Okazuje się, że dżunglę przy plaży zamieszkuje stadko małp, które chętnie korzystają z pozostawionych przez turystów "fantów" Dlatego też załoga bardzo dokładnie sprząta piknikowy stół. Małpki nie są zbyt nachalne, nie podchodzą zbyt blisko i nie biorą poczęstunku z ręki. Ale położone przy krzakach owoce odbierają szybko i zmykają między gałęzie...
Małpki nakarmione i czas na sjestę... Można połapać fotony, można popływać i można poobserwować co tam pod powierzchnią...
Czas mija i pora odpływać, a kolejny przystanek na dziś to Snake Island...
Ta wyspa leżąca na krańcu zatoki Bacuit tak naprawdę nazywa się Virgin Island jednakże nazwa ta używana jest jedynie przez część miejscowych. Dla turystów to po prostu Snake Island - Wyspa Wąż. I nie chodzi tu bynajmniej o występowanie na niej niezliczonych węży tylko o naniesioną przez prądy morskie piaszczystą łachę w kształcie litery "S" która podczas odpływu łączy wyspę z Palawanem. Podczas przypływu natomiast łacha pokryta jest płytką warstwą wody.
No i płyniemy na ostatnią na dziś wysepkę Pinagbuyutan Island. Niewielka, z wysokimi klifami, ładną plażą i spokojnymi wodami wokół wysepka świetnie nadaje się na ostatnią na dzień kąpiel.
No i wracamy do El Nido. A po drodze obserwujemy tęczę i mamy nadzieję, że zapewni nam szczęście i piękne przeżycia w kolejnych dniach...
No a wieczorem idziemy na spacer plażą El Nido. Patrzymy na zaopatrzenie plażowych knajp i przygotowania do świąt...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz