni idziemy na zachód słońca. Po drodze Lord Ganesh z tajemniczym numerem na trąbie, ciekawe co oznaczał Biggrin





Jak przyjemnie po takich zabiegach podziwiać zachód słońca.







Poczuliśmy burczenie w brzuchach, czas iść na kolację.




W tej restauracji jesteśmy już "zakolegowani" z kelnerami i kucharzami Preved idę więc na indywidualną lekcję gotowania. Najpierw do grilla, gdzie kucharz pokazywał mi jak robi ryby i steki, nauczył mnie też jak robi sosy do nich.




Później poszłam do kuchni i pokazali mi jak robią nasi goreng i mie goreng Preved. Strasznie się dziwili, że chcę się nauczyć i stać w tym gorącu. Pokazywali wszystkie przyprawy, które dodają. Jak nie potrafili nazwać po angielsku to dawali "na smak". Chcieli pokazać też jak robią inne potrawy, ale nie dałam rady, temperatura w kuchni mnie pokonała Wacko.


Wieczorkiem oczywiście spacerek




Czas wracać  do hotelu ROFL






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz