środa, 19 maja 2021

Bangkok - Wat Arun

 Z lotniska metrem z przesiadką na stacji Makkasan z przejściem na stację Phetchaburi no i jesteśmy na dworcu głównym. A stąd już tylko kilka kroków do naszego hotelu...

Tym razem planujemy opuścić Bangkok wczesnym rannym pociągiem do Ayutthaya więc wybrany został na jedną noc hotel przy głównym dworcu kolejowym Hua Lamphong o nazwie Centra (obecnie Prime Hotel Central Station). Jesteśmy bardzo wcześnie rano, więc musimy troszkę poczekać na pokój przy położonej na dachu sadzawce z widokiem na dworzec i toczącą się przed nim przebudowę układu ulic...



Pokój w sam raz jak dla nas. Czysty, z łazienką i widokiem. Szybkie przebieranie i ruszamy w miasto, bo mamy na dziś rozliczne plany...





Wyjście w miasto rozpoczynamy od powrotu na dworzec Hua Lamphong, a dokładniej do jego kasy przedsprzedaży biletów. W sieci naczytaliśmy się ile to jest pociągów między Bangkokiem i Chiang Mai i że zawsze znajdzie się jakieś bilety na nocny ekspres. A tu zonk! Biletów na jutro nie ma i tyle. Zostaje nam więc nabyć bilety na pociąg do Ayutthaya i tam łapać nocny autobus do Chiang Mai... 

  Dworców kolejowych w Bangkoku jest kilka, ale Hua Lamphong położony w centrum miasta jest głównym z nich i to z niego odchodzi większość interesujących turystów pociągów. Kasy przedsprzedaży dysponują systemem komputerowym rezerwacji i niestety zakombinować się tu nic nie daje. Bilety albo są albo ich brak. Tak więc okazuje się znowu, że warto korzystać z rezerwacji biletów w sieci... I kolejna uwaga - Hua Lamphong to popularna nazwa stosowana na potrzeby turystów, a oficjalna nazwa stacji to Sathani Rotfai Krung Thep lub krócej Krungthep (กรุงเทพ) i to tej nazwy należy szukać na biletach czy w rozkładach jazdy, szczególnie poza Bangkokiem, gdzie nazwa Hua Lamphong najczęściej nie jest znana...

 Obecny dworzec oddano do użytku po sześciu latach budowy 25 czerwca 1916 r. Dworzec zaprojektowali dwaj architekci włoskiego pochodzenia Mario Tamagno oraz Annibale Rigotti, którzy byli też projektantami kilku innych ważnych obiektów w Bangkoku. Jako wzorzec dla projektu wykorzystali Dworzec Główny - Hauptbahnhof we Frankfurcie nad Menem. Dworzec posiada  12 peronów, 22 kasy biletowe, i potężną halę główną. Jednak przy obecnym natężeniu ruchu, wymagającym obsługi około 200 pociągów dziennie, okazuje się być na potrzeby miasta zbyt mały. W związku z tym, w 2013 r. władze podjęły decyzję o budowie nowego centralnego dworca kolejowego, który otrzymał nazwę Sathani Klang Bang Sue czyli Bang Sue Grand Station w dzielnicy Chatuchak. Dworzec ten będzie połączony z systemem metra i kolejki nadziemnej, z szybkim połączeniem do lotniska międzynarodowego oraz z terminalem autobusowym. Od 2021 r. ten kompleks ma przejąć główny ciężar połączeń transportowych Bangkoku z resztą kraju i świata. Natomiast stary dworzec planuje się przekształcić w Muzeum Kolejnictwa.

 Nasz przyjazd do Tajlandii wypadł w okresie można powiedzieć "bezkrólewia" lub też "interregnum". Uwielbiany przez Tajów Król Phrabat Somdet Phra Boromchanakathibet Maha Bhumibol Adulyadej Maharaj Borommanatbophit lub inaczej Rama IX, zwyczajowo posługujący się tytułem Król Bhumibol Adulyadej lub też Król Bhumibol Wielki, zmarł 13 października 2016 r. w wieku 88 lat. Tajlandia pogrążyła się w żałobie. Co krok w miejscach publicznych, ale i w domach prywatnych, na placach i w świątyniach powstały pamiątkowe ołtarze upamiętniające zmarłego. Spora część Tajów ubierała się na co dzień w stroje symbolizujące żałobę. I okres tej żałoby trwał aż do ostatecznego pochówku prochów Króla 30 października 2017 r. Tak więc wszędzie w Tajlandii, tak jak tu na dworcu, spotykaliśmy się z oddawaniem czci zmarłemu władcy...  



A następca? No cóż Vajiralongkorn lub inaczej Rama X oficjalnie o objęcie tronu poproszony został w dniu śmierci ojca 13 października 2016 r. Jednak nominacji nie przyjął od razu ...... dopiero po namyśle 1 grudnia 2016 r.  Na koronację musiał czekać aż do ceremonii, która miała miejsce 4 maja 2019 r. Natomiast daleko mu do szacunku jakim cieszył się Król Bhumibol Wielki. Bo na taką pozycję trzeba wśród Tajów długo i ciężko pracować...


Bangkok posiada tyle ciekawych miejsc do zobaczenia, że z pewnością nie da się odwiedzić wszystkiego w jeden dzień. Bardzo męczące byłoby też starać się zobaczyć wszystko za jedną wizytą. Dla nas jest to kolejna wizyta w tym mieście, możemy spokojnie wybierać co chcemy zobaczyć tym razem... Na początek dnia zaplanowaliśmy zwiedzanie Świątyni Świtu czyli Wat Arun. W związku z tym najpierw trzeba dojść do przystani nad rzeką Menam czyli po tajsku Chao Phraya i przepłynąć na drugi, prawy brzeg.

Oczywiście podczas krótkiego rejsu mijamy kilka budowli, które wzbudzają zainteresowanie. Pierwszym obiektem jest kompleks Chee Chin Khor Moral Up-lifting for Benefiction Foundation. Fundacja nabyła ten teren w latach 1990, a oficjalne otwarcie kompleksu miało miejsce w 1993 r. Atrakcją kompleksu jest ośmiopiętrowa pagoda oferująca widok na okolicę. Każde piętro pagody poświęcone jest innemu bóstwu Buddyzmu lub Taoizmu jako że fundacja łączy niejako obie te religie.



Na lewym brzegu uwagę przykuwa nowoczesny kompleks handlowo-gastronomiczny Yodpiman Riverwalk...


Nieco dalej wśród zabudowy pojawia się budynek, który zupełnie nie pasuje do otoczenia. To budynek Sunanthalai należący do otaczającego go kompleksu Szkoły Rajini. Budowę tego budynku zlecił Król Chulalongkorn w 1880 r. Projekt budynku w stylu neoklasycystycznym przypisuje się królewskiemu architektowi pochodzącemu z Włoch Joachimowi Grassi. Front budynku zdobi wykonany ze stiuku królewski herb oraz napis Royal Seminary. Oryginalnie budynek ten miał swojego bliźniaka obok, jednak uległ on takiemu zniszczeniu, że jego remont był niemożliwy i w latach 60 ubiegłego wieku został rozebrany. 
Budynek Sunanthalai poddano renowacji w 1985 r. i kolejno  w latach 2005-2006 z okazji 190-lecia powstania szkoły.
 Skąd wzięła się jego nazwa? Otóż w dniu 31 maja 1880 r. w pobliżu tego miejsca utonęła w Chao Phraya jedna z czterech żon króla - zaledwie dziewiętnastoletnia Królowa Sunanda Kumariratana i jej córka Kannabhorn Bejaratana. Królowa z córką udawały się królewską łodzią holowaną przez parowy jacht Pan Marut do Pałacu Letniego. Wiozącą je łódź uderzył parowiec Marawan. Wprawdzie załoga skoczyła do wody i wyciągnęła obie poszkodowane, jednak na ratunek było już za późno. 
Jak wspomniałem wcześniej budynek należy do kompleksu Szkoły Królowej. Instytucję tę powołała do życia w 1904 r Królowa Saovabha Phongsri wykorzystując w tym celu swoje własne środki. Szkoła ta miała kształcić dziewczęta według wzorców wschodnich, jako przeciwwaga dla chrześcijańskiej, utworzonej wcześniej przez prezbiteriańskich misjonarzy szkoły dla dziewcząt Wang Lang. Dzięki umiejętnemu zarządzaniu, wsparciu Królowych, utworzeniu Fundacji Królowej szkoła znacznie się rozrosła. Dzisiaj zapewnia kształcenie dziewcząt od przedszkola, gdzie trafiają w wieku lat 4, aż do ukończenia pełnej szkoły średniej w wieku lat 18. Chociaż szkoła jest szkołą dla dziewcząt przyjmuje się do niej niewielką liczbę chłopców - tylko na naukę przedszkolną i w niższych klasach szkoły podstawowej. Ciekawe są więc proporcje - według stanu z roku szkolnego 2019 do szkoły uczęszczało 2,861 uczniów z czego chłopców było "aż" 76... Poza przedmiotami edukacji ogólnej w szkole kształci się prawdziwe "tajskie damy" i naucza się też tradycyjnych rzemiosł jak sztuka tworzenia kwietnych girland phuang malai czy też rzeźbienia w owocach i warzywach.  



Na prawym brzegu pojawiają się wychodzące wprost z wody białe mury. To fort Vichai Prasit wzniesiony w 1688 r. jako element systemu obrony przed przepływaniem wrogich statków w górę rzeki Chao Phraya w stronę historycznej stolicy Ayutthaya. Obecnie fort mieści Dowództwo Tajlandzkiej Królewskiej Marynarki Wojennej i nie jest możliwy do zwiedzania - można na niego spojrzeć jedynie z łodzi podczas rejsu po Chao Phraya. 


Opuszczamy tramwaj wodny przed Świątynią Świtu czyli Wat Arun. Niestety już od kilku lat obiekt jest poddawany wysiłkom konserwatorskim i podczas naszej kolejnej wizyty końca prac nie było widać, nadal część widoków psuły rusztowania... 


Oczywiście przed wejściem znajdziemy tablice określające wymagania odnośnie stroju i zachowania w świątyni. A wita nas taki pomalowany na złoto posąg Buddy w jednym z wcieleń, do którego kształtów najczęściej porównuje moje kształty moja żona...


Podróżując do miejsc należących do innych niż europejska kultur mamy do wyboru dwie opcje. Możemy pojechać i obejrzeć lub po prostu zobaczyć i zapamiętać obrazy. Ale możemy także próbować zrozumieć. I tu pojawiają się wyzwania. Trzeba połączyć wiele informacji źródłowych, żeby zrozumieć nazwy, poznać postacie czy przypisać bóstwa do ich artystycznych reprezentacji. Szczególnie skomplikowane bywa to w krajach kultury buddyjskiej ponieważ tam źródeł pewnych nazw czy zachowań należy szukać jeszcze głębiej - w tradycji i mitologii hinduistycznej, z którą Buddyzm jest bardzo ściśle powiązany.
Pierwsze wymagające wyjaśnienia pojęcie to Wat. Otóż oznacza ono nie pojedynczy budynek czy budowlę tylko kompleks świątynny złożony z wielu obiektów pełniących różne funkcje.
Jesteśmy w Wat Arun - Świątyni Świtu. Ale co znaczy Arun? Dlaczego ta złożona z wielu obiektów budowla nazywa się Świątynią Świtu? Otóż wytłumaczenia nazwy są dwa. Pierwsze, prostsze mówi, że świątynia ta powstała jeszcze za czasów Królestwa Ayutthaya. I gdy miasto Ayutthaya zostało zdobyte przez Birmańczyków w kwietniu 1767 r. wycofując się z resztkami armii wzdłuż rzeki Chao Phraya generał Taksin zobaczył o świcie połyskującą w słońcu świątynie i tu postanowił założyć nową osadę nazwaną Thonburi. No i Świątynia miała od tego zyskać swoją nazwę.


Druga wersja wywodzi nazwę od hinduistycznego boga Aruny. Według mitologii hinduistycznej Aruna był jednym z synów Kashyapy i jego drugiej żony Vinaty. Obie żony, które chciały mieć dzieci zostały obdarzone przez Kashyapę dobrodziejstwem - żona Kadru chciała mieć tysiąc synów Naga i urodziła 1000 jaj. Vinata chciała tylko dwóch synów i urodziła dwa jaja. Po 500 latach inkubacji wylęgło się 1000 Naga. Zniecierpliwiona Vinata rozbiła jedno z jaj, a z niego wyłonił się nie do końca uformowany Aruna błyszczący jak słońce o poranku. Niestety, ponieważ jajo zostało rozbite przedwcześnie Aruna nie błyszczał planowaną dla niego jasnością słońca w południe... Z drugim jajem Vinata zachowała cierpliwość i z niego urodził się w pełni uformowany Garuda.  W mitologii hinduistycznej Aruna powozi rydwanem Boga Słońca - Surya.  


Tak jak w przypadku wielu azjatyckich obiektów nikt nie odnotował ani dokładnego czasu powstania Wat Arun, ani też nazwisk jej twórców. Wiadomo jedynie, że obiekt ten pojawia się już na francuskich mapach z okresu panowania Króla Narai, którego panowanie przypadało na lata 1656–1688. Wiadomo też, że pierwotnie nosił nazwę Wat Makok od nazwy wioski w której się znajdował - Bang Makok. Nazwa wioski natomiast pochodziła zapewne od rosnących tam drzew śliwca pierzastego (Spondias pinnata) w tajskim noszącego nazwę Makok. Wiadomo też, że gdy generał a następnie Król Taksin tworzył stolicę swego królestwa w Thonburi i świątynia znalazła się na terenie królewskiego pałacu, jej nazwę zmieniono na Wat Chaeng. Przez pewien czas w świątyni przechowywano święty posążek Szmaragdowego Buddy, który w 1785 r przeniesiono do świątyni powstałej na przeciwnym brzegu, na terenie nowego pałacu Króla Ramy I. 


Pozbawiona najważniejszego przedmiotu czci świątynia zaczęła podupadać. Świetność zaczął przywracać jej Król Rama II, za czasów którego podniesiono główną wieżę do wysokości około 70 m. Ostateczny format świątynia uzyskała za czasów Króla Ramy III, panującego w latach 1824–1851. To na jego polecenie budowle świątyni pokryto wyrafinowanymi wzorami wykonanymi z muszli i porcelany. Ciekawostką jest to, że materiałem do dekoracji był odpad. Otóż statki przypływające z Chin do Tajlandii wykorzystywały jako balast skorupy potłuczonej porcelany, którą po prostu wyrzucano gdy balast był zbędny po załadunku. Z tych właśnie skorup wycięte zostały płytki, którymi pokryto ściany zewnętrzne wież. 


Główna część Wat Arun to pięć wież zwanych prang wywodzących się z architektury khmerskiej. Mamy więc centralną prang oraz cztery niższe prang w narożnikach przy jej podstawie. Wieża centralna ma symbolizować świętą górę Meru w buddyjskiej i khmerskiej kosmologii stanowiącą środek wszechświata. Dzieli się ona na trzy symboliczne poziomy. Najniższy to Traiphum reprezentujący wszystkie królestwa istnienia. Poziom środkowy to Tavatimsa, miejsce gdzie nagradzane są pragnienia. I wreszcie poziom najwyższy reprezentuje Devaphum - sześć królestw należących do siedmiu królestw niebieskich. Szczyty wież prang zdobi złożony z siedmiu elementów Trójząb Śiwy - trishula. Jest to ciekawostka, ponieważ trishula zasadniczo posiada trzy elementy, którym w interpretacjach hinduistycznych nadaje się bardzo różne znaczenia jak tworzenie - trwanie - zniszczenie, przeszłość - teraźniejszość - przyszłość, czy też śmierć, wniebowstąpienie i zmartwychwstanie...


Oczywiście w świątyni muszą znajdować się odpowiedni strażnicy...



Ostatnia wielka konserwacja Wat Arun miała miejsce od roku 2013 i podczas naszej wizyty niestety jeszcze trwała, część wieży głównej pokrywały nadal bambusowe rusztowania...




W bocznych wieżach intrygują postacie konne. To Pan Wiatru - Vayu. Należy on do grona najwyższej rangi bóstw hinduistycznych, który w różnych wcieleniach wspomagał Śiwę... 





Z tarasu rozpościera się widok na kompleks Pałacu Królewskiego na przeciwnym brzegu...



Tak jak w większości kompleksów świątynnych w Azji tak i przy Wat Arun mamy niewielki, ale bardzo ładnie utrzymany teren zielony wzdłuż brzegu Chao Phraya. W parku mamy też pomnik jednego z ojców tajskiego buddyzmu...






 Wat Arun należała do zespołu pałacu królewskiego więc w skład kompleksu wchodzi też  Kaplica Królewska, Biblioteka oraz Sala Święceń (Ubosot). Wejście na teren takiego kompleksu musi być odpowiednio strzeżone - przede wszystkim przed "Złymi mocami". Straż stanowią tu dwaj bardzo groźnie wyglądający i dobrze uzbrojeni Giganci (ich kopie spotkacie też na lotnisku Suvarnabhumi). 


Demon biały to Sahasdeja (inaczej zwany też Sahatsadecha). Demon ten jest postacią z tajskiego eposu Ramakien, który to tytuł można przetłumaczyć jako "Chwała Ramy".  Demon może mieć tysiąc głów i dwa tysiące ramion. Był władcą miasta Pahngtahn i sprzymierzeńcem Totsakana, którego wspierał w walce przeciwko Ramie. Żywot zakończył zabity przez Małpiego Króla, Hanumana...


 Demon zielony z kolei to Thotsakan (inaczej też Tasakantha). Był on demonem-królem Langka. W jego przypadku mamy koronę o trzech poziomach oraz dziesięć twarzy. W tajskiej mitologii najlepiej znany jest jako ten, który porwał Sidę, narzeczoną Phra Ramy - wygnanego Króla Ayuthaya, który jest jednocześnie ziemskim wcieleniem boga Narai. 
Thotsakan wyjął też z piersi swoje serce i dał je w bezpieczne przechowanie pustelnikowi o imieniu Khobutra. Żywot zakończył zabity przez Phra Rame, który unicestwiając demona odzyskał narzeczoną. 

Demony te, obok wielu innych postaci zobaczymy uczestnicząc w przedstawieniu teatru cieni albo też w teatralnej prezentacji Ramakien...


Przez kolejne wrota idziemy do Sali Święceń. Wyróżnia się ona okrągłą wieżyczką na dachu...


Oczywiście każda brama musi być strzeżona. Tym razem strażnikami są oplatające kolumny smoki...



W Sali Święceń (Ubosot) na podwyższeniu siedzi Budda Niramitra częściowo wyrzeźbiony przez Króla Ramę II. Według przekazów to Król Rama II wykonał twarz Buddy z drewna i następnie pozłocił ją. Ściany sali pokrywają freski przedstawiające życie Buddy zanim został Lordem Buddą. Sala ta była prywatną świątynią Króla Ramy II i pod posągiem Buddy przechowywana jest część jego prochów.





Z niezwykłą starannością wykonane są wszystkie detale zdobiące świątynię...










Na dziedzińcu podziwiać można bardzo wiele kultowych rzeźb przedstawiających różne postacie z hinduistycznej i tajskiej mitologii...






Pełni podziwu dla mistrzów, którzy stworzyli ten kompleks opuszczamy Wat Arun gdy świt dawno już minął i bliżej już do południa. Podążamy dalej za przewidzianym na dziś programem. Ale o tym w kolejnym wpisie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz