czwartek, 17 sierpnia 2017

Indie - Jaipur

Do Jaipuru przyjeżdżamy późnym popołudniem. Okazuje się, że nasz hotel znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie centrum handlowego. W CH całe piętro to restauracje i bary. Idziemy więc na pyszną kolację, później jeszcze trochę chodzimy po sklepach i wracamy do naszego pokoju. Trzeba się wyspać, bo jutro czeka nas kolejny dzień zwiedzania.





Pierwszy punkt programu to zwiedzanie Fortu Amber.
Fort Amber leży kilkanaście kilometrów od miejscowości Jaipur . Jest to kompleks budowli obronnych i pałacowych wybudowany przed radżputów. Fort wybudowano pod koniec XVI wieku w miejscu, gdzie już wcześniej istniała budowla o podobnym charakterze. Nazwa fortu nie nawiązuje do bursztynowego koloru budowli, ale pochodzi od imienia bogini Amby.


Wjazd na słoniach z malowanymi głowami do Fortu Amber to oczywiście podstawa...






Po drodze widok na dawny ogród przypraw...




I już jesteśmy na centralnym placu, można powiedzieć "podzamczu" Fortu Amber.





Nad wejściem czuwa dobry Bóg Ganesh - obżartuch, wesołek, rozrabiaka, wykorzystujący Szczurka jako konia pociągowego, patronujący dobrym zarobkom i wielu innym sprawom...





 Tarasy z ogrodami... Po prostu pięknie...





Nie wiem jak byśmy się czuli w domu z sufitami z lusterek, ale to taka hinduska estetyka, dla nas zadziwiająca...





Nad Fort Amber góruje jeszcze Stary Fort...




Jeszcze kilka zdjęć z Fortu Amber, z części gdzie mieściły się pomieszczenia dla kobiet...





I jeszcze cały Fort z dołu...

i górujący nad nim Stary Fort



Po drodze do centrum zatrzymujemy się na chwilę przy Pałacu na Wodzie...





No i jedziemy złożyć wizytę w centrum produkcji wyrobów rzemiosła, zaczynając od jubilerki - szlifowania i obsadzania kamieni szlachetnych...






A wyroby końcowe urody przecudnej...






Dalej produkcja wzorzystych tkanin metodą klockową. Tu trzeba mieć oczy, żeby wzór nam się domknął...



A te panie przygotowują wełnianą przędzę, która po pofarbowaniu posłuży do produkcji dywanów...



Po małym poczęstunku udajemy się do Obserwatorium Astronomicznego. Jantar Manar  wzniesione zostało na początku XVIII wieku z inicjatywy maharadży Sawai Jai Singha II ), znanego z zamiłowania do astronomii. Na terenie obserwatorium znajduje się największy na świecie zegar słoneczny  i astrolabium. jantar Manar to najlepiej zachowany kompleks wśród dawnych obserwatoriów indyjskich, w 2010 roku wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.








Ktoś zapyta w jakim celu ten wskaźnik zegara słonecznego okręcono drutem kolczastym...
Odpowiedź jest bardzo prosta - W celu ochrony przed wałęsającymi się tu po zmierzchu małpami...



A teraz na główną ulicę i do Hava Mahal - Pałacu Wiatrów. Budowla z czerwonego piaskowca z monumentalną fasadą wybudowana jest przy jednej z głównych ulic Jaipuru.  Nie zachowały się żadne dokumenty odnośnie oryginalnego przeznaczenia pałacu. Pałac został zbudowany w okresie, kiedy restrykcyjnie przestrzegano praktyki purdah – uniemożliwiania publicznej obserwacji kobiet. Stąd powszechne przekonanie, że budowla stanęła by umożliwić damom dworu obserwowanie z ukrycia życia codziennego miasta
 W  fasadzie budowli znajdują się 953 małe zabudowane transenną balkony tzw. dżarokh





Uliczne słodkości, owoce, warzywa... wszystko to można zanabyć na krótkim odcinku ulicy...






Większość towarzystwa ma już dość zwiedzania. Ale my nie. Zostajemy więc w cztery osoby w centrum, umawiamy się, że odbiorą nas za 3 godziny i ruszamy do City Palace - siedziby Maharadży Jaipuru. A reszta na zakupy... lub lenia w hotelu...
Już sama brama wjazdowa robi wrażenie. Pałac otwarty był jedynie do 17:00. I nic dziwnego, bo Maharadża nadal mieszka w jego części i też chce żyć jak człowiek.





Na początek "garaż" czyli kilka przykładów pojazdów wykorzystywanych kiedyś przez Maharadżę, Maharani i resztę rodziny...




Teraz wchodzimy przez kolejną bramę na dziedziniec główny





Panowie strażnicy z prywatnej armii Maharadży sami prosili o zdjęcie...





To największe na świecie srebrne naczynie. Niestety dla ochrony przed turystami trzeba je było osłonić ze wszystkich stron pleksą... W tych kilkusetlitrowych srebrnych kadziach,  maharadża przewoził wodę z Gangesu – do picia w czasie wizyt w Anglii (jako pobożny hinduista nie pił angielskiej wody).





Pałac oczywiście składa się z niekończącego się ciągu dziedzińców i bram. A obecny Maharadża zamieszkuje w tej wysokiej pomalowanej na żółto części pałacu, do której nie ma wstępu turysta...





W tym obiekcie znajduje się kolekcja szat. Niestety we wnętrzach w większości przypadków fotografować nie wolno, a szkoda...



A to biura Maharadży Jaipuru...



Jednym z najciekawszych fragmentów pałacu jest Dziedziniec Pawi








Po wyjściu z pałacu napotkaliśmy ulicę, przy której obok siebie w rządku stało kilkanaście świątynek, każda innego Boga i każda wielkości małego garażu...





Nasze zwiedzanie przepięknego Jaipuru dobiegło końca. Jeden dzień to trochę mało na zobaczenie wszystkiego, ale i tak jesteśmy zadowoleni, że udało nam się zobaczyć najważniejsze obiekty w mieście.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz