poniedziałek, 26 czerwca 2017

Kambodża dzień dziewiąty

Dzisiaj niestety zakończy się nasza przygoda z fascynującą Kambodżą. Po południu mamy samolot do Bangkoku. Oczywiście czas do wylotu postanawiamy wykorzystać na zwiedzanie stolicy.

Nasz hotel jest w świetnej lokalizacji,  wprawdzie w dzielnicy czerwonych latarni, ale wszędzie bliziutko. Z czystym sumieniem mogę polecić ten hotel wszystkim, którzy chcą być relatywnie blisko Muzeum Narodowego, Pałacu i innych ciekawych miejsc.
Śniadania w hotelu są serwowane, 4 zestawy do wyboru. Padło na omlet z szynką i serem, jaki wielki był,  jak bym zjadła wszystko to już do Pałacu bym nie doszła .....

 
Najedzone Zające ruszają w miasto. Nasz cel - Pałac królewski, który jest 5 min spacerem od hotelu.
Do pałacu idziemy promenadą nad  Mekongiem, Tonle Sap i Bassac. Od tego niezwykłego zjawiska, czyli krzyżowania się w tym miejscu "trzech wód" stolica nosiła kiedyś nazwę Krong Chaktomuk .





Phnom Penh kiedyś uważane było za perłę Indochin. W stolicy królowała kolonialna zabudowa wzorowana na francuskich pałacykach i kamienicach osadzona wśród licznych drzew i bulwarów. Niepowtarzalny styl stolicy uzupełniała architektura w stylu Angkor.

Obecnie prawie wszystkie budynki na przeciwko rzek przy najpiękniejszym bulwarze zaadoptowane zostały na hotele i restauracje.

Są też świątynie - tu Wat Ounalom niestety jeszcze zamknięta.

Jest i Pałac.
Pałac królewski wybudowany został po nastaniu francuskiego protektoratu. Obecnie jest siedzibą monarchy Norodoma Sihamoni, syna uwielbianego przez Kambodżan króla Sihanouka i królowej Monineath.
Kompleks pałacowy, za wyjątkiem Pałacu Khemarin - prywatna siedziba króla- udostępniony jest do zwiedzania. Wstęp płatny, za filmowanie i fotografowanie pobierana jest dodatkowa opłata.



Tutaj może nie są tak wyczuleni na punkcie przyzwoitego stroju, jak w Bangkoku, ale trzeba się odpowiednio przyodziać. Zabronione jest noszenie kapeluszy i czapeczek.

Po przejściu bramy, pierwszą budowlą, która rzuca się nam w oczy jest Pawilon Chan Chhaya (pawilon Księżycowego Świata) miejsce, gdzie kiedyś apsary wykonywały dla władcy i jego gości klasyczny taniec khmerski. Na znajdującym się przed pawilonem podwyższeniu król udziela audiencji.


Najokazalszym budynkiem w kompleksie jest Pawilon Tronowy z 59 metrową wieżą. Pawilon używany jest tylko podczas wyjątkowych okazji, np. podczas koronacji. Niestety fotografowanie we wnętrzu pawilonu jest zabronione.
Na południe od pawilonu znajduje się skarbiec i Pawilon Napoleona III. Budynek skonstruowany dla cesarzowej Eugenii na uroczystość otwarcia Kanału Sueskiego w 1873 roku, ofiarowany później królowi Norodomowi. Jest to jedyna budowla zupełnie nie pasująca do kompleksu. Ażurowo-żelazny budynek w typowo francuskim stylu wśród khmerskiej architektury wygląda dość dziwnie. Podczas naszego pobytu otoczony był rusztowaniami, nawet nie chciało nam się do niego podchodzić i go fotografować.

Najsławniejszy obiekt w kompleksie to tzw. Srebrna Pagoda. Nazwa  świątyni wzięła się od podłogi wykonanej z 5000 srebrnych płytek ważących łącznie ponad 3,4 tony. początkowo w tym miejscu stała drewniana świątynia, ale w 1962 roku król Sihanouk kazał przebudować ją i wyłożyć podłogę srebrnymi płytkami. Ciekawostką jest, że w świątyni nie rezydują mnisi. Podczas ważnych świąt i uroczystości zaprasza się mnichów z okolicznych świątyń. Niestety w tym miejscu również obowiązuje całkowity zakaz fotografowania wnętrza. Na ścianach otaczających pagodę umieszczono kolorowe malowidła przedstawiające sceny z Ramajany. Niestety nie są one zbyt dobrze zachowane i utrzymywane.  

Na dziedzińcu przed świątynią ustawiono kilka ciekawych posągów oraz pomnik króla Narodoma na koniu. Pierwotnie był to pomnik cesarza Napoleona III, ale postanowiono "odciąć" mu głowę i zastąpić ją głową Narodoma.  W dwóch stupach znajdujących się na dziedzińcu umieszczono prochy królów, w południowej Anga Duanga, w północnej Narodoma.

W Wat Preah Keo Morokat umieszczono zasiadający na XVII-sto wiecznym kryształowym tronie posąg Szmaragdowego Buddy. Uwagę naszą zwrócił także naturalnej wielkości, wykonany ze szczerego złota i wysadzany 9584 diamentami, wizerunek buddy.  Posąg Buddy umieszczono po śmierci króla Norodoma, złoto pochodzi ze złotej trumny, w której przechowywano zwłoki do czasu ich skremowania.










Za tą bramą znajdujaę prywatne pomieszczenia króla. Niestety niedostępne do zwiedzania. Nawet fotografii przez bramę tej części pałacowej nie można zrobić. Mieliśmy szczęście bo nie było strażnika w budce zewnętrznej więc mogliśmy zbliżyć się do bramy i zobaczyć choć trochę jak wygląda prywatna część pałacu. Wszystkie widoczne budynki wyglądały podobnie do tych, które będziemy za chwilę zwiedzali.











Tutaj niestety również obowiązuje zakaz fotografowania, nam się udało uchwycić  Szmaragdowego Buddę przed wejściem do środka.





Za tymi drzwiami kryła się niespodzianka. Makieta orszaku koronacyjnego aktualnego króla.








Pałac jest bardzo ciekawym obiektem pod warunkiem, że nie widziało się wcześniej pałacu królewskiego w Bangkoku. Niestety pałac w Phnom Phen nie jest  tak piękny i okazały. Jeżeli ktoś planuje zwiedzanie obu pałaców powinien najpierw zobaczyć ten w Kambodży. My tak zrobiliśmy i nie czuliśmy rozczarowania, które przebija się w wielu relacjach z  Phnom Phen.

Wychodzimy z Pałacu, za radą przewodnika łapiemy tuk tuka i jedziemy głównym szlakiem czyli  trasą "Pnom Phenh tuk-tukiem". Jest to faktycznie najlepsza forma zobaczenia interesujących punktów w mieście. Wprawdzie my już kilka z nich widzieliśmy idąc bulwarem Norodoma do pałacu, ale nie zaszkodzi zobaczyć je ponownie z perspektywy pojazdu.

Pomnik Niepodległości

Mijamy park Hun Sena.


Jedziemy ulicą Sihanouk



Docieramy do Wat Phnom, Świątynia stojąca na jedynym wzgórzu w mieście. Do świątyni prowadzą schody ozdobione wizerunkami węża nagi i lwa. Na szczycie znajduje się vihara czyli świątynne sanktuarium oraz wiele kapliczek i wielka stupa, w której umieszczono prochy króla i jego rodziny. Królowi przypisuje się przeniesienie stolicy z Angkoru do Phnom Penh. Pomiędzy swielką stupą a viharą znajduje się posąg Dostojnej Pani Penh, która umieściła na wzgórzu posążki znalezione w pniu drewna wyłowionego z Mekongu.








U podnóża wzniesienia znajduje się wieli zegar, niestety nie mieliśmy czasu czekać na wieczorną illuminację, a szkoda.



Zwykle większość turystów, którzy przyjeżdżają do stolicy po zwiedzaniu kompleksu Angkoru ma przesyt świątyń. Jednak warto odwiedzić tę nastraszą i najsłynniejszą w mieście świątynię.  

Dojeżdzamy do Psar Thmei, czyli stołecznego bazaru. Niesamowita budowla w stylu art. deco zwieńczona żółtą kopułą. Asortyment bazaru jest imponujący od artykułów spożywczych poprzez odzież, elektronikę, art. gospodarstwa domowego, złoto, itd. Idealne miejsce dla miłośników wszelkiej maści zakupów i amatorów pięknych kolorowych zdjęć.

Na bazarze spędzamy około 1,5 godziny, tyle barw, zapachów, niesamowitych przypraw i nie tylko......




 Bazar wewnątrz




 Obkupione Zające, wracają do tuk tuka. Niestety nasz pobyt w Phnom Penh dobiegł końca, jeszcze tylko powrót do hotelu po pozostawione bagaże i jedziemy na lotnisko.

Przed wyjazdem z hotelu, recepcjonista ostrzega nas, żebyśmy pilnowali bagażu i najlepiej wszystko mocno trzymali. Dziękujemy za ostrzeżenie i ruszamy w stronę lotniska. Jeszcze ostatni rzut oka na nadrzeczny bulwar i wjeżdżamy w sznur samochodów. Nasz kierowca pędzi, wbija się między samochody, czasem jedzie pod prąd, ruch niesamowity. Dobrze, że wyjechaliśmy odpowiednio wcześniej i nie jechaliśmy taksówką bo byśmy strasznie się denerwowali, że nie zdążymy na czas. Niestety nie znalazłam żadnego zdjęcia obrazujące ruch uliczny, ale uwierzcie mi na słowo jest to jeden wielki koszmar. 
Jesteśmy na lotnisku, okazuje się, że mamy jeszcze sporo czasu do odlotu. Ponieważ jesteśmy odprawieni i nie mamy bagażu nadawanego, idziemy do przejścia, a tu ZONK pracownik obsługi lotniska  pyta a gdzie wasze karty boardingowe?  No jak to, proszę bardzo są potwierdzenia elektronicznej odprawy. Pracownik pokazuje na stanowiska odprawić się i przynieście prawidłowe kartyDiablo Nie kumamy bazy, ale idziemy, problem tylko, że aktualnie nigdzie nie ma stanowiska odprawy AirAsia do Bangkoku. Znajdujemy tablicę informacyjną, nasza odprawa rozpocznie się za godzinę Dash 1. Siedzimy czekamy, pojawia się ktoś z Air Asia, pokazujemy nasze wydruki i pytamy o co chodzi, bo my jesteśmy już odprawieni. A proszę państwa, chodzi o podatek. Linia musi zamienić wydruki elektroniczne na swoje papierowe i potwierdzić, że podatek został naliczony w cenie biletu .
Uf, karty w łapce, idziemy do "naszego" pana, uśmiech na twarzy, mamy nadbagaż i musimy go przemycić. No i jak wygląda ważenie bagażu podręcznego? A no precyzja w oku. Pan "wyławia" na oko co cięższe bagaże, chwyta w łapkę, szybki podrzut i albo klient przechodzi albo won mnie zapłacić frycowe. U, myślę sobie, już po nas. Klient przed nami miał dużo mniejszy bagaż i został wyłowiony, ale co tam  uśmiech numer 159 do pana, zasłaniam walizy ROFL i przechodzimy. Gdyby sprawdził wagę sporo byśmy zapłacili za nadbagaż.  
Parę widoczków z lotniska i nie tylko...  




 Takim widokiem nas żegna Kambodża.



 Kambodża, moje marzenie od lat, spełniło się. Były to wspaniałe i niezapomniane wakacje.
 przed wyjazdem naczytałam się  tylu  negatywnych informacji na temat Kambodży, na szczęście nic się nie sprawdziło. Zaplanowaliśmy nasz pobyt bardzo dokładnie i rozważnie. Myślę, że zaczynanie przygody z Kambodżą w Siem Reap, odpoczynek po trudach zwiedzania w Sihanoukville i zakończenie zwiedzaniem Phnom Phen to najlepsze rozwiązanie.

Rada dla miłośników kuchni, suszoną przyprawę do amoka, kupicie  w Siem Reap. Ja jestem niewolnikiem tej potrawy, w Internecie się naszukałam porad Kambodżanek, zrobiłam własny susz, ale to nigdy nie będzie to samo..... nasze produkty nie umywają się do tamtejszych. Zrobiłam błąd, że nie zakupiłam w Siem Reap, dalej nigdzie jej nie znalazłam.
O autobusach już wszystko napisałam, pamiętajcie o zamawianiu dolnych kojek i o straszliwym zimnie w odpowiednikach naszego PKS, no i o godzinie przyjazdu do Phnom Penh, czyli nigdy na przedmieściach koło 17!!!!
Nie obawiajcie się też o jedzenie - w Kambodży jest naprawdę pyszne, o niebo smaczniejsze niż na Bali czy na Filipinach, a porównywalne z jedzeniem w Tajlandii.

Od jutra zwiedzamy Tajlandię.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz